-
Ta, mi też - burknął pod nosem blondas, ale nie uścisnął
wyciągniętej dłoni Uchihy. Olałam to, w końcu nigdy go za
wychowanego nie uważałam. Podszedł do swojej kurtki, która
wisiała na krześle w kuchni i wyciągnął coś z kieszeni.
-
Czy masz coś do...- zaczęłam, ale Dei mi przerwał.
-
Nie spoko, nie przejmujcie się mną, już mam to co chciałem.
Idę...na miasto. Nie przeszkadzam - mówił bardzo cicho, tak jakby
nie chciał tak naprawdę żebyśmy słyszeli jego bełkotu. W sumie
mi odpowiadało, że zaraz będę mieć cały dom tylko i wyłącznie
dla siebie i czarnookiego.
Po
chwili usłyszeliśmy zatrzaskujące się drzwi.
-
No to ten...na czym stanęło? - zapytałam i odwróciłam się w
stronę Itachiego. Założyłam mu ręce na szyi i z zadziornym
uśmiechem spojrzałam mu w oczy. Ten jednak był nieobecny i patrzył
w stronę drzwi wyjściowych. - Ej! Uchiha Itachi, tutaj jestem! -
pomachałam mu dłoniom przed oczami i nagle się ocknął.
Uśmiechnął się do mnie znacząco i pocałował w czoło.
-
Zaraz do ciebie przyjdę i dokończymy, tylko...zapomniałem
przekazać coś u siebie w biurze. Czekaj idę do samochodu i wykonam
tylko jeden telefon - cmoknął mnie znowu tym razem w usta i
wyszedł. Tak po prostu. Mruknęłam pod nosem kilka przekleństw i
spojrzałam w stronę okna.
Itachi
faktycznie chwycił za telefon i wziął z samochodu...cygaro.
Kurwa,
serio?
Nigdy
nie palił przy mnie. A przecież to gówno jeszcze bardziej śmierdzi
niż fajki! Czy on zawsze musi być tak zdenerwowany, gdy wspomina o
swojej pracy?
Na
to pytanie na pewno odpowiedzi nie otrzymałabym, więc chwyciłam za
stojącą z boku butelkę whisky i wzięłam solidny łyk, żeby mój
umysł trochę się oczyścił z niepotrzebnych myśli.
~
. ~ . ~
-
Do łazienki! Umyjesz zęby i weźmiesz całą paczkę gum do żucia!
-
Wybacz, ale...
-
Tak, tak interesy. Za pięć minut cie tu widzę pachnącym! -
warknęłam i opadłam na swoje łóżko. Wiem, że nie powinnam tak
wybuchać, ale pierwszy raz mu się zdarzyło przy mnie zapalić.
Niby jestem przyzwyczajona przy chłopakach, ale...
-
Jejku, jaka ty uparta czasami jesteś. - Uśmiechnęłam się na te
słowa i wiedziałam, że on też to zrobił.
Po
5 minutach niczym młody bóg, wyszedł pachnący, elegancki,
gotowy łamać kobiece serca. A w zasadzie teraz to tylko moje.
Ściągnął
w końcu marynarkę, w której ewidentnie było mu
niewygodnie i położył się obok mnie. Łózko miałam dość wąskie,
przez to byliśmy naprawdę blisko siebie. Od razu zrobiło mi
się cieplej.
-
Chcesz pogadać o tym co się stało w pracy? - spytałam po chwili,
żeby przełamać głupią ciszę.
-
Nie - mruknął, a jego ton był bardzo poważny i wręcz wrogo
nastawiony do tego tematu. Na szczęście za
sekundę odwrócił twarz w moją stronę i obdarzył mnie swoim
charakterystycznym i jednoznacznym uśmiechem. - Lepiej dokończmy to
na tym nam przerwano - pocałował mnie lekko, a ja automatycznie
zamknęłam oczy.
Jego
usta były takie miękkie i czułam jeszcze zapach pasty do
zębów.
Poczułam
jak chłopak lekko ciągnie mnie w swoją stronę. Przysunęłam się
bliżej niego, pozwalając, żeby jego dłoń lekko wślizgnęła się
pod moją koszulkę. Poczułam jak
jego dłonie nieśpiesznie, choć w pewnym stopniu
niecierpliwie dotykają moich bioder. Bez słowa protestu pozwoliłam
by jego palce błądziły po mojej skórze. Miałam
wrażenie, że moje ciało płonie w miejscach, w których mnie
dotykał.
-
Enma... - szepnął. Spojrzałam pytająco na jego twarz, która
wydawała się być smutna i chłodna. - Obiecasz mi coś?
Zdziwiłam
się i to bardzo.
-
Zależy o co chodzi - mruknęłam.
-
Gdy... - zaczął niepewnie. - Gdyby coś się pozmieniało,
przypomnij sobie proszę o tej chwili.
Dobra.
Gdy mówiłam, że mnie zdziwił kłamałam. Teraz dopiero nie
wiedziałam co się dzieje.
-
Itachi? Coś ci jest? Brzmisz jakby to było, nie wiem... -
przerwałam szukając odpowiedniego słowa. Miałam mętlik w głowie,
pierwszy raz jest tajemniczy aż do takiego stopnia.
Itachi
jednak nie pozwolił mi dokończyć zdania, ponieważ zamknął moje
usta w czułym i agresywnym pocałunku, które momentalnie
przyśpieszył moje tętno.
-
Masz rację, nie wiem co mnie napadło na takie gadanie - wyszeptał
i zaraz po tym znowu nasze języki zaczęły tańczyć swoim rytmem.
Ta rozmowa bardzo szybko wyparowała z mojej pamięci. Słowa w
tym momencie się nie liczyły, tylko jego dotyk na moim ciele.
~
. ~ . ~
- Chyba powinienem wracać - powiedział
smutnym, cichym głosem. Zaprotestowałam. Od dobrej godziny leżałam
na jego nagim torsie czując się bezpiecznie i wyjątkowo. Było nam
zbyt dobrze, żeby tak po prostu sobie poszedł pozostawiając pustą
przestrzeń na łóżku.
-
To inaczej. Muszę wracać.
-
Niby dlaczego? - warknęłam. - Tak bardzo chciałeś zobaczyć jak
jest u mnie w domu i nagle musisz wracać?
-
Interesy.
Kurwa.
Jak ja nienawidzę tego słowa.
Milczałam. Cisza narastała i już
wolałam ją niż pustkę. Niestety poczułam jak muska ustami mój
policzek, a zaraz potem odsuwa się. Po kilku minutach był
ubrany w swój garnitur i uświadamiałam sobie, że zaraz zostanę
sama w pokoju.
-
Enmo...
-
Dobrze, dobrze rozumiem. Idź załatwiaj swoje sprawy, ale za karę,
że mnie tu zostawiasz jutro zabierasz mnie w jakieś ładne miejsce!
- powiedziałam uśmiechając się zadziornie. Itachi odwrócił
wzrok, ale zaraz znów spojrzał na mnie uśmiechając się smutno.
-
W takim razie, do jutra - wymamrotał i już kierował się w stronę
drzwi, jednak szybko chwyciłam go za rękę.
-
Nie pożegnasz się ładnie? - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej,
na co on bez wahania nachylił się i wbił swoje usta w moje. Ten
pocałunek trwał może kilka sekund, ale dla mnie był wiecznością.
Był tak agresywny, a zarazem czuły jakby całował mnie pierwszy i
ostatni raz. Odsunął swoją twarz i usłyszałam jego przyśpieszony
oddech. Jego czarne oczy wydawały mi się jeszcze ciemniejsze, a
zarazem piękniejsze.
-
Do zobaczenia - powiedział.
I
wyszedł.
Siedziałam
na łóżku zupełnie osłupiała i nagle zaczęło kręcić mi się
w głowie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że płuca potrzebują tlenu!
KRETYNKO! PRZYPOMNIJ SOBIE JAK SIĘ
ODDYCHA!
Łapiąc łapczywie powietrze
zaczęłam dochodzić do siebie. Nie miałam pojęcia co się właśnie
stało między nami, ale wiedziałam, że długo tego nie zapomnę.
Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Westchnęłam
i wstałam z zamiarem pójścia do łazienki i ubrania się. Przed
tym jednak chwyciłam za telefon komórkowy z zamiarem napisania SMSa
do chłopaków.
Muszę się napić. Piwnica to
idealny pomysł.
17 nieodebranych połączeń. 23
wiadomości. Skrzynka głosowa zapełniona.
Zamrugałam
kilka razy nie wierząc dokładnie co pisze na wyświetlaczu.
O
co chodzi?
I
nagle usłyszałam strzały, a zaraz potem dźwięk tłuczonej szyby.
Znowu
zapomniałam o oddychaniu. Rzuciłam komórką w kat i przylepiłam
się do okna.
Itachi...
~
. ~ . ~
Biegłam.
Nic
nie widziałam. Albo przez to, że nagle słońce zaszło, albo przez
łzy, które cały czas napływały mi do oczu.
Biegłam.
Z
całych sił. Moje nogi miały już dość, stanowczo odmawiały
posłuszeństwa. Ramiona robiły się ciężkie, a w głowie cały
czas huczało od strzałów.
Ale
biegłam dalej.
Nie
mogłam się poddać. Już tylko kilka kroków.
-
CO WY, KURWA, ROBICIE?! - krzyknęłam wywarzając drzwi od gabinetu
w warsztacie.
Opadłam
na kolana sama nie wierząc w to co zobaczyłam. Uchiha siedział
związany na krześle, a Odyn właśnie wymierzał w jego twarz
pięść.
-
NIEEEE!!!
I
nagle poczułam jak ktoś mnie chwyta za barki. Łza jedna po drugiej
zaczęły mi spływać po policzkach. Miałam ochotę zwymiotować,
ale jeszcze bardziej wybić wszystkie zęby Akirze, który ścisnął
mnie mocno przez co moje ruchy były zablokowane.
-
ENMA USPOKÓJ SIĘ! - usłyszałam.
-
Co wy robicie...dlaczego wy... - mamrotałam, krzyczałam, a może
szeptałam.
-
Enma!
-
Zostawcie go...
-
Posłuchaj!
-
Nie będę was, kurwa słuchać!
-
ZAMKNIJ SIĘ! - usłyszałam potężny głos Deidary. Dopiero wtedy
zauważyłam, że są wszyscy z gangu i patrzą na mnie z żalem, ale
też nienawiścią w oczach. Mój wzrok jednak powędrował na
Itachiego.
Krwawił
z warg i nosa. Miał postrzelony bark i podbite oko. Oddychał
głęboko i łapczywie. Co jakiś czas wypluwał z ust nadmiar
czerwonej cieczy, której też nie brakowało na jego zniszczonym
ubraniu.
-
Dlaczego? - szepnęłam.
-
Pozwól, że ja ci wyjaśnię - Deidara niepewnym krokiem podszedł
do mnie i spojrzał mi w oczy.
Zagryzłam
wargę. Czułam wstręt do niego i do reszty chłopaków.
Chciałam
uciec jak najdalej, ale nie sama.
-
Mów...
Przez
chwile panowała cisza. Deidara patrzył przed siebie zamyślony,
jakby szukał odpowiednich słów.
-
Przedstawiciel handlowy. - zaczął w końcu. - Najbogatszy
przedsiębiorca w Konoha. Znany, szanowany. I do tego, kurwa, twój
kochaś od kilku miesięcy. - Splunął na ziem i spojrzał z odrazą
na pobitego czarnookiego. - Uchiha Itachi we własnej osobie. - Jego
niebieskie oczy znów powędrowały w moją stronę. - A tak naprawdę
jeden z największych oszustów i szumowin na świecie.
-
Przestań! Na jakiej podstawie go oczerniasz! Nie znasz go! - wyrwało
mi się. Nie mogłam już go słuchać.
-
O nie, moja droga. To ty go tak naprawdę nie znasz! - krzyknął tak
głośno, że aż drgnęłam. Akira ani na chwilę nie poluzował
uścisku.
Czułam
jak każde słowo Deidary mnie rani, niczym nóż wbity w plecy.
-
To jeden z nich... - i nagle z cienia wyszedł Tetsu z grobową
minął.
Nic
nie rozumiałam. O czym oni, do cholery, mówili?
-
To jeden z Akatsuki - dokończył Deidara.
I
nagle cały świat runął. Zapadła cisza i napięcie tak gęste, że
można byłoby je kroić nożem.
-
To...to nieprawda! - krzyknęłam oszołomiona.
-
Enma, pracowałem z nim przecież - warknął Dei.
-
Kurwa mać! Od kilku miesięcy chce uzyskać od ciebie jakiekolwiek
informacje na temat Brzasku i nigdy nie raczyłeś puścić pary z
ust! - syknęłam czując jak nienawiść wypełnia mnie od środka.
- A teraz? Teraz tak po prostu mówisz, że on jest jednym z nich?!
Nigdy ci, kurwa, nie uwierzę! - płakałam, krzyczałam, próbowałam
uwolnić się z uścisku. Słowa blondyna były dla mnie w jakimś
stopniu niezrozumiałe i nie chciałam ich rozumieć.
-
On mówi prawdę - odezwał się Hisaki swoim spokojnym i anielskim
głosem.
-
Nie...ty też uwierzyłeś w te brednie?
-
Enma! - Odyn tym razem podniósł na mnie głos. - Deidara wyjawił
nam wszystkich.
Nie
wierzyłam w to co słyszę. Wszyscy nagle byli przeciwko mnie. Cały
świat był przeciwko mnie.
-
Dlaczego...dlaczego teraz?! - pytanie skierowałam do blondyna.
-
Bo nie miałem pojęcia, że potrafiliby posunąć się do tego
stopnia i - przerwał żeby wziąć głęboki wdech. - Żeby owinąć
cię wokół palca w tak...okropny sposób - mówił cicho i znów
patrzył na Uchihę z odrazą i wstrętem.
-
Nie...Ja dalej ci nie wierzę! Znam Itachiego! Nie mógłby mi
tego...
-
Niby co takiego o nim wiesz?! - wrzasnął, aż zapiszczało mi w
uszach.
Zamrugałam
kilka razy. To absurdalne pytanie wybiło mnie z równowagi.
-
Jak to co?! Wszystko! Jest ułożony, bogaty, a po śmierci rodziców
nie załamał się tylko zaopiekował bratem i brnie dalej. - Mój
głos się lekko załamał, ale kontynuowałam. - NIE WIEM CO WAM
ODBIŁO! Wy mu chyba po prostu zazdrościcie sukcesów!!!
-
Śmierci rodziców? - Deidara znowu mi przerwał, a co najgorsze
zaczął się śmiać jak opętany. - On sam ich załatwił! Całą
swoją rodzinkę, żeby mógł mieć pieniądze dla siebie, a co za
tym idzie dla Akatsuki, idiotko!
-
BZDURY! - krzyknęłam. Dopiero po chwili zrozumiałam co właśnie
blondyn do mnie powiedział.
-
Enma ocknij się! Albo sama go zapytaj jaka jest prawda!
Moje
serce przestało bić.
Spojrzałam
na Itachiego, który niepewnie podniósł wzrok w moją stronę. Jego
wyraz twarzy był zimny, niedostępny. Jakby osoba siedząca przede
mną była kimś zupełnie innym.
Jego
maska powróciła.
Przełknęłam
ślinę. To absurd. Ale...
-
Itachi...Proszę...
Milczał
i patrzył na mnie tymi swoimi zimnymi, czarnymi oczami. Poczułam
nagle jakby był obcą osobą. Modliłam się, żeby potwierdził
moje słowa. Żeby powiedział, że to pomyłka.
-
Nie...- jęknął. - Nie sądziłem, że tak łatwo dasz się
nabrać...
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Kurwa.
Wydech.
Ze
śmiertelnie poważnym wzrokiem, który przyprawiał mnie o dreszcze,
Uchiha spojrzał mi w oczy. Nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć...
Przez
chwilę w mojej głowie panowała po prostu cisza. Patrzyłam na
niego i próbowałam zrozumieć co się stało. Co on do mnie
powiedział. I nagle wszystkie fakty zaczęły układać się w
całość.
-
Jak to, kurwa, zniknął?! - dziewczyna usłyszała potężny, męski
głos dobiegający z pomieszczenia na wprost. Podeszła niepewnym
krokiem i kątem oka zajrzała do środka.
Itachi
z telefonem przy uchu głośno rozmawiał, chociaż nie wiadomo czy
można to nazwać rozmową. Wywnioskowała, że to było jego biuro.
Komputer, papiery, segregatory, fax, drukarka. Wszystkie niezbędne
sprzęty dla wielkiego biznesmena.
-
Gdzie mógł się ukryć?! To jest niedorzeczne! Przestań pierdolić
i go znajdź!!
(rozdział
#7)
Mówił
o Deidarze.
Nie.
Niemożliwe.
Przed
moimi oczami pojawił się Hidan. Człowiek, który chciał mnie
zabić i akurat z Itachim miał interesy!
To
na pewno przypadek.
Tak,
przypadek.
Pożar.
Przyjaciel
Itachiego zaprosił nas do teatru, gdzie zostałam postrzelona i
ledwo uciekłam z płonącego budynku.
Zwykły
zbieg okoliczności...
Prawda?
Kakuzu!!!
Pierdolony
dziwak, u którego akurat Itachi miał swoje konto w banku.
Tysiące
myśli przelatywały mi przez głowę. Wspomnienia, wspólne rozmowy,
bezpośrednie, wręcz zbyt dokładne pytania o mojej rodzinie, o
gangu, o ojcu.
Potrząsnęłam
głową.
To
nie mogła być prawda, przecież Itachi nie mógł być taki podły!
Miesiącami
zwodzić mnie i tak oszukać?
Nie,
nie, nie...
NIE!
-
Jesteśmy bliżej was, niż wam się wyda... - Kakuzu nie dokończył.
(
rozdział #21)
Zaczęło
mi się kręcić w głowie. Moje palce zdrętwiały.
IDIOTKA!
Jak
mogłam tego nie zauważyć?
Tych
wszystkich jego zachowań, tylko po to żeby się zbliżył do mnie,
a tym samym do gangu.
Byłam
taka głupia.
To
wszystko było złudzeniem.
Grą.
Oszustwem.
PIERDOLONYM
KŁAMSTWEM.
Jego
interesem.
Czułam
się tak, jakby ktoś usunął ziemię spod moich nóg. Moje
szczęście z ostatnich miesięcy prysnęło. Skończyło się.
Nieodwracalnie. Rozpadło się i zmieniło w jedno wielkie gówno.
Akira
poluzował uścisk, żeby zaraz po tym mnie wypuścić. Już nie
zamierzałam Itachiego ratować i uciekać.
Mój
żołądek skurczył się, zrobiło mi się niedobrze. Zamęt w
głowie, a w piersi poczułam...no właśnie nic. Jakby ktoś wyrwał
z tamtego miejsca coś wyjątkowego. Coś dzięki czemu ten przeklęty
świat, pełen krwi, zbrodni i nienawiści miał jakikolwiek
sens.
Dlaczego...
-
Powiedz, że to nieprawda - szepnęłam, głupia myśląc, że to coś
da.
On,
tak jak się spodziewałam, milczał patrząc na mnie tym mrożącym
krew w żyłach wzrokiem, tylko po to, żeby zgasić we mnie ostatnią
iskierkę nadziei.
Spojrzałam
na jego usta. Usta, które dosłownie przed chwilą całowałam.
Twarz, którą głaskałam. Ciało, które przytulałam.
Czułam
się poniżona, ośmieszona, upokorzona do granic możliwości!
Jak
mogłam być tak głupia, żeby mu zaufać?
Już
nie płakałam. I już nigdy nie zamierzałam tego robić.
-
Co...- zaczęłam niepewnie i spojrzałam na chłopaków. Patrzyli na
mnie smutno, z żalem i współczuciem. - Co jeszcze powinnam
wiedzieć?
-
Sami próbujemy ustalić fakty, ale twój kochaś nie chce zbyt dużo
gadać - syknął Skaza, a mi się zrobiło niedobrze na słowo
'kochaś'. Skaza zrozumiał, że nie pomaga mi tak bezczelnymi
odzywkami, więc od razu spojrzał na mnie przepraszająco.
Deidara
usiadł naprzeciwko Uchihy i spojrzał na jego żałosną twarz.
-
Ty zleciłeś Hidanowi atak na Enmę w hotelu, tak? - spytał
bezpośrednio, a jego głos ani na chwilę nie zadrżał. Od razu
przed moimi oczami pojawił się balkon i fioletowe szpilki. Poczułam
ścisk w gardle.
Itachi
milczał. Jego twarz była jedną wielką obojętnością. Nie
chciało mi się wierzyć, że jego uśmiech, który jeszcze niedawno
był moim ulubionym uśmiechem na świecie, był po prostu udawany.
-
Mów - Odyn podniósł głos, ale czarnoooki nie miał chyba zamiaru
z nami pogawędzić. Jednak Odyn ma na to swoje sposoby. Chwycił
Uchihę za włosy i mocno pociągnął do tyłu. Itachi syknął
cicho z bólu gdy jego ciało automatycznie się wygięło. Następnym
krokiem siwowłosego było przypierdolenie mu z całej siły w tą
śliczną buźkę.
