poniedziałek, 1 lutego 2016

#22 - Może to jednak ja oszalałam?

           Zatrzasnęłam za sobą drzwi do swojego pokoju.

           Uciekłam.

            Nie byłam w stanie siedzieć w jego domu ani chwili dłużej. Widząc jego twarz i obolałe ciało, serce mi się krajało.
Poprosiłam Sasuke, żeby wysłał mi SMSa jak tylko Itachi się zbudzi, ale ja definitywnie nie chciałam przy tym być. Bo co bym mu powiedziała?

           Że to przeze mnie jest ranny?

           Że znowu wpakowałam się w morderstwo?

           Że niszczę wszystkie jego interesy?

           Ramię i stopa słabo się goiły, moje rany cały czas piekły i szczypały, ale nic nie równało się z bólem w klatce piersiowej.
          Ściągnęłam ubranie, a zaraz potem wszystkie opatrunki. Wskoczyłam pod prysznic, a zaraz potem moje całe spięte ciało poczuło chłód.
Westchnęłam.
           Woda obmywała mnie z brudu, krwi...i poczucia winy.
           Gdy przyzwyczaiłam się do niskiej temperatury zakręciłam korek. Nie chwyciłam za ręcznik, tylko całkiem naga wyszłam spod kabiny wprost do lustra. W odbiciu widziałam każdą spływającą kroplę. Mokre włosy przylepiły się do twarzy i ramion, a niezagojone rany po pożarze lśniły na ciemno różowy kolor. Blada blizna idąca od lewej piersi, aż do pępka, wydawała się być jeszcze bardziej widoczna niż zazwyczaj.

          Cholera, Itachi! Co ty widzisz w tej żałosnej dziewczynie?!

~ . ~  . ~

         - Enma... - usłyszałam męski głos. - Enma, do cholery jasnej! - wrzaski były coraz głośniejsze. - Enma przysięgam, że za chwilę wyleję na ciebie wiadro zimnej wody!! Wstawaj!
         - Zamknij się, Deidara. Próbuję cię ignorować - warknęłam i schowałam twarz w poduszkę. Mój sen był mocny i przyjemny, a ten kretyn wszystko psuł.
         - Twój psychopatyczny ojciec nie może się do ciebie dodzwonić.
         - Która godzina?
         - Czwarta nad ranem.
         - Czy was wszystkich już do reszty pojebało!? Dajcie mi sp..
         - Enma, kurwa mać!
         - POWIEDZIAŁAM SPAĆ! - krzyknęłam i chwytając pierwszą rzecz jaką miałam pod ręką, rzuciłam w jego stronę. Okazało się, że był to lekko wilgotny ręcznik. Blondyn znieruchomiał i wpatrywał się we mnie z lekkim rumieńcem na twarzy. Odwrócił szybko wzrok i rzucił mi na łóżko wibrujący telefon.
         - Masz i zawołaj mnie jak się ubierzesz - mruknął zawstydzony i szybko zamknął za sobą drzwi.

         Ubiorę?

         Chwila...

         No nie...

