sobota, 14 marca 2015

#8 - Randka?

      Siedziałam na łóżku i nie wiedziałam jak tu niepostrzeżenie wymknąć się, aby Sasuke mnie nie widział. Już mam jego grymas twarz przed oczami i słyszę pogardliwy głos.
      - Enma, nie za wygodnie ci? - o właśnie takie zdanie by wypowiedział.

      Szlag. Jest za drzwiami.

      I wtedy wszedł do środka. Tak po prostu.
      - Siusiaku! Nie właź tak bez pukania! Co byś zrobił gdybym była naga? - powiedziałam oburzona.
      - Prawdopodobnie strzeliłbym sobie w łeb, albo wydłubał oczy.
      - Spierdalaj.
Podszedł bliżej i bez słowa usiadł obok mnie. Lekko drgnęłam, gdy spojrzał głęboko w moje oczy.
      - Co się gapisz? - jęknęłam.
      - Ruchaliście się? - spytał, tak po prostu. Bez mrugnięcia oka. Bez zawahania. Bez wstydu.

      Co on udaje moich bezpośrednich brudasów?!

      - Sasuke, ty bezczelny skurwysynie! Skąd takie pytanie?! - zaczęłam okładać go poduszkami.
      - Ała, Enma, uspokój się! - próbował unikać moich ataków. - Tylko pytam! Ostatnio go rozbierałaś jak tu byłaś, a teraz śpisz w jego pokoju?! Co mam myśleć w takiej sytuacji?!
      - Nic nie zrobiliśmy. I nigdy nie zrobimy. Po prostu zasnęłam... - popatrzyłam na niego, a moje policzki lekko się zarumieniły. Wiem, że to głupio wyglądało i dalej nie mogę uwierzyć, że tak po prostu sobie zasnęłam.

      Jestem beznadziejna.

      - Jesteś beznadziejna.

      Yyyhh, przypominaj mi o tym, pewnie!

      - Chyba ty.
      - Ehh, ale przyznam, że mi ulżyło. Zaczęły się plotki po szkole i w sąsiedztwie, że mój starszy brat bzyka koleżankę z klasy - oznajmił, a ja poczułam ucisk w żołądku.
      - Niby kto tak mówi?! Zabije wszystkich po kolei!

      Ludzie to kurwy.

      - Enma, mój brat jest milionerem, szanowaną osobistością w naszym mieście i czasami pojawia się w gazetach słowo o jego sukcesach - tłumaczył mi to, jakbym była pięcioletnim dzieckiem.
      - No przecież wiem, ale mnie mało kto zna i... - nie pozwolił mi dokończyć.
      - Mało kto zna?! - parsknął śmiechem. - Na jakim ty świecie żyjesz?! Każdy cię tu zna, jako przestępce i dzikuske. Myślisz, że nie gada się o waszych wybrykach z gangu? O wypadkach, tych całych wyścigach i ofiarach? - zamilknął, a ja piorunowałam go wzrokiem. Jednak po zastanowieniu muszę mu przyznać rację.
      - Powiem ci jedno. MAM TO W DU-PIE. Nawet jeśli tak mówią, to niech mówią. Ludzie muszą się żywić plotkami, inaczej ten gatunek by nie przetrwał - odpowiedziałam. - A ciebie niech już nie interesuj co robię z twoim bratem - ostatni raz uderzyłam go poduszką.
      - Ała, dobra już dobra! - jęknął oburzony.
      - A teraz idź mi zrobić śniadanie - uśmiechnęłam się słodko.
      - ŻE CO?
      - Tak twój brat mi napisał. Jeśli się obudzę to masz mi coś ugotować.
      - Jeszcze czego!

~ . ~ . ~

      Koniec końców nie zjadłam u Sasuke. Nie zjem nigdy czegoś co przygotował Siusiak. Dobrze wiem, że mógłby coś dosypać, że przez tydzień nie wychodziłabym z łazienki. Szybko pozbierałam swoje rzeczy, znalazłam kluczyki i ruszyłam w stronę domu.

     Przekraczając próg czułam wszędzie zapach jakiś ziół.

     No tak, przecież dziś jest niedziela.

     Mama pewnie przygotowała jakieś napary, maseczki i inne "wspomagacze" urody. Nie interesuję się tym, ale miło mi się wtedy spędza z nią czas. Jednak tego dnia, nie miałam ochoty kompletnie na nic. Chciałam się zakryć w koc i siedzieć przed telewizorem.
      - Enma, gdzie się włóczyłaś po nocach, znowu? - usłyszałam jej groźny ton, który był oczywiście udawany.
      - Byłam u znajomego i jakoś tak znalazłam się w jego łóżku - uśmiechałam się lekko pod nosem wchodząc do kuchni.
      - Byłaś u Nejiego? - mama podniosła jedną brew i zjechała mnie spojrzeniem z góry do dołu.
      - Oooo nie, nie mam ostatnio z nim kontaktu.
      - Dziecko drogie, sypiasz z obcymi kolesiami? - teraz wcieliła się w wystraszoną matkę. Przyznać trzeba, że dobra z niej aktorka.
      - No i chyba jestem w ciąży - pocałowałam ją w policzek i od razu pomaszerowałam do lodówki.
      - O nie ma takiej opcji, jestem za młoda i piękna na babcie - powiedziała "obrażona", a po chwili obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
Z lodówki zabrałam mleko, z miski owoce, a z szafki całe opakowanie kawy. Chwyciłam za blender i postanowiłam zrobić koktajl bananowo-kawowy. Mało kto lubi to połączenie, ale mi odpowiada.
      - Kaaawyyy, kaaaawyyy!! - usłyszałam groźny głos za sobą. Drgnęłam zdziwiona i momentalnie się odwróciłam.
      - O kurwa, zombie! Mamo dawaj patelnie i uderzaj w głowę!!! - krzyknęłam i wskoczyłam na blat grożąc trupowi bananem.
      - Apokalipsa akurat teraz, gdy robię sobie maseczkę?! - mama spanikowała, ale jak zobaczyła kto snuje się w moją stronę, machnęła ręką. - To tylko Deidara.
      - Yyy, może Dei nie jest przystojniaczkiem, ale nie wygląda jak chodząca, blada kupa.
      - Daj mi kawy, kobieto! - stwór warknął, a ja podskoczyłam.
      - Mówiłam ci, że twój kolega z rana potrzebuje dużej dawki kofeiny - powiedziała i chwyciła za ogórka, którego prawdopodobnie zmiksuje do swojej maseczki na twarz.
Chodzący trup, który ani trochę nie przypominał mi Deidary w tym momencie usiadł na krześle i wyrżnął głową o stół wołając tylko jedno słowo.
      - KAWYYYY!
Zaparzyłam mu mocnej kawy i ledwo postawiłam kubek na stole, a ten zombiak rzucił się na to. Wypił duszkiem pół naczynia i od razu nabrał kolorów. Moja mama się nie myliła, to faktycznie był Deidara, który z uśmiechem od ucha do ucha zwalczał swój głód.
      - Jebany narkoman - chrząknęłam i wróciłam do przygotowania mojego koktajlu.

 ~. ~ . ~.

      Po śniadaniu nałożyłam mamie w salonie maseczkę na twarz, a potem schowałam się pod kocem i włączyłam jeden z ulubionych seriali mojej mamy, który był naprawdę beznadziejny, naciągany i rzygać się chciało od tej miłości, ale czasami warto się odmóżdżyć i po prostu oglądać ruchome obrazki w pudle.
Niestety ucieczka od świata rzeczywistego się nie udała, nie minęło 15 minut, a mój telefon zaczął wydzierać się na cały dom. Zachciało mi się ustawiać brutal death metal na dzwonek to teraz mam za swoje.
      - Czego? - odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
      - Idziemy dziś do Piwnicy na koncert, idziesz z nami? - usłyszałam głos Ryoko.
      - Nie - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Za pięć minut znowu zadzwonił mój telefon.
      - Tak? - spytałam oschle.
      - Ej jest koncert dziś w Piwnicy, ale przed nim idziemy na piwo, idziesz? - tym razem usłyszałam Skaze.
      - Nie - rozłączyłam się.
Po jakieś chwili znowu telefon.
      - Jest jakiś koncert i po nim idziemy z całym Klanem Hyuuga na After Party...
      - Nie - i znowu gapiłam się bezmyślnie na telewizor.
Za jakiś czas znowu to samo.
      - Cześć Enma, wiem, że jest niedziela i zawsze zostajesz w tedy w domu, ale...
      - No właśnie, zostaję w domu - warknęłam i włączyłam wibracje w telefonie.
      - Łoo, musisz mieć na prawdę ciekawe życie towarzyskie - dołączył się do nas Deidara. - Twoje rozmowy słychać na cały dom.
Już miałam coś odpowiedzieć, ale wtedy wibracje w moim telefonie się włączyły. Przeklęłam w myślach i odebrałam.
      - Nie, nie idę na koncert, ani na domówkę, ani na dziwki, ani na inną imprezę, ponieważ dziś jest NIEDZIELA - powiedziałam głośno i wyraźnie.
      - Kurczę, czyli nie pójdziesz ze mną na randkę? - usłyszałam męski głos, ale to nie był żaden z moich chłopaków. Spojrzałam na wyświetlacz, numer był nieznany,
      - Randkę? Chwila, kto mówi? - spytałam zaciekawiona.
      - To ja Itachi, pozwoliłem sobie spisać twój numer z komórki brata - powiedział, a ja lekko drgnęłam gdy usłyszałam jego imię.
      - Yyym, miło mi, ale ja nie chodzę na randki - powiedziałam lekko zdezorientowana.
      - Zasnęłaś u mnie i musiałem spać na kanapie. Chyba musisz mi to jakoś wynagrodzić - roześmiał się.
      - Właśnie, przepraszam cię za to co się stało... - nie pozwolił mi dokończyć.
      - Przeprosisz mnie dziś wieczorem, co ty na to? - przed oczami miałam jego uśmiech, przez który trudno było się nie zgodzić.
      - Nie..nie wiem... ja naprawdę...
      - Enma, nie przejmuj się, że dziś jest niedziela, idź na tą randkę! - usłyszałam stanowczy głos mamy.
      - Czekaj chwilę - powiedziałam do słuchawki i zasłoniłam telefon ręką, żeby mnie nie słyszał. - Niby czemu mam iść akurat z nim? Po za tym nie podsłuchuj - powiedziałam szeptem.
      - Idź, w końcu tylko z nim rozmawiasz dłużej niż trzydzieści sekund, czyli musi ci zależeć - powiedziała lekko się uśmiechając. Muszę przyznać, że jej argument był dobry.
Patrzyłyśmy sobie z mamą w oczy w milczeniu, przeszywałyśmy się wzrokiem i czekałyśmy, która pierwsza się podda. W końcu westchnęłam i znowu przyłożyłam telefon do ucha, a moja mama uśmiechnęła się triumfująco.
      - O której mam być gotowa?

~ . ~ . ~

      Cały dzień przeleżałam pod kocem i odpowiadać na pytania na temat Itachiego. Deidara jak tylko zorientował się co się szykuje szybko uciekł, żeby tylko tego nie słuchać. Zazdrościłam mu. Musiałam jej opowiedzieć skąd go znam, gdzie mieszka, czym się interesuje...

Czemu matki muszą być takie ciekawskie?

      Itachi ma przyjechać do mnie o godzinie 19:30 i tylko tyle mi powiedział. Nie mam pojęcia gdzie jedziemy, co planuje i po co mi to zaproponował...
      Nie chodzę na randki, ponieważ w moim przypadku wygląda to tak, że koleś stawia mi milion drinków, albo proponuje wieczór w śmierdzącym pubie, a potem próbuje zaciągnąć do łóżka. A Itachi jest inny...On z pewnością nie zabierze mnie na piwo.
      Wyrzuciłam wszystkie moje ubrania z szafy na podłogę i łóżko. Wszystko w kolorach czerni, jeansu, czerwieni, albo bordo. Nie dla mnie kolorowe, neonowe ciuszki.
       Gdy po raz pierdylionowy przebierałam się z czarnej bluzki, a bardziej czarną bluzkę uznałam, że ubiorę jednak czarną bluzkę z długim rękawkiem, która fajnie podkreślała mi talię i ciemnoszare, obcisłe marmurowe rurki.
      Pomalowałam się czarnymi cieniami i rozpuściłam włosy, przejrzałam się w lustrze i cóż...wyglądałam tak jak zawsze.

      Nie będę się dla niego stroić.

      Zeszłam na dół, żeby zabrać telefon do kieszeni i portfel. W oknach odbijały się już światła reflektorów, więc chwyciłam za kurtkę.
      - Enma, słońce! Zaczekaj.. - usłyszałam głos mamy.
      - Tak?
      - Jakby to powiedzieć...Ymm...
      - No wyduś to z siebie - nie wiedziałam o co chodzi, a było już słychać pukanie do drzwi.
      - PROSZĘ CIE, NIE ZEPSUJ TEGO! - krzyknęła zdesperowanym głosem.
      - Że co?!
      - Dobrze wiesz, że twój charakter jest...specyficzny, a ja bardzo bym chciała, żebyś w końcu znalazła sobie normalnego chłopaka!
      - Mamo, zwariowałaś?! Ja z nim nie będę... przecież...
      - Kochanie, po osiemnastu latach usłyszałam od ciebie, że idziesz na prawdziwą randkę, a nie na wyścig, koncert, piwo, imprezę czy do warsztatu! - znowu rozległo się głośne pukanie do drzwi. - Dobra, leć już... - zaczęła mnie popędzać. 
Była bardziej podekscytowana i zdenerwowana niż ja.
      - Jesteś nienormalna... - parsknęłam śmiechem, a potem pomaszerowałam do wyjścia.
      W progu stał on, uśmiechnięty, z różą w ręku. Włosy miał jak zawsze spięte, ale nie miał na sobie garnituru co jest rzadkie. Miał na sobie czarne jeansy i brązową koszulę, a do tego jeansową kurtkę.
      - Cześć - jedno słowo wypowiedział, a mój żołądek miał ochotę zrobić fikołka.
      - Cześć - odpowiedziałam, nie dając nic po sobie poznać. Podał mi różę i gestem ręki skierował mnie do samochodu.
      - No dobra, teraz tłumacz się gdzie mnie porywasz...Znowu - powiedziałam z drwiącym uśmieszkiem.
      - Hahaha, serio myślałaś, że ci powiem? A i miło, że się pomalowałaś, wystarczyło już tej naturalności - roześmiał się.
      - Serio zaczynasz mnie wkurzać jak twój brat - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie wiem gdzie mnie zawiezie, ale w jego samochodzie czułam, że mogłabym pojechać nawet na koniec świata.

      Itachi, sama siebie nie poznaje, przez ciebie.

~ . ~ . ~

      Podróż trwała i trwała...bez końca. Jechaliśmy bardzo długo, daleko od Konohy. Dopytywałam się go kilkakrotnie gdzie mnie zabiera, ale za wszelką cenę nie chciał mi tego wyjawić i zawsze zmieniał temat.
      - Okej, skoro nie chcesz powiedzieć mi gdzie...To może dowiem się dlaczego mnie zaprosiłeś?
      - Nie miałem planów na wieczór, więc pomyślałem o tobie - uśmiechnął się, a mi na ten widok zrobiło się...Ciepło
      - To...miłe - mruknęłam i odwróciłam wzrok.

      Co się ze mną dzieje?

      Po godzinie, w końcu się zatrzymaliśmy. Było już ciemno, a wokół nie widziałam żadnej cywilizacji, oświetlenia, domów...Nic! 
      - Aha, czyli to tutaj zakopiesz moje zwłoki? - spytałam, a moje ciało zaczęło lekko drżeć od zimna.
      - Mam nadzieję, że ci się podoba - roześmiał się i wziął mnie pod rękę, co było zaskakujące. Żaden chłopak mnie tak nie traktował....
      Zauważyłam, że zaparkowaliśmy przed jakimiś drewnianymi, obrośniętymi mchem schodkami, które ciągły się do góry pomiędzy drzewami. 
      - Jak długie są te schody? - zaciekawiło mnie to, ponieważ nie widziałam dokąd prowadzą. 
      - Zaraz się przekonasz - ruszyliśmy, a mi robiło się na przemian ciepło i zimno. Zimno - ponieważ zerwał się straszny wiatr, a ciepło...ponieważ szłam z nim.
      Schody ciągnęły się do góry, a ja dalej nie widziała punktu docelowego. Byłam już zniecierpliwiona, głodna i dalej nie mogłam zrozumieć czemu tu jestem. 
      - Już prawie... - odezwał się nagle, a ja odetchnęłam.
      - Następnym razem bierzesz mnie na barana - powiedziałam lekko zdyszana. Gdy przekroczyłam ostatni próg schodów podniosłam wzrok, a to co ujrzałam....

      Niesamowite.

      Z tego miejsca widziałam całe nasze, oraz sąsiadujące miasta. Wszystkie oświetlone domy...Autostrady, po których tak kocham jeździć.W tle przepiękne góry, jeziora, a nad nami granatowe, gwieździste niebo...To wszystko ukazywało zupełnie inny obraz Konohy. Czułam się jak w jakieś bajce. 
      - Robi wrażenie, prawda? - usłyszałam jego cichy, ale jakże pociągający głos. - Ten punkt widokowy jest znany tylko w mojej rodzinie. Nikt inny nigdy tu nie był. Moi rodzice podobno się tutaj zaręczyli. 
      - Nigdy nie sądziłam, że...
      - A to nie koniec niespodzianek - objął mnie od tyłu, co momentalnie przyśpieszyło mi tętno i podeszliśmy kilka kroków bliżej, do drewnianej bramki. -Spójrz w dół.
Tak też zrobiłam, a moim oczom ukazał się mały, drewniany, ale jakże piękny domek, na którym była zawieszona flaga rodziny Uchihów. 
      - O kurcze - uśmiechnęłam się szeroko.
      - W wakacje często tu przyjeżdżam, gdy mam urlop. Uznałem, że miło będzie zjeść tutaj z tobą kolację. 
      - Romantyczna kolacja, przy świecach i płatkach róż? Trochę oklepany temat - roześmiałam się.
      - To nie będzie taka...tradycyjna kolacja - jego mina była tajemnicza. Z jednej strony bałam się co on znowu przygotował, a z drugiej...byłam lekko tym podniecona.
      - No dobra, ale jak się tam dostaniemy? Proszę nie każ mi znowu chodzić po schodach - parsknęłam śmiechem. 
      - Skoczymy - usłyszałam, a ja spojrzałam na niego z nietęgą miną.
      - Chyba się przesłyszałam...
      - Skoczymy - powtórzył z jeszcze większym uśmieszkiem na twarzy.
      - ŻE CO?


No, w końcu napisałam. Te dwa tygodnie były dla mnie pracowite. Mam praktyki w hotelu i nie ma mnie przez pół dnia, przychodzę zmęczona do domu, ale przyznam, że się nie nudzę. Uczę się dużo nowych rzeczy, poznaje ludzi...I okazało się, że nie sprzątam kibli! XD
Byłam też na koncercie Black Label Society! Jezu to było takie cudowne, do teraz jak sobie przypominam solówkę Zakka to mnie coś...yhhhh dzieje mi się coś podobnego jak Itachi jest blisko Enmy :D
No to to był taki krótki wpis z mojego życia, który ma być usprawiedliwieniem tego, że dopiero dziś weszłam na bloggera i zaczęłam coś pisać xd Dlatego nie jest to długi rozdział, ale nie mam już siły na pisanie dalej. 
No to czekam na opinie! Pozdrawiam wszystkich ;*

15 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza? Tak :D Pierwszy raz komentuje twojego bloga i naprawdę muszcze przyznać że mi się podoba. Itachi taki słodki i romantyczny <3 Mmm.. ^^ Jestem ciekawa dalszegi rozdziału, pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to jest cudowne! Pisz więcej dziewczyno *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto czy ty musiałaś skończyć rozdział w TAKIM momencie?! Ja chcę wiedzieć co dalej.Już mnie rozsadza z ciekawości -.- A tak po za tym,to rozdział cudowny :D Deidara zombi? Ciekawe XD

    PS Nie wiem czy wiecz,ale na moim blogu też pojwił się kolejny rozdział.Zapraszam!

    Sakura xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak wiem narobiłam sobie zaległości, ale nie tylko u ciebie xd Nadrobię wszystko w najbliższym czasie ;)

      Usuń
  4. Skakać?!?!?!?! O matko!!! Już się boję...Ale to niesamowite... Randka z Itachi'm Uchiha... O matko!! Jak ja jej zazdroszczę!! XD Też bym tak chciała A Sasuke jak zawsze prosto z mostu ^^ To było szczere XD
    Notka jak zawsze genialna :) Dziękuję że to piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!
    Deidara przypomina trochę mnie z rana xD czyli jak blada kupa xD
    A te rozmowy telefoniczne mistrzowskie! Szczerze to się nie spodziewałam że Itachi ją zaprosi na randkę ^^ super się czytało. Czekam na więcej i zazdroszczę koncertu ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawalę jutrzejszy dzień w szkole to będziesz miała mnie na sumieniu, poważnie. Marnuje swój cenny czas na anukę w niedzielę na czytanie tego rozdziału. NIe mogłaś go dodać, choćby jutro?! xd
    Itachi!!! XD Geniusz ... A ja bym chciała by to się okazała kryjówka Akatsuki i, że oni porwali ją, ale... nie ingeruje już :>
    Deidara zombi? Ciężko mi to sobie wyobrazić. ^.-
    Sasuke, a ja juz zaczynałam Cię lubic, a Ty taką mendą sie okazujesz?! Jak możesz dziewczynie sniadania nie zrobić?!
    Napisałabym cos jeszcze, ale nauka...
    Weny :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Z nim nawet na koniec świata!

    Sasuke nie wtrącaj się w sprawy dorosłych! Może jeszcze ta dwójka nic nie robi, ale na pewno zrobią :3

    Ale Enma ma super mame! Wyluzowana i ufa swojej córce. Inne by pewnie ją zapisały do jakiegoś kościoła, żeby przestała grzeszyć xd

    Hahahahahaha, umarłam! Banan to z pewnością najlepsza broń na zombie! XD Jak ty to robisz, że w każdym rozdziale musi być chociaż jeden tekst, dzięki któremu płaczę ze śmiechu? Podziwiam cię za to.

    Punkt widokowy, żadnych ludzi, tylko ona i on. POWIEDZ, ŻE W TYM DOMKU NIE BĘDZIE TYLKO I WYŁĄCZNIE KOLACJA! Mam ochotę na ostry...hmm...rozdział xD

    Skaczemy? Skaczemy!!

    Ooo byłaś na koncercie BLS? I to też w tobie uwielbiam, słuchasz dobrej muzyki, chodzisz na koncerty i coś czuję, że Enma w twoim opowiadaniu jest troszkę podobna do ciebie :3
    I jak było na koncercie? <3

    A i zaciekawiły mnie twoje praktyki. Do jakiej ty szkoły chodzisz, że masz w hotelu?

    Oj dobra, zaczęły się prywatne pytania, niedługo będę chciała wszystko o tobie wiedzieć. xD

    Serio znowu muszę pisać, że czekam zniecierpliwiona na rozdział? Ehh, no dobra, czekam! Kobieto pisz! Weny! Metalu! Sexu! Wszystko co może cię inspirować do nowych rozdziałów! xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzę do technikum na profilu hotelarz ;)

      Koncert? O matko...doszłam z 6 razy jak Zack grał solo. xD i działo się po koncercie tez jak nie chcieliśmy puścić autobusu bo chcieliśmy autografy od niego xD

      Dzięki za miłe słowa :*

      Usuń
  8. Ich relacja idzie do przodu skoro itachi postanowił zaproponować randkę ;) Jestem ciekawa, czy nie ma tu drugiego dna, gdyż jak wspomniałaś wszyscy wiedzą, że Enma buja się z Przeklętymi - wobec tego Itaś też wie. Czy jest szczery czy kombinuje żeby coś ugrać - to mnie w tej chwili najbardziej ciekawi :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    droga autorko dopiero tutaj trafiłam, i tak nie omieszkałam przeczytać tego rozdziału, ale dzięki temu wiem, że mi się podoba i co? Zaczynam czytać od początku... masz nową czytelniczkę od teraz...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. No w końcu jakiś krok naprzód zrobili! Świetny rozdział. Randka jeszcze nieskończona dlatego czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  11. SKOCZYMY XD Rozwaliło mnie to doszczętnie. Coś czuję, że w następnym rozdziale popłaczę się ze śmiechu z dokończenia tej sytuacji.

    Boże, randka z Itachim. Chybabym zeszła, gdybym to ja z nim szła. Palpitacja i te sprawy. Generalnie to kocham mamę Enmy. Taka bezpośrednia kobitka.

    Powodzenia na praktykach, sama już się nie mogę doczekać swoich, choć będę je miała dopiero na drugim roku. ;c

    Pozdrawiam i życzę wany, bo dawno nie było rozdziału :<

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowna historia. Chce wiecej. Super piszesz;))

    OdpowiedzUsuń