poniedziałek, 20 czerwca 2016

#23 - Miło mi cię poznać.

          Niech inni mówią co chcą. Może i się zmieniłam. Może do siebie za cholerę nie pasujemy. Może przez niego nie myślę racjonalnie...Ale dzięki niemu jestem szczęśliwa.
          - Dzień dobry, jak się spało? - usłyszałam szept. Serce od razu szybciej zaczęło pompować krew, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
          - Nie sądziłam, że podłoga może być tak wygodna - odparłam. Itachi cicho parsknął na te słowa. Leżeliśmy przykryci tylko jakimś kocem, wokół poduszek, zaraz obok kominka, który już kilka godzin temu przestał oświetlać pokój.
W tym momencie zaczęło świtać. Promienie delikatnie przenikały do domu i zdawałam sobie sprawę, że niedługo nasze słodkie lenistwo się skończy.
           - Muszę iść do biura... - odparł.
           - A mi pasowałoby w końcu pojawić się w szkole...
Na samą myśl odechciało mi się wszystkiego. Itachi znowu się roześmiał.
           - No cóż, możesz jechać do mnie, a potem zabrałabyś się z Sasuke.
           - O rany, mam widzieć ryj twojego braciszka? Nie zachęcasz mnie tym do dalszej edukacji - parsknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Podciągnęłam koc. Czułam wyraźnie jak wzrok Itachiego obserwuje każdy mój, choćby najmniejszy ruch.
           - A jak ja pomyślę o tej bandzie idiotów, z którą muszę pracować...to najchętniej rzuciłbym to wszystko i leżał tak z tobą cały dzień.
Wstrzymałam oddech i poczułam lekki dreszczyk adrenaliny. Biorąc pod uwagę ostatnią noc, z pewnością nie tylko byśmy tu leżeli.
          - To jak? Wagarujemy dziś razem? - spojrzałam na niego. Westchnął.
          - Niestety w moim przypadku to nie takie proste. - Chwycił za swoje bokserki, które leżały na stercie naszych ubrań. Gdy już zakrył to, na czym niejedna chciałaby zawiesić oko, wstał i zaczął szukać reszty swojej garderoby.
          Wyraźnie poczułam się zawiedziona.
          - Przyjadę pod twoją szkołę, gdy skończysz, okej? Zabiorę cię na obiad.
          - Jeszcze nie zdecydowałam czy będę w szkole - zrobiłam znudzoną minę i podciągnęłam kolana do brody. Spojrzałam w jego stronę. Był już ubrany w swoje wczorajsze ciuchy. Coraz mniej podobało mi się, że zaraz zniknie i będę musiała kilka godzin nudzić się bez niego. Chyba zauważył, że nie jestem zadowolona z tego, że wychodzi, ponieważ podszedł do mnie i bardzo czule mnie pocałował.
          - Tak czy siak, przyjadę.

~ . ~ . ~

          Poszłam do tej szkoły, ale kompletnie nie myślałam o nauce. Odliczałam tylko do ostatniego dzwona, bo wiedziałam, że Itachi dotrzyma słowa. I dotrzymał.
          Przez następne kilka tygodni przyjeżdżał. Wspólny obiad stał się u nas rutyną, a wieczory spędzałam u niego. Gdy nie było Sasuke w domu, w sypialni Itachiego działo się...oj działo się.
Raz jego młodszy brat nas przyłapał. Przez tydzień nie mógł się z tym pogodzić, a mnie jak zwykle śmieszyły jego fochy.
Weekendy zawsze spędzałam u Uchihów. W warsztacie coraz rzadziej się pojawiałam. W Piwnicy również zaczęli inni o mnie wypytywać. Pewnego dnia dostałam opierdol od Deidary, że nie myślę o obowiązkach w gangu. Wkurzył mnie, bo wyraźnie za bardzo się zaaklimatyzował w warsztacie. Z tego co mama zdążyła mi kiedyś powiedzieć przy śniadaniu, to blondasek dzięki odłożonej kasie, planuje przeprowadzkę. Ale miałam to wszystko, głęboko w dupie.
          Chciałam być z Itachim. Czułam jakby tylko on mnie rozumiał.  Nie mama, nie Deidara, nie ojciec, a nawet nie chłopaki.
          Coraz więcej o sobie wiedzieliśmy. Coraz więcej opowiadałam mu o swoim życiu. Co prawda dalej nie byłam wstanie mu wyjawić wszystkiego...Blizny na moim ciele oraz moja rodzina dalej były tematami tabu.  Niestety wiedziałam, że prędzej czy później dowie się o mnie wszystkiego.

