-
Nie skoczę! - krzyknęłam stanowczo. Itachi stał naprzeciwko mnie
trzymając pasy asekuracyjne w ręku. Dowiedziałam się, że jego
rodzice nie wiedzieli jak zrobić przejście z punktu widokowego pod
domek, ponieważ jest stromo, a skały są śliskie, więc wymyślili
bungee.
Bungee!
B-U-N-G-E-E!! Po co komu schody, jak można mieć Banguee!
-
Po skoku jak znowu dostaniemy się na górę? - spytałam przełykając
ślinę, gdy patrzyłam w dół.
-
Jest druga droga, która zaczyna się na dole, a potem łączy ze
schodkami po których szliśmy - powiedział roześmiany.
Jest
inna droga, inna, ale po co, jak jest banguee...
-
Do dlaczego, do cholery jasnej, nie poszliśmy od razu po tej
ścieżce?! - czułam się bezsilna i zdezorientowana.
Czy
on sobie robi ze mnie jaja?
-
Ale wtedy nie zobaczyłabyś tego... - spojrzał mi prosto w oczy. I
wtedy musiałam mu przyznać rację. Widok był naprawdę
oszałamiający. - Jak chcesz możemy się wrócić, ale to będzie
jakieś czterdzieści minut pieszo - prychnął śmiechem.
-
Nie ma takiej opcji... - wymamrotałam na jednym wdechu. Jestem zbyt
leniwa i głodna.
-
No to chodź - chwycił mnie za rękę i przysunął do siebie.
-
Wszyscy w waszej rodzinie cierpią na 'ciężki przypadek
nienormalności'? - zmarszczyłam brwi.
-
Można tak powiedzieć - zaczął zapinać nam szelki, a następnie
złączył nas jakimś dodatkowym pasem. Spojrzałam w górę. Lina
do której byliśmy przypięci była wmurowana w metalowe rury, które
wydawał się solidne.
-
Twoi rodzice zrobili coś takiego, a nie mogli zamontować widny? -
jęknęłam.
-
Oj daj spokój, nie byłoby wtedy zabawy - zapiął ostatnią szelkę
przy naszych stopach i małymi kroczkami przeszliśmy do płotu. Z
boku była furtka, z której prawdopodobnie wszyscy skakali. Gdy ją
otworzył serce mi szybciej zabiło. Spojrzałam znowu w dół i nogi
mi się ugięły. Mimo, że byłam całkowicie przypięta do
Itachiego to przywarłam do jego ciała jeszcze mocniej.
-
Enma, nie mów mi, że masz lęk wysokości.
Fuck.
-
Nie mam... - jęknęłam, ale jak znów spojrzałam w dół szybko
się cofnęłam i objęłam go rękami - Dobra, mam!
Itachi
parsknął śmiechem.
-
Spokojnie, jestem obok. Robiłem to milion razy, uspokój się, a
gwarantuję, że nie będziesz żałowała - i w tym momencie również
mnie objął rękami, a ja poczułam jakąś...ulgę. Spojrzałam na
niego i przełknęłam ślinę.
-
Ufam ci - powiedziałam. Uchiha drgnął zdziwiony, ale zaraz potem
obdarzył mnie swoim ciepłym uśmiechem.
Ufam
mu. Naprawdę mu ufam...Mimo, że jest szalony.
-
Policz do trzech, głośno i wyraźnie, a potem wyskoczymy razem -
powiedział i sprawdził jeszcze nasze zapięcia.
-
Okej - jęknęłam i wzięłam głęboki wdech.
-
Gotowa? - spytał i podeszliśmy jeszcze bliżej. Zakręciło mi się
w głowie i zrobiło trochę niedobrze. Itachi widział
prawdopodobnie moją zieloną twarz i drżące usta, więc chwycił
mnie za rękę, a ten mały gest spowodował, że strach
się...ulotnił.
-
Jeden - powiedziałam i znowu spojrzałam w dół. Zawroty minęły!
Moja pewność siebie wracała. - Dwa...
-
A i jeszcze jedno, widzisz te kwiaty wiśni na dole? Zakrywają one
basen, do którego skaczemy - powiedział szybko.
-
ŻE CO?!
-
Trzy! - ostatnią liczbę wypowiedział za mnie i wtedy odbiliśmy
się nogami, a następnie poczułam jak spadam bezwładnie w dół.
Zaczęłam piszczeć i schowałam twarz przy jego torsie.
-
Otwórz oczy - usłyszałam jego szept przy uchu. Dopiero teraz
zorientowałam się, że mnie przytula. Po sekundzie zrobiłam tak
jak powiedział i otworzyłam oczy...
~
. ~ . ~
Czuliście
się kiedyś wolni? Ale tak naprawdę wolni? Jakby ktoś przypiął
do waszych pleców skrzydła i mogliście oglądać świat zupełnie
z innej perspektywy? Ja tak się czułam...Spadałam w dół, a
miałam wrażenie, że się unoszę...Że moje lęki i złe
wspomnienia się rozpływają w powietrzu. Czas się zatrzymał,
stałam się wolna, a moimi skrzydłami był...On.
~
. ~ . ~
-
I znowu jestem przy tobie cała przemoczona! - warknęłam wchodząc
do domku, wyciskając wodę z włosów.
-
Wybacz, zapomniałem o tym drobnym szczególe - roześmiał się.
Faktycznie
wpadliśmy wprost do basenu. Gdyby mi o tym powiedział wcześniej
znowu bym się kłóciła, że jest nienormalny i chce mnie zabić.
Jednak po tym cudownym locie, zimna woda w basenie i pływające w
nim kwiaty były jak orzeźwiający koktajl w upalne dni.
Zadziwił
mnie refleks Itachiego, jak tylko poczułam wodę na ciele i
wstrzymałam oddech, jedną ręką rozpiął klamry i linki przy
naszych stopach, dzięki czemu mogłam bez problemu wypłynąć na
powierzchnię.
-
Dalej nie wierzę, że żyję... - parsknęłam śmiechem i weszłam
do pokoju, gdzie moim oczom ukazał się niski stół, wokół niego
pełno poduszek, a na nim świece i różne smakołyki. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Było przytulnie i ciepło, nie jak u niego w
domu - proporcjonalnie i surowo.
-
Twoi staruszkowie wiedzieli na co wydać kasę...
-
Trzymaj - powiedział, po czym poczułam coś ciepłego na plecach.
Był to brązowy koc. Szczerze mówiąc to go nie potrzebowałam.
Adrenalina i obecność Itachiego mnie już dość rozgrzewają.
-
Sam gotowałeś? - wskazałam na stół.
-
Tak, siadaj proszę - uśmiechnął się, a ja tak też zrobiłam.
Otulona w koc usiadłam na miękkich poduszkach. - Ale mam prośbę!
-
Tak? - zapytałam odgarniając mokre włosy z czoła.
-
Zawiąż oczy - wtedy oniemiałam, a on jeszcze szerzej się
uśmiechnął i wręczył mi do ręki opaskę. Patrzyłam na niego z
nietęgą miną.
-
Itachi....po jaką cholerę mam to niby robić? - próbowałam mówić
spokojnie, powstrzymując się od śmiechu.
-
Mówiłem ci, że to nie będzie taka typowa kolacja. Będziesz
zgadywała smaki - roześmiał się.
-
Itachi twoja choroba się poszerza! Jesteś naprawdę nienormalny!
-
Hahaha, uwielbiam to twoje zaskoczenie w oczach, zawsze gdy coś
proponuję. Czy chociaż na jedną rzecz nie możesz się zgodzić
bez marudzenia? - śmiał się głośno, a mi na ten widok zrobiło
się ciepło na duszy. Uśmiechnęłam się szeroko i patrzyłam na
jego pogodne oczy, lekkie zmarszczki, charakterystyczne rysy twarzy i
na mokre krople, które mieniły się na jego włosach. Był
taki...miły, przystojny i...kochany. Od zawsze się słyszy, że
Uchiha są bez serca, zawsze nadęci i obrażeni na cały świat, a
przecież to nieprawda! Itachi jest...niesamowity. Prawie nic o niem
nie wiem, ale wiem jedno...
Chcę
oglądać jego uśmiech całymi dniami.
-
Ej, Enma! - dopiero wtedy zorientowałam się, że coś do mnie mówi.
Potrząsnęłam głową.
-
Yy, tak? - spytałam zakłopotana.
-
Znowu gdzieś odleciałaś...Nie wiem czy zdajesz sobie z tego
sprawę, ale czasami myślami jesteś zupełnie gdzie indziej.
-
Tylko przy tobie tak mam... - mruknęłam, a ona drgnął. - Yyym,
nieważne! Wracając do tematu.
Znowu
nie panuję nad tym co mówię!
-
Rozgryzłam cię! - spojrzałam na niego marszcząc brwi i
uśmiechając się zadziornie. - Na początku chciałeś żebym padła
ze zmęczenia wchodząc po tych schodach i zakopać mnie w tym lesie,
niestety jeszcze jakąś tam kondycję mam i się nie udało! Potem
chciałeś mnie zabić skacząc z urwiska...Do basenu! Pewnie na
wszelki wypadek, jakbym się nie rozbiła o skały to przynajmniej
się utopię, ale znowu nie wyszło, więc teraz chcesz mnie otruć,
tak? - patrzyłam na niego mrużąc oczy.
Cisza.
Itachi
mrugał i patrzył na mnie z nietęgą miną, a po
sekundzie...wybuchnął śmiechem. Również nie mogłam się
powstrzymać i prychnęłam.
-
Enma, jesteś niesamowita.
O
nie, to ty jesteś niesamowity.
-
Tylko tak mogę tłumaczyć twoje dziwne zachowanie wobec mnie -
uśmiechnęłam się. Wtedy podszedł do mnie i wziął opaskę, a
następnie zawiązał mi ją sam na oczach.
-
Siedź cicho, może teraz też unikniesz śmierci - szepnął mi do
ucha, a moje ciało przeszły dreszcze.
-
Mam nadzieję, że przynajmniej umrę najedzona - roześmiałam się.
Kompletnie
nic nie widziałam przez bawełnianą opaskę, tylko dzięki słuchowi
i intuicji mogłam przewidywać ruchy Uchihy.
-
Ej, Itachi, powiedz mi tylko, twoi rodzice też mieli
tak...interesujące randki? -
-
Nie wiem, nigdy ich o to nie zapytałem - chrząknął
trochę..zmieszany? To chyba dobre słowo. Nie wiem czemu, ale
poczułam się głupio. Wypytywałam go o rodziców, a zmarli
przecież dość niedawno...Pięć lat to wcale nie jest długo, a od
tego czasu przecież wszystkie obowiązki spadły na niego.
-
Prze.. -
-
Nie musisz przepraszać - przerwał mi zdanie. - To normalne, że
ciekawi cię moja osoba. Tak samo jak ty ciekawisz mnie... - ostatnie
zdanie powiedział ciszej, a ja czułam wyraźnie jego wzrok na mnie.
-
Interesuję cię? - spytałam wytężając słuch. Szurał nogami o
podłogę i przekładał naczynia, które były na stoliku.
-
Inaczej nie chciałbym spędzać z tobą czasu, nie sądzisz? - nie
wiem czemu, ale ucieszyłam się po tych słowach.
Nagle
coś mi zaświtało w głowie.
-
Mam pomysł! - uniosłam podekscytowana głos. - Za każdym razem,
gdy odgadnę potrawę zadam ci pytanie, a jeśli chcesz ja również
mogę ci coś o sobie opowiedzieć - uśmiechnęłam się i mimo, że
nic nie widziałam, byłam pewna, że on też to zrobił.
-
W takim razie zaczynajmy zabawę - usłyszałam jak stuknął
sztućcem o talerz. - Otwórz usta - powiedział, a ja od razu się
zarumieniłam.
Te
słowa można odbierać dwuznacznie!
Odchyliłam
lekko wargi i gdy poczułam coś na nich wzięłam do ust cały kęs.
-
Hmm... - mruknęłam. - Miękki ser tofu...Trochę smakuje jak
plastelina - gdy to powiedziałam Itachi głośno parsknął śmiechem
- ale jest słodkie, to chyba sos... - przeżuwałam i uważnie
próbowałam wychwycić wszystkie smaki. - Dango w syropie? -
zaryzykowałam.
-
Bingo - roześmiał się, a ja dumna z siebie pokłoniłam się
lekko.
-
Czyli zadam pierwsza pytanie! - uśmiechnęłam się i nie
zastanawiałam się nad nim długo - Jacy byli twoi rodzice?
-
Hmm... - mruknął - Ojciec był perfekcjonistą i najważniejsze dla
niego było dobro naszej firmy i rodziny, a mama była opiekuńcza.
-
Tylko tyle? - mruknęłam dziwnie się czując. To jednak jego
rodzice, trochę więcej powinien o nich wiedzieć.
-
Myślę, że to co powiedziałem idealnie opisuje ich charaktery -
znowu usłyszałam jak nabiera coś na sztućce. - To samo pytanie
kieruję do ciebie...
-
Moja mama jest wesoła i zazwyczaj uśmiechnięta. Pracuje jako
kelnerka, od 10:00 do 18:00. Uwielbia żartować i dbać o urodę.
Niestety o zdrowie już nie bardzo, ale to już swoją drogą. Jest
również... - nie zdołałam dokończyć zdania.
-
Co masz na myśli mówiąc, że nie dba o zdrowie? - przerwał mi.
Super.
Nie
chciałam jeszcze mówić o tych sprawach. Za mało się znamy, nie
chce, żeby wiedział o jej problemach, ale z drugiej strony nie chce
go okłamywać.
-
Czasami wieczorem wypije kieliszek wina, mimo, że lekarz jej
zabronił - tylko trochę nagięłam prawdę. Pije, ale nie czasami
tylko codziennie i nie kieliszek, a całą butelkę...I nie tylko
wino.
-
A ojciec? - spytał, a jego ton głosu trochę się zmienił...Albo
tylko mi się wydawało. Szkoda, że mam zawiązane oczy,
niekomfortowo się czuję nie widząc jego twarzy.
-
Mój ojciec jest niesamowity! Podziwiam go pod każdym względem!
Jest silny, odważny i pyskaty! Ma wiele wrogów to prawda, ale
przyjaciół również, a jeśli on kogoś uważa za przyjaciela to
tak jakby był członkiem rodziny - mówiłam dumna, cały czas się
uśmiechając. - Jest inteligenty i sprytny. Ma milion pomysłów na
sekundę i nigdy nie można się przy nim nudzić!
-
Pierwszy raz widzę, żeby ktoś mówił z takim entuzjazmem o swoim
ojcu - roześmiał się.
-
No cóż...chciałabym być po prostu taka jak on.
-
Trochę słyszałem o nim, ale niezbyt dobre rzeczy...
-
To prawdopodobnie mówili ludzie, którzy wcale go nie znają -
powiedziałam lekko rozzłoszczona.
Ludzie
to kurwy. Mówiłam to już kiedyś?
-
Dobra, kolejna potrawa - Itachi znów podał mi do ust kawałek, a ja
znowu w skupieniu próbowałam odgadnąć co to może być. Od razu
wiedziałam, że to krewetki, uwielbiam je, chciałam jeszcze
rozpoznać dodatki.
-
Mmm w tym sosie jest czosnek to pewne...nie jestem pewna, ale czuje
też majonez, wiec to pewnie krewetki z dipem majonezowym - oblizałam
lekko usta.
Pycha!
-
Tak i do tego jeszcze trochę soku z cytryny dodałem - powiedział z
uznaniem. - Dobra jesteś.
-
To dlatego, że dobrze gotujesz - uśmiechnęłam się szeroko.- Mogę
jeszcze?
-
Potem zjesz całą potrawę, zadaj pytanie i zostały jeszcze dwa
smakołyki.
-
Hmmm...Jak pogodziłeś się z utratą rodziców? - wahałam się z
zadawaniem tych pytań, ale wolę zaryzykować, w końcu, albo mi
odpowie, albo nie.
-
Po prostu, z czasem się przyzwyczaiłem do tego, że jestem sam z
Sasuke.
-
Tylko tyle? - mruknęłam zdziwiona. Jejku, chyba naprawdę nie chce
rozmawiać o jego rodzinie. Nie zdążyłam nic dodać, a on już
wyrwał się z pytaniem.
-
Co ci się stało w udo? - tego pytania się nie spodziewałam. Na
chwilę umilkłam zdezorientowana. Zapomniałam, że mam tam ranę,
którą opatrzył mi Deidara.
-
Skąd...
-
Widzę opatrunek pod spodniami - jego głos był jakiś
taki...zdenerwowany?
-
Przewróciłam się i upadłam na szkło - powiedziałam, tym razem
nie kłamiąc, tylko po prostu nie mówiąc wszystkiego...
-
Jak to? Gdzie i kiedy?
-
Kilka dni temu - chrząknęłam. - To naprawdę nic takiego.
-
Enma, czy ktoś cię skrzywdził? - podniósł głos, a ja drgnęłam.
Zacisnęłam pięści pod stołem, próbując ukryć swoje
rozdrażnienie. Znowu biłam się z myślami, robiąc wszystko, żeby
znowu nie widzieć przed oczami tego faceta.
-
Upadłam i tyle - powiedziałam zachrypniętym głosem. Cisza.
Błagam
cię, nie drążmy tematu!!
-
Okej...W takim razie uważaj następnym razem - odetchnęłam z ulgą,
gdy to powiedział.
Te
jego pytania robią się nieciekawe...
-
Dobra, otwórz usta, to powinno być dla ciebie łatwe - usłyszałam
i zapominając o poprzednim pytaniu, odchyliłam wargi. Potrawa, a
raczej deser był chrupiący i bez wahania odpowiedziałam.
-
Ciastka owsiane! - roześmiałam się.
-
Próbowałem zrobić tak, żeby chociaż trochę smakowały jak twoje
- odpowiedział.
-
Czyli nie tylko Sasuke je lubi - wywnioskowałam i puściłam koc z
moich pleców, gdy już poczułam, że robi mi się za ciepło.
-
Gdy je przynosisz w naszym domu wybucha wojna, kto zje więcej -
Itachi znowu się głośno zaśmiał, a ja miałam ochotę ściągnąć
w końcu tą przeklętą opaskę i móc zobaczyć jego twarz.
-
Dobra, teraz trochę łatwiejsze pytanie. Lubisz swoją pracę? -
spytała znów oblizując usta.
-
Nienawidzę jej! Jest stresująca, czasochłonna, muszę pracować z
kretynami, ale przynajmniej mam zyski.
-
Prawie jak w moim gangu - roześmiałam się. - Też się stresuję,
też zabiera mi dużo czasu i też pracując z kretynami oraz mam
jakieś zyski, różnica jest taka, że ja to kocham!
-
Taak, bardzo podobne zajęcia - powiedział, ale nie wyczułam
sarkazmu. - Mam jedno do ciebie pytanie, a raczej propozycję.
-
O NIE! Trucizna nie działa i znowu wymyśliłeś jakiś pojebany
plan mojego unicestwienia? - wybuchnęłam śmiechem.
-
Chociaż jedna rzecz bez marudzenia, proszę! - powiedział
rozbawiony, a ja, gdybym nie miała opaski na oczach, przewróciłabym
nimi, wyraźnie dając do zrozumienia, że jego pomysły są naprawdę
chore.
-
No niech ci będzie, a mogę już ściągnąć to cholerstwo z
twarzy? - spytałam z nadzieją.
-
Nie! Został jeszcze jeden...deser - jego głos znów zmienił
tonację, ale nie wiedziałam co to oznacza.
-
Wiec co chcesz mi zaproponować?
-
Za tydzień mam spotkanie biznesowe w Otogakure, konferencja
połączona z małą imprezą. Muszę na niej być, aby podlizać się
pewnemu przedsiębiorcy, tylko, że muszę zabrać osobę
towarzyszącą i...
-
Konferencja? Przecież ja się na tym kompletnie nie znam!
-
Ale ty się tylko pokażesz na wieczornej imprezie, że tak powiem, a
twoje jedyne zadanie to ładnie wyglądać obok mnie.
-
Nie! - zaprotestowałam.
-
Miałaś nie marudzić!
-
Ale to znowu jest głupi pomysł! Czemu akurat mnie?! - podniosłam
głos, a on umilkł. Siedziałam tak patrząc w ciemność i czekając
na odpowiedź. Powoli zaczęłam się denerwować, zaprasza mnie na
randkę ,a potem jeszcze na konferencję.
Co
on wyczynia?!
-
To może przejdźmy do ostatniego poczęstunku.
Taa,
pewnie, uciekaj od odpowiedzi!
Nie
chciało mi się już o tym gadać, nie zgodziłam się i chyba
pierwszy raz dziś zaakceptował moje zdanie. W brzuchu mi zaburczało
i w głowie miałam te przepyszne krewetki, które jadłam jakąś
chwilę temu.
-
Gotowa? Na pewno nic nie widzisz? - usłyszałam.
-
Nic, a nic, tylko czarną otchłań - roześmiałam się i odchyliłam
usta. Nie usłyszałam jak zabiera sztućce, nie usłyszałam jak
nabiera jedzenie...
Moje
wargi czekały, aż poczują jakiś smak...
I
poczuły...
Delikatne,
lekko wilgotne, ale chyba najpyszniejsze...usta jakie dane mi było
całować!
Oniemiałam!
Miałam ochotę krzyczeć i domagać się wyjaśnień! Normalnie
dałabym takiemu facetowi w twarz, ale nie...w tej chwili
odwzajemniłam jego pocałunek, który był delikatny, a zarazem
pobudzał każdą komórkę mojego ciała! Nie chciałam nic widzieć,
nie chciałam nic słyszeć...chciałam czuć.
Nagle
przestał i odsunął ode mnie twarz, a ja wstrzymałam oddech.
Odwiązał mi jedna ręką opaskę z oczu i w końcu mogłam zobaczyć
na własne oczy, że to wcale nie był sen.
-
To jest odpowiedź, na twoje pytanie... - powiedział patrząc mi
prosto w oczy.
No
to mamy drugą część randki.
Osobiście
chciałam, żeby inaczej to wyglądało, żeby skupić bardziej uwagę
na zmysłach, które Itachi pobudził w tym rozdziale, ale wyszło jak
wyszło i niech już będzie.
Czekam
na wasze opinie, piszcie, hejtujcie, marudźcie, wyżywajcie się na
klawiaturze ile wlezie!
Miłego
dnia!
Pisz następny - bo zdechnę!
OdpowiedzUsuńO rany... Ale z tego Itasia bajerant. Chciałabym shejtować, niestety nic nie przychodzi mi do głowy. Świetny pomysł z tą grą w zgadywanie, udało Ci się podkręcić atmosferę nawet bez rozbierania. Ciekawe, czy pójdą na całość :D Jeszcze chyba nigdy nie czekałam tak niecierpliwie na kolejny rozdział, zakończenie w takim momencie jest perfidne :D
OdpowiedzUsuńPobudziło zmysły! I to jeszcze jak!
OdpowiedzUsuńZmysł wzroku - przepiękny obraz wolności, gdy spadała przytulona do Itachiego i mogła oglądać wszystko wokół!
Zmysł węchu i smaku - odgadywała jedzenie. Niby banalne, ale coś czuję, że musiało być tak przepyszne!!!
Zmysł słuchu - rozpoznawanie co Uchiha robi, jakie emocje pokazuje w głosie!
Zmysł dotyku - POCAŁUNEK!
Jprdl jprdl jprdl pocałowali się!!!!!!!!!!
Haha to się nazywa deser! Też bym taki chciała posmakować!
Na pytanie odpowiedział pocałunkiem :3333 mmmm!
Enma jest chyba troszkę przewrażliwiona, że Itachi chce ją zabić XD Chociaż ona jeszcze nie wie, że on jest w Akatsuki, więc to może być prawdopodobne xD
Ale świetny rozdział, masz bujną wyobraźnię! Ja bym nie wymyśliła tak oryginalnej randki :D
Świetny rozdział, jestem taka podekscytowana, że się pocałowali, że zaraz spadnę z krzesła! <3
Teraz ciekawe jak zareaguje na to nasza bohaterka. N
ie każ mi czekać kolejnych 2 tygodni, mogłabyś coś szybciej opublikować!
<3
Ja mam wrażenie, że Itachi ma za zadanie jej coś złego zrobić, albo wyłudzić jakieś informacje (dopytywał się o jej ojca), ale powoli zaczyna się w niej zakochiwać i mam wrażenie, że będzie chciał ją uchronić przed gangiem :) Co o tym myślisz?
UsuńInformacje? To z pewnością! I w sumie teoria o tym, że zakochuje się i nie chce jej skrzywdzić też prawdopodobna.
UsuńJednak byłoby za pięknie, a znając autorkę (tak Enma, obgaduję cię), to musi polać się krew, łzy i tak dalej xd
No nic, tylko czekać co się stanie dalej ;D Teraz najważniejsze, że w końcu duży krok do przodu zrobili <3 A raczej skok.
8yberfhwunfuhnwefnojrk-o8h94unfvmjnn WYŻYŁAM SIĘ NA KLAWIATURZE! To było tak zajebiste ;D
OdpowiedzUsuńTo była najlepsza randka ever! co ja mówię, ona się jeszcze nie skończyła!
pisz,pisz,pisz!
Zawsze chciałam skoczyć z banguee ale za bardzo się boje xd z Itachim to bym bez wahania skakała nawet bez zabezpieczeń, hahaha :)
OdpowiedzUsuńSłodko ^^ mrr... Itachi <3 Skok na banguee mnie rozwalił choc sama pewnie bym wymyslala jakies wymowki zeby nie skoczyc hahaha xD Jestem ciekawa kolejnego rozdzialu na ktory czekam z niecierpliwością oraz pozdrawiam i weny życzę :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńItaSaku? XD Ktoś tu chyba w chuja leci i nie czyta całego opowiadania XD
UsuńYuko, bez wulgaryzmów!
UsuńMam nadzieje, że to tylko pomyłka, ponieważ autorka komentarza bardzo lubi różowowłosą XD
Bez wulgaryzmów? I mówisz mi to ty?! Enma, która zamiast przecinka używa słowo 'kurwa' xDD <3
UsuńNo bez przesady!
UsuńI spierdalaj, bo robisz mi spam, Yuko XD
Wybacz mój błąd bo w trakcie pisania komentarza kolerzanka truła mi o kolejnej notce do mojego bloga o Itasaku :D Matko...ale mnie zawstydziłaś -.-
UsuńA ja się wolę nie wyzywać na klawiaturze xd
OdpowiedzUsuńItachi.... <3
Własnie skończyłam czytać ksiązkę, dziś, i tam był pocałunek, ale czytając to miałam miloin razy większe ciarki i większa radochę :D
Rozdział super, ajk mi się marzy taka kolacja. Ta, tylko z kim?
Podobało mi się, i ten basen! Trzeba byc bogatym i tyle
Weny :)
''czytając to''- czyli Twojego bloga, dla jasności
UsuńPocałunek opisany lepiej niż w książce? Łoł, kobieto, zaskoczyłaś mnie. Wielkie dzięki!!! <3
UsuńNo to jeszcze raz przepraszam za mój błąd którego sobie nie mogę wybaczyć...Tym razem napiszę to poprawnie.Muszę podziękować ci Yuko,bo gdyby nie ty,to nie zauważyłabym tego błędu,a ciebie Enma przepraszam i to bardzo,bo wiem,że mogło cię to zranić :( No dobra jeszcze raz:
OdpowiedzUsuńCholera!Cholera!Cholera!Czy ty zawsze musisz kończyć w takich momentach?!No ja się pytam!Kiedy co raz bardziej mnie ciekawiło,co będzie dalej ty kończysz rozdział.Chcę więcej tak mnie ciekawi co będzie dalej,że nie zniosę czekania.Weź się postaraj i szybko napisz kolejny rozdział.Proszeeeeee^^
Jeśli chodzi o całość,to bardzo ciekawiły mnie pytania zarówno Enmy jak i Itasia i ich odpowiedzi.Muszę przyznać,że zaskoczyłaś mnie tym pocałunkiem xD Oby w twoich dalszych rozdziałach pojawiło się równie dużo Itachiego i Enmy :*
Ja cię tak ładnie proszę o szybkie napisanie rozdziału xD No i dużo,dużo weny życzę <3
Mam nadzieję,że już nie ma takich strasznym błędów w moim wykonaniu.Naprawdę bardzo przepraszam...
Nie ma problemu, rozumiem, że ktoś może się pomylić ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa!
Noooo to był duży krok do przodu! Świetny rozdział i jestem ciekawa jak teraz potoczy się ich znajomość :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
AAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaa przegapiłam rozdział T_T Ale wrócę tu jutro czytać! :D
OdpowiedzUsuńOkej, zaczęłam czytać to opowiadanie dzisiaj, i dzisiaj również skończyłam. NIESAMOWICIE mnie to wciągnęło. Pokochałam główną bohaterkę i jej gang. I cholernie nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i nowych pomysłów :)
Super opowiadanie, czekam na kolejny rozdział !! Teksty mnie czasem rozwalaja ♥
OdpowiedzUsuńSuper!!!*!**,
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch kolacja świetna, czyzby Itachi się zakochał wlaśnie w naszej Emmie? och tak Itachi i Sasuke imta walka o ciasteczka bosko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia