Zatrzasnęłam
za sobą drzwi do swojego pokoju.
Uciekłam.
Nie
byłam w stanie siedzieć w jego domu ani chwili dłużej. Widząc
jego twarz i obolałe ciało, serce mi się krajało.
Poprosiłam
Sasuke, żeby wysłał mi SMSa jak tylko Itachi się zbudzi, ale ja
definitywnie nie chciałam przy tym być. Bo co bym mu powiedziała?
Że
to przeze mnie jest ranny?
Że
znowu wpakowałam się w morderstwo?
Że
niszczę wszystkie jego interesy?
Ramię
i stopa słabo się goiły, moje rany cały czas piekły i szczypały,
ale nic nie równało się z bólem w klatce piersiowej.
Ściągnęłam
ubranie, a zaraz potem wszystkie opatrunki. Wskoczyłam pod prysznic,
a zaraz potem moje całe spięte ciało poczuło chłód.
Westchnęłam.
Woda
obmywała mnie z brudu, krwi...i poczucia winy.
Gdy
przyzwyczaiłam się do niskiej temperatury zakręciłam korek. Nie
chwyciłam za ręcznik, tylko całkiem naga wyszłam spod kabiny
wprost do lustra. W odbiciu widziałam każdą spływającą kroplę.
Mokre włosy przylepiły się do twarzy i ramion, a niezagojone rany
po pożarze lśniły na ciemno różowy kolor. Blada blizna idąca od
lewej piersi, aż do pępka, wydawała się być jeszcze bardziej
widoczna niż zazwyczaj.
Cholera,
Itachi! Co ty widzisz w tej żałosnej dziewczynie?!
~
. ~ . ~
-
Enma... - usłyszałam męski głos. - Enma, do cholery jasnej! -
wrzaski były coraz głośniejsze. - Enma przysięgam, że za chwilę
wyleję na ciebie wiadro zimnej wody!! Wstawaj!
-
Zamknij się, Deidara. Próbuję cię ignorować - warknęłam i
schowałam twarz w poduszkę. Mój sen był mocny i przyjemny, a ten
kretyn wszystko psuł.
-
Twój psychopatyczny ojciec nie może się do ciebie dodzwonić.
-
Która godzina?
-
Czwarta nad ranem.
-
Czy was wszystkich już do reszty pojebało!? Dajcie mi sp..
-
Enma, kurwa mać!
-
POWIEDZIAŁAM SPAĆ! - krzyknęłam i chwytając pierwszą rzecz jaką
miałam pod ręką, rzuciłam w jego stronę. Okazało się, że był
to lekko wilgotny ręcznik. Blondyn znieruchomiał i wpatrywał się
we mnie z lekkim rumieńcem na twarzy. Odwrócił szybko wzrok i
rzucił mi na łóżko wibrujący telefon.
-
Masz i zawołaj mnie jak się ubierzesz - mruknął zawstydzony i
szybko zamknął za sobą drzwi.
Ubiorę?
Chwila...
No
nie...
Spojrzałam
na siebie. Kołdra się osunęła z mojego ciała, a ja...byłam
naga! Całkowicie! Byłam tak wykończona, że padłam na łóżko w
ręczniku i odpłynęłam!
Przeklęłam
głośno. Nie wiedziałam czy się śmiać z tej sytuacji, czy
płakać. Ale definitywnie to drugie, gdy zobaczyłam, że na
telefonie Deia widnieje połączenie od 'psychopaty'.
Wzięłam
głęboki wdech i przyłożyłam telefon do ucha.
-
Tak tat...
-
ENMA KURWA MAĆ CO SIĘ Z TOBĄ OSTATNIO DZIEJE?! - nie dał mi dojść
do słowa. Krzyczał i przeklinał, a ja tylko bezsilna westchnęłam.
- Nie tak cię wychowywałem! Od kiedy ratujemy cywilów?! Od kiedy
wahamy się chwycić za spust?! Od kiedy nie cieszymy się z porażki
naszych wrogów?!
