wtorek, 22 grudnia 2015

#20 - Piekło.

          Cofam wszystko na temat tego, że teatr jest nudy.
          Przez cały spektakl nie mogłam oderwać wzroku. Przedstawienie było marionetkowe, ale...te marionetki żyły. Nie wiem jak to opisać. Lalki wiszące na cieniutkich linkach wykonywały takie ruchy, że nigdy bym nie powiedziała, że to tylko kawałek pomalowanego drewna. Były przepiękne. Aż miało się ochotę dotknąć ich twarzy i upewnić się, że to nie prawdziwa skóra. 
          Historia opowiadała o małym chłopcu, który był przez całe życie okłamywany przez babcię. Wmawiała mu, że jego rodzice wyjechali, ale lada chwilę wrócą. I tylko widownia wiedziała, że nie wrócą. Zginęli. A on czeka. Cały czas czeka. 
          Każdy akt wywoływał u mnie ścisk w żołądku. Czułam smutek i żal. Nigdy nikomu tak nie współczułam jak temu małemu chłopcu, a przecież nie jestem typem osoby, która rozkleja się na ckliwych scenkach. To było jednak zupełnie inne doznanie. 
           Chłopiec, żeby zapomnieć o rodzicach zaczął się uczyć tworzenia lalek. Pierwsze z nich przedstawiały właśnie jego rodziców. 
Już czułam, jak łzy zabierały się do moich oczu, ale wtedy poczułam jak Itachi zaciska moją dłoń. Dopiero wtedy się ocknęłam i przypomniałam sobie, że cały czas jest obok mnie. Poczułam ciepło w środku na widok jego zamyślonego wyrazu twarzy. Nie wyglądał na bardzo przejętego losem chłopca, ale również nie odrywał wzroku od sceny. 
            Pod koniec wyszła ostatnia marionetka. Z czerwonymi, potarganymi włosami i porcelanową twarzą. Był piękny! Wręcz olśniewający! I wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak...

           Dlaczego ta marionetka nie jest podpięta do żadnych linek?!

           I wtedy czerwonowłosy ukłonił się, a wszyscy stanęli, bijąc głośno brawa i pochlipując ze wzruszenia. Byłam lekko oszołomiona, nie wiedziałam o co chodzi. 
           - Dziękuję państwu za przybycie do mojego teatru - odezwał się i dopiero wtedy pojęłam, że to człowiek! - Proszę jeszcze chwilę poczekać, a zaraz odbędzie się krótki epilog, który został stworzony przez mnie dosłownie jakąś godzinę temu. Pamiętajcie, że sztuka to wieczne piękno - odrzekł. - Jako, że nie lubię czekać ani zmuszać ludzi do czekania, skończę to szybko - i zniknął za kurtyną, a inni znów zaczęli bić brawa.
          Odetchnęłam.
          Jego młodzieńcza skóra mnie onieśmieliła, a stał kilka dobrych metrów ode mnie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak zachowywałabym się, gdyby był zaraz obok mnie.
          - I jak? - usłyszałam ciepły i jak dobrze znany mi głos. Spojrzałam na niego nie wiedząc jakie słowa byłyby odpowiednie do wyrażenia mojej opinii.
          - Nieźle - mruknęłam cicho, a on parsknął śmiechem. No tak, mogłam jednak dobrać inny przymiotnik niż zwykłe 'nieźle'.
          - Po twoich rozmarzonych i zaszklonych oczach domyślam się, że było lepiej niż nieźle - uśmiechnął się, a mi zrobiło się ciepło w środku na ten widok. Znowu chwycił za moją dłoń. Nie wierzę, że takie małe gesty wywołują u mnie rumieniec na policzkach.
          - Wybacz, mój zasób słownictwa nie jest urozmaicony - odwzajemniłam uśmiech. I wtedy na sali usłyszałam kobiecy głos.
         - Itachi Uchiha - oboje odwróciliśmy się do tyłu słysząc jego nazwisko. Dwa rzędy dalej siedziała niebieskowłosa kobieta ubrana w bardzo obcisłą, ale jakże elegancką suknię. Wydawało mi się, że już ją kiedyś widziałam.
         - Konan - szepnął pod nosem czarnooki. Wydawało mi się, że dłoń Itachiego lekko zadrżała, gdy przywitał się z ową kobietą.

         Czyżby się czymś denerwował?

         Przyjrzałam się jej jeszcze raz i dopiero wtedy zauważyłam spinkę w kształcie róży.

         No tak!

         Wszystko było jasne. To właścicielka hotelu, w którym...zabiłam Hidana. Przypomniałam sobie, że siedziała z nami przy stole.
         - Miło cię widzieć - odrzekł Itachi ukrywając zaskoczenie. Dziewczyna tylko przytaknęła i obdarzyła go bardzo tajemniczym spojrzeniem. Uchiha od razu się odwrócił i mocniej ścisnął moją dłoń.
         - Coś nie tak? - zapytałam. Zachowywał się naprawdę dziwnie.
         - Wszystko w porządku - odpowiedział zachrypniętym głosem.
         - Łżesz jak pies - stwierdziłam mrużąc oczy.

          Coś jest nie tak. Czuje to.
       
          - Nic się nie stało, tylko...- przerwał. Wiedziałam, że ciężko mu się wytłumaczyć. - Przykro mi, że ją zobaczyłaś. W końcu to u niej...przeżyłaś to co przeżyłaś w obecności Hidana.
          Zamrugałam kilka razy próbując przekalkulować jego słowa. Przykro mu jest, że sobie przypomniałam o zabójstwie? O balkonie? O przeklętych, fioletowych szpilkach? O tym jak nie odzywał się do mnie przez trzy miesiące?
          - Głupi jesteś - uśmiechnęłam się ciepło, a on wyraźnie odetchnął z ulgą. Zrobiło mi się niezmiernie miło, że on tak naprawdę się o mnie...troszczy. Jak nikt dotąd.
          - Wiesz, znając Sasoriego jakieś piętnaście minut będziemy czekać na epilog. Zazwyczaj nie rozpoczyna zakończenia nie dopinając wszystkiego na ostatni guzik, więc - uśmiechnął się w moja stronę. - Pójdę to toalety.
          - Pewnie, ja zaczekam tutaj - odpowiedziałam, a on uniósł moją dłoń i lekko pocałował. Poczułam przeszywający dreszcz na swoich plecach. Chwilę potem już go nie było. 
Patrzyłam na scenę, a potem na tłum. Za cholerę tu nie pasowałam, ale...naprawdę mi się spodobało. Aż zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że ja nigdy go nie zapraszam, ani nie proponuje ciekawych miejsc w mieście. Ale nie oszukujmy się. Co ja bym mogła mu zaoferować? Piwnicę? Wyścigi? Koncert metalowy? Jestem pewna, że nie bawił by się tak dobrze jak ja.
          Z zamyślenia wyrwała mnie Konan. Kątem oka zauważyłam jak wymyka się z sali i również idzie w kierunku toalet. Coś mnie zakuło w środku. Mimo cudownego przedstawienia to czułam, że już powinniśmy skąd iść. Od początku mam złe przeczucia, a zachowanie Itachiego tylko pogorszyło sprawę.

          A może tylko świruję?

          I wtedy coś niesamowicie trzasnęło za kurtyną. Wzdrygam się, a tłum ucichł zastanawiając się jak ja o co chodzi. Światła znowu zgasły.

          Czyżby już się zaczęło?

          Szukałam w ciemności sylwetki Itachiego, ale bezskutecznie. Wszyscy wpatrywali się w kurtynę. Mój oddech zaczynał się robić coraz bardziej niespokojny, ale próbowałam nad tym zapanować. Na sali była taka cisza, że słyszałam jedynie swoje przyśpieszone tętno. 
          Wmawiałam sobie, że to wszystko część spektaklu i Itachi z pewnością zaraz wróci.
          ZNOWU TRZASK!!!
          Lekko podskoczyłam i próbowałam zrozumieć co się właściwie dzieje.
          Trzask! Huk! I...strzał.

Wstrzymałam oddech. Nie mogłam się ruszyć.
Ludzie na sali prawdopodobnie myśleli, że to wszystko tylko efekty specjalne, ale...



         Strzał był prawdziwy.



          Ale mogłam to wiedzieć tylko ja, ponieważ...kula drasnęła lekko moje ramię i wylądowała na oparciu mojego fotela.
          Zamarłam. Poczułam ścisk w żołądku i ból w lewym ramieniu. Próbowałam coś powiedzieć, krzyknąć, jęknąć...ale wtedy kurtyna zaczęła się palić!
          Tłum w pewnym momencie wybuchł paniką. Wszyscy zaczęli krzyczeć i wybiegli w stronę wyjścia ewakuacyjnego, które niestety okazało się być zamknięte! Zacisnęłam zęby, na widok czerwonych płomieni. Na chwile przestałam czuć ból, jedyne co to był strach.

          Enma! KURWA MAĆ!

          Wstań i uciekaj!

          NIE!

          Znajdź najpierw Itachiego!

          Walczyłam sama z sobą. Wbiłam paznokcie w lekko krwawiącą ranę i głośno syknęłam z bólu, żeby w końcu się otrząsnąć! Poderwałam się na równe nogi i wybiegłam w stronę sali, która prowadziła do toalet. Niestety inni wzięli ze mnie przykład i zaczęli mnie dosłownie taranować. Wyrzuciłam czarne szpilki w kąt i zaczęłam przeciskać się między obcych ludzi. Ramię piekło coraz bardziej, ale w głowie powtarzałam sobie tylko jedno.

          Itachi.

          Udało mi się przedostać ku wyjściu, jednak wąsaty koleś z nadwagą szarpał przerażony klamkę, a drzwi...ani drgnęły. Ktoś znalazł gaśnicę, jednak to mało pomagało. Ogień za szybko się tlił.
          Było coraz cieplej, czułam jak krople potu zaczynają spływać po moim czole, a w płucach zaczął gromadzić się dym. Inni krztusili się. Jakaś kobieta głośno płakała, a ja stałam w osłupieniu. Spojrzałam w górę, żeby zobaczyć czy na balkonach są jakieś drzwi, okna, cokolwiek...jednak przez kłęby dymu i płomienie nic nie mogłam dostrzec.
          TRZASK!
          A razem z nim pisk kobiet i krzyk mężczyzn.
          Górna belka od sceny, na których były zawieszone niektóre marionetki upadła na ziem i sturlała się na fotele, które w sekundzie zaczęły się żarzyć. Zakrztusiłam się. Płomienie zaczęły być coraz większe i coraz szybciej się rozprzestrzeniały. I wtedy zauważyłam odchylone drzwi z boku sceny. Poczułam napływ adrenaliny, który przeplatał się ze strachem.

          Ja chyba zwariowałam...

          Ale nie było innego wyboru. Odskoczyłam i trzęsąc się zaczęłam biec w stronę ognia. Ktoś zaczął wołać w moją stronę, ale już nic nie słyszałam. Tylko swoje bicie serca, które przyśpieszało, gdy byłam coraz bliżej. Oczy zaczęły szczypać, a ciało piec z gorąca. Byłam wpatrzona tylko w jeden punkt. Ominęłam fotele i skoczyłam na scenę. Poczułam jak krwawiąca rana daje o sobie znać, a mi coraz trudniej się oddychało.
          Było jak w piekle.
          Zatrzymałam się na widok płonącego chłopczyka, który patrzył tymi swoimi pięknymi, namalowanymi oczami. Obok leżały też inne lalki oraz rekwizyty, które były całe w ogniu. Rozejrzałam się za siebie i dopiero wtedy sobie uświadomiłam, że już nic nie widzę oprócz dymu i płomieni, które otoczyły mnie z każdej strony. Mimo, że wszystko miałam rozmazane przed oczami, dalej próbowałam dostać się do odchylonych drzwi za sceną. Podarłam swoją koszulę i rzuciłam na marionetki.
          W tym momencie mało mnie obchodziło, że moja górna garderoba składała się tylko z białego stanika.
          Kawałek materiału zaczął zmieniać kolor i wiedziałam, że to ostatnia okazja, żebym mogła przeskoczyć przez płomienie. Poderwałam się i wstrzymując oddech skoczyłam, ale niestety lewa stopa zahaczyła o jakiś rekwizyt i zaczęła niesamowicie piec! Jęknęłam głośno z bólu i upadłam na podłogę, która od wysokiej temperatury nagrzała się niczym w piekarniku. Zawyłam i resztką sił zaczynałam się czołgać do wyjścia. Szumiło mi w uszach, ale czując jak skóra coraz bardziej pali, poderwałam się i dosłownie rzuciłam się na drzwi.
          Jasne światło mnie oślepiło. Nie widziałam nic. Nie czułam nic. Nie obchodziło mnie nic. Ważne było tylko to, że mogłam znowu normalnie oddychać.
         - Proszę Pani! Proszę Pani!! - usłyszałam czyiś głos, ale byłam tak wyczerpana, że nie mogłam nic odpowiedzieć. - Gdzie ta przeklęta straż pożarna?! - zrozumiałam, że wokół mnie robi się grupka osób, która jest po za zasięgiem ognia.
         - Możesz wstać? - usłyszałam od jakiś kobiety. Miałam tak zaciśnięte gardło, że tylko przytaknęłam, a ona chwyciła mnie mocno za krwawiące ramię. Syknęłam głośno z bólu, na co od razu kobieta ode mnie odskoczyła.
          - Enma? - i nagle przyszło wybawienie. Od razu, gdy moje oczy rozpoznały jego sylwetkę odzyskałam siłę.
          - Itachi! - krzyknęłam rozpaczliwie i poderwałam się, ale oparzona stopa dała o sobie znać.
          - Enmo! - zmieszany zmrużył oczy, po czym otworzył je ponownie. - Tutaj jesteś! - podbiegł do mnie.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale wydałam z siebie jedynie stęknięcie, nie mogąc znaleźć słów. Wyraźnie spanikował, gdy chwyciłam się za ramię. Zamknęłam oczy i zacisnęłam szczękę.
I wtedy objął mnie ramieniem i założył mi na plecy marynarkę. Zapomniałam już, że jestem bez koszuli.
Nie mówiłam ani słowa.
          - Karetka już jedzie! - odparł ktoś w naszą stronę.
          - NIE! - krzyknęłam chrapliwym głosem. - Nie chce szpitalu, nie chce policji i przesłuchań, chce spokoju - mówiłam cicho, tak żeby jedynie mnie Itachi słyszał.
          - W porządku, zabieram cię stąd - usłyszałam w odpowiedzi.
Skinęłam głową, podbródek mi zadrżał, nie byłam w stanie opanować spazmatycznego oddechu. Moje oczy dalej szczypały, więc je zamknęłam i pozwoliłam, żeby Itachi wziął mnie na ręce.

~ . ~ .  ~

          Obudziłam się w łóżku, przykryta lekką, białą kołdrą w granatowe wzory. Czułam miły zapach i co najważniejsze - czułam, że oddycham powietrzem.
           Byłam ubrana w świeżą, błękitną koszulę nocną z jedwabiu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewając zaczęłam się rozciągać. I wtedy poczułam niesamowity ból. W całym ciele.
          Zauważyłam, że mam opatrzone ramię i stopę, od razu przypomniałam sobie wczorajsze piekło.

          Chyba wczorajsze.

          Ile ja, do cholery jasnej, spałam!?

          I wtedy do pokoju wszedł Itachi z tacą, na których były gofry z owocami.
          - Tak myślałem, że się obudziłaś - przywitał mnie delikatnym uśmiechem, który od razu załagodził moje dolegliwości.
          - Jak długo spałam? - spytałam od razu, a on położył tacę na stolik nocny. Potem podszedł do okna i odsunął granatowe zasłony.
          - Jest piąta po południu - usiadł na kraju łóżka. - Jak się czujesz?
          - Obolała - mruknęłam i przysunęłam kolana do brody. - Ale bywało gorzej.
Itachi uśmiechnięty, przypatrywał mi się bez słowa. Poczułam dziwne mrowienie, miałam wrażenie, że kalkuluje każdy centymetr mojego ciała. Domyślam się, że po przebudzeniu nie jestem miss piękności, ale jest aż tak źle?
          - Przestaniesz się na mnie tak dziwnie gapić? - spytałam mrużąc oczy, a Uchiha zagryzł dolną wargę wyraźnie powstrzymując się od śmiechu.
          - Ładnie ci w błękicie - odparł. Spojrzałam na siebie i przypomniałam sobie, że mam na sobie koszulę nocną. 

          Przykrótką koszulę nocną! 

          Gdy zorientowałam się o co mu chodzi momentalnie wyprostowałam nogi i warknęłam ze złości.
          - Masz szczęście, że mam majtki na sobie! - chwyciłam za poduszkę z zamiarem rzucenia nią w niego, ale moje ramię boleśnie zaczęło szczypać, przez co skrzywiłam się i skuliłam. 
Uchiha przybliżył się i od razu poczułam bijące od niego ciepło. 
          - Wszystko w porządku? - spytał zatroskany i pozwolił położyć mi głowę na jego ramieniu. 
          - To nic takiego - odparłam. - Co... - zaczęłam zachrypniętym głosem. - Co tak właściwie się wczoraj stało?
Milczał. Z pewnością nie chciał o tym rozmawiać. 
          - Nie...nie wiem - mruknął. - Wyszedłem do łazienki, a gdy wracałem na korytarzu zaczęły się krzyki i telefony na staż pożarną - kontynuował, a jego warga lekko drżała. - Pytałem o co chodzi, ale wszędzie panował chaos. Ktoś powiedział, że się pali. Gdy tylko to usłyszałem, chciałam wam wtargnąć i cię znaleźć, ale mnie powstrzymali i mówili, że ktoś zatrzasnął drzwi w środku - chwycił mnie za rękę i przysunął do swoich ust. - Tak bardzo się o ciebie martwiłem...
Zrobiło mi się ciepło w sercu. Był taki szczery i wydawał się taki bezbronny. Rzadko widzę, żeby emocje targały nim aż do takiego stopnia.
         - Ale...Drzwi były właśnie zamknięte od drugiej strony - wyjaśniłam, a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Wiem, bo próbowałam się do nich dostać. 
          - Rozmawiałem z Sasorim. On sam nie ma pojęcia jak powstał ogień i przepraszał mnie jakąś godzinę. 
          - Byli jacyś inni ranni? - zapytałam, chodź nie do końca chciałam znać odpowiedź. 
          - Pięć kobiet i ośmiu mężczyzn w bardzo ciężkim stanie - zamilknął nagle. Wziął głęboki oddech i kontynuował - a jeden mężczyzna chciał zrobić to co ty, ale..
          - Płomienie były już za duże - dokończyłam za niego. Przytaknął. Wstrząsnęło mną to. Już wcześniej widziałam, jak chłopaki z mojego gangu podpalają innych wrogów, ale...tym razem ja mogłam być ofiarą, gdybym nie zdążyła. Spłonąć żywcem to naprawdę do dupy sposób, żeby zginąć. 
          - Wezwałem lekarza, mojego prywatnego, który cię opatrzył, a pielęgniarka przebrała. 
          - Gdzie my właściwie jesteśmy? - przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie miałam pojęcia co to za pokój. 
          - W hotelu, zaraz na obrzeżach miasta - odpowiedział. - Ale już koniec z tym, proszę. Nie wspominajmy wczorajszego dnia - pocałował mnie w czoło i położył się na łóżku, a ja delikatnie położyłam głowę na jego torsie. - Nikt nie wie jak doszło do pożaru, ale najważniejsze, że tobie nic się nie stało.
Nie wiem od kiedy Itachi jest typem wrażliwca, ale podoba mi się taki. Uśmiechnęłam się na jego słowa i lekko przytuliłam, a potem czule pocałowałam, co wywołało u mnie rumieniec.
          - Dziękuję, że mnie stamtąd zabrałeś - odparłam. - Kolejne przesłuchania by mnie wykończyły.
Itachi nic nie odpowiedział, tylko objął mnie ramieniem i zaczął bawić się moimi włosami. 
          - Głodna? Przyniosłem ci gofry - powiedział po krótkiej chwili.
          - Myślałam, że już nigdy o tym nie wspomnisz!!! 

~ . ~ . ~  

          - Dalej uważam, że cudownie ci w błękicie - roześmiał się, a ja oblizałam wargę z owocowego musu. 
          - Krótszej koszuli nocnej się nie dało, tak? - burknęłam sarkastycznie. Miałam coś jeszcze powiedzieć, ale nagle jego usta wbiły się w moje. Poczułam uderzenie gorąca i zaczęło mi szumieć w uszach. 
          - Co to miało być? - spytałam szeptem z lekko przymrużonymi oczami. Emocje dalej we mnie buzowały.
          - Hmm, deser? - roześmiał się.
          - A gofry to nie deser? - parsknęłam, a on przekręcił oczami. 
          - Oj cicho, bo wszystko psujesz - przyciągnął mnie do siebie i pocałował jeszcze mocniej, jakby domagał się ode mnie reakcji. Kręciło mi się w głowie, łapałam powietrze. W chwili, gdy zdawało mi się, że więcej już nie wytrzymam, zmniejszył nacisk i zaczął delikatnie ssać moją dolną wargę, przesuwając po niej językiem. Wiłam się pod nim, a wówczas jego język znowu wsunął się między moje wargi. Zrobiło mi się tak gorąco, jakbym znowu pojawiła się wśród płomieni. 
Pragnęłam go dotknąć..
Przesunęłam dłonią po jego silnej klatce piersiowej. 
Przy nim zapomniałam o moich ranach i o tym koszmarze, który przeszłam wczoraj. Chciałam oderwać się od świata. Przestać myśleć. Przestać czuć. 

          Rozluźnić się. 

          Tak jak z Nejim. Tak jak zawsze. 
           Drgnęłam, gdy jego ciepła dłoń zaczęła delikatnie masować moje udo. Zdawałam sobie sprawę w jakim kierunku zmierza nasze zachowanie. 

Wydawało mi się, że za wcześnie. 
Że nie powinnam, po tym co wczoraj przeżyłam. 
Że za bardzo mnie wszystko boli. 

          Ale jednak nie przestałam. 

          Moja skóra ożyła, dostała gęsiej skórki, a oddech przyśpieszył co było...dziwne. Zawsze wszystko kontrolowałam. Zawsze znałam kolejne ruchy. A teraz Itachi z każdym dotykiem, z każdym pocałunkiem wywoływał u mnie inne doznania. 
Serce miło mi coraz szybciej, gdy moja koszula wędrowała ku górze, razem z jego dłońmi. 

          Pożądanie wzięło górę nad rozsądkiem. 

          Nigdy jeszcze nie czułam się tak wyjątkowo. Itachi to osoba, która nigdy nie powinna pojawić się w moim życiu, a jednak leżę teraz pod nim, chcąc więcej przeżywać z nim chwil.
          Moje ramiączka opadły, a gdy wpił się w moją szyję, jęknęłam zbyt głośno, niż powinnam. Itachi słysząc to od razu ściągnął ze mnie jedwabny błękit. Nie protestowałam. Zamknęłam oczy i zagryzłam wargę, czekając na jego dalsze ruchy, ale...Nagle zorientowałam się, że Itachi znieruchomiał. 
W końcu spojrzałam na niego.
          Jego źrenice były rozszerzone, a usta lekko odchylone. Cały drżał, a szczególnie jego ręce. Widziałam niesamowite przerażenie wymalowane na jego twarzy i dopiero wtedy zorientowałam się, dlaczego w ogóle nie powinno dojść do takiej sytuacji.
          - Enmo... - zadrżał. - Kto... - wziął głęboki wdech. - Co to za blizna?



Nigdy nie wychodzi mi, gdy zaplanuje konkretną datę na opublikowanie...
Czwartego grudnia miałam połowę napisaną, drugą połowę skończyłam dopiero teraz ;_;
Praca, szkoła, prawko, praca, szkoła, prawko, praca, szkoła, prawo i ewentualnie sen.
Ale idą święta, więc teraz będzie tylko praca, praca, praca, praca XD
No, więc ogólnie nie lubię świąt, więc cieszę się, że w wigilię będę po za domem, w hotelu, zbierać napiwki. A jeśli wy lubicie święta i u was faktycznie jest 'rodzinna atmosfera' to życzę dużo ciepła, dużo hajsów, dużo prezentów, dużo słodyczy i w sumie to już, nie wiem czego wam życzyć. Może tego, żebyście mieli siłę po świętach komentować więcej mojego bloga, o! 
I jeśli spędzacie święta w Zakopanem to możecie mnie natknąć gdzieś jak wieczorem po Krupówkach będę zapierdalać w krótkiej spódniczce, gdy będzie minusowa temperatura XD
Dzięki za uwagę, miłego <3
PS: Nie zapominajmy o moim facebooku! Lajkować! --> klik.

19 komentarzy:

  1. Tak wreszcię ile ja na to czekałam, o teraz będziesz Polsat żeby w taki momęcie przerywać? No ty zła kobieta moja obietnica o zabiciu ciebie jak zabijesz Deidare jest nadal aktualna, strzeż się. A co do tego że Itachi był w kiblu to nie wieżę. Na początku myślała, że zawiezie ją do domu i tam nw spotka Deidare i będzie bardzo źle albo jej ojca który się wkurwi..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie powiedziałam że Deidara umrze. Powiedziałam że się przekonacie :3 nikt nie zna moich planów ale spokojnie juz planuje epilog w którym wyjaśnię wszystko! :)

      Usuń
  2. Rozdział nie był super emocjonujący mimo tego pożaru... W ogóle nie kumam jak to jest, że Itaś wiecznie zabiera Enmę w niebezpieczne miejsca, gdzie się panoszą chłopcy z Akatsuki. Nie szkodzi. Końcówka świetna, zachowanie Itachiego wydaje mi się kuriozalne, więc nie mogę się doczekać wyjaśnienia w następnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, czegoś tu nie czaje.

    Czemu po pożarze Itachi był aż przesadnie dla niej miły i troskliwy? Dlaczego Enma zaczyna się rozklejać na ckliwych scenkach?! I CO MIAŁA ZNACZYĆ TA SCENKA Z KONAN?!!?!?!
    Ty coś kombinujesz złego, bo nie wierzę, że nagle Itachi musiał siku, nagle musiała Konan siku i nagle Sasori zniknął, niby przygotowując się do epilogu, a jednak go nie było za sceną? I skąd niby ten strzał i pożar?! To wszystko jest ukartowane, ja to czuje!!!!!!
    Zrób tylko większą krzywdę naszej czarnowłosej, a ukręcę ci łeb.

    Dlaczego Itachi wydaje mi się być niby z jednej strony bardziej kochający dla niej, a z drugiej strony...mam coraz większe podejrzenia, że on tylko udaje? Już drugi raz wpakował ją w niebezpieczeństwo i to przy jego kumplach od interesów, czyli AKATSUKI?!

    Nieeeeeee, nieee! Coraz mniej mi się to podoba :( Co ty kombinujesz, powiedz nam bo widzę, że nie tylko mnie nurtuje ta wieczna zagadka!

    A i fajna scenka ostatnia :3 ale też podejrzana mi się wydaje.

    Teraz wszystko będzie podejrzane dla mnie -.-

    Pisz szybko! Pierdol święta, pierdol prace, pisz te przeklęte notki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham cię <3
      Kocham za każdym razem twoje oburzenie XD uwielbiam gdy w moich rodziałach nic nie idzie po twojej myśli XD
      Ogarnij się, wszystko wytłumaczę, ale do cholery jasnej...
      Potem.

      Usuń
  4. Hm... Nande nande?zakończyłaś, no ale dobrze że się w połowie dowiedział mam nadzieje że Enma mu powie no i czekam na nowy rozdział przepraszam za błędy, piszę na telefonie, ponieważ MÓJ laptop się zepsuł i trzeba wymienić płytę główną smutne ne?niestety Ayato i Akame nie chcą występować i mam dylemat...może przekonam mojego brata?jak myślisz Enmo-sama?bardzo serdecznie cię pozdrawiam
    Wszystkiego najlepszego z okazji Bożego Narodzenia!!!!!
    Pisała Arisa Akuma

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten uczuć kiedy czytasz rozdział na komórce, a potem nie pamiętasz co się działo. xDDD
    No dobra. To co pamiętam:
    Lalki Sasoriego <3333 Jak ja go uwielbiam. Trochę mało go był, a nadrobisz. Wierzę w ciebie.
    Ten atak był strasznie realistyczny, choć w którymś momencie się zgubiłam i nie ogarniałam, co się dzieje. xD
    Ejejejjejejejej. O co kamana z tą blizną? W sensie reakcją Itasia? On nie widział jej wcześniej, np. wtedy, kiedy Enma ściągnęła koszulę podczas pożaru? I DLACZEGO kończysz w takiej chwili? No, tłumacz się.
    Więcej nie napiszę, bo nie mam pomysłu na coś kreatywnego, a nie chce być nudna. Nie wiem, czy ci zazdrościć, czy współczuć pracy w wigilie. Ja będę u babci z rodziną, ale tylko dlatego, że jedzenie. xD Jestem taka kochana. <3 Szkoda, że nie będę w Zakopcu. ;c No, może kiedyś.
    Trzymaj się. Wesołego zbierania napiwków. <3
    Kisame Omori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ziomek, nie widział bo od razu zasłonił ją marynarką. Itachi nie jest typem zboczeńca jak ja albo ty.
      No dobra, jest, ale nie widział. Koniec XDDDD
      Dzięki <3

      Usuń
  6. Mam wrażenie że za tym wszystkim stało Akatsuki. No ale coś się działo!
    Sasori i te jego 'wieczne piękno'..
    Itachi jest słodki, ale nie chce mi się wierzyć, że nie maczał palców w tym zajściu. Chociaż..? Sama nie wiem.
    Nie będę ci życzyć 'wesołych świąt' skoro ich nie lubisz. Wesołych dni w pracy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój komentarz będzie krótki, bezsensowny oraz pełny błędów. Jestem właśnie w trakcie podroży i czeka mnie jeszcze jakies 6 godziny drogi xD Czego nie robi się z miłości? XD
    Co do rozdziału - wyszło cudo! Jestem po prostu zachwycona! Cały rozdział wręcz pożarłam, chwytałam każde słowo a moje oczy robiły się wielkie z każdym kolejnym zdaniem! Uwielbiam Twojego Itachi"ego, mówiłam Ci to kiedyś? XD
    Kocham opis spektaklu! W pierwszej chwili myślałam, że ta akcja z postrzałem oraz pożarem to epilog tej sztuki XD
    Okej! Idę rozpocząć maraton anime,żeby nie zasnąć XD
    Skoro nie lubisz świąt,co w pełni rozumiem, bo sama ich nienawidzę, życzę Ci jedynie odpoczynku, weny oraz dużo napiwków! :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiwków było mało XD odpoczynku prawie w ogóle XD Ale dziękuję ci <3
      Dzięki za miłe słowa :D

      Usuń
  8. Pozostawie ten rozdzial bez pełnego komentarza... Czekam na następny... Buziaki dobry duszku:-* :-* :-* :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam ;) czytam twojego bloga już od jakiegoś czasu ale dopiero teraz zebrałam się żeby napisać kom :) rozdział wyszedł super ale zakońyć w takim momencie??... No cóż czekam na nexta i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze z zapartym tchem czytam kolejne rozdziały ale na prawdę jestem tak cholernie leniwa... że nie che mi się pozostawiać żadnego komentarza po sobie... Robię wyjątek :3

    Z początku wgl cały ten gang do którego Enma należy i wgl jakoś ten początek... przypominał mi książki J.Ćwieka "Chłopcy". Z jednej strony ten podobny krzyk do książkowego "Bangarang" i zakapiory w skórzanych kurtkach nie dawały mi spokoju... ale z drugiej strony ten "konflikt" z Brzaskiem... Z kolejnymi rozdziałami zapomniałam o tym i skupiłam się wyłącznie na Itachim.
    Kurwa kurwa... Jak ja go nienawidzę!! STOP! poprawka - nienawidziłam. Zawsze wkurwiało mnie jak ludzie pisali o nim... Ale ja nie wiem coś ty mi zrobiła! Tak go tu super przedstawiłaś, że powoli zaczęłam się do niego przekonywać :D
    Postać Enmy jest jakby odzwierciedleniem mnie samej... Czasami czytając rozdziały czuję jakbym czytała o samej sobie... a to robi się trochę przerażające xd
    Przy jednej notce miałam taką rozkminę - a co by było gdyby Deidara wdał się w skromny romans z matką głównej bohaterki?? :D /Moja wyobraźnia na prawdę nie zna granic xd\
    ZAJEBISTA AKCJA ZE ŚMIERCIĄ HIDANA.!!! Ja zawsze powtarzam, że szpilki potrafią zabić nie tylko osobę która je nosi ^^
    Czyżby to Konan podłożyła ogień?? A może sam Itachi?? -,-''
    Jeden minus, tylko jeden... to co mi się nie podobało to ta ich randka gdzie było bandżi i kolacja w domku... Jakoś tego za dużo i jakby przesadzone :/
    Super wątek z jej przeszłością... chodzi mi o tą bliznę. ^^
    Na tą chwilę nie pamiętam już co tam było... Nie pamiętam też czy komentowałam wcześniej w końcu czy nie, bo WIEM że miałam taki zamiar ale czy to zrobiłam...[?]

    A jak ja tu trafiłam?? Najprostszą drogą - poprzez Twoje poprzednie opowiadanie. Tak, czytałam historię Deidary i Yuki. Szkoda mi było czytać to jakże wymuszone zakończenie bo to dzięki temu blogowi zyskałam tak wiele. Uznaj mnie za chorą psychicznie ale pamiętasz może moment kiedy Tobi miał Pandę i śpiewał jej zasypiajkę?? Był to utwór kabanosa "dobranocka"... Przesłuchałam. A potem kolejne piosenki i kolejne... Tak mi odwaliło, że do dzisiaj chodzę na ich wszystkie koncerty w Warszawie :D Totalny przypadek... Ale chciałam ci podziękować za to że umieściłaś w swoim opowiadaniu ten porąbany tekst... <3 <3

    Czytałam tamtego bloga, czytam i tego = mogę porównać ^^ Oj zmieniłaś styl, BARDZO zmieniłaś. Nie wiem jak ci się to udało ale idzie ci bardzo dobrze. Widać duże ostępy bo z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. :) Nie jestem jakimś specjalistą, o nie!, po prostu obserwuję...

    A że zaraz mamy zmianę kalendarza...
    To chciałabym życzyć Ci przede wszystkich zdrowia i szczęścia! Wielu sukcesów i spełnienia marzeń! Wszystkiego co najlepsze :)

    I niech wena będzie z tobą

    całusy, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam twórczość Ćwieka i możliwe, że w jakiś sposób jego książki były dla mnie natchnieniem :D
      Ooo bardzo miło słyszeć, że kolejna osoba lubi moją kompletnie inną wersję Itachiego ^.^

      O matko. Nie, kolejna, która czytała opowiadanie z Deidarą XDDD Ogólnie cały opowiadanie było wymuszone jak dla mnie i nie usunęłam tego bloga chyba tylko z sentymentu, bo jakby nie patrzeć, wiele osób go czytało, czego dalej nie mogę pojąć XD i dzięki niemu w małym stopniu zaistaniałam w internetach XD
      Hahahahah o tak akcja z Pandą i dobranocką XD Dziwnie się czuję z świadomością, że to dzięki mnie kabanos jest z tobą, ale z drugiej strony mnie to cieszy haha :D Jak będę w Warszawie to idziemy razem na koncert! Piona! :D
      Też uważam, że zmieniło się wszystko jeśli chodzi o moją twórczość. No może czasami dalej mam pojebane pomysły i teksty, które wplatam w to opowiadanie XD
      Dziękuję za ten komentarz! Naprawdę zrobiło mi się miło :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Powiem ci, że czasami lubię wrócić do tego opowiadania [od tak, aby się pośmiać XDXD] wiec dobrze, że go nie usunęłaś...
      Piona!! :D Jak będziesz w Warszawie na początku kwietnia to wiedz, że 3.04 bd koncert w Proximie ^^ - to tak na marginesie
      Dziewczyno... CZASAMI?? XD chyba ci się coś pomyliło :P

      PS. KIEDY NOWY ROZDZIAŁ.?!?!? :D

      Usuń
  11. Kiedy Rodział Kotecku? :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja lubię twój styl pisania i twoje pomysły! Nigdy nie wiem czym zaskoczyła nas w nowym rozdziale ;-)
    Kiedy będzie rozdział 21?

    OdpowiedzUsuń