         Spojrzałam na siebie. Kołdra się osunęła z mojego ciała, a ja...byłam naga! Całkowicie! Byłam tak wykończona, że padłam na łóżko w ręczniku i odpłynęłam!
Przeklęłam głośno. Nie wiedziałam czy się śmiać z tej sytuacji, czy płakać. Ale definitywnie to drugie, gdy zobaczyłam, że na telefonie Deia widnieje połączenie od 'psychopaty'.
Wzięłam głęboki wdech i przyłożyłam telefon do ucha.
          - Tak tat...
          - ENMA KURWA MAĆ CO SIĘ Z TOBĄ OSTATNIO DZIEJE?! - nie dał mi dojść do słowa. Krzyczał i przeklinał, a ja tylko bezsilna westchnęłam. - Nie tak cię wychowywałem! Od kiedy ratujemy cywilów?! Od kiedy wahamy się chwycić za spust?! Od kiedy nie cieszymy się z porażki naszych wrogów?!
          - Tato, proszę daj mi...
          - Przejeżdżam za tydzień. Mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie i będziesz moją dawną córcią, która słucha własnego ojca!
           Cisza.
           Rozłączył się.
           Chwyciłam za jakąkolwiek bluzkę, która leżała na podłodze i krótkie spodenki. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na wyłączony wyświetlacz i zawołałam Deidarę, który cały czas stał za drzwiami.
           Spojrzał na mnie lekko speszony, ale zaraz potem smutno się uśmiechnął.
           - Słyszałeś wszystko, prawda?
           - No, twój tatusiek ma dość doniosły głos, nawet przez telefon - mruknął i usiadł na brzegu mojego łóżka.
           - Co chłopaki mu naopowiadali? - zdziwiłam się. Przecież...nic złego nie zrobiłam? Akcja przeszła dobrze. Cel został osiągnięty, mianowicie kolejny z Akatsuki nie żyje, więc...czemu mu tak odbiło?
           - Że się zmieniłaś - mruknął
           - Co proszę?
           - Powiedzieli mu, że jesteś jakaś inna odkąd zadajesz się z jakimś nowym facetem. - mruknął. - Tylko tyle wiem. - zamilkł.

           Co za bzdury, aż tak się nie...

           - Nie znam go - kontynuował. - Tego twojego kochasia, ale ciebie już trochę tak. Jak cię poznałem byłaś bardziej...podobna do całej reszty swojej bandy. Nawet, gdy pierwszy raz miałem styczność z tobą, będąc jeszcze w Akatsuki mogłem dostrzec, że córka Przeklętego mimo swojego młodego wieku...
          - Nie kończ. Już wystarczy. Wcale mnie nie znasz! - warknęłam i podciągnęłam kolana do brody. Deidara tak jak poprosiłam nie dokończył zdania. Skierował wzrok na moją stopę, która już nie leżała pod kołdrą i dalej nie została opatrzona. Wyglądała okropnie. Czerwono-fioletowa i zniekształcona skóra wyglądała jakby gniła.
          - Co ci się właściwie stało? - podniósł jedną brew ku górze.
          - Mały wypadek...na randce - lekko się uśmiechnęłam na to zdanie.
          - Ale z ciebie frajer - parsknął głośnym śmiechem. Jego cwaniacki i gburowaty wyraz twarzy powrócił na swoje miejsce.
          - Spieprzaj! - roześmiałam się. - Nie moja wina, że był pożar w teatrze.
          - W teatrze? - zdziwił się. - Ty i teatr?
          - No widzisz, też interesuję się sztuką.
          - A wybuchło coś? - spojrzał na mnie z drwiącym uśmieszkiem.
          - Podczas spektaklu? Nie. Potem, tak jak mówiłam-pożar.
          - To jak możesz nazywać to sztuką?! - odparł oburzony, a mi się od razu poprawił humor. Jego docinki zawsze mnie bawiły.
          - Nie mów tak...Sasori jest naprawdę wielkim artystą - odparłam.
          - K...Kto? - wyraźnie usłyszałam jak jego głos zadrżał. Spojrzałam w jego stronę. Jego źrenice były rozszerzone, a wargi były lekko odchylenie. Wyglądało jakby przestał oddychać.

           Co jest?

            - Akasuna no Sasori. Byłam w jego teatrze w Konoha. Czyżbyś go znał? - zapytałam przyglądając się mu uważnie.
            - Coś tam mi się obiło o uszy, ale nigdy się nie interesowałem jego twórczością.
            Kłamał. Ewidentnie kłamał.
Musiałam go rozgryźć, w końcu zawsze jak chce coś zataić chodzi prawdopodobnie o...

           Akatsuki?!