-
Tato, proszę daj mi...
-
Przejeżdżam za tydzień. Mam nadzieję, że przemyślisz swoje
zachowanie i będziesz moją dawną córcią, która słucha własnego
ojca!
Cisza.
Rozłączył
się.
Chwyciłam
za jakąkolwiek bluzkę, która leżała na podłodze i krótkie
spodenki. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na wyłączony wyświetlacz
i zawołałam Deidarę, który cały czas stał za drzwiami.
Spojrzał
na mnie lekko speszony, ale zaraz potem smutno się uśmiechnął.
-
Słyszałeś wszystko, prawda?
-
No, twój tatusiek ma dość doniosły głos, nawet przez telefon -
mruknął i usiadł na brzegu mojego łóżka.
-
Co chłopaki mu naopowiadali? - zdziwiłam się. Przecież...nic
złego nie zrobiłam? Akcja przeszła dobrze. Cel został osiągnięty,
mianowicie kolejny z Akatsuki nie żyje, więc...czemu mu tak odbiło?
-
Że się zmieniłaś - mruknął
-
Co proszę?
-
Powiedzieli mu, że jesteś jakaś inna odkąd zadajesz się z jakimś
nowym facetem. - mruknął. - Tylko tyle wiem. - zamilkł.
Co
za bzdury, aż tak się nie...
-
Nie znam go - kontynuował. - Tego twojego kochasia, ale ciebie już
trochę tak. Jak cię poznałem byłaś bardziej...podobna do całej
reszty swojej bandy. Nawet, gdy pierwszy raz miałem styczność z
tobą, będąc jeszcze w Akatsuki mogłem dostrzec, że córka
Przeklętego mimo swojego młodego wieku...
-
Nie kończ. Już wystarczy. Wcale mnie nie znasz! - warknęłam i
podciągnęłam kolana do brody. Deidara tak jak poprosiłam nie
dokończył zdania. Skierował wzrok na moją stopę, która już nie
leżała pod kołdrą i dalej nie została opatrzona. Wyglądała
okropnie. Czerwono-fioletowa i zniekształcona skóra wyglądała
jakby gniła.
-
Co ci się właściwie stało? - podniósł jedną brew ku górze.
-
Mały wypadek...na randce - lekko się uśmiechnęłam na to zdanie.
-
Ale z ciebie frajer - parsknął głośnym śmiechem. Jego cwaniacki
i gburowaty wyraz twarzy powrócił na swoje miejsce.
-
Spieprzaj! - roześmiałam się. - Nie moja wina, że był pożar w
teatrze.
-
W teatrze? - zdziwił się. - Ty i teatr?
-
No widzisz, też interesuję się sztuką.
-
A wybuchło coś? - spojrzał na mnie z drwiącym uśmieszkiem.
-
Podczas spektaklu? Nie. Potem, tak jak mówiłam-pożar.
-
To jak możesz nazywać to sztuką?! - odparł oburzony, a mi się od
razu poprawił humor. Jego docinki zawsze mnie bawiły.
-
Nie mów tak...Sasori jest naprawdę wielkim artystą - odparłam.
-
K...Kto? - wyraźnie usłyszałam jak jego głos zadrżał.
Spojrzałam w jego stronę. Jego źrenice były rozszerzone, a wargi
były lekko odchylenie. Wyglądało jakby przestał oddychać.
Co
jest?
-
Akasuna no Sasori. Byłam w jego teatrze w Konoha. Czyżbyś go znał?
- zapytałam przyglądając się mu uważnie.
-
Coś tam mi się obiło o uszy, ale nigdy się nie interesowałem
jego twórczością.
Kłamał.
Ewidentnie kłamał.
Musiałam
go rozgryźć, w końcu zawsze jak chce coś zataić chodzi
prawdopodobnie o...
Akatsuki?!
Milczał.
Był zdenerwowany. Coś było na rzeczy, skoro tak dziwie zareagował
na nazwisko Sasoriego. Musiałam coś szybko wymyślić żeby go
złamać.
-
Żałuj - mruknęłam. - To było naprawdę piękne. Jego marionetki
były jak żywe, a on sam wyglądał jak jedna z lalek. -
zacisnąć pięści. Udawał, że moje słowa nic nie znaczą, ale ja
wiedziałam... Byłam pewna, że on zna Akasune. - Wywarło to na
mnie większą uwagę, niż twoje małe figurki. - wstał. Coś
mruknął pod nosem i skierował się w stronę drzwi.
Już
prawie...
-
Muszę przyznać, że spektakl dawał wiele do myślenia.
-
Dobra, skończ już, idę spać. Mało mnie to obchodzi - warknął w
moją stronę i już wiedziałam, że jest na skraju wytrzymania.
-
Dla niego sztuką - kontynuowałam nie zwracając uwagi na jego
wcześniejsze słowa.- Prawdziwą sztuką jest jego wieczne piękno...
-
Zamknij się! - momentalnie odwrócił się w moją stronę. Jego
wzrok był przepełniony nienawiścią! Nigdy w życiu go takiego nie
widziałam. Nawet brakuje mi słów, żeby opisać jego wyraz twarzy.
- Nie masz bladego pojęcia o sztuce! Jak śmiesz w ogólne go
chwalić! Jest zwykłym amatorem, który nie ma prawa nazywać się
artystą!!! - Wybuchł, zupełnie jak jego małe bomby. Udało się.
Teraz
już wszystko jasne.
Uśmiechnęłam
się. Widząc moją reakcję Deidara wkurzył się jeszcze bardziej i
przywalił pięścią o ścianę. Chyba zorientował się, że znowu
pomógł mi w sprawie Brzasku.
-
Oj Deidara - roześmiałam się na cały pokój, a jego wkurzona mina
trochę złagodniała. Chwyciłam za swój telefon i wybrałam numer
do ojca. - Nie wierzę, że właśnie wydałeś swojego starego
kolegę.
~
. ~ . ~
Pięć
dni później majstrowałam przy niedawno przywiedzionym, czerwonym
Mitsubishi Outlander. Chłopaki byli w niesamowicie dobrych humorach.
Co dziwniejsze, ja również.
Po
ostatniej, nocnej rozmowie z ojcem, w końcu poczułam ulgę.
Powiedziałam mu o Sasorim. Deidara od tamtej pory nie odzywał się
do mnie, nawet rano, gdy zaparzyłam mu kawy. Był przybity, w końcu
przysiągł, że nigdy nie zdradzi Akatsuki. Bał się ich, ale to
zrozumiałe. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać po jego byłym
gangu, a w szczególności, że dalej nie odkryli gdzie mieszka.
-
Podasz mi płaską czternastkę? - mruknęłam w stronę Hisakiego,
który najwięcej pomagał mi w pracy dzisiejszego dnia.
-
Enma, czy ty nie powinnaś być w szkole? - Skaza odpalił
trzeciego już w przeciągu dziesięciu minut papierosa.
-
Powinnam, ale czy to ważne? - odparłam i wytarłam brudną rękę o
szmatę, która zwisała z tyłu moich szortów.
-
Albo u Uchihy - parsknął Akira biorąc do ręki puszkę piwa.
Momentalnie moje ciało zadrżało. Nie widziałam go odkąd wyszłam
z jego domu. Podobno obudził się nad ranem, z tego co mi napisał
Sasuke, ale nie miałam odwagi ani do niego zadzwonić, ani pojechać,
ani nawet zapytać czy wszystko z nim w porządku.
-
Może i powinnam, ale...
...czy
to ma teraz sens?
~
. ~ . ~
Co
ty kobieto wyprawiasz?!
Co
ty sobie wyobrażasz?!
Po
jaką cholerę tu przyjechałaś?!
Biłam
się z własnymi myślami patrząc na wieczorną panoramę Konohy.
Mały
domek lśnił między drzewami. Wszędzie panowała głucha cisza,
tylko od czasu do czasu wiatr poruszył koronami drzew.
Nie
mogłam pojąc, dlaczego tu jestem. Po pracy chciałam trochę
odetchnąć, więc wsiadłam na Perełkę i ruszyłam. Przed siebie.
Bez konkretnego celu. Aż nagle wylądowałam tutaj. W miejscu, gdzie
pierwszy raz Itachi zabrał mnie na randkę. Pierwszy raz, gdy
pobudził wszystkie moje zmysły. Pierwszy raz, gdy mnie pocałował.
Nawet
nie wiem kiedy zamknęłam oczy i wszystko po kolei sobie
przypomniałam. Leżąc trzy godziny na trawie wsłuchiwałam się w
nasze rozmowy. Znowu czułam adrenalinę, która towarzyszyła mi,
gdy skoczyliśmy z urwiska. Na samą myśl o jego posiłkach
przygotowanych specjalnie dla mnie robiłam się głodna.
Nie
poznaje sama siebie.
-
Dlaczego akurat zakochałeś się we mnie? - wyszeptałam sama do
siebie dalej nie otwierając oczu.
-
Sam sobie zadaje to pytanie od dłuższego czasu - moją ciszę i
spokój przerwał głos. Ten głos. Jego głos. - Ale po prostu się
stało. - Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz nachyloną nade
mną. Uśmiechał się. Lekko, ale uśmiechał.
-
Przepraszam, nie wiem co ja tutaj robię - wymamrotałam i szybko
poderwałam się na równe nogi. Otrzepałam się z ziemi i byłam
gotowa odjechać w każdej chwili.
-
Nie przepraszaj. Nie masz za co. Jestem tutaj już trzeci dzień z
rzędu, ale przyznam, że nudno bez ciebie i twoich dąsów - moje
usta lekko drgnęły ku górze na te słowa. - Może wejdziemy do
środka? - skierował na domek, który zbudowali kiedyś jego
rodzice.
-
Sama nie wiem...yy
-
Enma... - powiedział cicho, ale bardzo stanowczo, aż ciarki
przeszły przez moje plecy. - Przestań mnie, do cholery jasnej,
unikać.
Zaniemówiłam.
Miał rację. Unikałam go od niecałego tygodnia. Odrzucałam
telefony, usuwałam przychodzące smsy. Nie chodziłam do szkoły bo
bałam się, że przyjedzie po Sasuke. Można powiedzieć, że...
...Bałam
się go zobaczyć.
Wzięłam
głęboki wdech. Chyba już dość uciekania.
-
Dobra, ale tym razem wole zejść niżej i iść schodami, a nie
skakać z klifu - uśmiechnęłam się i zmarszczyłam brwi. Nie
odezwał się, ale widziałam jego rozbawienie na twarzy. Na całe
szczęście posłuchał mnie, a nie popchnął w przepaść. W końcu
mógł się tak odegrać osobie, przez którą ostatnio był ranny.
Ja
na jego miejscu bym tak zrobiła.
~
. ~ . ~
Moim
oczom ukazał się niski stół, a wokół niego mnóstwo poduszek.
Wspomnienia znów wróciły. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę
spędziliśmy tu swoją pierwszą randkę. Domek wydawał mi się
przytulny. Czułam jakbym była tutaj milion razy, a przecież to
dopiero drugi. Zapamiętałam wszystkie szczegóły pomieszczeń,
mimo że ostatniego wieczoru głównie miałam czarno przed oczami.
-
Enma - poczułam jego dłoń na ramieniu. - Znowu odleciałaś -
roześmiał się.
No
super, to chyba nigdy się nie zmieni w jego obecności.
Nie
odezwałam się, za to on rozrzucił poduszki i koc na zmieni koło
zgaszonego kominku. Szybko jednak rozpalił ogień i w pomieszczeniu
zrobiło się jeszcze cieplej. Za oknem robiło się coraz ciemniej,
więc kominek nieznacznie oświetlał pokój.
Usiadłam
bez słowa na jednej z poduszek i wpatrywałam się płomieniom.