          Jednak układało się między nami cudownie. 
          Dopóki nie pojawiło się to jedno pytanie...

          - Enma, czemu w zasadzie nigdy nie byłem u ciebie w domu? - usłyszałam i dostałam ataku kaszlu. Kawałek krewetki, który właśnie przeżuwałam, utknął w gardle i nie mogłam przez krótki moment złapać oddechu. Cała się zaczerwieniłam, gdy klienci restauracji odwrócili głowy w moją stronę. Chwyciłam szybo za serwetkę i przysunęłam do ust, żeby zawartość nie znalazła się z powrotem na talerzu.
          - Ale...ale, byłeś. Kilka razy - wymamrotałam próbując się uspokoić.
          - Ta. Ale z tego pamiętam tylko drzwi wejściowe i próg. No dobra raz byłem w twoim pokoju. Wielkie rzeczy - przewrócił oczami.
          - Zawsze coś - uśmiechnęłam się, ale jemu jakoś nie było do żartów. Westchnęłam.
          - Uwierz mi, naprawdę nie masz czego żałować. W porównaniu do twojej willi to mieszkam w klitce. Po za tym...moja mama jest specyficzna i gdyby zobaczyła cię w domu to pomyślałaby, że już mi się oświadczyłeś, planowałaby z tobą imiona wnuków i zachęcała do wypicia butelki wina. Zresztą już ci o tym mówiłam. - chrząknęłam. - Nie masz pojęcia jak zareagowała, gdy raz byłeś u mnie w domu! Dobrze, że nie miałeś okazji się bardziej rozejrzeć.
          - Chyba naprawdę rzadko zapraszałaś chłopaków do domu - roześmiał się na moje słowa. Nie odpowiedziałam. Próbowałam się skupić na obiedzie, który nagle przestał mi smakować.
Przez chwilę milczeliśmy. Próbowałam wymyślić szybko nowy temat do rozmów, ale Itachi jednak był szybszy i zadawał coraz więcej pytań o mojej rodzinie.
          - Itachi, czemu tak ci zależy na tym, żeby poznać moją rodzinę? - Powoli miałam dość tej rozmowy.
          - A czemu tobie tak zależy, żebym jej nie poznał?
          - BO NIE! - warknęłam już na skraju wytrzymałości. Itachi spojrzał na mnie smutno.
          - Wiesz, gdybym moja rodzina żyła...
          - Ale moja rodzina jest zupełnie inna! - zacisnęłam ręce w pięść. - Matka to alkoholiczka, dla której już nie ma ratunku. Ojciec co prawda ze mną nie mieszka, ale na pewno o nim słyszałeś! Jest...jest - i nagle przypomniały mi się słowa Deidary. - Psychiczny... - szepnęłam tak cicho, że ledwo sama się usłyszałam. Westchnęłam i kontynuowałam dalej. - Wybuchowy i bezlitosny! Już ci mówiłam, że moje życie jest popieprzone!
          - A ja już ci mówiłem, żebyś mi zaufała! - krzyknął i nagle się ocknęłam. Zagryzłam wargi bo wyraźnie za dużo powiedziałam niż powinnam. Jak mam pokazać mu, że naprawdę mu ufam? Tylko...są sprawy, o których nie powinien się dowiedzieć. Z drugiej strony naprawdę chcę, żeby ten związek przetrwał.
          Itachi głośno nabrał powietrza do płuc.
          - No dobrze, przeprasz...
          - Nie. To ja przepraszam. Nie powinnam na ciebie naskakiwać. - Z trudem, ale wymamrotałam  zdanie. - To normalne, że chcesz poznać moją rodzinę - Wzięłam duży łyk whisky, która od razu mnie rozgrzała w gardle. - Ja wiem o tobie prawie wszystko i...ty też powinieneś wiedzieć o mnie więcej - lekko się uśmiechnęłam.