            Milczał. Był zdenerwowany. Coś było na rzeczy, skoro tak dziwie zareagował na nazwisko Sasoriego. Musiałam coś szybko wymyślić żeby go złamać.
            - Żałuj - mruknęłam. - To było naprawdę piękne. Jego marionetki były jak żywe, a on sam wyglądał jak jedna z  lalek. - zacisnąć pięści. Udawał, że moje słowa nic nie znaczą, ale ja wiedziałam... Byłam pewna, że on zna Akasune. - Wywarło to na mnie większą uwagę, niż twoje małe figurki. - wstał. Coś mruknął pod nosem i skierował się w stronę drzwi.

            Już prawie...

            - Muszę przyznać, że spektakl dawał wiele do myślenia.
            - Dobra, skończ już, idę spać. Mało mnie to obchodzi - warknął w moją stronę i już wiedziałam, że jest na skraju wytrzymania.
            - Dla niego sztuką - kontynuowałam nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze słowa.- Prawdziwą sztuką jest jego wieczne piękno...
            - Zamknij się! - momentalnie odwrócił się w moją stronę. Jego wzrok był przepełniony nienawiścią! Nigdy w życiu go takiego nie widziałam. Nawet brakuje mi słów, żeby opisać jego wyraz twarzy. - Nie masz bladego pojęcia o sztuce! Jak śmiesz w ogólne go chwalić! Jest zwykłym amatorem, który nie ma prawa nazywać się artystą!!! - Wybuchł, zupełnie jak jego małe bomby. Udało się. 

          Teraz już wszystko jasne.

          Uśmiechnęłam się. Widząc moją reakcję Deidara wkurzył się jeszcze bardziej i przywalił pięścią o ścianę. Chyba zorientował się, że znowu pomógł mi w sprawie Brzasku.
           - Oj Deidara - roześmiałam się na cały pokój, a jego wkurzona mina trochę złagodniała. Chwyciłam za swój telefon i wybrałam numer do ojca. - Nie wierzę, że właśnie wydałeś swojego starego kolegę.

~ . ~ . ~

          Pięć dni później majstrowałam przy niedawno przywiedzionym, czerwonym Mitsubishi Outlander. Chłopaki byli w niesamowicie dobrych humorach. Co dziwniejsze, ja również.
Po ostatniej, nocnej rozmowie z ojcem, w końcu poczułam ulgę. Powiedziałam mu o Sasorim. Deidara od tamtej pory nie odzywał się do mnie, nawet rano, gdy zaparzyłam mu kawy. Był przybity, w końcu przysiągł, że nigdy nie zdradzi Akatsuki. Bał się ich, ale to zrozumiałe. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać po jego byłym gangu, a w szczególności, że dalej nie odkryli gdzie mieszka.
          - Podasz mi płaską czternastkę? - mruknęłam w stronę Hisakiego, który najwięcej pomagał mi w pracy dzisiejszego dnia.
          - Enma,  czy ty nie powinnaś być w szkole? - Skaza odpalił trzeciego już w przeciągu dziesięciu minut papierosa.
          - Powinnam, ale czy to ważne? - odparłam i wytarłam brudną rękę o szmatę, która zwisała z tyłu moich szortów.
          - Albo u Uchihy - parsknął Akira biorąc do ręki puszkę piwa. Momentalnie moje ciało zadrżało. Nie widziałam go odkąd wyszłam z jego domu. Podobno obudził się nad ranem, z tego co mi napisał Sasuke, ale nie miałam odwagi ani do niego zadzwonić, ani pojechać, ani nawet zapytać czy wszystko z nim w porządku.
          - Może i powinnam, ale...

          ...czy to ma teraz sens?

~ . ~ . ~

         Co ty kobieto wyprawiasz?!

         Co ty sobie wyobrażasz?!

         Po jaką cholerę tu przyjechałaś?!

         Biłam się z własnymi myślami patrząc na wieczorną panoramę Konohy.
         Mały domek lśnił między drzewami. Wszędzie panowała głucha cisza, tylko od czasu do czasu wiatr poruszył koronami drzew.
Nie mogłam pojąc, dlaczego tu jestem. Po pracy chciałam trochę odetchnąć, więc wsiadłam na Perełkę i ruszyłam. Przed siebie. Bez konkretnego celu. Aż nagle wylądowałam tutaj. W miejscu, gdzie pierwszy raz Itachi zabrał mnie na randkę. Pierwszy raz, gdy pobudził wszystkie moje zmysły. Pierwszy raz, gdy mnie pocałował.
        Nawet nie wiem kiedy zamknęłam oczy i wszystko po kolei sobie przypomniałam. Leżąc trzy godziny na trawie wsłuchiwałam się w nasze rozmowy. Znowu czułam adrenalinę, która towarzyszyła mi, gdy skoczyliśmy z urwiska. Na samą myśl o jego posiłkach przygotowanych specjalnie dla mnie robiłam się głodna.

           Nie poznaje sama siebie.

         - Dlaczego akurat zakochałeś się we mnie? - wyszeptałam sama do siebie dalej nie otwierając oczu.
         - Sam sobie zadaje to pytanie od dłuższego czasu - moją ciszę i spokój przerwał głos. Ten głos. Jego głos. - Ale po prostu się stało. - Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz nachyloną nade mną. Uśmiechał się. Lekko, ale uśmiechał.
         - Przepraszam, nie wiem co ja tutaj robię - wymamrotałam i szybko poderwałam się na równe nogi. Otrzepałam się z ziemi i byłam gotowa odjechać w każdej chwili.
         - Nie przepraszaj. Nie masz za co. Jestem tutaj już trzeci dzień z rzędu, ale przyznam, że nudno bez ciebie i twoich dąsów - moje usta lekko drgnęły ku górze na te słowa. - Może wejdziemy do środka? - skierował na domek, który zbudowali kiedyś jego rodzice.
         - Sama nie wiem...yy
         - Enma... - powiedział cicho, ale bardzo stanowczo, aż ciarki przeszły przez moje plecy. - Przestań mnie, do cholery jasnej, unikać.
Zaniemówiłam. Miał rację. Unikałam go od niecałego tygodnia. Odrzucałam telefony, usuwałam przychodzące smsy. Nie chodziłam do szkoły bo bałam się, że przyjedzie po Sasuke. Można powiedzieć, że...

          ...Bałam się go zobaczyć.

          Wzięłam głęboki wdech. Chyba już dość uciekania.
           - Dobra, ale tym razem wole zejść niżej i iść schodami, a nie skakać z klifu - uśmiechnęłam się i zmarszczyłam brwi. Nie odezwał się, ale widziałam jego rozbawienie na twarzy. Na całe szczęście posłuchał mnie, a nie popchnął w przepaść. W końcu mógł się tak odegrać osobie, przez którą ostatnio był ranny.

          Ja na jego miejscu bym tak zrobiła.

