Oszołomiona
padłam nisko na ziemię i zacisnęłam mocno nadgarstek drugą
dłonią. Czułam niewyobrażalny ból, a krew nie przestawała się
sączyć.
Przypuszczałam,
że się pojawią, ale nie obstawiałam, że jeszcze przed startem!
-
Enma, wsiadaj! - usłyszałam głos Hisakiego, gdy podjeżdżał na
swoim motocyklu. Chwyciłam go za ramię, które wystawił w moją
stronę , szybko poderwałam się i usiadłam zaraz za nim, wtedy
automatycznie przyśpieszył. Zatrzymał się za budynkiem, który
był niedaleko i wiele osób już znalazła przy nim schronienie.
-
Masz tu siedzieć - powiedział oschle.
-
Nie ma takiej opcji! - warknęłam, ale Hisaki nie miał zamiaru się
kłócić, zrzucił mnie z motocyklu i bez słowa odjechał.
SZLAG!
Przeklinałam
w myślach i oparłam się o mury budynku. Czerwona ciecz lała się
litrami i wtedy sobie przypomniałam, że dalej mam flagę. Chwyciłam
za nią i mocno ścisnęłam na ranie, żeby chociaż trochę
zatamować krwotok.
-
Może ci pomóc? - zapytał jeden z gangu, który pochodził z
Kusagakure. Machnęłam tylko ręką i lekko się nachyliłam, żeby
zobaczyć co się dzieje.
Przez
to, że był wieczór i straciłam dość dużo krwi mało widziałam,
ale jedno było pewne. Akatsuki w
swoich płaszczach rozpierdalali wszystko co napotkali na drodze.
Wszyscy dookoła zaczęli, albo uciekać, albo kierować swoje spluwy
w stronę Brzasku.
Niektórzy leżeli na ziemi i nie wiedziałam, czy byli już tak
pijani, że nie kontaktują czy dostali kulkę.
Przeklinałam
w myślach.
Co
tu zrobić?! Jak pomóc?!
Nie
miałam zamiaru przyglądać się bezczynnie. Zawsze każą mi
uciekać, ale ja zawsze mam to w dupie i tak było też tym razem.
Nagle
przyszło mi do głowy, że z dachu tego budynku mogłabym mieć
widok na wszystkich i osłaniałabym chłopaków. Co prawda nie mam
zbyt dobrego cela z takiej odległości, ale warto spróbować.
Poderwałam
się i zaczęłam szukać wejścia do bloku, gdy już zobaczyłam
frontowe drzwi wbiegłam na klatkę schodową. Zaciskając cały czas
nadgarstek, mijałam kolejne piętra najszybciej jak się da. Gdy
byłam coraz wyżej, moje uda odczuwały skutki przebiegnięcia
mnóstwa schodów.
Zobaczywszy
drzwi, które prowadzą do wejścia na dach jeszcze bardziej
przyśpieszyłam. Szarpnęłam za klamkę i głośno przeklęłam.
Zamknięte!!!
Kopnęłam
kilka razy te cholerne drzwi, ale to nic nie dało. Chwyciłam więc
za swoją broń i trzema strzałami udało mi się wyrwać zamek.
Wreszcie!
Podbiegłam
do skraju i wychyliłam się. Miejsce idealne dla snajpera. Widzę
wszystkich, a mnie nikt, a nikt. Jest tylko jeden mały problem...
Ja
snajperem nie jestem.
Wzięłam
głęboki wdech i zaczęłam najpierw kalkulować co się dzieje na
dole. Akatsuki się
wyróżniali przez swoje czarno-czerwone płaszcze, ale z moimi
chłopakami było już ciężko. Inne gangi próbowały pomóc,
dlatego niezbyt wiedziałam kto jest kim. Rozpoznałam mojego ojca,
który był w swoim żywiole i kręcąc się w kółko strzelał ze
swoich dwóch pistoletów jak koleś, który właśnie uciekł z
zakładu psychiatrycznego. Blond włosy Tetsu też rzuciły mi się w
oczy. Chłopak jak zwykle planował ataki i mówił innym co mają
robić.
Dwóch
z Akatsuki byli twarzą w twarz z moim ojcem, ale jakimś
cudem unikali każdej kuli! Zauważyłam, że z boku ktoś majstruje
przy motocyklu jednego z naszych kumpli z gangu Białch Kłów.
Czyżby
on był ich główną ofiarą?
Dwóch
następnych z Brzasku byli
dość daleko od reszty, albo oceniali co się dzieje, albo kryli
tyły.
Zatrzymałam
swój palec na spuście i wymierzyłam w dół. Chciałam na początku
postrzelić tego co się kręcił przy motocyklu, ale właśnie wtedy
zakręciło mi się w głowie. Puściłam broń na ziem i oparłam
się zimną krawędź dachu.
Szlag.
Za
dużo straciłam krwi. Flaga już cała przeciekła, a ja czułam się
coraz słabsza. Chciałam pomóc chłopakom, a zaraz sama będę
wołała o ratunek, żeby całkowicie nie stracić przytomności.
Przeklęte Akatsuki!
Mam nadzieję, że Deidara nie jest takim samym skurwysynem jak oni!
Chwila...
Deidara!
Jak
dobrze, że sobie przypomniałam o nim i o jego małym prezencie, gdy
wychodziłam z domu.
Zaczęłam
szukać po kieszeniach mojej kurtki figurek z gliny. Znalazłam jedną
w kształcie pająka.
No
to zobaczymy, na czym polega ta jego sztuka...
Wyjrzałam
znów co się dzieje na dole. Niestety moi chłopaki byli również w
centrum i jakbym rzuciła, też mogliby oberwać. Chwyciłam za
telefon i szybko napisałam do każdego z nich smsa, żeby szybko
wszystkich sprowadzili do jednego punktu, najlepiej zaraz przed
blokiem.
Mam
nadzieję, że będą mieli chwilę, żeby odczytać to. Wystarczy,
żeby chociaż jeden z nich zobaczył tą wiadomość, wtedy bez
problemu sobie ją przekażą na dole.
Zacisnęłam
figurkę od Deidary i czekałam. Mimo, że słabłam ,mimo, że obraz
miałam coraz bardziej rozmyty, mimo, że leżałam już prawie cała
w kałuży krwi, mimo, że miałam już dość...Nie poddawałam się.
I
wtedy zauważyłam jak Tetsu razem z moim ojcem przykuli trójkę do
ściany, a Skaza i Akira biegli w ich stronę ,a tuż za nimi kolejni
z Brzasku.
Bingo!
Nachyliłam
się i wyciągnęłam rękę, w której cały czas trzymałam
glinianego pająka. I wtedy już wiedziałam, że muszę krzyknąć.
-
Chłopaki, kryjcie się! - i rzuciłam z całej siły w stronę
naszych przeciwników.
BUM!
Eksplozja
spowodowała, że się zachwiałam i opadłam na ziem. Na początku
zakryłam oczy, żeby kurz się do nich nie przedostał, ale po
krótkiej chwili zauważyłam, jak czerwone smugi i kłęba dymu
unosi się ku granatowym niebu.
Wow!
Takie małe gówno, a robi taką rozróbę!
Zakrztusiłam
się i powoli próbowałam wstać, żeby zobaczyć czy z chłopakami
wszystko dobrze i wtedy znienacka dostałam prosto w twarz, upadłam.
-
To było bardzo złe posunięcie... - męski, zniekształcony i
przerażający głos.
Nie
zdążyłam się nawet odwrócić w jego stronę, a już dostałam
wielkiego kopniaka w brzuch i ponownie wylądowałam na betonie.
Chwyciłam za swoją broń, ale niestety...poczułam jak moja ręka
drętwieje, a przed oczami widzę...ciemność.
~
. ~ . ~
-
Enma! ENMA! - usłyszałam krzyk i momentalnie poderwałam się z
łóżka. Zobaczyłam pochyloną nade mną twarz.
Deidara?
-
Kobieto, nie strasz już nas w ten sposób - usłyszałam głos
Odyna, który stał obok okna. Po drugiej stronie łóżka pojawiła
się nagle pielęgniarka z ogromną strzykawką, ale zanim zdążyłam
się odsunąć, wbiła igłę w worek, zawieszony na metalowym
stojaku. Zrozumiałam, że to coś jest podpięte do mnie, ponieważ
poczułam dreszcze na ciele. Uczucie zimna trafiło we mnie jak
pocisk - szybko i nagle.
Pocisk.
Nadgarstek.
I
wszystko sobie znowu przypomniałam.
-
Jak się tu znalazłam? - spytałam. W pomieszczeniu był jeszcze
Skaza i Tetsu.
-
Po tym twoim fajnym numerze z wybuchem usłyszeliśmy strzały na
dachu i od razu pobiegliśmy zobaczyć co z tobą - zaczął mówić
chłopak z blizną.
-
I znaleźliśmy cię nieprzytomną - dokończył Tetsu. - Straciłaś
dużo krwi, ale lekarze mówią, że za dwa do trzech dni cie
wypiszą.
-
Trzy dni?! Mam tu siedzieć trzy dni?! - przeklęłam. - A co
z Akatsuki,
załatwiliśmy
ich? - zmieniłam szybko temat, żeby nie myśleć o tym, że będę
przykuta do łóżka szpitalnego.
-
Uciekli. Znowu - mruknął wkurzony Odyn.
-
Ale jakim cudem? Myślałam, że pająk od Deidary będzie skuteczny.
-
I byłby, ale Brzask jak
usłyszeli twój krzyk z dachu szybko wstrzymali oddech i schowali
twarze. Zostali poturbowani, ale i tak udało im się uciec -
wytłumaczył mi blondasek.
-
Deidara, co ty tu w ogóle robisz?
-
Twoja mama prosił mnie, żebym przyjechał i spytał się czy czegoś
nie potrzebujesz z domu - wymamrotał.
No
tak, sama nie przyjedzie bo to oznacza, że spotka ojca. I znowu by
się zaczęło...
-
Wystarczy mi telefon i ciuchy - mruknęłam. - A co z wyścigiem? -
skierowałam to pytanie do Odyna.
-
Nie odbył się. Więc jesteśmy do tyłu o parę tysiaków.
-
Świetnie...
Same
straty i problemy z nimi!
-
Z tego co zdążyliśmy się dowiedzieć, jeden z Białych
Kłów podpisał z nimi umowę, że przywiezie im nową broń,
ale się nie wywiązał i chcieli go zajebać.
-
Widziałam jak jeden z nich sabotażował maszynę Daisuke.
-
To właśnie on. Z tego co wiem, Kakashi i reszta planują niezłą
zemstę na Brzasku i
zdrajcy, przez którego było to całe gówno.
Przez
chwilę milczeliśmy. Nie wiem czemu, ale nagle poczułam, że nie
mówią mi o wszystkim.
-
To my już będziemy lecieć...dzwoń jak...
-
Ejejej! Chwila! - przerwałam mu zdanie. - Czekajcie! - przypomniałam
sobie sytuację, która nastąpiła tuż przed tym, jak zemdlałam. -
Na dachu był jeden z tych skurwysynów. Co się z nim stało? -
spytałam.
Cisza.
Oho,
czyli moje przeczucie mnie nie zawiodło.
Wszyscy
spuścili głowy, żeby uniknąć mojego spojrzenia. Nawet Deidara
poczuł zakłopotanie.
-
Chłopaki, do kurwy nędzy co się tam wydarzyło?! - krzyknęłam.
Znowu
nic.
Zaraz
mnie szlag trafi!
-
Mówicie, no już!
-
Ryoko... - chrząknął Skaza. - Był tam i widział jak ten koleś
podchodzi do ciebie z pistoletem w ręku, a ty leżysz nieruchoma.
-
Powstrzymał go... - wtrącił się Tetsu.
-
To chyba dobrze. Załatwił go, prawda?
-
Nie, koleś z Akatsuki uciekł.
-
Szlag! Co za uparte skurwysyny, jak im się to udaje? - warknęłam
zbulwersowana. - To gdzie jest Ryoko? Muszę mu podziękować.
I
znowu nastąpiła cisza.
Jest
coś nie tak...
Patrzyłam
na nich zimnym wzrokiem, spoglądałam każdemu głęboko w oczy,
żeby w końcu ich przełamać.
I
wtedy mi zaświtało.
Oni
chyba nie chcą mi powiedzieć, że...?
-
Przykro nam Enma - odezwał się Odyn.
-
Ryoko nie żyje - warknął mój ojciec, który z ni stąd i zowąd
pojawił się w drzwiach z zakrwawionymi po łokcie rękami.
Mój
plan, żeby co dwa tygodnie dodawać rozdziały nie wypalił XD Znowu
na szybko pisałam, żeby cokolwiek się tu pojawiło i żebym nie
traciła czytelników :)
Krótko,
wiem, wiem. Beznadziejnie, wiem, wiem, ale i tak pozwalam wam
oczerniać mnie w komentarzach xD
Pozdrawiam
wszystkich ;)
Ryoko ;___; [*] Jak mogłaś kogoś uśmiercić z chłopaków????
OdpowiedzUsuńKrótki rozdział, ale wstrząsający moim zdaniem.
Czekam na więcej, niech cie ta wena nie opuszcza!
Zabiłaś Ryoko?! Jak mogłaś! ;'(
OdpowiedzUsuńKabum Deidary zawsze spoko. Tylko troszku szkoda, że nikt nie wyleciał w powietrze. :") Hmm... Ciekawe, który z Akatsuki był wtedy na dachu. Mam nadzieję, że nie Itachi. (!)
Taki lekko przykrótki ten rozdział, ale rozwalił mi psyche. Szkoda, że uśmierciłaś Ryoko... [*] Czekam na next'a, jak najdłuższego i jak najszybciej dodanego. :)
Mam do ciebie jedno "ale"....DLACZEGO DO CHOLERY ZABIŁAŚ RYOKO?! Ja tego gościa lubiałam,wiesz? T.T
OdpowiedzUsuńWybuch!!!To było coś xD Sztuczki Deia zawsze są zajebiste.:) Akcja toczyła się szybko i nawet mi przez myśl nie przeszło,że ON może umrzeć.Akatsuki znowy nie zostali złapani i czuję,że będą z nimi większe problemy...
Rozdział trochę krótki,ale to szczegół :D Czekam na kolejny...a i WENY życzę xD
Mój kochany Ryoko nie żyje T.T Będę go miesiąc opłakiwać...(PS Żeby tylko Itaś się nie dowiedział co tu pisałam,bo mi jeszcze się na mnie obrazi,że go już nie kocham O.o) :P Pozdro!
Pieprzona rana w nadgarstku.
OdpowiedzUsuńkirnuwefndfqefngwiugbneowqopinqiwfueiqwfbnqndfob serioooooo?!?!?!?! Musiałaś uśmiercić kogoś, prawda? Musiałaś! Biedny rudzielec :c a zdążyłam go polubić.
Zabawka od Deidary się nie sprawdziła, a miałam jednak nadzieję, że dzięki temu chociaż jednego złapią.
Smutno mi.
Serio. Zasmuciłaś mnie strasznie. Próbuje komentować dalej, ale zdołowałaś mnie :(
Powiedz mi proszę, że to nie Itachi go zabił. Jak napisałaś, że 'zniekształcony głos' to niestety sugeruje mi to, że dlatego go nie poznała. NIE DOBRA! Muszę być dobrej myśli. Itachi jest kochany i nie skrzywdziłby jej. A koleś na dachu miał taki zamiar przecież...
Krótko. BARDZO KRÓTKO. To też mnie zasmuciło.
Dalej, no! Na co czekasz? Rusz swoją dupę i publikuj część dalszą!
Wcale nie jest beznadziejnie :D Krótko (jak na Ciebie), ale ciekawie. Mało pozytywny rozwój sytuacji... Rozdział na plus ^
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobalo :)
OdpowiedzUsuńpolece innym twojego bloga.
Zawsze sie cos dzieje i nie można się nudzic z twoimi bohaterami
Mam jedno pytanie? Gdzie wcięło mój komentarz?! No nie wmawiajcie mi, że go nie napisałam... no ludzie-za młoda jestem na sklerozę xDD
OdpowiedzUsuńOgólnie to trochę słaby rozdział... Nie chce Cię dołować, o nie! Ale po poprzednim zakończeniu spodziewałam się czegoś lepszego... w mojej głowie powstało kilka możliwych zakończeń, ale takiego się nie spodziewałam.
Nie uśmierca się ludzi! Nie można... to jest złe. Edo tensei--tylko to może pomóc Ryoko! No, już. Skoro pojawił się Orochimaru to niech cos pożytecznego zrobi.
Weny ;3
Ryoko ;-; oddaj nam go.
OdpowiedzUsuńJuż się bałam, że powiedzą, że to Itachi był na dachu ;__;
Rozdział może i krótki, ale wstrząsający, dużo wnosi do fabuły, no i jest.
Tak naprawdę to nie wiadomo czy to Itachi czy nie :) kiedyś sie dowiecie ;)
UsuńNie strasz, kobieto ;-;
UsuńJa tam mysle, ze to Itachi byl na dachu :)) czekam na wiecej. Jak dla mnie mozesz smialo wydac wlasna ksiazke.
OdpowiedzUsuńO! Dzięki wielkie! Daleko mi do książki, ale dałaś mi pawera, żeby napisać nową notkę ;D
UsuńWeszłam sprawdzić czy coś nowego dodałaś i NA SZCZĘŚCIE nie. Na szczęście, bo mam sesję, a kusi mnie żeby czytać blogi T_T
OdpowiedzUsuń