          Boże, co ja mówię?

           - Zgadzam się, żebyś do mnie przyjechał do domu. Może jutro? - Spojrzałam na niego, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że odmówi. Że ma jakieś spotkanie. Że musi być w pracy. Umowy, kontrakty...

           Cokolwiek!

          - Bardzo się cieszę - uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w czoło. - Będę zaraz po twoich zajęciach i pojedziemy do ciebie. - Wyraźnie widziałam u niego satysfakcję. A mnie aż ścisnęło w gardle na samą myśl o jutrze.
          - Nie! - odparłam i zorientowałam się, że powiedziałam to zbyt głośno. - To znaczy...jutro raczej nie będzie mnie w szkole - odparłam zawstydzona.
          - Rozumiem - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Coś wyraźnie niestosownego chodziło po jego głowie, ale wolałam nie wnikać. Już i tak byłam załamana, że zgodziłam się na jego przyjazd.

~ . ~ . ~

          Wysprzątałam każdy zakamarek mojego domu. W moim pokoju pierwszy raz nie walały się nigdzie ciuchy, a w salonie butelki po alkoholu. Zrobiłam zakupy, gdyby zachciało mu się zaglądać do lodówki. Poinformowałam mamę o naszym gościu, biedna zaczęła krzyczeć na cały dom. Kupiła dwie butelki wina i jedną czystą wódkę, żeby świętować. 
Proponowałam jej fryzjera, albo jakąś kosmetyczkę na czas gdy Uchiha będzie u mnie w domu, ale nie skorzystała. Niestety.
          Jako, że ja nigdy się nie spóźniam Itachi również jest co do minuty, więc na umówioną godzinę było już wszystko gotowe. Ręce zaczęły mi się pocić, ale nie pokazywałam przed mamą, że się stresuję. Przynajmniej upiekła kurczaka z ryżem w pięciu sosach. Ja z pewnością zamówiłabym tylko pizze.
         Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
Wszystkie włosy stanęły mi dęba, a gardło całkowicie się zacisnęło. Nie wspomnę o moim tętnie bo z pewnością każdy lekarz by przepowiedział mi zgon.
         - A może udawajmy, że nie ma nas w domu? - wyszeptałam w stronę mamy, na co ona głośno się roześmiała i w podskokach poszła go zaprosić do środka.

         Wredne to było. Bardzo wredne, mamusiu.

          Wzięłam głęboki wdech i modliłam się, żeby było już po wszystkim.
          - Dzień dobry, już raz czy dwa razy się spotkaliśmy, ale dopiero teraz mogę się odpowiednio przedstawić - usłyszałam nonszalancki głos Itachiego. Był tak udawany, że aż zabawny, ale moja mama była zachwycona. Zresztą jak każda kobieta, która go słyszy.
Uchiha oczywiście ubrany był w szyty na miarę, granatowy garnitur, w którym ociekał seksapilem, ale też elegancją.
Wręczył mojej mamie kwiaty i pewnym krokiem wszedł do kuchni. Robił wszystko idealnie. Każda teściowa byłaby zachwycona takim facetem dla córki. Może dobrze, że rodzice Itachiego nie mieli okazji mnie poznać. Zrobiłabym z siebie idiotkę i niewychowaną dziewuchę w przeciągu pierwszych pięciu minut.
          Zaświeciły mu się oczy gdy na mnie spojrzał. Wypuściłam powietrze z płuc i zaprosiłam go do stołu.

         Błagam, niech to się szybko skończy.

~ . ~ .  ~

          To dziwne, ale nie było tak źle. Co prawda prawie w ogóle się nie odzywałam, za to moja mama zagadywała Itachiego za nas dwie. Biedak musiał jej wszystko wyśpiewać o swojej pracy, rodzinie, zainteresowaniach. Może w końcu zobaczył jak ja się czuję, gdy zadaje mi masę pytań.
Gdy skończyliśmy obiad pomogłam mamie zanieść brudne naczynia do zmywarki. Gdy w kuchni było już w miarę czysto mama powiedziała coś czego bym się zupełnie nie spodziewała.
          - Dobrze, ja jestem umówiona z koleżanką na zakupy. Więc... - spojrzała na mnie, a potem na szufladę, o którą się opierałam. To miał być znak, że muszę koniecznie do niej zajrzeć. - Bawcie się dobrze, już wam nie będę przeszkadzać.
I zniknęła. Tak po prostu zatrzasnęła za sobą drzwi.
I dopiero wtedy wypuściłam powietrze z płuc, a Itachi poluzował krawat. Spojrzałam na niego kątem oka i wybuchnęłam śmiechem.
          - Przepraszam cię za te wszystkie bezsensowne pytania ze strony mojej mamy - odpowiedziałam chwytając za szufladę.
          - Nie no nie było tak źle, mam nadzieję, że dobrze wypadłem - powiedział smarując się lekko po karku.
Otworzyłam lekko szufladę i momentalnie zatrzasnęłam ją z powrotem.

          Nie...Ona tego nie zrobiła.

          Nie mogłam wytrzymać! Wybuchłam głośnym śmiechem i chwyciłam się za brzuch.

          Prezerwatywa. Mama zostawiła mi prezerwatywę...

          I nagle poczułam jak Itachi przytula mnie od tyłu.
          - Co cie tak rozbawiło? - szepnął, a ja próbowałam się uspokoić.
          - Nii...nic - parsknęłam. - Moja mama naprawdę jest czasami nieprzewidywalna. Jego woda kolońska uderzyła mnie swoim cudownym zapachem, a jego oddech lekko łaskotał moją szyję. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam mu w oczy. Te czarne, tajemnicze oczy. Itachi Uchiha w moim domu, przedstawiony po kilku miesiącach mojej mamie. To sen, a raczej koszmar. Chociaż...może to kolejny krok do przodu. 
          - Enma? - usłyszałam i potrząsnęłam głową. Itachi się roześmiał. - Nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym wiedzieć o czym myślisz, gdy odpływasz... - wymamrotał, a ja nie mogąc już się powstrzymać uniosłam podbródek i pocałowałam go. Poczułam jak uśmiecha się pod dotykiem moich warg i powoli, delikatnie zaczyna odwzajemniać mój pocałunek. Pocałunek  był niewinny, słodki...ale z każdą minutą stawał się coraz bardziej intensywny i przesiąknięty pożądaniem. Przycisnął mnie do szafek obok i chwytając za tyłek podniósł mnie żebym swobodnie mogła usiąść na blacie. Objęłam jego talię nogami i jeszcze mocniej do siebie przycisnęłam. Byłam niesamowicie rozpalona i już miałam zabrać go do swojego pokoju gdy...JEB! Drzwi wejściowe się zatrzasnęły, a Itachi momentalnie się oderwał ode mnie. Przeklinałam i krzyczałam w duchu, żeby nie przejmował się tym, że to pewnie mama zapomniała torebki albo innej bzdury, jednak...
          - O sorki, nie wiedziałem, że będziesz mieć gościa - usłyszałam głos Deidary i zeskoczyłam z blatu. Już miałam klnąć i zacząć go wyzywać, gdyby nie wyraz jego twarzy. 
Jego źrenice były rozszerzone, a twarz osłupiała. Nawet nie drgnął tylko się patrzył, jakby zobaczył ducha. I wtedy zorientowałam się, że patrzy na Uchihę, który...Zacisnął pięści i wyraźnie wstrzymał oddech. 

         O co tu, kurwa chodzi? 

