To
nie może być przecież prawda! Minutę temu całował mnie Itachi!
Uchiha Itachi!
Patrzyłam
w jego kruczoczarne oczy w milczeniu. Moje płuca zapomniały jak się
oddycha, ciało zostało sparaliżowane, a serce łomotało w mojej
piersi jak oszalałe! Miałam mętlik w głowie, a kończyny odmówiły
posłuszeństwa.
Chciałam
coś powiedzieć, przełamać tę ciszę, tą niezręczną sytuacje,
ale bałam się, że każde słowo jakie wypowiem...Coś zepsuję.
"Coś?"
Nie
wiem co to było...Chwila, nastrój...Cokolwiek to jest nie chce,
żeby teraz prysnęło! Jednak nie możemy patrzeć całą wieczność
w swoje oczy.
Chociaż...byłoby
miło.
Itachi
nagle westchnął i odsunął się. Chwycił za sztućce i talerz, a
potem przysunął posiłek w moją stronę. Chwycił również za
swoją porcję i bez słowa zaczął jeść.
I
wszystko zepsuł!
Spojrzałam
na krewetki, na które miałam jeszcze niecałe pięć minut temu
wielką ochotę, a teraz? Ledwo ślinę przełykam, a co dopiero
jedzenie.
-
Itachi - powiedziałam cicho, a mój głos wyraźnie drżał.
Czarnooki podniósł wzrok w moją stronę. - Chce już wrócić do
domu.
Chcę?
Uchiha
założył swoją maskę na twarz i nie miałam pojęcia o czym
myślał, albo czuł. Poszedł bez słowa po kluczyki i gestem ręki
mnie zawołał. Mimo, że moje ciało podpowiadało mi, żeby zostać,
umysł kazał uciekać.
~
. ~ . ~
Droga
powrotna wydawała mi się jeszcze dłuższa niż była na początku.
Może przez to, że się dziwnie czułam, może przez to, że od pół
godziny padał deszcz, a może przez to, że nie odzywaliśmy się do
siebie...
Całowałam
wiele chłopaków w moim życiu, jednak ten, który nastąpił w
domku Uchihów był zupełnie inny! Czułam się jakby był to mój
pierwszy pocałunek, jakby tamte zostały wymazane z pamięci, a
tylko ten jeden - delikatny i czuły się liczył.
Co
ja mam teraz zrobić?!
Znowu
moja pewność siebie gdzieś sobie poszła!
Zdradziecka
suka.
Zastąpiła
ją niepewność i zakłopotanie...
W
końcu dotarliśmy pod mój dom. Deszcz dalej nie przestawał bić w
szyby, a w samochodzie atmosfera ani trochę się nie zmieniła.
-
Dziękuję za wieczór - powiedziałam nie patrząc w jego stronę.
Chciałam
wyjść...uciekać, schować się...
...Ale
przed czym?
Odpięłam
pasy i otworzyłam drzwi samochodu.
-
Do zobaczenia... - powiedziała cicho i wyszłam. Dopiero wtedy
spojrzałam na jego twarz, która dalej miała na sobie maskę. Zimy
Itachi...nie lubię takiego.
-
Cześć - usłyszałam...A może tylko mi się wydawało?
Podbiegłam
pod dom, żeby znowu się bardzo nie przemoczyć i zaczęłam szukać
po kieszeniach kluczy. Wtedy usłyszałam ryk samochodu, który z
każdym kolejnym metrem stawał się cichszy. I gdy uświadomiłam
sobie, że jest coraz dalej...
NIECH
TO SZLAG!
Poczułam
jak w tej chwili coś tracę...Nie mam, kurwa, pojęcia co w tym
momencie mną kierowało, ale czułam jakby ktoś kopnął mnie w
dupę i kazał biec. Biec z całych sił i nie tracić...Tego czegoś.
Nie rezygnować z...Tego czegoś. To coś jest mi potrzebne.
Ale
co to jest?
Wiedziałam
jedno. Jeśli Itachi teraz odjedzie, nigdy się tego nie dowiem.
Biegłam
najszybciej jak się da i krzyczałam wniebogłosy, mając głęboko
w dupie deszcz. Samochód się coraz bardziej oddalał, ale ja się
nie poddawałam. Mimo, że szanse miałam nikłe na dogonienie go,
nie chciałam przestać. Nie chciałam....Niestety. Moje płuca i
mięśnie po chwili nie wytrzymały nagłego wysiłku. Czułam ścisk
w żołądku, miałam ochotę wymiotować i nie mogłam złapać
oddechu. Powoli zwalniałam, a on przyśpieszał.