~ . ~ . ~

         Moim oczom ukazał się niski stół, a wokół niego mnóstwo poduszek. Wspomnienia znów wróciły. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę spędziliśmy tu swoją pierwszą randkę. Domek wydawał mi się przytulny. Czułam jakbym była tutaj milion razy, a przecież to dopiero drugi. Zapamiętałam wszystkie szczegóły pomieszczeń, mimo że ostatniego wieczoru głównie miałam czarno przed oczami.
          - Enma - poczułam jego dłoń na ramieniu. - Znowu odleciałaś - roześmiał się.
No super, to chyba nigdy się nie zmieni w jego obecności. 
Nie odezwałam się, za to on rozrzucił poduszki i koc na zmieni koło zgaszonego kominku. Szybko jednak rozpalił ogień i w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze cieplej. Za oknem robiło się coraz ciemniej, więc kominek nieznacznie oświetlał pokój.
Usiadłam bez słowa na jednej z poduszek i wpatrywałam się płomieniom. Widząc jak szybko pną się ku górze, moja stopa zaszczypała, jakby przypomniała sobie o teatrze.
           - Dalej się nie zagoiła? - zapytał i dopiero wtedy sobie uświadomiłam, że cały czas się na mnie patrzy.
           - Zagoiła - mruknęłam. - To znaczy prawie.
Nie wiem czemu, ale zauważyła żal w jego oczach. Patrzył na mnie troskliwie i z przejęciem, czego nie mogłam zrozumieć.
           - Coś zjesz, napijesz się?
           - Itachi - wypuściłam głośno powietrze z ust. - Czemu taki jesteś? - Moje słowa wyraźnie go zdziwiły. - Czemu nie jesteś na mnie wściekły?! Czemu mnie nie obwiniasz?! Powiedz, cze...
           - Bo nie potrafię! - powiedział głośno. Spojrzałam w jego czarne oczy i poczułam ścisk w żołądku. - Nie potrafię być na ciebie zły.
           Odwróciłam wzrok. Nie mogłam tego pojąć. Wydawało mi się to takie nienormalne.
Nagle chwycił mnie za dłoń i przysunął ją do swoich ust. Gdy musnął moją skórę wargami, poczułam narastające uderzenie gorąca.
            - Jak tylko obudziłem się w pustym pokoju chciałem wiedzieć gdzie jesteś. Bałem się, że tobie też się coś stało. Gdy mój brat opowiedział mi o całej sytuacji wszystko musiałem sobie poukładać w głowie - zamilkł na chwilę i przełknął ślinę. - Powinienem być zły, ponieważ znowu nic mi nie powiedziałaś - kontynuował. - Ale kurwa mać, nie potrafię się na ciebie złościć. - Chwycił za gumkę od włosów i rozpuścił je. Przeczesał kilka razy poplątane pasma palcami i nabierając głębokiego wdechu skierował się w moją stronę. - Tyle razy cię prosiłem, żebyś mi wszystko o sobie mówiła. Chcę poznać twoje środowisko, twoich znajomych oraz twoje myśli, szczególnie w chwilach, których odpływasz daleko - uśmiechnął się smutno. 
            - Itachi, uwierz, że to nie takie proste jak ci się wydaje - przerwałam mu. Im dłużej mówił tym bardziej czułam się przygnębiona. On nie powinien tak mówić. 

           N i e - p o w i n i e n!

           - Już wiem - odparł. - Tak jak mówiłem wcześniej, wszystko musiałem sobie poukładać w głowie - ponownie wziął głęboki wdech - Chce ci pomóc w załatwieniu gangu Akatsuki. 
Zaniemówiłam. Całkowicie! 
Poczułam jakby ktoś potraktował mnie paralizatorem. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! On oszalał, tylko takie jest wyjaśnienie. 
           - Dlaczego... - tylko tyle udało mi się wypowiedzieć przez zaciśnięte gardło.
           - Bo coraz bardziej się o ciebie martwię - spojrzał mi w oczy. - Coraz częściej jesteś zagrożona, więc chce pomóc. Chcę wiedzieć wszystko o nich i o tobie. Tylko proszę, rozmawiaj ze mną! Mów mi co wiesz, co podejrzewasz, a przysięgam, że już nigdy nie będziesz ranna! 

           Kurwa, oszalał! 

           Jak na razie nie przychodzi mi żaden numer do psychiatry, ale definitywnie musi iść na konsultacje. On z pewnością nie ma pojęcia o czym mówi. Ostatnia strzelanina odebrała mu zmysły i wygaduje bzdury! Nawet nie wiem co mam mu powiedzieć!!!
           - W brew pozorom nie oszalałem - roześmiał się. I znowu nachodzi mnie podejrzanie, że potrafi czytać w myślach. Uśmiechnęłam się odruchowo co lekko go zdziwiło.
           - I tak uważam, że powinieneś się zbadać - nie wiem czemu, ale jego słowa poprawiły mi humor. Znowu poczułam, że mimo tak zupełnie innych światów jakie nas otaczają, pasujemy do siebie. 
           - To jak? Zgadzasz się na taki układ? 
           - Nie masz pojęcia w co się pakujesz! 
           - Masz rację, nie wiem - odparł. - Gdy cię poznałem, też nie wiedziałem w co się pakuje - uśmiech nie schodził mu z twarzy - Wiem tylko tyle, że nie zmienię zdania - przyciągnął mnie do siebie i znowu mogłam poczuć smak jego ust. Tęskniłam za tym. Tęskniłam za nim. 

           Może to jednak ja oszalałam, a nie on?

           - Itachi...myślałam dużo przez te ostatnie dni - powiedziałam smutna. - Ty czy dalej uważasz, że nasz związek ma jakikolwiek sens? - popatrzył na mnie jak na wariatkę. Zdziwiłam się na jego reakcję.
           - To lepiej ty się zbadaj - opowiedział. - Ani na chwilę nie pomyślałem, że ten związek nie miałby szansy przetrwać. Kiedy ty w końcu pojmiesz, że nie potrafię już żyć, bez pyskatej, niewychowanej i lekko szalonej, Enmy Kirei?! - Zatkało mnie. Zatkało, ale też niesamowicie uszczęśliwiło! 
On jest niesamowity. Potrafi wyrwać mnie z największego dołu i to z taką łatwością! Co on ma w sobie, bez czego ja również, nie mogę żyć?!
           - Dobrze, postaram się od teraz mówić ci...prawie o wszystkim - uśmiechnęłam się.
           - Prawie? - uniósł prawą brew ku górze.
           - Oj uwierz mi, że to i tak dużo! - parsknęłam śmiechem i przytuliłam się do niego. - Jesteś szalony - schowałam się w jego ramionach i poczułam się jak dziecko. Beztrosko, bezpiecznie. 
           - Szalony, zakochany, co za różnica? - pocałował mnie w czoło.
           - Dobra, koniec tych ckliwych czułości...Bo rzygnę - powiedziałam sarkastycznie, na co Itachi wybuchł śmiechem. Chyba znowu wszystko wraca do normy. 

~ . ~ . ~ 

           Itachi położył się na plecach i wtuleni w siebie wpatrywaliśmy się w płomienie. Za oknem było już całkowicie ciemno. Czułam się jakby nigdy nic się nie stało. Jakbyśmy nie przeżyli tych złych chwil, tego pożaru, tej strzelaniny razem. Czułam się jak normalna, zakochana dziewczyna. 
           - Jak w ogóle twoja rana? - spytałam po dłuższej ciszy, która towarzyszyła nam od jakiegoś czasu.
           - W porządku, uwierz mi nie musisz się niczym przejmować, a już na pewno nie pozwalam ci się obwiniać! - znowu tak jakby czytał w moich myślach. Jednak jego słowa nie pomogły mi. Dalej czułam poczucie winy i nie mogłam wymazać z głowy jego krwi. Nagle poczułam jak jednym ruchem Uchiha się obraca i teraz to ja leżałam plecami na podłodze, a on nachylił się nade mną i lekko głaskał dłonią mój policzek.
           - Udawajmy, że tego dnia... - przerwał na chwile, żeby od razu się poprawić. - Że tego tygodnia nie było. - Jego uśmiech sprawił, że znowu poczułam ciepło w środku. Przytaknęłam i nie mogąc się powstrzymać wbiłam się w jego miękkie usta. Z każdym kolejnym pocałunkiem napięcie na całym ciele było coraz silniejsze. Serce zaczęło mi walić jak młotem, gdy jego wargi przeniósł na szyję. 
Moja koszulka lekko się poniosła ku górze, a Uchiha perfidnie to wykorzystał! Dotknął dłoniom mojej nagiej skóry, przez co znowu zapomniałam jak się oddycha. W myślach kazałam mu przestać... 

