Obudziłam
się czując okropny, szpitalny zapach.
Nienawidzę
leżeć bezczynnie. Szczególnie teraz, gdy trwają przygotowania do
pogrzebu.
Ryoko.
Ehh...
Kolejny.
Miałam
ochotę krzyczeć, albo rzucić czymś, albo szlochać, strzelać,
rozwalać! Byłam wściekła, ale też załamana! Wczorajszy dzień
miał zupełni inaczej wyglądać...Miałam się bawić, być
szczęśliwa i uśmiechnięta. Rozmawiać z ojcem i żartować z
chłopakami!
No
właśnie...ojciec.
Nie
odwiedza mnie. Nie pyta jak się czuję, czy czegoś potrzebuję,
kiedy mnie wypiszą...
Nic.
Dlaczego?
Nikt mi nie chce powiedzieć, ale obawiam się najgorszego. A
zresztą...Kogo ja oszukuję. Wiadomo, że to moja wina. Ojciec jest
na mnie wściekły, że przez moje szczeniackie zachowanie nasza
grupa się pomniejszyła. Obwinia mnie, że nic nie zrobiłam.
Obwinia mnie, że doprowadziłam do tego, że ktoś mnie znalazł na
dachu. Całą tą katastrofę zwala na mnie.
A
NAJGORSZE JEST TO, ŻE MA RACJE!
Jestem
tego w pełni świadoma. Mogłam wpaść na inny pomysł niż
wydzieranie się z dachu. Mogłam lepiej zabandażować swoją ranę,
żebym krew nie lała się strumieniami. Mogłam być silniejsza i
nie zemdleć!
Mogłam,
a tego nie zrobiłam...
Leżałam
na szpitalnym łóżku patrząc w sufit i rozmyślając o mojej
żałosnej postawie. Zabroniłam komukolwiek tu przychodzić i
wyłączyłam telefon. Kazałam lekarzowi informować matkę
telefonicznie o moim stanie zdrowia i każdego kto spyta z moich
chłopaków, ale rozmowa ze mną nie wchodziła w grę. Nie chciałam
tego. Dziwnie czułabym się, patrząc im w oczy, albo słyszeć ich
ton głosu, który byłby pełen żalu.
Nagle
usłyszałam kłótnię mojej pielęgniarki z jakimś kolesiem za
drzwiami.
-
Mówiłam panu, że panna Kirei nie życzy sobie odwiedzin -
usłyszałam wyraźnie i w tym momencie drzwi się otworzyły, a w
nich pojawiła się ona, próbująca zatrzymać mężczyznę w dobrze
znanym mi garniturze.
Itachi?
-
Absurd, prawda Enmo? - uśmiechnął się do mnie, co spowodowało,
że poczułam przyjemne ciepło w środku.
-
Dżentelmenowi nie wypada takie zachowanie - parsknęłam.
-
Jakie?
-
Wparowanie do pomieszczenia, gdzie nie masz wstępu, jak zresztą
każdy i przepychanie się w drzwiach z niewinną kobietą... -
mruknęłam przeszywając go wzrokiem, ale jednak nie mogłam
powstrzymać się od uśmiechu.
-
Jeśli serio myślisz, że wyjdę bez twoich wyjaśnień dlaczego nie
pojawiłaś się dziś u mnie na obiedzie, to się naprawdę myślisz,
słoneczko.
Słoneczko?
Serio?
Prychnęłam
śmiechem.
-
Przecież jest rano, więc nawet śniadania nie zdążyłam zjeść -
powiedziałam rozbawiona. - Może pani iść, jego obecność nawet
zniosę - zwróciłam się do zdezorientowanej pielęgniarki, która
przytaknęła i szybko wyszła.
-
Hmm, faktycznie, ale spanikowałem, jak nie odpisywałaś na moje
smsy, a w telewizji była już mowa o strzelaninie na waszym wyścigu,
więc pojechałem do ciebie w środku nocy zobaczyć czy nic ci nie
jest. Otworzyła mi twoja mama, która była mocno zaskoczona i
zaspana. Powiedziała, że leżysz tutaj i nie będzie cię na
umówionym posiłku. Postanowiłem odwiedzić cię z gotowym
jedzeniem - i w tym momencie zauważyłam, że trzyma w ręku
pudełko, oraz jedną, małą różę.
Tyle
zachodu, dla mnie?
-
O matko, chyba jednak cieszę się, że tu jesteś. Szpitalne
jedzenie wygląda i smakuje jak kupa - uśmiechnęłam się, a on
usiadł na krześle zaraz obok mojego łóżka. Otworzył wieczko i
podał mi do rąk. W pudełku był ryż z ugotowanymi na prze
warzywami. Skromnie jak na niego, ale rozumiem, że robił to w
pośpiechu.
Zauważył
mały flakonik na parapecie, więc włożył do niego różę o
pięknym, soczystym, czerwonym kolorem i nalał trochę wody.
-
I co? Dowiem się co się stało?
Ehh,
a było tak miło. Musiał to spierdolić.
-
Miałam jednak nadzieję, że ominie mnie to pytanie -
odpowiedziałam, a on milczał, wyraźnie czekając na konkretną
odpowiedź. Westchnęłam. - Akatsuki,
banda skurwysynów, którzy zawsze robią nam na złość.
Postrzelili mnie i tyle. Za dzień, albo dwa wychodzę - powiedziałam
na jednym wdechu i spojrzałam znów w sufit i lekko potrząsnęłam
głową, żeby przed moimi oczami nie pojawił się Ryoko.
Nie
mogę pokazać przed nim, jak się czuję, mimo, że targa mną
mnóstwo emocji. Musze być twarda, taka jaką mnie większość
postrzega.
Serce
mi zabiło i mimo, że bardzo się starałam, przypomniałam sobie
uśmiech Ryoko, tuż przed strzelaniną.
Nagle
Itachi usiadł na skraju mojego łóżka i mnie przytulił.
-
Nie płacz, proszę.
Płaczę?!
~
. ~ . ~
Super.
Znowu ryczę. Ostatnio za często mi się to zdarza.
Po
całej tej żałosnej sytuacji, Uchiha już więcej nie pytał o
poprzedni dzień, tylko przypomniał mi, że na weekend mamy już
zarezerwowany apartament oraz mniej więcej opowiedział mi jak to
będzie wyglądało.
Wychodzi
na to, że przyjedzie po mnie w samo południe, potem będę w hotelu
przez jakieś dwie godziny sama, ale żebym się nie nudziła mogę
korzystać z basenu, albo spa, a Itachi wszystko zafunduje, a on za
ten czas będzie omawiał sprawy biznesowe na konferencji. Następnie
mam się zrobić na bóstwo i siedzieć obok niego na bankiecie. Z
nikim nie muszę rozmawiać, tylko się uśmiechać, jeść i
tańczyć.
Muszę
przyznać, że odpowiadało mi to. Chcę oderwać się od
rzeczywistości, a przy Itachim mi to genialnie wychodzi. Nawet
teraz, gdy patrze mu w oczy, a jego rysy twarzy i usta...Chyba się
zatracam.
-
Enma! Odpłynęłaś! - usłyszałam nagle.
-
Ym, sorki - mruknęłam, a moje policzki zrobiły się czerwone.
Uchiha lekko się uśmiechnął i spojrzał na zegarek.
-
Powinienem już jechać do biura - chrząknął.
-
Też tak myślę, przeszkadzasz mi w dołowaniu się, nudzeniu i nic
nierobieniu - odpowiedziałam sarkastycznie.
Tak
bardzo nie chciałam, żeby poszedł. Chciałam, żeby rzucił całą
papierkową robotę i siedział tu obok. Nie musiałby nic robić,
nic mówić, po prostu, żeby był. Niestety, jego miliony same się
nie zarobią.
-
Napisz jak wyjdziesz ze szpitala - pochylił się nade mną i musnął
ustami moje czoło, przez co moja twarz była jeszcze bardziej
czerwona niż przedtem. Uśmiechnęłam się automatycznie.
MATKO!
To było takie miłe!
Nie
zdążyłam nic powiedzieć, od razu zniknął za drzwiami, a wraz z
nim mój uśmiech i poprawiony humor. Tylko poczułam brak jego
obecności to znów przypomniałam sobie o śmierci Ryoko, o złości
ojca, o stratach przez wczorajszy wyścig...o tym wszystkim.
~
. ~ . ~
Włączyłam
telefon. Od razu na wyświetlaczu pojawiły się nowe wiadomości i
nieodebrane połączenia. Dzwonił do mnie głównie Tetsu i Itachi.
Smsy za to były chyba od każdego. Akira, Skaza, Odyn, mama, nawet
Neji. Usunęłam wszystkie nie zastanawiając się jaka może być
ich treść. Tylko ostatni sms zostawiłam, który był od młodszego
Uchihy. Napisał do mnie dziesięć minut temu.
Nadawca:
Sasuke
Godzina:
9:12
Treść:
Itachi powiedział mi, że leżysz w szpitalu. Całą noc kretyn nie
dawał mi spać bo się martwił. Zrobiłem ten pieprzony projekt na
fizykę już wczoraj i jutro go przedstawiamy, więc raczej zdasz do
następnej klasy, sieroto. Czekam na ciastka w nagrodę!
PS:
Nie wiem jakiej sztuczki użyłaś, ale nieźle owinęłaś sobie
mojego brata wokół palca ;_;
Wybuchnęłam
śmiechem na całą salę.
Adresat:
Sasuke
Godzina:
9:29
Treść:
Dzięki Siusiaku, co ja bym bez ciebie zrobiła! Ale i tak cię nie
znoszę.
PS:
Sztuczka? Po prostu urok osobisty.
Momentalnie
dostałam odpowiedź.
Nadawca:
Sasuke
Godzina:
9:30
Treść:
UROK? Jaki? Co? Z pewnością jakąś klątwę rzuciłaś, wiedźmo.
Wiem,
że on się po prostu zgrywa, ale skoro uważa, że Itachi dziwnie
się zachowuje przeze mnie, to w tym musi coś być. Może nie tylko
ja wariuję, gdy jesteśmy blisko? Yhh! Nie wiem co o tym wszystkim
myśleć. Kim jestem w ogóle dla Itachiego? Kim on jest dla mnie?
Jak mogę nazwać "to coś" między nami? Tyle pytań, bez
żadnych odpowiedzi!!
~
. ~ . ~
Czwartek.
Wczoraj wypisali mnie ze szpitala, ale mam uważać na rękę i co
kilka dni zmieniać opatrunek, dopóki rana się całkowicie nie
zagoi.
Od
piątku nie byłam w szkole, przez co wychowawca dzwonił do mojej
matki, gdzie się podziewam. Wytłumaczyła wszystko i mogę sobie
całkowicie odpuścić ten tydzień. Po za tym mam gorsze problemy
niż słaba frekwencja w szkole.
Dziś
jest pogrzeb Ryoko. Itachi obiecał mi, że przyjedzie ze mną, ale
nie będzie się pokazywał, a potem odwiezie mnie do domu.
Opowiedziałam mu o Rudzielcu i ze szczegółami opowiedziałam o
wydarzeniu z wyścigu. Miałam tego nie robić, ale codziennie
odwiedzał mnie w szpitalu i cały czas ze sobą pisaliśmy. Mówił,
że ma wyrzuty sumienia przez to co się stało. Spytałam dlaczego,
bo przecież to istny absurd, w końcu jego nie było w poniedziałek,
a on odpowiedział, że właśnie dlatego ma wyrzuty. Gdyby był ze
mną nic by mi się nie stało. Na te słowa miałam ochotę pisnąć
ze szczęścia, bo to znaczyło, że się o mnie martwi!
O
MNIE.
Nie
jestem mu obojętna i wiedząc to czuję się...Yhhh nie wiem jak to
powiedzieć...Czuję się dobrze. Po prostu.
Ojciec
dalej się do mnie nie odzywał, ale nic już na to nie poradzę.
Muszę poczekać kilka tygodni, wtedy mu przejdzie. Za to zauważyłam,
że dużo gadał z Deidarą, co mnie dziwi. Kilka dni temu chciał go
zabić, a teraz zachowują się jak starzy przyjaciele. Może jednak
jest nadzieja dla tego blondaska.
~
. ~ . ~
-
Będę tu czekał. Po zakończeniu możemy gdzieś pojechać, jeśli
będziesz miała ochotę - odpowiedział Itachi, gdy wychodziłam z
samochodu.
-
Dam sobie radę, jeśli chcesz możesz wracać. Raczej szybko nie
wrócę - powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi.
Na
cmentarzu był tylko mój gang i rodzina Ryoko. Było gorąco, nawet
bardzo, ale zgodnie z naszą tradycją, każdy musiał mieć kurtkę
skórzaną, zapiętą pod szyję i spięte włosy, aby dumnie
reprezentować nasze plecy. Tradycja też mówiła o tym, że
przemowę ma wygłosić członek rodziny zmarłego i nasz przywódca
- wtedy jest pożegnanie ciała, ale dla nas ważniejsze jest
pożegnanie duszy - czyli cząstki naszego przyjaciela, która
zamknięta jest w drogocennym przedmiocie. W tym przypadku jest to
oczywiście motocykl i kurtka.
Byli
już wszyscy. Nawet Deidara, czego nie mogłam pojąć. Nie znał
Ryoko dobrze i nie jest członkiem gangu, a ojciec i tak go zaprosił.
Stanęłam
obok Akiry, który był naprawdę zrozpaczony, ale najbardziej szkoda
mi było matki naszego rudzielca. Stała obok trumny, która lada
chwila znajdzie się głęboko pod ziemią i szlochała. Jej
oczy były popuchnięte, a jej torebka cała była wypełniona
zużytymi chusteczkami higienicznymi. Nigdy nie pogodziła się z tym
jaką jej syn wybrał drogę. Zawsze mu powtarzała, że skończy
źle, gdy będzie łamał prawo.
Czy
my naprawdę jesteśmy, aż tak źle postrzegani przez innych?
-
Po raz kolejny muszę stać nad czyimś grobem i go żegnać - mój
ojciec rozpoczął swoją przemowę. - To przykre...Ehh.- chrząknął.
- Nie powiem, że był dobry, skromny czy prawdomówny, ponieważ to
nieprawda. Wiele osób, które tylko o nim słyszały plotki,
powiedzą, że był oszustem, dilerem czy zabójcą. I po części
jest to prawda... - w tym momencie znów było słychać głośny
płacz matki Ryoko. - Jednak... - kontynuował. - Każdy, kto go
naprawdę znał, nazwie go lojalnym przyjacielem, gotowym na
poświęcenie! Nazwie go człowiekiem, który nie bał się
niczego, ani nikogo. Wskoczył by w ogień za każdego z nas, tutaj
zgromadzonych! - wtedy zauważyłam, że kątem oka zerknął na
mnie. - I tak właśnie zginął. Zginął bo się poświęcił. I
mam w dupie, czy ktoś powie, że był zepsuty do szpiku kości! Bo
każdy z nas jest na swój sposób zepsuty...A on jako jeden z
nielicznych był najlepszym kompanem, z którego jestem dumny, że
mogę go nazwać bratem - krzyknął dumnie. - Niech spoczywa w
pokoju.
No
tak. Cały mój ojciec. Tylko on potrafi na czyimś pogrzebie wyzwać
kogoś od najgorszych i przyznać, że był cudownym człowiekiem.
Mimo
kontrowersyjnej wypowiedzi, do każdego przemówiły te słowa. Każdy
z nas patrzył na trumnę z żalem w oczach, a mnie znowu zaczęło
gnębić poczucie winy. Zagryzłam dolną wargę i spojrzałam w
błękitne niebo. Przyjemny, zimny wiatr sprawiał, że włosy
łaskotały mnie po policzkach, które znowu stały się wilgotne.
ZNOWU.
-
Przepraszam - szepnęłam.
~
. ~ . ~
Gdy
pierwsza część pogrzebu dobiegła końca, zauważyłam jak matka
Ryoko cicho szepnęła słowo "dziękuję" w stronę mojego
ojca, a do mnie się lekko uśmiechnęła. Sama nie wiem czemu, ale
poczułam się po tym lepiej i wycierając łzy, żeby nikt ich nie
zauważył poszłam z chłopakami w stronę jeziora, gdzie był
ostatnio wyścig. Szliśmy pieszo, w milczeniu. Grobowym milczeniu.
Maszerowaliśmy
przez około dwadzieścia minut i już dobiegały mnie znajome głosy.
Nasza tradycja mówi, że dusza osoby musi zostać pożegnana w
miejscu śmierci. Nie uśmiechało mi się oglądać zeschniętej
krwi na betonie oraz dziury w budynkach, które pozostawiły kule po
strzelaninie. Na szczęście nie musieliśmy wychodzić na dach.
Motocykl
stał dumnie, a promienie słoneczne spowodowały, że wyglądał
jakby błyszczał. To smutne, że już nigdy nie usłyszymy warkotu
jego silnika.
Znowu
była cisza. Nikt nawet słowem się nie odważył odezwać, gdy
tylko nas zobaczyli. Mój ojciec podszedł do maszyny Ryoko i
poklepał lekko kierownicę.
-
Dzięki, że przybyliście - głośno westchnął. - Dużo to dla
mnie i moich braci znaczy. Ryoko z pewnością się teraz z nas
napierdala, bo jest szczęśliwy. Gdziekolwiek jest, z pewnością
rucha jakieś panienki, a wódki ma tyle, co wody w tym jeziorze -
parsknął śmiechem i tym, znowu kontrowersyjnym słowem, podniósł
nas w jakiś sposób na duchu. - Akira, dawaj - rzucił w stronę
bruneta, a ten chwycił za pojemnik z benzyną i oblał nią
motocykl. Wydzielił się charakterystyczny zapach, który zawsze
czuje w warsztacie.
-
Rudzielcu, nienawidzę cię za to, że nas zostawiłeś - chrząknął
i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni. Włożył jednego do
ust i zapałką odpalił swojego szluga. Głęboko się zaciągnął,
a gdy dym wyszedł z jego ust, rzucił zapałkę za siebie.
Maszyna
eksplodowała!
Już
nie błyszczała w świetle słońca, tylko cała w płomieniach.
-
Cudowne - jęknął Deidara. No tak. On i jego pojęcie sztuki.
Blondasek chyba lubi wszystko co wybucha.
Skaza
podszedł do płonącego motocyklu. Patrzył się przez krótką
chwilę w płomienie, które niosły się ku górze. W ręku miał
kurtkę Ryoko i bez wahania wrzucił, aby każda naszywka przyszyta
na plecach zamieniła się w popiół.
Co
jak co, ale to było piękne.
Wszyscy
przyglądali się ognisku i nikt już nie był smutny. To była
chwila, kiedy każdy przypominał sobie najlepsze chwile z tym rudym
draniem.
Niestety,
nie mogliśmy dłużej zostać. Już z daleka słychać było
nadjeżdżającą straż pożarną, więc szybko trzeba było się
zbierać.
~
. ~ . ~
-
Enma, idziemy do Piwnicy.
Idziesz z nami? - usłyszałam głos Tetsu.
-
Nie. Wracam do domu. Jutro wpadnę do was do warsztatu -
odpowiedziałam smutno. Spojrzałam w stronę taty i gestem dłoni go
pożegnałam. Nie miałam odwagi się odezwać, wiedziałam, że
dalej jest na mnie zły, a nie chce rozpętać kłótni.
Dodarłam
na cmentarz sama. Przy nagrobku Ryoko znajdowały się już świeże
kwiaty i nawet jego kask. Nie wiem co mam myśleć. Czułam się
strasznie niepewnie.
Gdzie
moja pewność siebie?
Gdzie
ta twarda laska, która nigdy nie płacze?
Gdzie
osoba, która nigdy nie ma tych przeklętych wyrzutów sumienia?
-
Draniu, mam nadzieję, że ojciec miał rację i faktycznie jesteś
teraz szczęśliwy - powiedziałam na głos. Miałam szczerą
nadzieję, że mnie usłyszy i mi wybaczy za to, że nie byłam wtedy
silniejsza.
Ehh...Potrzebuje
czekolady. I whisky.
~
. ~ . ~
Itachi
siedział w samochodzie przez cały ten czas tak jak obiecał.
Szczerze to myślałam, że mu się znudzi i wróci do domu.
Uśmiechnęłam się. Ostatnio uśmiecham się tylko w jego
towarzystwie.
-
Mówiłam, że nie musiałeś czekać - powiedziałam odpinając
kurtkę. Czarna skóra na taką pogodę to bardzo zły pomysł.
-
Nie chcę zostawić cię dziś samej - mruknął. - To gdzie chcesz
jechać? - zapytał i odpalił swojego Mercedesa.
-
Świat słodyczy, monopolowy, a potem do domu.
~
. ~ . ~
-
Nie wiem czy to dobry pomysł - zaczęłam szukać po kieszeniach
kluczy. - Mój dom, nie jest taki idealny jak twój. Nie mam pojęcia
w jakim stanie znajdziemy moją matkę. Nie wiem czy komuś nie
zachce się nagle wparować bez zapowiedzi, a o czystości to już
nie wspomnę, bo ja nie mam czasu na takie pierdoły. Tylko
uprzedzam.
-
Mówiłem już, że nie chce cię dziś zostawić samej -
odpowiedział.
Itachi
uparł się, że chce zostać u mnie w domu. Dziwnie się z tym
czułam. Nigdy nie zapraszałam żadnych facetów do siebie.
Otworzyłam
drzwi i weszliśmy do środka.
-
Enma? Skończyło się już? - usłyszałam głos mojej mamy, która
właśnie zbiegła po schodach i widząc mnie z Uchihą zamarła.
-
Tak. Przyprowadziłam kolegę, idziemy do mojego pokoju. Nie
przeszkadzaj - odpowiedziałam obojętnie. To musiał być dla niej
szok. Mam tylko nadzieję, że nie palnie niczego głupiego.
-
Przepraszam za kłopot, już po raz drugi przychodzę bez zapowie...
- Uchiha lekko się ukłonił, ale moja mama cała w skowronkach
przerwała mu zdanie.
-
Ależ oczywiście, nic się nie stało, zapraszam, zapraszam. To
miło, że Enma zaprosiła tu kogoś innego niż te brudasy z
warsztatu...Emm, to znaczy kolegów z pracy - roześmiała się. - A
właśnie, córeczko, blondasek mówił, że przyjdzie późno -
skierowała to zdanie do mnie.
-
Ta, domyślam się - mruknęłam.
-
To ja wam już nie przeszkadzam - pisnęła i zniknęła w kuchni, a
ja chwytając za rękę czarnookiego pobiegłam po schodach do
swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i stanęłam w bezruchu.
Co
teraz? Zaproponować herbatę? Kawę? Kupiliśmy przecież Johnniego
Walkera.
-
Zrobić ci drinka? - spytałam odruchowo.
-
Przecież prowadzę - roześmiał się.
Idiotka!
-
No tak, ale ja nie, więc nie obraź się, ale muszę się napić -
mruknęłam i nachyliłam się do swojego osobistego minibarku, gdzie
znajdowały się kostki lodu, a nad lodówką szklanka. Nalałam
naczynie do ponad połowy i wrzuciłam dwie kostki. Momentalnie
wzięłam duży łyk i czując znajomy smak usiadłam na łóżko. -
Tego mi trzeba było. - rzuciłam, a on usiadł obok mnie.
-
Nie dziwie się, ostatnio dużo przeszłaś - mruknął i poprawił
mój kosmyk włosów, który zasłaniał czoło. - Lubię cie w
spiętych włosach - uśmiechnął się.
AH!
Wspominałam,
że lubię jego uśmiech?
-
Niestety, od piątku, tamtego tygodnia stanowczo za wiele się
wydarzyło - odwróciłam twarz, żeby nie widział jak na policzkach
zaczyna pojawiać się lekki rumieniec. Żeby nie myśleć o tym jak
blisko jest i o tym, że wyraźnie czuję jego zapach rozejrzałam
się po pokoju. I to nie był dobry pomysł.
Jak
ja mogłam go tutaj wpuścić?!
Wszędzie
były porozrzucane moje ciuchy i płyty. Ściany były całe
obklejone plakatami moich ulubionych zespołów. Łóżko było małe
i pasowałoby przebrać pościel., a kącie były nawet moje majtki i
naboje do broni! Całkowite przeciwieństwo rezydencji Uchihów.
-
Enma! Znowu odpłynęłaś! - krzyknął, a ja podskoczyłam, prawie
rozlewając trunek.
-
Kurde! Nie strasz mnie tak - roześmiałam się i postawiłam
szklankę na stoliku.
-
Przepraszam, ale nawet nie masz pojęcia jaki masz zabawny grymas
twarzy, gdy bujasz w obłokach i jak trudno cie zesłać z powrotem
na ziemie - parsknął śmiechem i wyraźnie się rozluźnił.
-
Czy ty się śmiejesz z mojej twarzy? - spojrzałam na niego
przeszywającym wzrokiem, a on zagryzając lekko wargę, próbował
powstrzymać się od śmiechu.
-
Nie śmiał bym się, gdyby nie ten wielki pryszcz na twoim czole -
powiedział, a ja kalkulując każde jego słowo znowu podskoczyłam
i wparowałam do łazienki, żeby jak najszybciej zatynkować cały
ryj. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że robi sobie ze mnie
jaja.
No
tak. Spostrzegawcza Enma.
-
Nie ładnie mnie tak robić w chuja! - warknęłam i chwyciłam do
ręki moją pomadkę o głębokim, soczystym, czerwonym kolorze.
Schowałam ją w dłoni i niewinnie wróciłam na łóżko - Nie
słyszałeś, że lubię się mścić za takie rzeczy? - roześmiałam
się.
-
A co ty mi możesz zrobić? - parsknął Uchiha i wtedy już nie
wytrzymałam. Rzuciłam się na niego! Chwyciłam jego rękę i
zablokowałam, żeby mi nie przeszkodził i usiadłam na nim
okrakiem. Odkręciłam pomadkę i wysmarowałam mu całą twarz
czerwonym kolorem.
-
Zemsta jest słodka! - wybuchłam śmiechem. - Nie wierć się, muszę
poprawić to i owo.
Itachi
jednym ruchem, bez najmniejszego wysiłku przewrócił mnie na plecy
i to teraz ja byłam pod nim, a pomadka była w jego ręku.
-
Jaka ty jesteś czasem wredna - roześmiał się, a ja nie mogłam
się ruszyć. Jego ciało mnie całkowicie zablokowało.
-
Dobra, dobra! Już proszę, zostaw mnie - śmiałam się wniebogłosy
i próbowałam wyrwać z jego uścisku.
-
Hmm, co by tu teraz z tobą zrobić - spojrzał na mnie, a potem na
pomadkę. Zagryzłam wargę i zaczęłam drżeć ze śmiechu. Jego
przystojną buźka miała identyczny kolor jak róża, którą mi
podarował w szpitalu.
-
Do twarzy ci w czerwieni - nie mogłam się powstrzymać. Znowu
wybuchłam głośnym śmiechem do takiego stopnia, że czułam kłucie
w brzuchu.
Wtedy
zrobił coś czego się nie spodziewałam. Przejechał opuszkiem
palca po moich lekko spierzchniętych ustach, a następnie dokładnie
pomalował je moją szminką. Od razu znieruchomiałam. Przyglądał
się moim wargą jak zahipnotyzowany, a ja nie mogłam oderwać
wzroku od niego. Czułam na swojej skórze jego oddech i wyraźnie
słyszałam bicie serca. Jego twarz zaczęła się przybliżać, a
mój puls momentalnie przyśpieszył!
O
matko. On chce mnie pocałować! Zrobi to! Zaraz!!
Lekko
westchnęłam i automatycznie zamknęłam oczy. Chciałam tego.
Pragnęłam znowu poczuć jego smak. Zacisnęłam pięści i
czekałam, aż jego usta wbiją się w moje. Już wtedy miałam
ochotę jęknąć z rozkoszy...
Ej,
chwila...
Coś
za długo to trwa.
Otworzyłam
oczy, a on patrzył się na mnie z kpiącym uśmiechem na twarzy.
-
Teraz to masz dopiero głupią minę - parsknął.
On...AAAAAA!!!
-
ITACHI, TY FRAJERZE!
Cały
miesiąc mnie tu nie było! ;_; Nie macie pojęcia jak męczyłam
się, żeby cokolwiek napisać przez ten czas. Dopiero kilka dni temu
dostałam jakiegoś mentalnego kopa w dupę i powstał numer 13 :)
Szczerze
to nie pisałam, bo jakoś tak...nie miałam do tego motywacji. Coraz
mniej was komentuje, co mnie cholernie martwi ;_; Co jest ludzie? Wam
też jest potrzebny mentalny kop w dupę? Załatwione! xD Do
komentowania! Mam dużo pomysłów na kolejne rozdziały i tylko od
was zależy czy będą publikowane, czy znowu się nie zamknę w
sobie i nie będę wchodziła na blogspota xd
Pozdrawiam!
To ja cię kopnęłam w to dupsko! Codziennie kopałam! Przez 30 dni! Masz farta, że w końcu coś napisałaś -.-
OdpowiedzUsuńRyoko ;( Biedaczek, ale ojciec Enmy ma z pewnością racje, gdziekolwiek jest - rucha panienki XD
Ogólnie to super pomysł z tymi dwiema częściami pogrzebu. Widać jak dla nich wszystkich ważna jest maszyna, na której pędzą po drodze zwanej życiem! Uf, próbowałam poetycko to powiedzieć. Kiepsko mi wyszło, trudno xD
Podobało mi się spalenie motocyklu. (y)
No tak, Itachi mimo zakazów wparował do sali z załamaną Enmą i poprawił jej humor! <3 Faktycznie, tylko dzięki niemu ostatnio się uśmiecha :o
Ha! Matka musi być dumna, że w końcu sprowadza normalnych kolesi do domu jej jedyna córka. I zauważyłam ,ze robisz wszystko, żeby Itachi nie spotkał się z Deidarą :o Sprytnie! Pewnie coś kombinujesz! Ha! Lubie to!
PRAGNĘŁA TEGO! JA TEŻ TEGO PRAGNĘŁAM! ON Z PEWNOŚCIĄ RÓWNIEŻ TEGO PRAGNĄŁ! Ale i tak nie poszło do drugiego pocałunku ,_____, NIE, NIE NIE! Tak nie powinno być! Itachi, ty draniu nie rób nam wszystkim nadziei xD
No kochana, skoro masz mnóstwo pomysłów to dalej codziennie będziesz dostawała ode mnie kopniaki! Mentalne, ale zawsze coś!
Duży plus za ten rozdział i oczywiście standardowa gatka szmatka na zakończenie - czekam na następny!
Też tego pragnęłam! Ale jestem wredna i robie wszystkim na złość, nawet sobie xD
UsuńSpodziewałam się strasznej deprechy w tym rozdziale i szczęście, że jej nie ma xP Widać, że Enma przeżyła tę sytuację, ale ma skuteczny rozpraszacz. Itachi jest momentami taki słodki... Jest tak słodki, że to aż podejrzane. Coś mi się zdaje, że faktycznie pogrywa sobie, żeby dotrzeć do gangu. A może wie o Deidarze? Nie wiem skąd miałby o tym wiedzieć, ale stałam się ekstremalnie podejrzliwa... Nie mogę się doczekać spotkania, bankietu... i hotelu :D
OdpowiedzUsuńHahaha, bądź dalej podejrzliwa! Itachi was jeszcze zaskoczy ;)
UsuńSmutno mi,że cię tak długo nie było i szczerze powiedziawszy,to codziennie kiedy wchodziłam na twojego bloga miałam cichą nadzieję,że jest już kolejny rozdział.No i doczekałam się !!! Więc od razu mówię żebyś mi tego już nie robiła i nie kazała tyle czekać xD TĘSKNIŁAM XD (większymi się tego nie da napisać,więc wyobraź sobie,że ten wyraz jest dużo,dużo większy,bo mam ochotę zasadzić ci naprawdę pożądnego kopa w dupę :* )
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
Prawie się poryczałam na pogrzebie Ryoko :'( Ta ich tradycja...Jak czytałam tą przemowę,albo jak palili jego motor i kurtkę czułam ból w sercu zupełnie jakbym była tam z nimi :( Byłam pewna,że Enma będzie smutna,załamana i wściekła na siebie,ale mile mnie zaskoczyłaś tym obrotem sytuacji :D Jednak Itachi potrafi poprawić humor xD
Co do Itasia,to z niego jest naprawdę niezły romantyk <3 Ale jest też przebiegły,co wyraźnie widać pod koniec rozdziału,dlatego co raz bardziej się zastanawiam czy ma coś wspólnego z Akatsuki i a jeśli tak,to czego w takim razie chce od Enmy,bo jkby nie było pytał jej się o to,co się stało na wyścigu.Totalnie mnie to intryguje O.o
Dobra nie będę więcej przynudzać,ale zapamiętaj sobie,że nie możesz już mi tak robić i nie dodawać kolejnej notki,bo będę płakać OSTRZEGAM !!! :* Ah no i ogromnej ilości WENY :D Pozdrawiam xD
Czy ty zdajesz sobie sprawę, że przez ostatni miesiąc, codziennie patrzyłam czy jest nowy post?? Jak mogłaś nas opuścić na tak długo?!
OdpowiedzUsuńAle w końcu jesteś!
Więc cieszmy się i ratujmy się!
Rozdział jest naprawdę super, choć mało się działo.
Ychhhhh, żałoba to na serio nie jest łatwa spraw, ale szkszkoda, że nie poznaliśmy tego rudzielca bliżej.
Itachi awwww
Czekam na więcej!^^
- ITACHI, TY FRAJERZE! <3333333333
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten moment, genialny!Jak można tak Emmę oszukiwać?Oni się powinni pocałować i jeszcze, skoro już leżeli na łóżku to seksy uprawiać. :D Bo czemu nie? Mama Emmy zabroni xDD
Nienawidzę pogrzebów. To takie dołujące... ?
Ale pomysł z spaleniem motocyklu - świetny!
Cały rozdział mi się bardzo podobał, chociaż pogrzeb nie, bo to dołujące było :(
Oho, łamac zakazy Emmy? Serio Itachi? xD Ale miło, że ja odwiedził w szpitalu.
Mentalnego kopa? Ja mogę Ci nawet dać prawdziwego! Tylko mój detektyw gdzieś się zapodział w świecie anime xDDD
Weny kochana i nie przestawaj pisać! :3
Czekam na kopa! To pomaga! xD
UsuńJuż myślałam że nie dodasz tego rozdziału!
OdpowiedzUsuńAhh te pogrzeby.. jak ja ich nienawidzę, serio!
Siusiak to tylko o ciastkach myśli. XD
A Itachi to.. Itachi, jego nie ogarniesz ale jest ZAJEBISTY!!
''niż te brudasy z warsztatu...Emm, to znaczy kolegów z pracy''-wypowiedź matki na temat znajomych córki XD
Nie możesz przestać pisać! Co ja będę robiła w czasie, w którym śmieje się, krzyczę i płaczę (nie no bez przesady..) do ekranu?
PS: Mam nadzieję że ten komentarz się doda. : )
W końcu rozdział! Z jednej strony przygnębiający, ale z drugiej wywołujący uśmiech na twarzy :) mówię oczywiście o ostatniej scenie Itachiego z Enmą :D
OdpowiedzUsuńWeny dziewczyno! Pisz, bo jesteś w tym dobra! Masz milion pomysłów na scenki i zwroty akcji i podziwiam cię za to :)
uwielbiam w tobie to że w każdym (no może oprócz ostatniego) rozdziale są momenty przy których boli mnie brzuch od śmiechu xD
OdpowiedzUsuńItachi taki zły człowiek *o* dziewczyna była chętna a on nie skorzystał xD co to za facet xD
Nie no kocham Itasia :D
i kocham opowiadanie o nim *o* weny i powodzenia:D
Hahahhaha rozwaliłaś mnie! Chętna to do wyra! XD <3 😂
UsuńCześć! :)
OdpowiedzUsuńNie mam konta na tym portalu, ale skoro mówisz że każdy komentarz cię motywuje to proszę bardzo:
Nie jest to idealne, zdarzają się błędy, literówki, powtórzenia i nie tylko, ale masz wyobraźnię! Nie można się nudzić czytając to opowiadanie. Cały czas się coś dzieje! Stanowczo wolę blogi, przy których jestem rozbawiona, zaciekawiona i wzruszona niż żeby wszystko było idealnie językowo, a wiało nudą :)
Zastanawia mnie relacja Itachiego i Enmy. Coś ich połączyło, może nawet głębokie uczucie, ale nie mogą tego sprecyzować. Szczególnie czarnowłosa czuje się zagubiona. :)
Życzę ci miłego dnia i dalszej chęci do pisania. :(
Pozdrawiam, Paulina.
Dziękuję bardzo za miłe słowa i uwagi!
UsuńBłędy są i jestem ich świadoma. Próbuje sprawdzać tekst dwa razy, ale czasem nawet to nie pomaga :)
Mi to by się przydał taki kop w tyłek... Sama nie byłam hooy wie ile na blogspocie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, no cóż, poryczałam się :c Ojciec Enmy jest prawilnym człowiekiem. Ryokoo ;_: Dlaczego on? :C
Jednak ten moment pożegnania Ryoko był epicki. Płakałam na nim, ale i byłam zachwycona. Jak sobie to wyobraziłam, ohh ~ Jeden z najlepszych momentów, jakie dane było mi czytać <3
Ciekawe czy Itaś na serio jest taki zakochany, czy tylko udaje ^^ Obstawiam, ze to jest bardziej zagmatwane, niż sobie wyobrazić mogę.
Pozdrawiam,
Weny i czasu życzę ;3
Kocham to!
OdpowiedzUsuńDawaj, nie możesz nas zawieść!
OdpowiedzUsuńWszyscy czekamy ze zniecierpliwieniem na nowy rozdział, nie możesz się zamknąć w sobie!(haha ja i moje zakazy..)
Moja koleżanka ma trudności z wypowiedzeniem imienia Enma, nie wiem jak to jest możliwe..
PS:Chyba każdy wie jak to jest z weną, jak jej potrzebujesz, to gdzieś sobie idzie, zupełnie jak pewność siebie Enmy.
Proszę cię o następny rodział nie moge usiedzieć w miejscu. Zresztą wszystko przyjemnie się czyta i nigdy się nie zgubiłam. Mam nadzieje że będzie tak nadal :)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńUSUNĘŁO MI KOMENTARZ. JA PINDOLE.
OdpowiedzUsuńKuźwa taki ładny wysmarowałam. I gdzie on? No to pokrótce powiem, że jest kilka drobnych błędów, np. w zdaniu "Dzwonił Tetsu i Itachi" czy jakoś tak, powinno być "dzwonili", bo wymieniasz od razu 2 osoby. No, ale mniejsza o błędy.
UsuńRozpisałam się na 3 strony o ostatniej scenie i zaraz się rozpłaczę, bo mi to się nie wrzuciło. Pokrótce: zakochałam się w opowiadaniu bezgranicznie po tej scenie. Mój chłopak robi identycznie. Jeszcze czasami zdąży zrobić zdjęcie mojej miny. =_=
W ogóle szablon piękny, ale poprosiłabym szabloniarkę o poprawę, żeby zamiast pasów, obrazek wtapiał się w czerń. Chyba, że tak Ci się podobało, każdy ma swój gust ^^ Art do szablonu bardzo dobrze dobrany ;3
Dobra, wrzucam.
czekaj, czekaj - ctrl+c
Ok, próbuję.
Hej! :3
OdpowiedzUsuńTwój blog został właśnie dodany do spisu W Przestworzach M&A W imieniu załogi dziękuję za wybranie naszego spisu i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów.
Pozdrawiam! ;)
ps. Bardzo przepraszam, że spamuje w tym miejscu.