-
Mów - powtórzył. Uchiha zakaszlał i wypluł trochę krwi z ust na
swoją koszulę.
-
Tak - wymamrotał, a ja momentalnie na te słowa poczułam ból w
klatce piersiowej. Aż na chwilę przyłożyłam rękę na piersi,
żeby upewnić się, że nie wystaje mi stamtąd nóż.
-
Razem z Konan to ukartowaliście? - kolejne pytanie od Deidary.
Konan?
Od
razu przypomniałam sobie ją w hotelu, a potem w teatrze.
Uchiha
znów milczał, ale widząc jak Odyn podwija rękawy ocknął się i
zaczął mówić.
-
Tak, ale w nic nie ingerowała - mówił powoli i cicho. - Widząc,
że Hidan nie dał rady razem z Sasorim chcieli postrzelić ją w
teatrze. Konan chybiła, więc Sasori zrobił...mały pokaz ognia. -
Znów poczułam jak niewidoczny nóż przeszywa moje serce na wylot.
Poparzona
niegdyś stopa dała znać, że aż za dobrze pamięta piekło w
jakim się znalazłam.
-
Wyścig... - odezwałam się w stronę Uchihy co go zdziwiło tak
samo jak resztę chłopaków w pomieszczeniu. - To ty byłeś na
dachu - starałam się mówić wyraźnie tak, żeby ani na chwilę
mój głos nie zadrżał. - Ty zabiłeś Ryoko.
Sama
sobie się dziwiłam, że bez trudu mogłam wypowiadać te słowa.
-
Nie - odpowiedział po chwili zastanowienia. - Ale to ja strzeliłem
w twoją rękę - nawet nie mrugną gdy wypowiadał te słowa.
Tetsu
poderwał się i momentalnie wymierzył mu kilka mocnych ciosów w
szczękę.
Trzeci
niewidzialny nóż przebił moją skórę i byłam pewna, że na tej
liczbie się nie skończy.
-
Jakim ty jesteś śmieciem - skomentował Deidara.
-
Ja śmieciem? - Uchiha parsknął cicho. - To ty stchórzyłeś i
uciekłeś.
-
I to była najlepsza decyzja mojego życia - blondynowi puściły
nerwy i jednym zgrabnym kopnięciem w brzuch spowodował, że Itachi
dostał ataku kaszlu i zaczął się dławić własną krwią.
-
Wszystko bym zrozumiał - czarnooki mówił przez zaciśnięte zęby.
- Ale żeby ukrywać się u wrogów? - Kolejne kopnięcie przerwało
jego żałosne stwierdzenie.
-
Dobra, daj spokój bo zaraz straci przytomność, a Przeklęty też
chce z nim pogadać - mruknął Hisaki podchodząc do zasłoniętego
okna.
-
Spóźni się. Oni już jadą - Itachi wysyczał to zdanie przez
zaciśnięte zęby i jak na zawołanie doszedł mnie ryk silników.
Podbiegłam do okna i zerwałam z nich roletę. Wstrzymałam oddech
gdy zza horyzontu zauważyłam zbliżające się dwu i trójkołowce,
oraz powiewające czarno-czerwone płaszcze.
-
Kurwa mać, wszyscy na dół! - Krzyknął Odyn i nagle rozpętał
się chaos.
Akira
przewrócił stół i przesunął dywan, który leżał pod nim.
Otworzył ukryte w podłodze drzwi, chwycił za dwa kałasznikow,
które leżały w skrytce i jeden rzucił Skazie. Akira zapalił
papierosa, a niezgaszoną zapałkę podał Deidarze, który w palcach
trzymał dwie białe bomby. Hisaki natomiast z marnym skutkiem
próbował otworzyć okno, które było zatrzaśnięte od kilku
dobrych miesięcy. Zrezygnowany łokciem rozbił szybę i wyciągnął
dwie małe spluwy z kieszeni spodni.
A
ja? Stałam niewzruszona.
Wydawało
mi się, że wszystko idzie w zwolnionym tempie.
Ryk silników był
coraz głośniejszy i to była tylko kwestia czasu, kiedy usłyszę
też strzały. I
zamiast wrócić do rzeczywistości i pomóc, ja stałam.
Patrzyłam się w czarne oczy, które przenikały mnie na wylot i tym
samym paraliżowały. Sama nie wiem co mnie tknęło, żeby do
niego podejść, ale zrobiłam to.
Byłam
jak w amoku.
Uchiha
podniósł głowę, żeby lepiej mnie widzieć.
Jego
twarz była cała spuchnięta i zakrwawiona, ale mnie to już nie
obchodziło. Wszystkie emocje zniknęły. Wzięłam głęboki wdech.
Wiedziałam, że będę się nienawidzić za to co miałam zaraz
zrobić, ale nie miałam wyboru. Nie miałam siły. Nie mogłam pozwolić, żeby to wszystko uszło mu na sucho.
Jeszcze
nikt tak w okrutny sposób mnie nie skrzywdził.
Jeszcze nikt w tak
okrutny sposób mnie nie okłamał.
-
Wiesz co, Itachi? - odezwałam się szeptem. - Jeszcze rano byłam
przekonana, że...że naprawdę cię kocham. - Przerwałam dławiąc
się tymi słowami. Wszystkie wspomnienia zaczęły przelatywać mi
przed oczami niczym przyśpieszony film.
To
bolało.
-
Ale myślę, że się z tym pogodzę - kontynuowałam. - Tak samo jak
pogodziłam się, że zawsze będę Przeklęta - schowałam rękę do
kieszeni kurtki, żeby po chwili wyciągnąć z niej swoją czarną
zabaweczkę. - Ale to ty dziś będziesz zdychał w piekle...
Wymierzyłam
prosto w jego głowę, a palec powoli, bardzo powoli wędrował na
spust.
-
Żegnaj, Itachi Uchiha.
No
tak, przyzna, że rozdział miałam prawie gotowy już na początku
lipca.
Jeśli
ktoś śledzi mojego facebooka to wie, że cierpiałam na bezsenność
i dlatego rozdział pisał się bardzo szybko, ale potem mi przeszło
i do tego znalazłam nową pracę. Więc czasu już mniej miałam na
dokończenie go. (Dla ciekawskich pracuję w restauracji Absynt w
Nowym Targu. Magda Gesler miała tam rewolucje, więc może ktoś
kojarzy z tvnu XD )
No
ale może koniec z tymi bzdurami....
STAŁO
SIĘ!
Wiem,
że większość wiedziała, że Itachi jest w Akatsuki i to tylko
kwestia czasu, aż Enma pozna prawdę.
Tak
więc, ostatni rozdział. I co myślicie? Jak oceniacie? Musicie dać
znać!
Mam
już mniej więcej wymyślony epilog, teraz tylko muszę z głowy
przelać go na worda.
Dziękuję,
że wytrwaliście co poniektórzy do końca!
Miłego dnia!
PS: Błędy mogą się pojawić, lenistwo dało za wygraną i nie sprawdziłam tekstu XD
O matko to było wspaniałe! Bardzo podoba mi się jak piszesz. Myślałam jednak o innym zakończeniu ale jak widać nie jestem wróżbitą Maciejem. Tak naprawdę to myślałam, że Dei zginie czy coś. Ciesze się, że wreszcie połączyła te wątki. Jetem tak podjarana, że nw co napisać więc porostu walnę ręką o klawiaturę hdftbdgghcfnjasdhjksd (no dobra kilka razy) kocham cię. Przytuliła bym cię ale mieszka za daleko (nie aż tak ale nie mam transportu). Dziękuje za to co piszesz.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te słowa! Nie uważam że niesamowicie pisze, ale cieszę się że jednak komuś się to podoba :)
UsuńPodoba mi się nie tylko historia jaką Nam tu przedstawiłaś i Twój styl pisania ale również główna postać Enmy oraz jej charakter... ale co ja gadam.
OdpowiedzUsuńOd zawsze podobały mi się Twoje bohaterki.
Suki Senju. Yuuki Uchiha. Enma Kirei.
Przeczytałam Twoje dwa poprzednie blogi i tak jak wcześniej jestem pod wrażeniem wytrwałości oraz pomysłów, które zrodziły się w Twojej głowie.
Masz talent. Pielęgnuj go i chwal się nim, Nam wszystkim.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
Suki Senju? O matko XDDD przecież to chyba było gorsze od opowiadania z Deidarą XD Chociaż nie, Deidarę nic nie pobije XD
UsuńDzięki wielkie, że jesteś ze mną! Coraz częściej spotykam się z tym, że ludzie czytali Czy sztuką może być miłość i aż mi głupio XD Przepraszam, ja wiem, tragedia, ale staram się poprawić XD
Dzięki za miłe słowa!
*tu będzie mój komentarz jak ogarnę emocje i wytrzeźwieje więc czekaj na wpierdol, En*
OdpowiedzUsuńCzekam <3
UsuńBędzie część druga? Albo coś podobnego? Chciałbym wiedzieć.
OdpowiedzUsuńBędzie bo jak nie to ją zabiję :)
UsuńTak, będzie część druga :D
UsuńBardzo się ciesze :)
UsuńNo po prostu nie mogę w to uwierzyć!!! Ok, domyślałam się, że Itachi jest w Akatsuki ale nie że okaże się takim draniem!! no nie mogę po prostu..
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać, wciąż jestem w szoku (przeczytałam wczoraj).
Ale pomysł na opowiadanie miałaś zajebisty :) I w ogóle zajebiście to wszystko przedstawiłaś.
Teraz tylko czekać na epilog, który mam nadzieję niedługo wstawisz.
Ten komentarz jest jeszcze bardziej chaotyczny niż zwykle.
.... rozdział 2/10 + będziesz płacić za moje leczenie kliniczne, jeśli wstrzymanie akcji serca odbije się na moim zdrowiu (a pewnie się odbije..) + jeszcze leczenie psychiatryczne + zapas chusteczek z Biedronki
OdpowiedzUsuńTakże, zadłużyłaś się tym rozdziałem u mnie. Może... zacznę od początku.
Ogólnie to rozdział 100/10. Gdybym wcześniej go przeczytała to nie byłabym rozbita, ale teraz jestem bardzo rozbita i usmarkana (no tak trochę). I wgl wiesz, jak serce przestaje pracować i zamienia sie w kamień, który ciąży Ci w płucach to zapominasz tez jak sie oddycha i sie dusisz... Dusiłam się, serio. I prawie popłakałam. Na szczęście łzy nie leciały, bo ostatnio trochę ich wylałam, ale było blisko.
(Wypowiedź będzie mało składna, ale sama się do tego przyczyniłaś, więc pretensje miej do siebie.)
Jeśli chodzi o postać Uchihy to już na początku rozdziału cos przeczuwałam, pojawila się nawet w mojej głowie pewna myśl, która później rozwiałaś, ale nie będę jej zdradzać, bo ... może jednak potoczy się tak jak myślałam.
Co do Enmy to... ciężko mi cokolwiek napisać, bo w tej chwili czuję się jak ona. Rozbita. Nie koniecznie gotowa zabić. (I wiem, że ona też go nie zabije. To niehumanitarne, nielogiczne, itd.)
Rozdział pierwsza klasa. Aż mi brakuje słów, więc chyba się pożegnam, ażeby czekać na prolog.
Niezależnie jak zakończysz to opowiadanie będę Twoją wierną fanką (bo choć jestem kociarą, bywam wierna jak pies)/
Buziaki!
Ps. Nie zapomnij o moich chusteczkach z Biedronki.
Hahaha dziękuję Ci za te słowa! Przykro mi ze prawie do płaczu cie doprowadziłam, ale to znaczy że chociaż w tobie rozbudzilam jakieś emocje :D chusteczki kupie, obiecuję. ;)
UsuńAve! Przeczytałam twoje opowiadanie jednym tchem i jak dla mnie jest po prostu perfekcyjne! :) Wiedziałam,że Itachi jest w Akatsuki, ale jednak nadzieja została i myślałam, że będzie happy end...:( Niemniej jednak taki koniec jest idealny, bolesny i cholernie prawdziwy przez co miałam łzy w oczach i przez blisko godzinę nie wiedziałam co dalej mam robić ze swoim życiem :D Emocje, które przeżyłam tutaj były wspaniałe, od śmiechu do powagi i na odwrót :) Pozdrawiam Cię i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńJa prdl aż się wzdrygbelam na sam koniec takie rewelacje... Czemu?????.... Już myślałam że siw ohajtajq że bwdq mieć dzie i a ITACHI odejdzie z Akatsuki albo cus..... Ja chcę dziecko chociaż.. Buziqki cudowne
OdpowiedzUsuńTe opowiadanie jest zajebiste, jak ty wogóle wpadłaś na tak genialny pomysł? Końcówka zupełnie mnie zaskoczyła. Jesteś mistrzem 11/10 ;)
OdpowiedzUsuń