          Dzięki Bogu mnie nie posłuchał!

          Dalej lekko i jakże delikatnie pieścił moje ciało. Podciągnął moją koszulkę jeszcze bardziej ku górze. Powoli, kawałek po kawałku odsłaniał mój brzuch i...zrobił coś czego nigdy, przenigdy bym się nie spodziewała.

          POCAŁOWAŁ MOJĄ BLIZNĘ! 

          Było to ledwo muśnięcie, ale każda komórka mojego ciała poczuła ten gest. Nie byłam pewna, czy to, co wyprawia mój puls to tylko reakcja na przyśpieszone picie serca, czy już można to nazwać zapaścią! 
To było... jak lek. Jak maść, która w końcu po tylu latach zaczęła goić tę ranę! 
Zacisnęłam zęby i miałam ochotę krzyczeć. Byłam szczęśliwa, a zarazem smutna. Bezpieczna, ale przerażona! Moje emocje oszalały. Zupełnie jak ja. 
Nigdy nie zapomnę tego uczucia. 
Chwyciłam za jego koszulę i mocnym szarpnięciem przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że nie ma odwrotu. Pierwszy raz w życiu pokochałam kogoś tak mocno! Tak, że przez chwilę przestałam brzydzić się swoich pamiątek na ciele! 
           - Itachi... - wyszeptałam. - Kochaj się dziś ze mną...przez całą noc! 




Jestem! Znowu z wielkim opóźnieniem XD No cóż, nie zapowiada się jednak na poprawię jeśli chodzi o częstotliwość dodawania notek. Ale przynajmniej nasza para, w końcu coś ustaliła i zrobiła ten wielki krok do przodu! 
Ale spokojnie, końcówka słodka i urocza, aż do porzygu, więc niedługo pewnie znowu dużo się zmieni :3 Hyhyhy, taka już jestem wredna osoba. Wredna. 
Ogólnie to...dużo się chyba dzieje w tym rozdziale. Chyba aż za dużo? Smutek  i przygnębienie, potem Deidara, potem ojciec, potem Sasori, potem krępująca rozmowa, a potem szczęście i seks! O matko! Co mnie naszło na taki rozdział?! o.O

Nie sprawdzałam notki, więc od razu przepraszam za błędy! Poprawię może jutro xd  
Czekam na komentarze, mam nadzieje, że trochę się ich pojawi. 
Wiece motywacja jest po potrzebna do pisania! 
Pozdrawiam ;)

9 komentarzy:

  1. Kochana rozwalasz mnie..... Sprawials że smialam się i płakałam jednocześnie.. To było fantastyczne.... Skoda że nie było sekau opisanego byłoby więcej dresczyku emocji ale i tak suuuuuuuper... Ekam next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ITACHI ZNAJDĘ CI PSYCHOLOGA.
    ALBO POMOGĘ SZUKAC ZAGINIONEJ DUSZY ZIMNEGO DRANIA. ZGŁOS SIĘ DO MNIE PÓKI NIE JEST ZA PÓŹNO. ...a może już jest?
    Rozdzial genialny ( pomińmy glupue błędy w tekście), wręcz idealny do poduszki... Teraz na pewno nie zasnę za szybko.
    Scena z Deidarą - pierwsza klasa. ;3;
    BUZIAKI <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko. Warto było czekać tyle na nowy rozdział.
    To było cudowne. A ostatnia scena z blizna i pocałunkiem...jesteś niesamowita ��

    OdpowiedzUsuń
  4. OOO Dei i jego zazdrość do sztuki Sasoriego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, bo mi się coraz bardziej wydaje, że Itachi jest z nią dla informacji. Z jednej strony kochają się, jest słit, kałaj i wgl, ale z drugiej... Dlaczego on tak mocno usiłuje wiedzieć wszystko o tym, co En robi? Itaś sobie u mnie grabi.
    Deiiiii <3 Ostatnio oglądam Shippudena od nowa i znowu mam fazę na Deia, a tu taka niespodzianka. :3 Sympatycznie, nie powiem. Ej, ale wydał Sasoriego, lol. Jak go Przeklęci zajebią to coś ci zrobię. (nie pytaj co, coś wymyślę)
    Enma taka sentymentalna. Urocza ta scenka z Itachim i to, że gdyby ktoś inny dotknął jej blizny miałby wpierdol i ogólnie kocham cię za te słodkie scenki. <3 Tak szybko się czytało, noo...
    Nareszcie seksy, mrrr... Szkoda, że tym razem nie opisałaś. (Omori taki zbok, a sama nie napisze, a jak~)Ale i tak ItaEn dostało level up'a. (y)
    Fajnie, że pomimo tylu zajęć znajdujesz czas. Hue, hue, hue szybko pisz, bo się doczekać nie mogę.
    Weny, czasu, słodyczy.
    Pozdrowionka ogólnie. :3
    Omori

    OdpowiedzUsuń
  6. Itachi chce pomóc Enmie?! To TROCHĘ podejrzane..
    Sceny z Deidarą są zajebiste. Biedny Dei, dał się podejść Enmie i wydał Saso.
    No w końcu między Enmą a Itachim jest dobrze.
    Kochany tatuś, nie ma to jak opieprzyć dziecko za litość nad cywilem.. Ale to Przeklęty, co się dziwić.
    Cieszę się że dodałaś rozdział, na to zawsze warto czekać.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Ściągnęłam ubranie, a zaraz potem wszystkie opatrunki. Wskoczyłam pod prysznic, a zaraz potem moje całe spięte ciało poczuło chłód." >>> powtórzenie
    "Gdy przyzwyczaiłam się do niskiej temperatury zakręciłam korek." >>> "kurek", korkiem zatyka się odpływ :D
    "wyszłam spod kabiny wprost do lustra" >>> "wyszłam z kabiny i skierowałam się na wprost lustra" lub "wyszłam spod prysznica(...)"
    "chwytając pierwszą rzecz jaką miałam pod ręką, rzuciłam w jego stronę" >>> " chwyciłam pierwszą rzecz, jaką miałam pod ręką, po czym rzuciłam nią w jego stronę" ( w tym samym akapicie masz powtórzenie "rzuciłam"; "rzucił"
    "a ja tylko bezsilna westchnęłam" >>> "a ja tylko bezsilnie westchnęłam"; "a ja będąc bezsilną, tylko westchnęłam"
    "- Co ci się właściwie stało? - podniósł jedną brew ku górze." Jeśli po wypowiedzi nie używamy słowa określającego jej sposób typu "powiedział", "warknął" itd. zaczynamy zdanie z wielkiej litery.
    "skierował na domek, który zbudowali kiedyś jego rodzice." >>> "skierował się w stronę domku" lub "wskazał na domek".

    Ogóle masz masę taki drobnych, pierdółkowatych błędów. Może pomyśl o becie? Samemu ciężko wszytsko wyłapać, wiem po sobie. Moje bety też znajdują pełno błędów, choć sama sprawdzam rozdział dwukrotnie. :P A co do samej treści... ENMA CIULU ZASRANY! JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE???? Ja już się najarałam na scenę dzikich seksów, kajdanki, pejcze, czerwona kanapa i te sprawy XDDDDD Itachi taki romantyczny, taki kuszący, taki cudowny <3 AWWWWWWW <3 A no i fragment jak Enma podpuszczała Deidarę w sprawie Sasoriego mnie rozwalił. Dokładnie tak samo robię jak wiem, że ktoś coś wie, ale nie chce żebym wiedziała, że wie :D
    Buziole <3


    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest mega rozczulający <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Przypominam, że wciąż czekamy na nexta.

    OdpowiedzUsuń