Widząc jak szybko pną się ku górze, moja stopa zaszczypała,
jakby przypomniała sobie o teatrze.
-
Dalej się nie zagoiła? - zapytał i dopiero wtedy sobie
uświadomiłam, że cały czas się na mnie patrzy.
-
Zagoiła - mruknęłam. - To znaczy prawie.
Nie
wiem czemu, ale zauważyła żal w jego oczach. Patrzył na mnie
troskliwie i z przejęciem, czego nie mogłam zrozumieć.
-
Coś zjesz, napijesz się?
-
Itachi - wypuściłam głośno powietrze z ust. - Czemu taki jesteś?
- Moje słowa wyraźnie go zdziwiły. - Czemu nie jesteś na mnie
wściekły?! Czemu mnie nie obwiniasz?! Powiedz, cze...
-
Bo nie potrafię! - powiedział głośno. Spojrzałam w jego czarne
oczy i poczułam ścisk w żołądku. - Nie potrafię być na ciebie
zły.
Odwróciłam
wzrok. Nie mogłam tego pojąć. Wydawało mi się to takie
nienormalne.
Nagle
chwycił mnie za dłoń i przysunął ją do swoich ust. Gdy musnął
moją skórę wargami, poczułam narastające uderzenie gorąca.
-
Jak tylko obudziłem się w pustym pokoju chciałem wiedzieć gdzie
jesteś. Bałem się, że tobie też się coś stało. Gdy mój brat
opowiedział mi o całej sytuacji wszystko musiałem sobie poukładać
w głowie - zamilkł na chwilę i przełknął ślinę. - Powinienem
być zły, ponieważ znowu nic mi nie powiedziałaś - kontynuował.
- Ale kurwa mać, nie potrafię się na ciebie złościć. - Chwycił
za gumkę od włosów i rozpuścił je. Przeczesał kilka razy
poplątane pasma palcami i nabierając głębokiego wdechu skierował
się w moją stronę. - Tyle razy cię prosiłem, żebyś mi wszystko
o sobie mówiła. Chcę poznać twoje środowisko, twoich znajomych
oraz twoje myśli, szczególnie w chwilach, których odpływasz
daleko - uśmiechnął się smutno.
-
Itachi, uwierz, że to nie takie proste jak ci się wydaje -
przerwałam mu. Im dłużej mówił tym bardziej czułam się
przygnębiona. On nie powinien tak mówić.
N
i e - p o w i n i e n!
-
Już wiem - odparł. - Tak jak mówiłem wcześniej, wszystko
musiałem sobie poukładać w głowie - ponownie wziął głęboki
wdech - Chce ci pomóc w załatwieniu gangu Akatsuki.
Zaniemówiłam.
Całkowicie!
Poczułam
jakby ktoś potraktował mnie paralizatorem. Nie mogłam uwierzyć
własnym uszom! On oszalał, tylko takie jest wyjaśnienie.
-
Dlaczego... - tylko tyle udało mi się wypowiedzieć przez
zaciśnięte gardło.
-
Bo coraz bardziej się o ciebie martwię - spojrzał mi w oczy. -
Coraz częściej jesteś zagrożona, więc chce pomóc. Chcę
wiedzieć wszystko o nich i o tobie. Tylko proszę, rozmawiaj ze mną!
Mów mi co wiesz, co podejrzewasz, a przysięgam, że już nigdy nie
będziesz ranna!
Kurwa,
oszalał!
Jak
na razie nie przychodzi mi żaden numer do psychiatry, ale
definitywnie musi iść na konsultacje. On z pewnością nie ma
pojęcia o czym mówi. Ostatnia strzelanina odebrała mu zmysły i
wygaduje bzdury! Nawet nie wiem co mam mu powiedzieć!!!
-
W brew pozorom nie oszalałem - roześmiał się. I znowu nachodzi
mnie podejrzanie, że potrafi czytać w myślach. Uśmiechnęłam się
odruchowo co lekko go zdziwiło.
-
I tak uważam, że powinieneś się zbadać - nie wiem czemu, ale
jego słowa poprawiły mi humor. Znowu poczułam, że mimo tak
zupełnie innych światów jakie nas otaczają, pasujemy do siebie.
-
To jak? Zgadzasz się na taki układ?
-
Nie masz pojęcia w co się pakujesz!
-
Masz rację, nie wiem - odparł. - Gdy cię poznałem, też nie
wiedziałem w co się pakuje - uśmiech nie schodził mu z twarzy -
Wiem tylko tyle, że nie zmienię zdania - przyciągnął mnie do
siebie i znowu mogłam poczuć smak jego ust. Tęskniłam za tym.
Tęskniłam za nim.
Może
to jednak ja oszalałam, a nie on?
-
Itachi...myślałam dużo przez te ostatnie dni - powiedziałam
smutna. - Ty czy dalej uważasz, że nasz związek ma jakikolwiek
sens? - popatrzył na mnie jak na wariatkę. Zdziwiłam się na jego
reakcję.
-
To lepiej ty się zbadaj - opowiedział. - Ani na chwilę nie
pomyślałem, że ten związek nie miałby szansy przetrwać. Kiedy
ty w końcu pojmiesz, że nie potrafię już żyć, bez pyskatej,
niewychowanej i lekko szalonej, Enmy Kirei?! - Zatkało mnie.
Zatkało, ale też niesamowicie uszczęśliwiło!
On
jest niesamowity. Potrafi wyrwać mnie z największego dołu i to z
taką łatwością! Co on ma w sobie, bez czego ja również, nie
mogę żyć?!
-
Dobrze, postaram się od teraz mówić ci...prawie o wszystkim -
uśmiechnęłam się.
-
Prawie? - uniósł prawą brew ku górze.
-
Oj uwierz mi, że to i tak dużo! - parsknęłam śmiechem i
przytuliłam się do niego. - Jesteś szalony - schowałam się w
jego ramionach i poczułam się jak dziecko. Beztrosko, bezpiecznie.
-
Szalony, zakochany, co za różnica? - pocałował mnie w czoło.
-
Dobra, koniec tych ckliwych czułości...Bo rzygnę - powiedziałam
sarkastycznie, na co Itachi wybuchł śmiechem. Chyba znowu wszystko
wraca do normy.
~
. ~ . ~
Itachi
położył się na plecach i wtuleni w siebie wpatrywaliśmy się w
płomienie. Za oknem było już całkowicie ciemno. Czułam się
jakby nigdy nic się nie stało. Jakbyśmy nie przeżyli tych złych
chwil, tego pożaru, tej strzelaniny razem. Czułam się jak
normalna, zakochana dziewczyna.
-
Jak w ogóle twoja rana? - spytałam po dłuższej ciszy, która
towarzyszyła nam od jakiegoś czasu.
-
W porządku, uwierz mi nie musisz się niczym przejmować, a już na
pewno nie pozwalam ci się obwiniać! - znowu tak jakby czytał w
moich myślach. Jednak jego słowa nie pomogły mi. Dalej czułam
poczucie winy i nie mogłam wymazać z głowy jego krwi. Nagle
poczułam jak jednym ruchem Uchiha się obraca i teraz to ja leżałam
plecami na podłodze, a on nachylił się nade mną i lekko głaskał
dłonią mój policzek.
-
Udawajmy, że tego dnia... - przerwał na chwile, żeby od razu się
poprawić. - Że tego tygodnia nie było. - Jego uśmiech sprawił,
że znowu poczułam ciepło w środku. Przytaknęłam i nie mogąc
się powstrzymać wbiłam się w jego miękkie usta. Z każdym
kolejnym pocałunkiem napięcie na całym ciele było coraz
silniejsze. Serce zaczęło mi walić jak młotem, gdy jego wargi
przeniósł na szyję.
Moja
koszulka lekko się poniosła ku górze, a Uchiha perfidnie to
wykorzystał! Dotknął dłoniom mojej nagiej skóry, przez co znowu
zapomniałam jak się oddycha. W myślach kazałam mu przestać...
Dzięki
Bogu mnie nie posłuchał!
Dalej
lekko i jakże delikatnie pieścił moje ciało. Podciągnął moją
koszulkę jeszcze bardziej ku górze. Powoli, kawałek po kawałku
odsłaniał mój brzuch i...zrobił coś czego nigdy, przenigdy bym
się nie spodziewała.
POCAŁOWAŁ
MOJĄ BLIZNĘ!
Było
to ledwo muśnięcie, ale każda komórka mojego ciała poczuła ten
gest. Nie byłam pewna, czy to, co wyprawia mój puls to tylko
reakcja na przyśpieszone picie serca, czy już można to nazwać
zapaścią!
To
było... jak lek. Jak maść, która w końcu po tylu latach zaczęła
goić tę ranę!
Zacisnęłam
zęby i miałam ochotę krzyczeć. Byłam szczęśliwa, a zarazem
smutna. Bezpieczna, ale przerażona! Moje emocje oszalały. Zupełnie
jak ja.
Nigdy
nie zapomnę tego uczucia.
Chwyciłam
za jego koszulę i mocnym szarpnięciem przyciągnęłam go jeszcze
bliżej. Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że nie ma odwrotu.
Pierwszy raz w życiu pokochałam kogoś tak mocno! Tak, że przez
chwilę przestałam brzydzić się swoich pamiątek na ciele!
-
Itachi... - wyszeptałam. - Kochaj się dziś ze mną...przez całą
noc!
Jestem!
Znowu z wielkim opóźnieniem XD No cóż, nie zapowiada się jednak
na poprawię jeśli chodzi o częstotliwość dodawania notek. Ale
przynajmniej nasza para, w końcu coś ustaliła i zrobiła ten
wielki krok do przodu!
Ale
spokojnie, końcówka słodka i urocza, aż do porzygu, więc
niedługo pewnie znowu dużo się zmieni :3 Hyhyhy, taka już jestem
wredna osoba. Wredna.
Ogólnie to...dużo się chyba dzieje w tym rozdziale. Chyba aż za dużo? Smutek i przygnębienie, potem Deidara, potem ojciec, potem Sasori, potem krępująca rozmowa, a potem szczęście i seks! O matko! Co mnie naszło na taki rozdział?! o.O
Nie
sprawdzałam notki, więc od razu przepraszam za błędy! Poprawię
może jutro xd
Czekam
na komentarze, mam nadzieje, że trochę się ich pojawi.
Wiece
motywacja jest po potrzebna do pisania!
Pozdrawiam
;)
Kochana rozwalasz mnie..... Sprawials że smialam się i płakałam jednocześnie.. To było fantastyczne.... Skoda że nie było sekau opisanego byłoby więcej dresczyku emocji ale i tak suuuuuuuper... Ekam next <3
OdpowiedzUsuńITACHI ZNAJDĘ CI PSYCHOLOGA.
OdpowiedzUsuńALBO POMOGĘ SZUKAC ZAGINIONEJ DUSZY ZIMNEGO DRANIA. ZGŁOS SIĘ DO MNIE PÓKI NIE JEST ZA PÓŹNO. ...a może już jest?
Rozdzial genialny ( pomińmy glupue błędy w tekście), wręcz idealny do poduszki... Teraz na pewno nie zasnę za szybko.
Scena z Deidarą - pierwsza klasa. ;3;
BUZIAKI <3
O matko. Warto było czekać tyle na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńTo było cudowne. A ostatnia scena z blizna i pocałunkiem...jesteś niesamowita ��
OOO Dei i jego zazdrość do sztuki Sasoriego.
OdpowiedzUsuńEj, bo mi się coraz bardziej wydaje, że Itachi jest z nią dla informacji. Z jednej strony kochają się, jest słit, kałaj i wgl, ale z drugiej... Dlaczego on tak mocno usiłuje wiedzieć wszystko o tym, co En robi? Itaś sobie u mnie grabi.
OdpowiedzUsuńDeiiiii <3 Ostatnio oglądam Shippudena od nowa i znowu mam fazę na Deia, a tu taka niespodzianka. :3 Sympatycznie, nie powiem. Ej, ale wydał Sasoriego, lol. Jak go Przeklęci zajebią to coś ci zrobię. (nie pytaj co, coś wymyślę)
Enma taka sentymentalna. Urocza ta scenka z Itachim i to, że gdyby ktoś inny dotknął jej blizny miałby wpierdol i ogólnie kocham cię za te słodkie scenki. <3 Tak szybko się czytało, noo...
Nareszcie seksy, mrrr... Szkoda, że tym razem nie opisałaś. (Omori taki zbok, a sama nie napisze, a jak~)Ale i tak ItaEn dostało level up'a. (y)
Fajnie, że pomimo tylu zajęć znajdujesz czas. Hue, hue, hue szybko pisz, bo się doczekać nie mogę.
Weny, czasu, słodyczy.
Pozdrowionka ogólnie. :3
Omori
Itachi chce pomóc Enmie?! To TROCHĘ podejrzane..
OdpowiedzUsuńSceny z Deidarą są zajebiste. Biedny Dei, dał się podejść Enmie i wydał Saso.
No w końcu między Enmą a Itachim jest dobrze.
Kochany tatuś, nie ma to jak opieprzyć dziecko za litość nad cywilem.. Ale to Przeklęty, co się dziwić.
Cieszę się że dodałaś rozdział, na to zawsze warto czekać.
"Ściągnęłam ubranie, a zaraz potem wszystkie opatrunki. Wskoczyłam pod prysznic, a zaraz potem moje całe spięte ciało poczuło chłód." >>> powtórzenie
OdpowiedzUsuń"Gdy przyzwyczaiłam się do niskiej temperatury zakręciłam korek." >>> "kurek", korkiem zatyka się odpływ :D
"wyszłam spod kabiny wprost do lustra" >>> "wyszłam z kabiny i skierowałam się na wprost lustra" lub "wyszłam spod prysznica(...)"
"chwytając pierwszą rzecz jaką miałam pod ręką, rzuciłam w jego stronę" >>> " chwyciłam pierwszą rzecz, jaką miałam pod ręką, po czym rzuciłam nią w jego stronę" ( w tym samym akapicie masz powtórzenie "rzuciłam"; "rzucił"
"a ja tylko bezsilna westchnęłam" >>> "a ja tylko bezsilnie westchnęłam"; "a ja będąc bezsilną, tylko westchnęłam"
"- Co ci się właściwie stało? - podniósł jedną brew ku górze." Jeśli po wypowiedzi nie używamy słowa określającego jej sposób typu "powiedział", "warknął" itd. zaczynamy zdanie z wielkiej litery.
"skierował na domek, który zbudowali kiedyś jego rodzice." >>> "skierował się w stronę domku" lub "wskazał na domek".
Ogóle masz masę taki drobnych, pierdółkowatych błędów. Może pomyśl o becie? Samemu ciężko wszytsko wyłapać, wiem po sobie. Moje bety też znajdują pełno błędów, choć sama sprawdzam rozdział dwukrotnie. :P A co do samej treści... ENMA CIULU ZASRANY! JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE???? Ja już się najarałam na scenę dzikich seksów, kajdanki, pejcze, czerwona kanapa i te sprawy XDDDDD Itachi taki romantyczny, taki kuszący, taki cudowny <3 AWWWWWWW <3 A no i fragment jak Enma podpuszczała Deidarę w sprawie Sasoriego mnie rozwalił. Dokładnie tak samo robię jak wiem, że ktoś coś wie, ale nie chce żebym wiedziała, że wie :D
Buziole <3
Ten rozdział jest mega rozczulający <3
OdpowiedzUsuńPrzypominam, że wciąż czekamy na nexta.
OdpowiedzUsuń