         - Eeee tak, więc... - chrząknęłam i oboje się ocknęli. Na twarzy Uchihy pojawił się lekki uśmiech, a Deidara zmarszczył brwi. - Poznajcie się...
         - Deidara to jest mój chłopak Itachi - Blondas niepewnie podszedł do nas. - Itachi to nasz współlokator Deidara.
         Wydawało mi się, że w ogóle mnie nie słuchają. Patrzyli na siebie i nic więcej...
Wtedy Itachi uniósł dłoń w stronę blondaska, który drgnął i cofnął się o krok.
          - Miło mi cię poznać, Deidara.




No przyznam, że u mnie dużo podziało się w życiu...Dlatego tyle zwlekałam z pisaniem. Co chwila mi coś wypadało, ale dziś się wkurwiłam i dokończyłam ten przeklęty rozdział XD
Jestem świadoma, że krótki, że trochę chaotyczny, szybko się wszystko dzieje i jest mnóstwo błędów, ale uznałam, że to będzie przed ostatni rozdział.
#24 będzie ostatnim, a potem epilog. 
A w sierpniu lub wrześniu startuję z kontynuacją! 
Jeśli oczywiście ktokolwiek tu jeszcze jest i ktokolwiek będzie to czytał XD
Czekam na jakieś oznaki życia, jakiś komentarz, obelgę, kropkę, emotikonę. Cokolwiek, żebym wiedziała, że mam dla kogo jeszcze prowadzić tego bloga. 
Dzięki i pozdrawiam!

15 komentarzy:

  1. Masz dla kogo. Tego możesz być pewna, bo czekam na kolejny rozdział za każdym razem i jak wpada w moje rączki to ciesze się jak dziecko :). Pierwszy raz pisze komentarz, bo za każdym razem dopadała mnie jakaś niewytłumaczalna blokada.
    Jeśli o rozdział idzie to mimo, że nie jest tak długi jak inne to i tak jest świetny. Tylko skończyłaś w takim momencie, że zastanawiam się czy Dei będzie grał przed Enmą czy zwieje aż się za nim kurzyć będzie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak chociaż raz napisałaś komentarz :) To dla mnie dużo.
      Dziękuję!

      Usuń
  2. Wciąż tu jestem i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaa dziękuję <3 Dzięki Tobie ten upiorny poniedziałek stał się o niebo lepszy :3 A praca bardziej znośna ^ ^
    Oj... jest coraz, coraz ciekawiej :3 Ja jestem najbardziej ciekawa tego jak zareagowałby ojciec Enmy, bo to byłby istny armagedon, coś tak czuję ^ ^Tyle się wyjaśniło a jednocześnie tyle jeszcze przed nami @_@
    Ech... słodzę dzisiaj jak cukiernik bezę xD Geralt nie byłby ze mnie dumny . Dzięki Tobie chociaż na chwilę oderwałam się od Wiedźmina i aż złapałam odrobinę motywacji, aby zasiąść nad moim rozdziałem. Kakashi mnie wzywa, ale Geralt też Ciri sama się nie znajdzie >.< Ale rozdział sam się nie napisze
    Wybacz, zdecydowanie za mało kawy^ ^""
    To tak, cieszę się, że powróciłaś <3 Rozdział mi się podobał jednak chciałabym więcej :3
    Życzę czasu i weny <3 Z autopsji wiem, że 24 godziny to cholernie mało.
    Pozdrawiam <3
    PS: Wybacz za brak sensu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie Ciri najważniejsza! Ja już ją znalazłam kilka miesięcy temu, więc jak najbardziej popieram poszukiwania dalsze!
      Dziękuję ci za komentarz! Tobie też weny i miło mi, że twój poniedziałek stał się milszym :D

      Usuń
  4. O matko nawet nie wiesz ile bym dała żeby być na miejscu Enmy! ile tu się dzieje!
    W końcu doczekałam się konfrontacji Itachiego i Deidary!
    Jak najbardziej bedę to czytać i nawet nie myśl żeby skończyć z pisaniem.
    Ty zawsze wiesz kiedy dodać rozdział, znowu poprawiłaś mi humor, dziękuję.
    Mam nadzieję, że jesteś świadoma tego, że dodając TAKI rozdział z TAKĄ końcówką jesteś zobowiązana do szybkiego dodania nexta.
    Życzę Ci, żeby te sytuacje w życiu Ci się szybko rozwiązały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję że czekałaś na rozdział :D Twoje komentarze też zawsze poprawiają mi humor :D

      Usuń
  5. Kiedy oglądam mecz i Czytam Przeklętych jednoczesnie nie wiem czy mam się śmiać z Rosji, czy podniecać i piszczeć, bo Itachi. ;____;
    M.O.R.D.O.B.I.C.I.E. JA SIĘ DOMAGAM MORDOBICIA. Takie prawdziwe, krew, zęby i mięsko... nie jestem sadystą, nic z tych rzeczy. Po prost lubię jak się dwóch przystojniaków bije. ^^''
    Rozdział krótki, ale pojawiło się troche literówek, trochę.
    Poza tym: BARDZO ZA TOBĄ TĘSKNIŁAM. Gdy zobaczyłam nowy rozdział... miałam ochote wszystko rzucić i czytać. Naprawdę poprawiłas mi tym rozdziałem humor. Itachi był mraśny jak zawsze. Żałuję, że takie ideały jak on nie istnieją. :(
    Trzymam kciuku za Ciebie! Wracaj z weną! :)
    BUZIAKI. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mordobicie mówisz? c: Chyba mamy podobne stosunki co do bijących się przystojniaków.
      Miło mi, że tęskniłaś! Mi też brakowało blogświata :D
      Dzięki!

      Usuń
  6. WIEDZIAŁAM! Wiedziałam,że wreszcie stanie się ''TO'' że Dei i Itachi wreszcie się zobaczą iii no to było piękne czekam na kolejnyyy

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczynałam się już martwić, że zawiesisz to cudne dzieło. Co do tego co napisałaś to, jak pisałaś o tym że Dei wszedł do domu to...totalnie wstrzymałam oddech i patrzyłam się na ekran jak głupia. Byłam ciekawa reakcji naszego artysty ale nie spodziewałam się, czyżby ktoś tu się bał Itachiego? Trochę się zawiodłam, że nie napisałaś co działo się w nocy ale...odpuszczę ci to. Mam wrażenie, że napisałam to trochę drętwo ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę, dzięki wielkie za ten rozdział. Cały dzień starałam się ogarnąć, zająć czymkolwiek, ale nic nie działało, a teraz uśmiecham się w stronę monitora, jakbym dowiedziała się, że powstanie 3 sezon Durarary.
    Nie powiem ci, czy ten rozdział był zbyt szybki, nielogiczny, czy coś, bo ja to po prostu pochłonęłam. Zajęło mi to jakieś dwie minuty, patrząc na to, ile przeleciało w tym czasie piosenki, którą słuchałam.
    Dojebałaś po całości, En. Przez cały pierdolony czas czekałam, na spotkanie Itachiego i Deidary, ja się o to wręcz kurwa modliłam. Ja i mój ateizm.
    Nie kminie Enmy. To, jaka była wcześniej, a teraz, po tych 23 rozdziałach, to jest niebo i piekło. Mimo wszystko podoba mi się ta zmiana, podoba mi się Itachi i jego pewność siebie, matka Enmy, i jej twórczy prezent dla córki, i ogólnie wszystko.
    Mówiłam już, że kocham to, jak piszesz? Aż dostałam mentalnego kopniaka zwanego weną. Brawo.
    Spadam, bo będę korzystać z mojego twórczego nastroju.
    Trzymaj się, buziaczki
    Omori

    OdpowiedzUsuń
  9. To było zajebiste... ITACHI TAKI NACISK NA ENME HEHEHEHE. Będę czekać nawet rok tylko wrzucaj wrzucaj..... Ciekawqm co zrobi ITACHI i Deidara w końcu znają się co nie... Hmmmm najlepsze jak do tej pory że Enma nie skumala hihi... Czekam czekam naprawdę... Pozdrawiam buziaki zostawiam 😘 😘 😘

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń