piątek, 19 czerwca 2015

#13 - Soczysta czerwień.

      Obudziłam się czując okropny, szpitalny zapach.
Nienawidzę leżeć bezczynnie. Szczególnie teraz, gdy trwają przygotowania do pogrzebu.

      Ryoko.

      Ehh...

      Kolejny.

      Miałam ochotę krzyczeć, albo rzucić czymś, albo szlochać, strzelać, rozwalać! Byłam wściekła, ale też załamana! Wczorajszy dzień miał zupełni inaczej wyglądać...Miałam się bawić, być szczęśliwa i uśmiechnięta. Rozmawiać z ojcem i żartować z chłopakami!

      No właśnie...ojciec.

      Nie odwiedza mnie. Nie pyta jak się czuję, czy czegoś potrzebuję, kiedy mnie wypiszą...

      Nic.

      Dlaczego? Nikt mi nie chce powiedzieć, ale obawiam się najgorszego. A zresztą...Kogo ja oszukuję. Wiadomo, że to moja wina. Ojciec jest na mnie wściekły, że przez moje szczeniackie zachowanie nasza grupa się pomniejszyła. Obwinia mnie, że nic nie zrobiłam. Obwinia mnie, że doprowadziłam do tego, że ktoś mnie znalazł na dachu. Całą tą katastrofę zwala na mnie.

      A NAJGORSZE JEST TO, ŻE MA RACJE!

      Jestem tego w pełni świadoma. Mogłam wpaść na inny pomysł niż wydzieranie się z dachu. Mogłam lepiej zabandażować swoją ranę, żebym krew nie lała się strumieniami. Mogłam być silniejsza i nie zemdleć!

      Mogłam, a tego nie zrobiłam...

      Leżałam na szpitalnym łóżku patrząc w sufit i rozmyślając o mojej żałosnej postawie. Zabroniłam komukolwiek tu przychodzić i wyłączyłam telefon. Kazałam lekarzowi informować matkę telefonicznie o moim stanie zdrowia i każdego kto spyta z moich chłopaków, ale rozmowa ze mną nie wchodziła w grę. Nie chciałam tego. Dziwnie czułabym się, patrząc im w oczy, albo słyszeć ich ton głosu, który byłby pełen żalu.
      Nagle usłyszałam kłótnię mojej pielęgniarki z jakimś kolesiem za drzwiami.
      - Mówiłam panu, że panna Kirei nie życzy sobie odwiedzin - usłyszałam wyraźnie i w tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się ona, próbująca zatrzymać mężczyznę w dobrze znanym mi garniturze.

      Itachi?

      - Absurd, prawda Enmo? - uśmiechnął się do mnie, co spowodowało, że poczułam przyjemne ciepło w środku.
      - Dżentelmenowi nie wypada takie zachowanie - parsknęłam.
      - Jakie?
      - Wparowanie do pomieszczenia, gdzie nie masz wstępu, jak zresztą każdy i przepychanie się w drzwiach z niewinną kobietą... - mruknęłam przeszywając go wzrokiem, ale jednak nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
      - Jeśli serio myślisz, że wyjdę bez twoich wyjaśnień dlaczego nie pojawiłaś się dziś u mnie na obiedzie, to się naprawdę myślisz, słoneczko.

      Słoneczko? Serio?

      Prychnęłam śmiechem.
      - Przecież jest rano, więc nawet śniadania nie zdążyłam zjeść - powiedziałam rozbawiona. - Może pani iść, jego obecność nawet zniosę - zwróciłam się do zdezorientowanej pielęgniarki, która przytaknęła i szybko wyszła.
      - Hmm, faktycznie, ale spanikowałem, jak nie odpisywałaś na moje smsy, a w telewizji była już mowa o strzelaninie na waszym wyścigu, więc pojechałem do ciebie w środku nocy zobaczyć czy nic ci nie jest. Otworzyła mi twoja mama, która była mocno zaskoczona i zaspana. Powiedziała, że leżysz tutaj i nie będzie cię na umówionym posiłku. Postanowiłem odwiedzić cię z gotowym jedzeniem - i w tym momencie zauważyłam, że trzyma w ręku pudełko, oraz jedną, małą różę.

      Tyle zachodu, dla mnie?

      - O matko, chyba jednak cieszę się, że tu jesteś. Szpitalne jedzenie wygląda i smakuje jak kupa - uśmiechnęłam się, a on usiadł na krześle zaraz obok mojego łóżka. Otworzył wieczko i podał mi do rąk. W pudełku był ryż z ugotowanymi na prze warzywami. Skromnie jak na niego, ale rozumiem, że robił to w pośpiechu.
      Zauważył mały flakonik na parapecie, więc włożył do niego różę o pięknym, soczystym, czerwonym kolorem i nalał trochę wody.
      - I co? Dowiem się co się stało?

      Ehh, a było tak miło. Musiał to spierdolić.

      - Miałam jednak nadzieję, że ominie mnie to pytanie - odpowiedziałam, a on milczał, wyraźnie czekając na konkretną odpowiedź. Westchnęłam. - Akatsuki, banda skurwysynów, którzy zawsze robią nam na złość. Postrzelili mnie i tyle. Za dzień, albo dwa wychodzę - powiedziałam na jednym wdechu i spojrzałam znów w sufit i lekko potrząsnęłam głową, żeby przed moimi oczami nie pojawił się Ryoko.
      Nie mogę pokazać przed nim, jak się czuję, mimo, że targa mną mnóstwo emocji. Musze być twarda, taka jaką mnie większość postrzega.
Serce mi zabiło i mimo, że bardzo się starałam, przypomniałam sobie uśmiech Ryoko, tuż przed strzelaniną.
      Nagle Itachi usiadł na skraju mojego łóżka i mnie przytulił.
      - Nie płacz, proszę.

      Płaczę?!

~ . ~ . ~

      Super. Znowu ryczę. Ostatnio za często mi się to zdarza.
      Po całej tej żałosnej sytuacji, Uchiha już więcej nie pytał o poprzedni dzień, tylko przypomniał mi, że na weekend mamy już zarezerwowany apartament oraz mniej więcej opowiedział mi jak to będzie wyglądało.
      Wychodzi na to, że przyjedzie po mnie w samo południe, potem będę w hotelu przez jakieś dwie godziny sama, ale żebym się nie nudziła mogę korzystać z basenu, albo spa, a Itachi wszystko zafunduje, a on za ten czas będzie omawiał sprawy biznesowe na konferencji. Następnie mam się zrobić na bóstwo i siedzieć obok niego na bankiecie. Z nikim nie muszę rozmawiać, tylko się uśmiechać, jeść i tańczyć.
      Muszę przyznać, że odpowiadało mi to. Chcę oderwać się od rzeczywistości, a przy Itachim mi to genialnie wychodzi. Nawet teraz, gdy patrze mu w oczy, a jego rysy twarzy i usta...Chyba się zatracam.
      - Enma! Odpłynęłaś! - usłyszałam nagle.
      - Ym, sorki - mruknęłam, a moje policzki zrobiły się czerwone. Uchiha lekko się uśmiechnął i spojrzał na zegarek.
      - Powinienem już jechać do biura - chrząknął.
      - Też tak myślę, przeszkadzasz mi w dołowaniu się, nudzeniu i nic nierobieniu - odpowiedziałam sarkastycznie.
      Tak bardzo nie chciałam, żeby poszedł. Chciałam, żeby rzucił całą papierkową robotę i siedział tu obok. Nie musiałby nic robić, nic mówić, po prostu, żeby był. Niestety, jego miliony same się nie zarobią.
      - Napisz jak wyjdziesz ze szpitala - pochylił się nade mną i musnął ustami moje czoło, przez co moja twarz była jeszcze bardziej czerwona niż przedtem. Uśmiechnęłam się automatycznie.

      MATKO! To było takie miłe!

      Nie zdążyłam nic powiedzieć, od razu zniknął za drzwiami, a wraz z nim mój uśmiech i poprawiony humor. Tylko poczułam brak jego obecności to znów przypomniałam sobie o śmierci Ryoko, o złości ojca, o stratach przez wczorajszy wyścig...o tym wszystkim.

~ . ~ . ~

      Włączyłam telefon. Od razu na wyświetlaczu pojawiły się nowe wiadomości i nieodebrane połączenia. Dzwonił do mnie głównie Tetsu i Itachi. Smsy za to były chyba od każdego. Akira, Skaza, Odyn, mama, nawet Neji. Usunęłam wszystkie nie zastanawiając się jaka może być ich treść. Tylko ostatni sms zostawiłam, który był od młodszego Uchihy. Napisał do mnie dziesięć minut temu.
Nadawca: Sasuke
Godzina: 9:12
Treść: Itachi powiedział mi, że leżysz w szpitalu. Całą noc kretyn nie dawał mi spać bo się martwił. Zrobiłem ten pieprzony projekt na fizykę już wczoraj i jutro go przedstawiamy, więc raczej zdasz do następnej klasy, sieroto. Czekam na ciastka w nagrodę!
PS: Nie wiem jakiej sztuczki użyłaś, ale nieźle owinęłaś sobie mojego brata wokół palca ;_;
      Wybuchnęłam śmiechem na całą salę.
Adresat: Sasuke
Godzina: 9:29
Treść: Dzięki Siusiaku, co ja bym bez ciebie zrobiła! Ale i tak cię nie znoszę.
PS: Sztuczka? Po prostu urok osobisty.
      Momentalnie dostałam odpowiedź.
Nadawca: Sasuke
Godzina: 9:30
Treść: UROK? Jaki? Co? Z pewnością jakąś klątwę rzuciłaś, wiedźmo.
      Wiem, że on się po prostu zgrywa, ale skoro uważa, że Itachi dziwnie się zachowuje przeze mnie, to w tym musi coś być. Może nie tylko ja wariuję, gdy jesteśmy blisko? Yhh! Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Kim jestem w ogóle dla Itachiego? Kim on jest dla mnie? Jak mogę nazwać "to coś" między nami? Tyle pytań, bez żadnych odpowiedzi!!

~ . ~ . ~

      Czwartek. Wczoraj wypisali mnie ze szpitala, ale mam uważać na rękę i co kilka dni zmieniać opatrunek, dopóki rana się całkowicie nie zagoi.
      Od piątku nie byłam w szkole, przez co wychowawca dzwonił do mojej matki, gdzie się podziewam. Wytłumaczyła wszystko i mogę sobie całkowicie odpuścić ten tydzień. Po za tym mam gorsze problemy niż słaba frekwencja w szkole.
      Dziś jest pogrzeb Ryoko. Itachi obiecał mi, że przyjedzie ze mną, ale nie będzie się pokazywał, a potem odwiezie mnie do domu. Opowiedziałam mu o Rudzielcu i ze szczegółami opowiedziałam o wydarzeniu z wyścigu. Miałam tego nie robić, ale codziennie odwiedzał mnie w szpitalu i cały czas ze sobą pisaliśmy. Mówił, że ma wyrzuty sumienia przez to co się stało. Spytałam dlaczego, bo przecież to istny absurd, w końcu jego nie było w poniedziałek, a on odpowiedział, że właśnie dlatego ma wyrzuty. Gdyby był ze mną nic by mi się nie stało. Na te słowa miałam ochotę pisnąć ze szczęścia, bo to znaczyło, że się o mnie martwi!

      O MNIE.

      Nie jestem mu obojętna i wiedząc to czuję się...Yhhh nie wiem jak to powiedzieć...Czuję się dobrze. Po prostu.

     Ojciec dalej się do mnie nie odzywał, ale nic już na to nie poradzę. Muszę poczekać kilka tygodni, wtedy mu przejdzie. Za to zauważyłam, że dużo gadał z Deidarą, co mnie dziwi. Kilka dni temu chciał go zabić, a teraz zachowują się jak starzy przyjaciele. Może jednak jest nadzieja dla tego blondaska.

~ . ~ . ~

      - Będę tu czekał. Po zakończeniu możemy gdzieś pojechać, jeśli będziesz miała ochotę - odpowiedział Itachi, gdy wychodziłam z samochodu.
      - Dam sobie radę, jeśli chcesz możesz wracać. Raczej szybko nie wrócę - powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi.
      Na cmentarzu był tylko mój gang i rodzina Ryoko. Było gorąco, nawet bardzo, ale zgodnie z naszą tradycją, każdy musiał mieć kurtkę skórzaną, zapiętą pod szyję i spięte włosy, aby dumnie reprezentować nasze plecy. Tradycja też mówiła o tym, że przemowę ma wygłosić członek rodziny zmarłego i nasz przywódca - wtedy jest pożegnanie ciała, ale dla nas ważniejsze jest pożegnanie duszy - czyli cząstki naszego przyjaciela, która zamknięta jest w drogocennym przedmiocie. W tym przypadku jest to oczywiście motocykl i kurtka.
      Byli już wszyscy. Nawet Deidara, czego nie mogłam pojąć. Nie znał Ryoko dobrze i nie jest członkiem gangu, a ojciec i tak go zaprosił.
      Stanęłam obok Akiry, który był naprawdę zrozpaczony, ale najbardziej szkoda mi było matki naszego rudzielca. Stała obok trumny, która lada chwila znajdzie się głęboko pod ziemią i  szlochała. Jej oczy były popuchnięte, a jej torebka cała była wypełniona zużytymi chusteczkami higienicznymi. Nigdy nie pogodziła się z tym jaką jej syn wybrał drogę. Zawsze mu powtarzała, że skończy źle, gdy będzie łamał prawo.

      Czy my naprawdę jesteśmy, aż tak źle postrzegani przez innych?

      - Po raz kolejny muszę stać nad czyimś grobem i go żegnać - mój ojciec rozpoczął swoją przemowę. - To przykre...Ehh.- chrząknął. - Nie powiem, że był dobry, skromny czy prawdomówny, ponieważ to nieprawda. Wiele osób, które tylko o nim słyszały plotki, powiedzą, że był oszustem, dilerem czy zabójcą. I po części jest to prawda... - w tym momencie znów było słychać głośny płacz matki Ryoko. - Jednak... - kontynuował. - Każdy, kto go naprawdę znał, nazwie go lojalnym przyjacielem, gotowym na poświęcenie! Nazwie go człowiekiem, który  nie bał się niczego, ani nikogo. Wskoczył by w ogień za każdego z nas, tutaj zgromadzonych! - wtedy zauważyłam, że kątem oka zerknął na mnie. - I tak właśnie zginął. Zginął bo się poświęcił. I mam w dupie, czy ktoś powie, że był zepsuty do szpiku kości! Bo każdy z nas jest na swój sposób zepsuty...A on jako jeden z nielicznych był najlepszym kompanem, z którego jestem dumny, że mogę go nazwać bratem - krzyknął dumnie. - Niech spoczywa w pokoju.
      No tak. Cały mój ojciec. Tylko on potrafi na czyimś pogrzebie wyzwać kogoś od najgorszych i przyznać, że był cudownym człowiekiem.
      Mimo kontrowersyjnej wypowiedzi, do każdego przemówiły te słowa. Każdy z nas patrzył na trumnę z żalem w oczach, a mnie znowu zaczęło gnębić poczucie winy. Zagryzłam dolną wargę i spojrzałam w błękitne niebo. Przyjemny, zimny wiatr sprawiał, że włosy łaskotały mnie po policzkach, które znowu stały się wilgotne. ZNOWU.

      - Przepraszam - szepnęłam.

~ . ~ . ~

      Gdy pierwsza część pogrzebu dobiegła końca, zauważyłam jak matka Ryoko cicho szepnęła słowo "dziękuję" w stronę mojego ojca, a do mnie się lekko uśmiechnęła. Sama nie wiem czemu, ale poczułam się po tym lepiej i wycierając łzy, żeby nikt ich nie zauważył poszłam z chłopakami w stronę jeziora, gdzie był ostatnio wyścig. Szliśmy pieszo, w milczeniu. Grobowym milczeniu.
      Maszerowaliśmy przez około dwadzieścia minut i już dobiegały mnie znajome głosy. Nasza tradycja mówi, że dusza osoby musi zostać pożegnana w miejscu śmierci. Nie uśmiechało mi się oglądać zeschniętej krwi na betonie oraz dziury w budynkach, które pozostawiły kule po strzelaninie. Na szczęście nie musieliśmy wychodzić na dach.
      Motocykl stał dumnie, a promienie słoneczne spowodowały, że wyglądał jakby błyszczał. To smutne, że już nigdy nie usłyszymy warkotu jego silnika.
      Znowu była cisza. Nikt nawet słowem się nie odważył odezwać, gdy tylko nas zobaczyli. Mój ojciec podszedł do maszyny Ryoko i poklepał lekko kierownicę.
      - Dzięki, że przybyliście - głośno westchnął. - Dużo to dla mnie i moich braci znaczy. Ryoko z pewnością się teraz z nas napierdala, bo jest szczęśliwy. Gdziekolwiek jest, z pewnością rucha jakieś panienki, a wódki ma tyle, co wody w tym jeziorze - parsknął śmiechem i tym, znowu kontrowersyjnym słowem, podniósł nas w jakiś sposób na duchu. - Akira, dawaj - rzucił w stronę bruneta, a ten chwycił za pojemnik z benzyną i oblał nią motocykl. Wydzielił się charakterystyczny zapach, który zawsze czuje w warsztacie.
      - Rudzielcu, nienawidzę cię za to, że nas zostawiłeś - chrząknął i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni. Włożył jednego do ust i zapałką odpalił swojego szluga. Głęboko się zaciągnął, a gdy dym wyszedł z jego ust, rzucił zapałkę za siebie.
      Maszyna eksplodowała!
      Już nie błyszczała w świetle słońca, tylko cała w płomieniach.
       - Cudowne - jęknął Deidara. No tak. On i jego pojęcie sztuki. Blondasek chyba lubi wszystko co wybucha.
Skaza podszedł do płonącego motocyklu. Patrzył się przez krótką chwilę w płomienie, które niosły się ku górze. W ręku miał kurtkę Ryoko i bez wahania wrzucił, aby każda naszywka przyszyta na plecach zamieniła się w popiół.

      Co jak co, ale to było piękne.

      Wszyscy przyglądali się ognisku i nikt już nie był smutny. To była chwila, kiedy każdy przypominał sobie najlepsze chwile z tym rudym draniem.
      Niestety, nie mogliśmy dłużej zostać. Już z daleka słychać było nadjeżdżającą straż pożarną, więc szybko trzeba było się zbierać.

~ . ~ . ~

      - Enma, idziemy do Piwnicy. Idziesz z nami? - usłyszałam głos Tetsu.
      - Nie. Wracam do domu. Jutro wpadnę do was do warsztatu - odpowiedziałam smutno. Spojrzałam w stronę taty i gestem dłoni go pożegnałam. Nie miałam odwagi się odezwać, wiedziałam, że dalej jest na mnie zły, a nie chce rozpętać kłótni.
      Dodarłam na cmentarz sama. Przy nagrobku Ryoko znajdowały się już świeże kwiaty i nawet jego kask. Nie wiem co mam myśleć. Czułam się strasznie niepewnie.

      Gdzie moja pewność siebie?

      Gdzie ta twarda laska, która nigdy nie płacze?

      Gdzie osoba, która nigdy nie ma tych przeklętych wyrzutów sumienia?

      - Draniu, mam nadzieję, że ojciec miał rację i faktycznie jesteś teraz szczęśliwy - powiedziałam na głos. Miałam szczerą nadzieję, że mnie usłyszy i mi wybaczy za to, że nie byłam wtedy silniejsza.

      Ehh...Potrzebuje czekolady. I whisky.

~ . ~ . ~

      Itachi siedział w samochodzie przez cały ten czas tak jak obiecał. Szczerze to myślałam, że mu się znudzi i wróci do domu. Uśmiechnęłam się. Ostatnio uśmiecham się tylko w jego towarzystwie.
      - Mówiłam, że nie musiałeś czekać - powiedziałam odpinając kurtkę. Czarna skóra na taką pogodę to bardzo zły pomysł.
      - Nie chcę zostawić cię dziś samej - mruknął. - To gdzie chcesz jechać? - zapytał i odpalił swojego Mercedesa.
      - Świat słodyczy, monopolowy, a potem do domu.

~ . ~ . ~

      - Nie wiem czy to dobry pomysł - zaczęłam szukać po kieszeniach kluczy. - Mój dom, nie jest taki idealny jak twój. Nie mam pojęcia w jakim stanie znajdziemy moją matkę. Nie wiem czy komuś nie zachce się nagle wparować bez zapowiedzi, a o czystości to już nie wspomnę, bo ja nie mam czasu na takie pierdoły. Tylko uprzedzam.
      - Mówiłem już, że nie chce cię dziś zostawić samej - odpowiedział.
Itachi uparł się, że chce zostać u mnie w domu. Dziwnie się z tym czułam. Nigdy nie zapraszałam żadnych facetów do siebie.
      Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
      - Enma? Skończyło się już? - usłyszałam głos mojej mamy, która właśnie zbiegła po schodach i widząc mnie z Uchihą zamarła.
      - Tak. Przyprowadziłam kolegę, idziemy do mojego pokoju. Nie przeszkadzaj - odpowiedziałam obojętnie. To musiał być dla niej szok. Mam tylko nadzieję, że nie palnie niczego głupiego.
      - Przepraszam za kłopot, już po raz drugi przychodzę bez zapowie... - Uchiha lekko się ukłonił, ale moja mama cała w skowronkach przerwała mu zdanie.
      - Ależ oczywiście, nic się nie stało, zapraszam, zapraszam. To miło, że Enma zaprosiła tu kogoś innego niż te brudasy z warsztatu...Emm, to znaczy kolegów z pracy - roześmiała się. - A właśnie, córeczko, blondasek mówił, że przyjdzie późno - skierowała to zdanie do mnie.
      - Ta, domyślam się - mruknęłam.
      - To ja wam już nie przeszkadzam - pisnęła i zniknęła w kuchni, a ja chwytając za rękę czarnookiego pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i stanęłam w bezruchu.

      Co teraz? Zaproponować herbatę? Kawę? Kupiliśmy przecież Johnniego Walkera.

      - Zrobić ci drinka? - spytałam odruchowo.
      - Przecież prowadzę - roześmiał się.

      Idiotka!

      - No tak, ale ja nie, więc nie obraź się, ale muszę się napić - mruknęłam i nachyliłam się do swojego osobistego minibarku, gdzie znajdowały się kostki lodu, a nad lodówką szklanka. Nalałam naczynie do ponad połowy i wrzuciłam dwie kostki. Momentalnie wzięłam duży łyk i czując znajomy smak usiadłam na łóżko. - Tego mi trzeba było. - rzuciłam, a on usiadł obok mnie.
       - Nie dziwie się, ostatnio dużo przeszłaś - mruknął i poprawił mój kosmyk włosów, który zasłaniał czoło. - Lubię cie w spiętych włosach - uśmiechnął się.

      AH!

      Wspominałam, że lubię jego uśmiech?

      - Niestety, od piątku, tamtego tygodnia stanowczo za wiele się wydarzyło - odwróciłam twarz, żeby nie widział jak na policzkach zaczyna pojawiać się lekki rumieniec. Żeby nie myśleć o tym jak blisko jest i o tym, że wyraźnie czuję jego zapach rozejrzałam się po pokoju. I to nie był dobry pomysł.

      Jak ja mogłam go tutaj wpuścić?!

     Wszędzie były porozrzucane moje ciuchy i płyty. Ściany były całe obklejone plakatami moich ulubionych zespołów. Łóżko było małe i pasowałoby przebrać pościel., a kącie były nawet moje majtki i naboje do broni! Całkowite przeciwieństwo rezydencji Uchihów.
      - Enma! Znowu odpłynęłaś! - krzyknął, a ja podskoczyłam, prawie rozlewając trunek.
      - Kurde! Nie strasz mnie tak - roześmiałam się i postawiłam szklankę na stoliku.
      - Przepraszam, ale nawet nie masz pojęcia jaki masz zabawny grymas twarzy, gdy bujasz w obłokach i jak trudno cie zesłać z powrotem na ziemie - parsknął śmiechem i wyraźnie się rozluźnił.
      - Czy ty się śmiejesz z mojej twarzy? - spojrzałam na niego przeszywającym wzrokiem, a on zagryzając lekko wargę, próbował powstrzymać się od śmiechu.
      - Nie śmiał bym się, gdyby nie ten wielki pryszcz na twoim czole - powiedział, a ja kalkulując każde jego słowo znowu podskoczyłam i wparowałam do łazienki, żeby jak najszybciej zatynkować cały ryj. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że robi sobie ze mnie jaja.

     No tak. Spostrzegawcza Enma.

     - Nie ładnie mnie tak robić w chuja! - warknęłam i chwyciłam do ręki moją pomadkę o głębokim, soczystym, czerwonym kolorze. Schowałam ją w dłoni i niewinnie wróciłam na łóżko - Nie słyszałeś, że lubię się mścić za takie rzeczy? - roześmiałam się.
      - A co ty mi możesz zrobić? - parsknął Uchiha i wtedy już nie wytrzymałam. Rzuciłam się na niego! Chwyciłam jego rękę i zablokowałam, żeby mi nie przeszkodził i usiadłam na nim okrakiem. Odkręciłam pomadkę i wysmarowałam mu całą twarz czerwonym kolorem.
      - Zemsta jest słodka! - wybuchłam śmiechem. - Nie wierć się, muszę poprawić to i owo.
Itachi jednym ruchem, bez najmniejszego wysiłku przewrócił mnie na plecy i to teraz ja byłam pod nim, a pomadka była w jego ręku.
      - Jaka ty jesteś czasem wredna - roześmiał się, a ja nie mogłam się ruszyć. Jego ciało mnie całkowicie zablokowało.
      - Dobra, dobra! Już proszę, zostaw mnie - śmiałam się wniebogłosy i próbowałam wyrwać z jego uścisku.
      - Hmm, co by tu teraz z tobą zrobić - spojrzał na mnie, a potem na pomadkę. Zagryzłam wargę i zaczęłam drżeć ze śmiechu. Jego przystojną buźka miała identyczny kolor jak róża, którą mi podarował w szpitalu.
      - Do twarzy ci w czerwieni - nie mogłam się powstrzymać. Znowu wybuchłam głośnym śmiechem do takiego stopnia, że czułam kłucie w brzuchu.
      Wtedy zrobił coś czego się nie spodziewałam. Przejechał opuszkiem palca po moich lekko spierzchniętych ustach, a następnie dokładnie pomalował je moją szminką. Od razu znieruchomiałam. Przyglądał się moim wargą jak zahipnotyzowany, a ja nie mogłam oderwać wzroku od niego. Czułam na swojej skórze jego oddech i wyraźnie słyszałam bicie serca. Jego twarz zaczęła się przybliżać, a mój puls momentalnie przyśpieszył!

     O matko. On chce mnie pocałować! Zrobi to! Zaraz!!

      Lekko westchnęłam i automatycznie zamknęłam oczy. Chciałam tego. Pragnęłam znowu poczuć jego smak. Zacisnęłam pięści i czekałam, aż jego usta wbiją się w moje. Już wtedy miałam ochotę jęknąć z rozkoszy...

      Ej, chwila...

      Coś za długo to trwa.

      Otworzyłam oczy, a on patrzył się na mnie z kpiącym uśmiechem na twarzy.
      - Teraz to masz dopiero głupią minę - parsknął.

      On...AAAAAA!!!


      - ITACHI, TY FRAJERZE!

Cały miesiąc mnie tu nie było! ;_; Nie macie pojęcia jak męczyłam się, żeby cokolwiek napisać przez ten czas. Dopiero kilka dni temu dostałam jakiegoś mentalnego kopa w dupę i powstał numer 13 :) 
Szczerze to nie pisałam, bo jakoś tak...nie miałam do tego motywacji. Coraz mniej was komentuje, co mnie cholernie martwi ;_; Co jest ludzie? Wam też jest potrzebny mentalny kop w dupę? Załatwione! xD Do komentowania! Mam dużo pomysłów na kolejne rozdziały i tylko od was zależy czy będą publikowane, czy znowu się nie zamknę w sobie i nie będę wchodziła na blogspota xd 
Pozdrawiam! 

22 komentarze:

  1. To ja cię kopnęłam w to dupsko! Codziennie kopałam! Przez 30 dni! Masz farta, że w końcu coś napisałaś -.-

    Ryoko ;( Biedaczek, ale ojciec Enmy ma z pewnością racje, gdziekolwiek jest - rucha panienki XD

    Ogólnie to super pomysł z tymi dwiema częściami pogrzebu. Widać jak dla nich wszystkich ważna jest maszyna, na której pędzą po drodze zwanej życiem! Uf, próbowałam poetycko to powiedzieć. Kiepsko mi wyszło, trudno xD

    Podobało mi się spalenie motocyklu. (y)

    No tak, Itachi mimo zakazów wparował do sali z załamaną Enmą i poprawił jej humor! <3 Faktycznie, tylko dzięki niemu ostatnio się uśmiecha :o

    Ha! Matka musi być dumna, że w końcu sprowadza normalnych kolesi do domu jej jedyna córka. I zauważyłam ,ze robisz wszystko, żeby Itachi nie spotkał się z Deidarą :o Sprytnie! Pewnie coś kombinujesz! Ha! Lubie to!

    PRAGNĘŁA TEGO! JA TEŻ TEGO PRAGNĘŁAM! ON Z PEWNOŚCIĄ RÓWNIEŻ TEGO PRAGNĄŁ! Ale i tak nie poszło do drugiego pocałunku ,_____, NIE, NIE NIE! Tak nie powinno być! Itachi, ty draniu nie rób nam wszystkim nadziei xD

    No kochana, skoro masz mnóstwo pomysłów to dalej codziennie będziesz dostawała ode mnie kopniaki! Mentalne, ale zawsze coś!

    Duży plus za ten rozdział i oczywiście standardowa gatka szmatka na zakończenie - czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego pragnęłam! Ale jestem wredna i robie wszystkim na złość, nawet sobie xD

      Usuń
  2. Spodziewałam się strasznej deprechy w tym rozdziale i szczęście, że jej nie ma xP Widać, że Enma przeżyła tę sytuację, ale ma skuteczny rozpraszacz. Itachi jest momentami taki słodki... Jest tak słodki, że to aż podejrzane. Coś mi się zdaje, że faktycznie pogrywa sobie, żeby dotrzeć do gangu. A może wie o Deidarze? Nie wiem skąd miałby o tym wiedzieć, ale stałam się ekstremalnie podejrzliwa... Nie mogę się doczekać spotkania, bankietu... i hotelu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, bądź dalej podejrzliwa! Itachi was jeszcze zaskoczy ;)

      Usuń
  3. Smutno mi,że cię tak długo nie było i szczerze powiedziawszy,to codziennie kiedy wchodziłam na twojego bloga miałam cichą nadzieję,że jest już kolejny rozdział.No i doczekałam się !!! Więc od razu mówię żebyś mi tego już nie robiła i nie kazała tyle czekać xD TĘSKNIŁAM XD (większymi się tego nie da napisać,więc wyobraź sobie,że ten wyraz jest dużo,dużo większy,bo mam ochotę zasadzić ci naprawdę pożądnego kopa w dupę :* )

    Co do rozdziału:

    Prawie się poryczałam na pogrzebie Ryoko :'( Ta ich tradycja...Jak czytałam tą przemowę,albo jak palili jego motor i kurtkę czułam ból w sercu zupełnie jakbym była tam z nimi :( Byłam pewna,że Enma będzie smutna,załamana i wściekła na siebie,ale mile mnie zaskoczyłaś tym obrotem sytuacji :D Jednak Itachi potrafi poprawić humor xD

    Co do Itasia,to z niego jest naprawdę niezły romantyk <3 Ale jest też przebiegły,co wyraźnie widać pod koniec rozdziału,dlatego co raz bardziej się zastanawiam czy ma coś wspólnego z Akatsuki i a jeśli tak,to czego w takim razie chce od Enmy,bo jkby nie było pytał jej się o to,co się stało na wyścigu.Totalnie mnie to intryguje O.o

    Dobra nie będę więcej przynudzać,ale zapamiętaj sobie,że nie możesz już mi tak robić i nie dodawać kolejnej notki,bo będę płakać OSTRZEGAM !!! :* Ah no i ogromnej ilości WENY :D Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ty zdajesz sobie sprawę, że przez ostatni miesiąc, codziennie patrzyłam czy jest nowy post?? Jak mogłaś nas opuścić na tak długo?!
    Ale w końcu jesteś!
    Więc cieszmy się i ratujmy się!

    Rozdział jest naprawdę super, choć mało się działo.
    Ychhhhh, żałoba to na serio nie jest łatwa spraw, ale szkszkoda, że nie poznaliśmy tego rudzielca bliżej.
    Itachi awwww
    Czekam na więcej!^^

    OdpowiedzUsuń
  5. - ITACHI, TY FRAJERZE! <3333333333
    Uwielbiam ten moment, genialny!Jak można tak Emmę oszukiwać?Oni się powinni pocałować i jeszcze, skoro już leżeli na łóżku to seksy uprawiać. :D Bo czemu nie? Mama Emmy zabroni xDD
    Nienawidzę pogrzebów. To takie dołujące... ?
    Ale pomysł z spaleniem motocyklu - świetny!
    Cały rozdział mi się bardzo podobał, chociaż pogrzeb nie, bo to dołujące było :(
    Oho, łamac zakazy Emmy? Serio Itachi? xD Ale miło, że ja odwiedził w szpitalu.
    Mentalnego kopa? Ja mogę Ci nawet dać prawdziwego! Tylko mój detektyw gdzieś się zapodział w świecie anime xDDD
    Weny kochana i nie przestawaj pisać! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Już myślałam że nie dodasz tego rozdziału!
    Ahh te pogrzeby.. jak ja ich nienawidzę, serio!
    Siusiak to tylko o ciastkach myśli. XD
    A Itachi to.. Itachi, jego nie ogarniesz ale jest ZAJEBISTY!!
    ''niż te brudasy z warsztatu...Emm, to znaczy kolegów z pracy''-wypowiedź matki na temat znajomych córki XD
    Nie możesz przestać pisać! Co ja będę robiła w czasie, w którym śmieje się, krzyczę i płaczę (nie no bez przesady..) do ekranu?
    PS: Mam nadzieję że ten komentarz się doda. : )

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu rozdział! Z jednej strony przygnębiający, ale z drugiej wywołujący uśmiech na twarzy :) mówię oczywiście o ostatniej scenie Itachiego z Enmą :D
    Weny dziewczyno! Pisz, bo jesteś w tym dobra! Masz milion pomysłów na scenki i zwroty akcji i podziwiam cię za to :)

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam w tobie to że w każdym (no może oprócz ostatniego) rozdziale są momenty przy których boli mnie brzuch od śmiechu xD

    Itachi taki zły człowiek *o* dziewczyna była chętna a on nie skorzystał xD co to za facet xD
    Nie no kocham Itasia :D
    i kocham opowiadanie o nim *o* weny i powodzenia:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahhaha rozwaliłaś mnie! Chętna to do wyra! XD <3 😂

      Usuń
  9. Cześć! :)
    Nie mam konta na tym portalu, ale skoro mówisz że każdy komentarz cię motywuje to proszę bardzo:
    Nie jest to idealne, zdarzają się błędy, literówki, powtórzenia i nie tylko, ale masz wyobraźnię! Nie można się nudzić czytając to opowiadanie. Cały czas się coś dzieje! Stanowczo wolę blogi, przy których jestem rozbawiona, zaciekawiona i wzruszona niż żeby wszystko było idealnie językowo, a wiało nudą :)
    Zastanawia mnie relacja Itachiego i Enmy. Coś ich połączyło, może nawet głębokie uczucie, ale nie mogą tego sprecyzować. Szczególnie czarnowłosa czuje się zagubiona. :)
    Życzę ci miłego dnia i dalszej chęci do pisania. :(

    Pozdrawiam, Paulina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa i uwagi!
      Błędy są i jestem ich świadoma. Próbuje sprawdzać tekst dwa razy, ale czasem nawet to nie pomaga :)

      Usuń
  10. Mi to by się przydał taki kop w tyłek... Sama nie byłam hooy wie ile na blogspocie.
    Co do rozdziału, no cóż, poryczałam się :c Ojciec Enmy jest prawilnym człowiekiem. Ryokoo ;_: Dlaczego on? :C
    Jednak ten moment pożegnania Ryoko był epicki. Płakałam na nim, ale i byłam zachwycona. Jak sobie to wyobraziłam, ohh ~ Jeden z najlepszych momentów, jakie dane było mi czytać <3
    Ciekawe czy Itaś na serio jest taki zakochany, czy tylko udaje ^^ Obstawiam, ze to jest bardziej zagmatwane, niż sobie wyobrazić mogę.
    Pozdrawiam,
    Weny i czasu życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawaj, nie możesz nas zawieść!
    Wszyscy czekamy ze zniecierpliwieniem na nowy rozdział, nie możesz się zamknąć w sobie!(haha ja i moje zakazy..)
    Moja koleżanka ma trudności z wypowiedzeniem imienia Enma, nie wiem jak to jest możliwe..
    PS:Chyba każdy wie jak to jest z weną, jak jej potrzebujesz, to gdzieś sobie idzie, zupełnie jak pewność siebie Enmy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę cię o następny rodział nie moge usiedzieć w miejscu. Zresztą wszystko przyjemnie się czyta i nigdy się nie zgubiłam. Mam nadzieje że będzie tak nadal :)

    OdpowiedzUsuń
  13. USUNĘŁO MI KOMENTARZ. JA PINDOLE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuźwa taki ładny wysmarowałam. I gdzie on? No to pokrótce powiem, że jest kilka drobnych błędów, np. w zdaniu "Dzwonił Tetsu i Itachi" czy jakoś tak, powinno być "dzwonili", bo wymieniasz od razu 2 osoby. No, ale mniejsza o błędy.

      Rozpisałam się na 3 strony o ostatniej scenie i zaraz się rozpłaczę, bo mi to się nie wrzuciło. Pokrótce: zakochałam się w opowiadaniu bezgranicznie po tej scenie. Mój chłopak robi identycznie. Jeszcze czasami zdąży zrobić zdjęcie mojej miny. =_=

      W ogóle szablon piękny, ale poprosiłabym szabloniarkę o poprawę, żeby zamiast pasów, obrazek wtapiał się w czerń. Chyba, że tak Ci się podobało, każdy ma swój gust ^^ Art do szablonu bardzo dobrze dobrany ;3

      Dobra, wrzucam.

      czekaj, czekaj - ctrl+c

      Ok, próbuję.

      Usuń
  14. Hej! :3
    Twój blog został właśnie dodany do spisu W Przestworzach M&A W imieniu załogi dziękuję za wybranie naszego spisu i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów.
    Pozdrawiam! ;)

    ps. Bardzo przepraszam, że spamuje w tym miejscu.

    OdpowiedzUsuń