Z
każdym kolejnym krokiem było mi ciężej i byłam pewna, że nic z
tego.
Deszcz
padał coraz mocniej, a ja w mroku zaczęłam wolno iść przed
siebie patrząc w punkt, gdzie zniknął mi z oczu czarny Mercedes.
Ale
ze mnie idiotka.
Dopiero
teraz sobie to uświadomiłam. Czemu nie zaczęłam z nim rozmowy,
gdy jeszcze byliśmy w domku? Miałam ochotę coś kopnąć,
rozwalić, rozszarpać! Najlepiej Itachiego! Albo samą siebie!
Usiadłam
na krawężniku i trzęsąc się z zimna biłam się w własnymi
myślami. Na drodze przejechało kilka samochodów, które wywołały
jeszcze większy wiatr niż do tej pory. Kilka osób na mnie trąbiło,
jednak mnie to nie obchodziło. Siedziałam po turecku gapiąc się w
asfalt.
Co
ja wyprawiam? On i tak już nie przyjedzie.
Osoba
przy zdrowych zmysłach wróciłaby już dawno do domu, a nie
siedziała zziębnięta na coś co i tak się nie wydarzy.
Gdy
już miałam się podnosić z ziemi, nagle reflektory kolejnego
przejeżdżającego auta mnie oślepiły, a kierowca zahamował obok
mnie z piskiem opon.
-
Enma?! - usłyszałam.
Chwila...
-
Enma, wstawaj! - moje oczy dalej nie mogły wyostrzyć obrazu, ale
wiedziałam, że to on...
-
Itachi?! - spytałam i dalej nie wierzyłam, że los jednak się
odwrócił i mogę jeszcze wszystko wyjaśnić.
-
Co ty kobieto wyprawiasz?! - poczułam jak chwyta mnie za rękę.
-
Ja...biegłam...
-
Że co? - był zdenerwowany...Nie to złe słowo. Wściekły! Jego
ton głosu był, jakby chciał wszystkich pozabijać, ale
przynajmniej już nie miał na sobie maski.
Szybko
weszliśmy do samochodu.
-
Do reszty zwariowałaś?! Na taki deszcz siedzisz sobie od tak na
drodze?!
-
Biegłam za tobą, ale niestety już mnie nie zauważyłeś,
wiec..usiadłam sobie, żeby odpocząć - powiedziałam i dopiero
teraz sobie uświadomiłam jak głupio to zabrzmiało. Uchiha patrzył
na mnie przez chwilę jak na idiotkę. Zresztą tak właśnie się
czułam - jak skończona idiotka, ale zaraz potem parsknął śmiechem
i położył ręce na kierownicy.
-
Zapnij się, odwiozę cie do domu i dopilnuję, żebyś, w końcu
weszła do środka - powiedział rozbawiony, a ja widząc
to...Odetchnęłam z ulgą.
Wiem,
że wyszłam na kretynkę, wiem, że postąpiłam jak jakaś
małoletnia gówniara, wiem, że będzie mi to wypominał do końca
życia...Ale przynajmniej znowu wywołałam uśmiech na jego twarzy!
-
Ej, a właściwie, to czemu zawróciłeś? - spytałam mrużąc oczy,
a on ewidentnie się zawstydził!
-
Uznałem... - chrząknął. - Że nie podobało mi się to nasze
dzisiejsze pożegnanie i ta cała niezręczna sytuacja w aucie, więc
chciałem...
-
Naprawić to?
-
Dokładnie. I zgaduję, że ty, biegnąc jak głupia w deszczu też...
- uśmiechał się! Znowu się uśmiechał!
~
. ~ . ~
-
No dobra, jesteśmy i bardzo cie proszę, niech ci się nie zachce
znowu wyścigu z samochodem - spojrzał na mnie, a ja na te słowa
uderzyłam go z całej siły w ramię. - Ał! Za co to było? -
zdziwił się.
-
Za to, że się ze mnie śmiejesz! - krzyknęłam i uderzyłam go
drugą ręką. - A to za te schody, po których musiałam się
katować! - znowu go uderzyłam ,a on rozbawiony próbował się
bronic przed moimi ciosami - To za to, że chciałeś mnie zabić! -
teraz zacisnęłam rękę w pięść i znowu wycelowałam w jego
ramię. - A to za to, że nie wiem kim przy tobie jestem! - było
widać, że ostatnie słowa go zaskoczyły, a ja w mgnieniu oka
odpięłam przeklęty pas bezpieczeństwa, który krępował moje
ruchy i mając zupełnie gdzieś co on sobie pomyśli, usiadłam
okrakiem przed nim, chwyciłam jego twarz w dłonie i wbiłam się w
jego usta! Kierownica uwierała mnie z tyłu w tyłek, a nogi
wcisnęłam pomiędzy siedzenie. Nagle oderwałam się od niego i
otworzyłam oczy. - A to za cudowną randkę - wyszeptałam.
Itachi
patrzyła na mnie zaskoczony, jego oczy świeciły, a wargi drżały.
Wyglądał na sparaliżowanego, jednak po chwili jego ręce
powędrowały na moje biodra i chwilę później znowu nasze usta
były złączone.
Miałam
zawroty w głowie i czułam pod palcami bicie jego serca, walące w
tym samym tempie co moje. Nagle tą chwilę zepsuł klakson
samochodu, który niechcący wcisnęłam swoim tyłkiem. Wybuchnęłam
głośno śmiechem.
-
Mam za duże dupsko - śmiałam się jak głupia i musiałam się
jakoś poprawić, żeby zaraz całego osiedla nie obudzić.
-
Już ci kiedyś to powiedziałem, dobrze, że przykuwa uwagę - i
wtedy zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam! Klepnął
mnie! Drań mnie klepną w tyłek! Znowu wybuchłam głośnym
śmiechem.
-
Nie zasypuj mnie takimi komplementami, moje ego będzie takie
wielkie, że wybuchnie - prychnęłam, a chwilę
potem przytuliłam się do niego. - Myślę, że to było lepsze
pożegnanie od poprzedniego - powiedziałam już spokojnym głosem.
-
Zdecydowanie - przyznał mi rację i również mnie przytulił.
-
Moja mama z pewnością usłyszała jak zatrąbił samochód, więc
będę się zbierać, żeby nie pomyślała sobie, że robimy tu
coś...niestosownego - powiedziałam akcentując ostatnie słowo, a
on cicho parsknął śmiechem.
-
Dobranoc Enmo, dziękuję za miły wieczór - powiedział, a ja
jakimś cudem wyciągnęłam nogi i udało mi się wyjść z auta
wyjściem od strony kierowcy.
-
Do zobaczenia, Itachi - mruknęłam. - A i jeszcze jedno! -
przypomniałam sobie coś ważnego. - Pojadę z tobą na tą całą
konferencję - uśmiechnęłam się szeroko i zatrzasnęłam drzwi od
samochodu.
~
. ~ . ~
Gdy
weszłam do salonu widziałam śpiącą mamę na kanapie. Dzięki
alkoholowi prawdopodobnie nie usłyszała jak czarny Mercedes głośno
zatrąbił pod domem. Na palcach pobiegłam po schodach do pokoju i
głośno westchnęłam rzucając się na łóżko. Spojrzałam w
sufit i głośno się roześmiałam.
Nie
wiem jak to się stało, że właśnie obściskiwałam się z wielkim
Uchihą Itachim w jego aucie, ale cholernie mi się to podobało!
Nigdy bym nie przypuszczała, że ten facet będzie w stanie zawrócić
mi tak w głowie pocałunkiem.
Leżałam
podekscytowana i byłam pewna, że szybko nie zasnę. Mimo późnej
pory, pryskałam energią i śmiałam się sama do siebie.
Zamknęłam
oczy i próbowałam sobie wszystko przekalkulować i przypomnieć
każde nasze wspólne spotkania. I przed oczami miałam jego postać
z cygarem przed szkołą, u niego w domu z plamą gorącej czekolady
na koszuli oraz wtedy, gdy grał mi najpiękniejsze solówki na
świecie. Nie potrafiłam się nie uśmiechać, gdy to wspominałam.
-
Czemu uśmiechasz się w sufit? Masz tam jakiś wymyślonych
przyjaciół? - usłyszałam męski głos.
-
Zamknij się Deidara, wszystko zepsułeś - warknęłam i otworzyłam
oczy. Stał nade mną w swojej koszulce, którą niedawno razem
kupowaliśmy i bokserkach.
-
Randka się chyba udała, jesteś cała w skowronkach - wywnioskował,
a po jego głosie domyśliłam się, że coś go gnębi.
-
Ej Deidara, czemu jeszcze nie śpisz? - spytałam podnosząc się do
pozycji siedzącej.
-
Za kilkanaście godzin czeka mnie sąd ostateczny, więc jak mam
spokojnie zasnąć? - powiedział i usiadł na parapecie mojego okna.
-
Sąd? Ee? Co jest? - chyba mnie coś ominęło.
-
Widzę, że nowy koleś ci tak zawrócił w głowie, że zapomniałaś
o jutrzejszej wizycie twojego tatuśka - parsknął sarkastycznie
śmiechem i przewrócił oczami, a ja otworzyłam lekko usta ze
zdziwienia.
-
NO TAK! JUTRO JEST WYŚCIG! - krzyknęłam jeszcze bardziej
podekscytowana niż przedtem.
No
teraz to na pewno nie zasnę!
-
Ale będzie zajebiście! Znowu spotkam się z ojcem, będziemy
słuchać muzyki, ścigać się, pić i jednym słowem dobrze bawić!
- mówiłam jak nakręcona.
-
Mów za siebie, ja z kulką we łbie nie będę się dobrze bawił. -
westchnął. - Ale wole zginąć z ręki Przeklętego niż Akatsuki.
Zrobiło
mi się go żal. Mimo, że mało u mnie mieszkał to poczułam jakąś
sympatię do niego. Uratował mnie i będę robiła wszystko, żeby
się odwdzięczyć.
-
Spokojnie, mój ojciec nic ci nie zrobi - uśmiechnęłam się i
miałam nadzieję, że chociaż trochę go tym pocieszę.
-
Twój ojciec to psychopata, nie wieżę, żeby ot tak pozwolił mi
mieszkać u swojej córki - poprawił swoje blond włosy, a słowo
'psychopata' dzwoniło mi w uszach.
-
Zamknij się! Mówisz o moim ojcu! Nie jest psychopatą! -
zmarszczyłam brwi. Miałam ochotę go walnąć w twarz! Nie zna go,
a wygaduje bzdury.
-
Nie jest?! Kobieto, spotkałem go raz w życiu i potem przez tydzień
nie mogłem zapomnieć o jego wrednej twarzy i okropnym śmiechu -
prychnął, a ja już nie wytrzymałam i zaciskając rękę w pięść
próbowałam go uderzyć, ale był szybszy i w sekundzie mnie
unieruchomił.
No
dobra, przyznam, że dobry jest.
-
Enma, nie gorączkuj się, jestem tylko szczery - warknął mi wprost
do ucha, a ja próbowałam uwolnić się od jego uścisku.
-
Okej, przyznaję, że wizerunek mojego ojca jest...specyficzny, ale
uważaj na słowa, w końcu to od niego zależy czy dożyjesz późnej
starości - poczułam, że Deidara poluzował uścisk, wiec szybko
się uwolniłam.
-
Dobra, dobra. Niech ci już będzie - roześmiał się. - A właśnie
miałem ci powiedzieć, że twoja mama dziś...
-
Wiem, żadna nowość. Proszę nie przejmuj się nią - westchnęłam,
a ona smutno się uśmiechnął.
-
Będę się zbierał, idę pomodlić się do Jashina, może się
zlituje i mnie jutro wesprze, temu żałosnemu zboczeńcowi zawsze
pomagał - powiedział, a ja z każdym jego słowem coraz szerzej się
uśmiechałam.
-
Komu pomagał? - spytałam chytrze.
-
Hid...- przerwał i na chwilę zamilkł. - Kurwa, znowu bym coś
wypaplał - uderzył się lekko w głowę.
-
Kontynuuj, proszę - spojrzałam na niego z zadziornym uśmieszkiem.
Lubię zdobywać nowe informacje, nawet gdy się nie staram, żeby je
otrzymać.
-
Czemu ja nie potrafię trzymać języka za zębami - mamrotał sam do
siebie kierując się w stronę wyjścia z pokoju.
-
Dobranoc Deidara. Jeśli chcesz jeszcze pogadać, wiesz gdzie mnie
szukać - znowu się głośno roześmiałam. Blondasek nic mi nie
odpowiedział tylko pokazał środkowy palec i wyszedł.
Uznałam,
że jutro z chłopakami obgadamy kwestię tego całego
Jashina...Powoli dowiem się wszystkiego o Brzasku, ale nie miałam
ochoty się w tym monecie nimi zajmować.
Leżąc
tak i myśląc jak zajebiście będzie spotkać starych znajomych na
wyścigu i oczywiście swojego ojca, nagle wpadłam na pewien pomysł.
Chwyciłam za komórkę i otworzyłam wiadomość tekstową.
Adresat:
Itachi
Godzina:
02:18
Treść:
Czy mój osobisty porywacz już śpi? Mam propozycję nie do
odrzucenia. Co powiesz na mały wyścig jutro?
Momentalnie
dostałam odpowiedź.
Nadawca:
Itachi
Godzina:
02:20
Treść:
Porywacz jeszcze nie śpi, ponieważ zastanawia się jak znowu
uprowadzić pewną piękną gangsterkę.
Słyszałem
o waszych wyścigach, niestety mam mnóstwo pracy jutro wieczorem.
Wybacz
mi proszę.
No
trudno...
Adrestat:
Itachi
Godzina:
02:23
Treść:
Piękną? Ah, oh, moje ego!
Wybaczę,
gdy ugotujesz mi coś dobrego we wtorek, gdy przyjdę do twojego
brata robić zadanie.
Nadawca:
Itachi
Godzina:
02:24
Treść:
Zapomniałem! W takim razie chcę uprowadzić brzydką, z śmierdzącym
oddechem i tłustym tyłkiem psełdo-gangsterkę.
Już
się nie boisz się, że wsypię trutkę?
Roześmiałam
się czytając tą wiadomość.
Adresat:
Itachi
Godzina:
02:26
Treść:
Od razu lepiej ;)
Jak
widać, jestem uodporniona na twoją truciznę.
Nadawca:
Itachi
Godzina:
02:29
Treść:
W takim razie do wtorku. Śpij dobrze :)
Pierwszy
raz uśmiechałam się do ekranu telefonu jak głupia! Wysłałam
szybko smsa na dobranoc i przytuliłam się do poduszki ściskając
powieki, żeby szybko zasnąć i obudzić się we wtorek.
Chyba zaczynam rozumieć czym jest to "coś".
~
. ~ . ~
Trzask,
huk i przekleństwa - to mnie właśnie obudziło. Próbowałam
zagłuszyć te wrzaski chowając się cała pod kołdrę, jednak po
chwili zrezygnowałam, wiedząc, że to nic nie da. Zaspana i
rozzłoszczona snułam się po schodach, a głosy dobiegające z
salonu były coraz głośniejsze.
-
Co tu się, kurwa dzieje?! - wrzasnęłam, ale gdy zobaczyłam kto
stoi przede mną, całe zdenerwowanie spowodowane niechcianą pobudką
ulotniło się.
Mężczyzna
około czterdziestki, mający krótką, ciemną brodę i spięte
włosy koloru czerwonego z opadającą na lewe oko grzywką. Spod
skórzanej kurtki widać było różnorodne tatuaże, które zaczęły
sięgać nawet twarzy, a jego twarz znajduje się prawdopodobnie
każdy rodzaj piercingu zaczynając od conch, daith, anti eyebrow,
kończąc po septum czy monroe. Ubrane miał glany trzydziestki i
moro bojówki, a do nich były przypięte srebrne, ciężkie
łańcuchy.
-
Tato, wreszcie! - pisnęłam i rzuciłam mu się w objęcia.
Sztucznie wyszło moim zdaniem XD wiem, że było przewidywalne to, że on jednak znowu przyjedzie XD I wiem, że chcielibyście, żeby coś się więcej działo w tym samochodzie, zboczeńce! <3
Wgl trafiłam na mojego pierwszego bloga, którego pisałam 5 lat temu XDDD Nie wierze, że to mówię, ale jest jeszcze gorszy od "Czy sztuką może być miłość?" XD Ale miałam jednak wyobraźnie, muszę przyznać! Tajemnicza dziewczyna dostaje list od Itachiego, że po jego śmierci ma dołączyć do Akatsuki i zatroszczyć się o jego brata oraz powstrzymać Madare przed najgorszym! I ta tajemnicza dziewczyna to tak naprawdę dawna przyjaciółka Saska i Itasia! A na końcu okazuje się, że Madara to Obito (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Madara/Tobi/Obito to ta sama osoba, brawo dla trzynastoletniej mnie!) i Sasuke oraz tajemnicza dziewczyna walczą z nim, ale tajemnicza dziewczyna ginie śmiercią tragiczną i Sasek jest załamany bo się z w niej zakochał! Oh, ah! No nie wierze! Takie emocje XD Już wtedy miałam tendencję do zabijania głównych bohaterów. Ale spoko nie planuje tego jeśli chodzi o naszą Enmę i Itachiego XD Chociaż...jeszcze nie wiem jak to zakończę, ale jak na razie cieszcie się numerem 10 i do następnego! <3
Pozdrawiam!
PS: W zakładce "bohaterowie" znalazło się zdjęcie tatuśka ;)
Oj tam, przewidywalne... Bardzo mi się podobało akcja w deszczu, samochód... Miodzio. Mam przeczucie, że niestety ten wyścig wprowadzi sporo komplikacji, mam nadzieję, że nie będzie zerwania nim jeszcze się na poważnie w sobie zakochali :P
OdpowiedzUsuńMnie się tam podobało xD Dobrze że Itaś po nią wrócił,bo co by było gdyby główna bohaterka się rozchorowała ?! :P Zastanawia mnie ten wyścig...i jej ojciec ;) A!!! No i najważniejsze...czy Itachi i Enma będą oficjalnie razem?! Pisz szybciutko xD Ach no i WENY !!! Co do Deidary,to zostaw go proszę żywego,bo Hidan się załamie jak się dowie,że Joshin mu nie pomógł xD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Podasz może tego bloga bo chętnie przeczytam? <3
OdpowiedzUsuńOjj uwierz mi nie chcesz tego czytać xD
UsuńOjj uwierz mi nie chcesz tego czytać xD
UsuńRozdział bardzo mi się spodobał, piszesz zrozumiale i masz ciekawe pomysły na scenki. Akcja z Enmą biegnącą za tym przystojnym "porywaczem",och, ach te sms-y, no i jeszcze ten klakson samochodu To wszystko boskie! Mam nadzieję, że tego bloga będziesz długo prowadzić <3 Życzę dużo weny na pisanie nowych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńHahahahaha rozwaliłaś mnie tym klaksonem xd bardzo dobry rozdział ;)
OdpowiedzUsuńRozdział niezły! Usmiałam się trochę, ale za duzo miodu pomiędzy Itachim a Emmą. >.< Ja już chcę wyścig!!! Weny c;
OdpowiedzUsuńNo, no. Najs :3 Czuję niedosyt :c Chcę więcej !
OdpowiedzUsuńSzczerze to chce więcej akcji, krwi i sexu :3
Tak, kuwa, przyznam się, oczekiwałam czegoś więcej w tym aucie <3
Miodek, cukier, tak słodko, że czekam na jakiś zwrot akcji. Już sobie wyobraziłam nawet kilka dramatycznych scenek, ale zostawię je dla siebie :333
Jednak najbardziej czekam, aż Itaś wbije do Enmy do domu i zobaczy Deidare :3 Oo, to by było mega epickie :v
A ojciec Enmy, prawilny gościu, nie ma co ;v
Czekam na kolejne notki,
weny i czasu :*
Pierwsze zdania = chyba utożsamiam się z Enmą. Tak samo bym się zachowywała, gdyby to mnie pocałował Itaś :3 Kurdem, czekałam aż w końcu będą takie rozdziały <3 I nie strasz mnie, bo ja przeczytałam, że lubisz uśmiercać głównych bohaterów, to całe życie stanęło mi przed oczami. WARA OD ENMY I ITASIA! <3
OdpowiedzUsuńPRZECZYTAŁAM! Przeczytałam wszystko i przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Pod ogromnym wrażeniem, ponieważ z podobną historią jeszcze nie udało mi się spotkać. I itachi! Ajć, jak miło się czyta o nim w takim wydaniu. W wydaniu, gdzie kobieta w pewien sposób jest wyżej nad nim. Taka tajemnicza, niedostępna - chociaż w ostatnim rozdziale pokazała, że jednak warto dostać to czego się chce! I to w jakże zawodowym stylu.
OdpowiedzUsuńPiszesz zabawnie. Naprawdę, praktycznie cały czas uśmiecham się w ekran i sprawia mi to taką przyjemność, że sama nie wiem kiedy te dziesięć rozdziału przemknęło mi przed oczyma. Kiedy następny?! ;))
Emma jest tu niezwykle barwną postacią i chcę znac jej dalsze przygody! Pozdrawiam. ;))
<3
UsuńKiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbuu było mi smutno, że chciała aby ją Itachi odwiózł do domu, ale, później ta gonitwa samochodu pięknie, Deidara, mam nadzieję, że Jashin wysłuchał jego modlitw...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia