Siedziałam
na łóżku i nie wiedziałam jak tu niepostrzeżenie wymknąć się,
aby Sasuke mnie nie widział. Już mam jego grymas twarz przed oczami
i słyszę pogardliwy głos.
-
Enma, nie za wygodnie ci? - o właśnie takie zdanie by wypowiedział.
Szlag.
Jest za drzwiami.
I
wtedy wszedł do środka. Tak po prostu.
-
Siusiaku! Nie właź tak bez pukania! Co byś zrobił gdybym była
naga? - powiedziałam oburzona.
-
Prawdopodobnie strzeliłbym sobie w łeb, albo wydłubał oczy.
-
Spierdalaj.
Podszedł
bliżej i bez słowa usiadł obok mnie. Lekko drgnęłam, gdy
spojrzał głęboko w moje oczy.
-
Co się gapisz? - jęknęłam.
-
Ruchaliście się? - spytał, tak po prostu. Bez mrugnięcia oka. Bez
zawahania. Bez wstydu.
Co
on udaje moich bezpośrednich brudasów?!
-
Sasuke, ty bezczelny skurwysynie! Skąd takie pytanie?! - zaczęłam
okładać go poduszkami.
-
Ała, Enma, uspokój się! - próbował unikać moich ataków. -
Tylko pytam! Ostatnio go rozbierałaś jak tu byłaś, a teraz śpisz
w jego pokoju?! Co mam myśleć w takiej sytuacji?!
-
Nic nie zrobiliśmy. I nigdy nie zrobimy. Po prostu zasnęłam... -
popatrzyłam na niego, a moje policzki lekko się zarumieniły. Wiem,
że to głupio wyglądało i dalej nie mogę uwierzyć, że tak po
prostu sobie zasnęłam.
Jestem
beznadziejna.
-
Jesteś beznadziejna.
Yyyhh,
przypominaj mi o tym, pewnie!
-
Chyba ty.
-
Ehh, ale przyznam, że mi ulżyło. Zaczęły się plotki po szkole i
w sąsiedztwie, że mój starszy brat bzyka koleżankę z klasy -
oznajmił, a ja poczułam ucisk w żołądku.
-
Niby kto tak mówi?! Zabije wszystkich po kolei!
Ludzie
to kurwy.
-
Enma, mój brat jest milionerem, szanowaną osobistością w naszym
mieście i czasami pojawia się w gazetach słowo o jego sukcesach -
tłumaczył mi to, jakbym była pięcioletnim dzieckiem.
-
No przecież wiem, ale mnie mało kto zna i... - nie pozwolił mi
dokończyć.
-
Mało kto zna?! - parsknął śmiechem. - Na jakim ty świecie
żyjesz?! Każdy cię tu zna, jako przestępce i dzikuske. Myślisz,
że nie gada się o waszych wybrykach z gangu? O wypadkach, tych
całych wyścigach i ofiarach? - zamilknął, a ja piorunowałam go
wzrokiem. Jednak po zastanowieniu muszę mu przyznać rację.
-
Powiem ci jedno. MAM TO W DU-PIE. Nawet jeśli tak mówią, to niech
mówią. Ludzie muszą się żywić plotkami, inaczej ten gatunek by
nie przetrwał - odpowiedziałam. - A ciebie niech już nie interesuj
co robię z twoim bratem - ostatni raz uderzyłam go poduszką.
-
Ała, dobra już dobra! - jęknął oburzony.
-
A teraz idź mi zrobić śniadanie - uśmiechnęłam się słodko.
-
ŻE CO?
-
Tak twój brat mi napisał. Jeśli się obudzę to masz mi coś
ugotować.
-
Jeszcze czego!
~
. ~ . ~
Koniec
końców nie zjadłam u Sasuke. Nie zjem nigdy czegoś co przygotował
Siusiak. Dobrze wiem, że mógłby coś dosypać, że przez tydzień
nie wychodziłabym z łazienki. Szybko pozbierałam swoje rzeczy,
znalazłam kluczyki i ruszyłam w stronę domu.
Przekraczając
próg czułam wszędzie zapach jakiś ziół.
No
tak, przecież dziś jest niedziela.
Mama
pewnie przygotowała jakieś napary, maseczki i inne "wspomagacze"
urody. Nie interesuję się tym, ale miło mi się wtedy
spędza z nią czas. Jednak tego dnia, nie miałam ochoty kompletnie
na nic. Chciałam się zakryć w koc i siedzieć przed telewizorem.
-
Enma, gdzie się włóczyłaś po nocach, znowu? - usłyszałam jej
groźny ton, który był oczywiście udawany.
-
Byłam u znajomego i jakoś tak znalazłam się w jego łóżku -
uśmiechałam się lekko pod nosem wchodząc do kuchni.
-
Byłaś u Nejiego? - mama podniosła jedną brew i zjechała mnie
spojrzeniem z góry do dołu.
-
Oooo nie, nie mam ostatnio z nim kontaktu.
-
Dziecko drogie, sypiasz z obcymi kolesiami? - teraz wcieliła się w
wystraszoną matkę. Przyznać trzeba, że dobra z niej aktorka.
-
No i chyba jestem w ciąży - pocałowałam ją w policzek i od razu
pomaszerowałam do lodówki.
-
O nie ma takiej opcji, jestem za młoda i piękna na babcie -
powiedziała "obrażona", a po chwili obydwie wybuchłyśmy
śmiechem.
Z
lodówki zabrałam mleko, z miski owoce, a z szafki całe opakowanie
kawy. Chwyciłam za blender i postanowiłam zrobić koktajl
bananowo-kawowy. Mało kto lubi to połączenie, ale mi odpowiada.
-
Kaaawyyy, kaaaawyyy!! - usłyszałam groźny głos za sobą. Drgnęłam
zdziwiona i momentalnie się odwróciłam.
-
O kurwa, zombie! Mamo dawaj patelnie i uderzaj w głowę!!! -
krzyknęłam i wskoczyłam na blat grożąc trupowi bananem.
-
Apokalipsa akurat teraz, gdy robię sobie maseczkę?! - mama
spanikowała, ale jak zobaczyła kto snuje się w moją stronę,
machnęła ręką. - To tylko Deidara.
-
Yyy, może Dei nie jest przystojniaczkiem, ale nie wygląda jak
chodząca, blada kupa.
-
Daj mi kawy, kobieto! - stwór warknął, a ja podskoczyłam.
-
Mówiłam ci, że twój kolega z rana potrzebuje dużej dawki kofeiny
- powiedziała i chwyciła za ogórka, którego prawdopodobnie
zmiksuje do swojej maseczki na twarz.
Chodzący
trup, który ani trochę nie przypominał mi Deidary w tym momencie
usiadł na krześle i wyrżnął głową o stół wołając tylko
jedno słowo.
-
KAWYYYY!
Zaparzyłam
mu mocnej kawy i ledwo postawiłam kubek na stole, a ten zombiak
rzucił się na to. Wypił duszkiem pół naczynia i od razu nabrał
kolorów. Moja mama się nie myliła, to faktycznie był Deidara,
który z uśmiechem od ucha do ucha zwalczał swój głód.
-
Jebany narkoman - chrząknęłam i wróciłam do przygotowania mojego
koktajlu.
~.
~ . ~.
Po
śniadaniu nałożyłam mamie w salonie maseczkę na twarz, a potem
schowałam się pod kocem i włączyłam jeden z ulubionych seriali
mojej mamy, który był naprawdę beznadziejny, naciągany i rzygać
się chciało od tej miłości, ale czasami warto się odmóżdżyć
i po prostu oglądać ruchome obrazki w pudle.
Niestety
ucieczka od świata rzeczywistego się nie udała, nie minęło 15
minut, a mój telefon zaczął wydzierać się na cały dom.
Zachciało mi się ustawiać brutal death metal na dzwonek to teraz
mam za swoje.
-
Czego? - odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-
Idziemy dziś do Piwnicy na koncert, idziesz z nami? - usłyszałam
głos Ryoko.
-
Nie - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Za pięć minut znowu
zadzwonił mój telefon.
-
Tak? - spytałam oschle.
-
Ej jest koncert dziś w Piwnicy, ale przed nim idziemy na piwo,
idziesz? - tym razem usłyszałam Skaze.
-
Nie - rozłączyłam się.
Po
jakieś chwili znowu telefon.
-
Jest jakiś koncert i po nim idziemy z całym Klanem Hyuuga na After
Party...
-
Nie - i znowu gapiłam się bezmyślnie na telewizor.
Za
jakiś czas znowu to samo.
-
Cześć Enma, wiem, że jest niedziela i zawsze zostajesz w tedy w
domu, ale...
-
No właśnie, zostaję w domu - warknęłam i włączyłam wibracje w
telefonie.
-
Łoo, musisz mieć na prawdę ciekawe życie towarzyskie - dołączył
się do nas Deidara. - Twoje rozmowy słychać na cały dom.
Już
miałam coś odpowiedzieć, ale wtedy wibracje w moim telefonie się
włączyły. Przeklęłam w myślach i odebrałam.
-
Nie, nie idę na koncert, ani na domówkę, ani na dziwki, ani na
inną imprezę, ponieważ dziś jest NIEDZIELA - powiedziałam głośno
i wyraźnie.
-
Kurczę, czyli nie pójdziesz ze mną na randkę? - usłyszałam
męski głos, ale to nie był żaden z moich chłopaków. Spojrzałam
na wyświetlacz, numer był nieznany,
-
Randkę? Chwila, kto mówi? - spytałam zaciekawiona.
-
To ja Itachi, pozwoliłem sobie spisać twój numer z komórki brata
- powiedział, a ja lekko drgnęłam gdy usłyszałam jego imię.
-
Yyym, miło mi, ale ja nie chodzę na randki - powiedziałam lekko
zdezorientowana.
-
Zasnęłaś u mnie i musiałem spać na kanapie. Chyba musisz mi to
jakoś wynagrodzić - roześmiał się.
-
Właśnie, przepraszam cię za to co się stało... - nie pozwolił
mi dokończyć.
-
Przeprosisz mnie dziś wieczorem, co ty na to? - przed oczami miałam
jego uśmiech, przez który trudno było się nie zgodzić.
-
Nie..nie wiem... ja naprawdę...
-
Enma, nie przejmuj się, że dziś jest niedziela, idź na tą
randkę! - usłyszałam stanowczy głos mamy.
-
Czekaj chwilę - powiedziałam do słuchawki i zasłoniłam telefon
ręką, żeby mnie nie słyszał. - Niby czemu mam iść akurat z
nim? Po za tym nie podsłuchuj - powiedziałam szeptem.
-
Idź, w końcu tylko z nim rozmawiasz dłużej niż trzydzieści
sekund, czyli musi ci zależeć - powiedziała lekko się
uśmiechając. Muszę przyznać, że jej argument był dobry.
Patrzyłyśmy
sobie z mamą w oczy w milczeniu, przeszywałyśmy się wzrokiem i
czekałyśmy, która pierwsza się podda. W końcu westchnęłam i
znowu przyłożyłam telefon do ucha, a moja mama uśmiechnęła się
triumfująco.
-
O której mam być gotowa?
~
. ~ . ~
Cały
dzień przeleżałam pod kocem i odpowiadać na pytania na temat
Itachiego. Deidara jak tylko zorientował się co się szykuje szybko
uciekł, żeby tylko tego nie słuchać. Zazdrościłam mu. Musiałam
jej opowiedzieć skąd go znam, gdzie mieszka, czym się
interesuje...
Czemu
matki muszą być takie ciekawskie?
Itachi
ma przyjechać do mnie o godzinie 19:30 i tylko tyle mi powiedział.
Nie mam pojęcia gdzie jedziemy, co planuje i po co mi to
zaproponował...
Nie
chodzę na randki, ponieważ w moim przypadku wygląda to tak, że
koleś stawia mi milion drinków, albo proponuje wieczór w
śmierdzącym pubie, a potem próbuje zaciągnąć do łóżka. A
Itachi jest inny...On z pewnością nie zabierze mnie na piwo.
Wyrzuciłam
wszystkie moje ubrania z szafy na podłogę i łóżko. Wszystko w
kolorach czerni, jeansu, czerwieni, albo bordo. Nie dla mnie
kolorowe, neonowe ciuszki.
Gdy
po raz pierdylionowy przebierałam się z czarnej bluzki, a bardziej
czarną bluzkę uznałam, że ubiorę jednak czarną bluzkę z długim
rękawkiem, która fajnie podkreślała mi talię i ciemnoszare,
obcisłe marmurowe rurki.
Pomalowałam
się czarnymi cieniami i rozpuściłam włosy, przejrzałam się w
lustrze i cóż...wyglądałam tak jak zawsze.
Nie
będę się dla niego stroić.
Zeszłam
na dół, żeby zabrać telefon do kieszeni i portfel. W oknach
odbijały się już światła reflektorów, więc chwyciłam za
kurtkę.
-
Enma, słońce! Zaczekaj.. - usłyszałam głos mamy.
-
Tak?
-
Jakby to powiedzieć...Ymm...
-
No wyduś to z siebie - nie wiedziałam o co chodzi, a było już
słychać pukanie do drzwi.
-
PROSZĘ CIE, NIE ZEPSUJ TEGO! - krzyknęła zdesperowanym głosem.
-
Że co?!
-
Dobrze wiesz, że twój charakter jest...specyficzny, a ja bardzo bym
chciała, żebyś w końcu znalazła sobie normalnego chłopaka!
-
Mamo, zwariowałaś?! Ja z nim nie będę... przecież...
-
Kochanie, po osiemnastu latach usłyszałam od ciebie, że idziesz na
prawdziwą randkę, a nie na wyścig, koncert, piwo, imprezę czy do
warsztatu! - znowu rozległo się głośne pukanie do drzwi. - Dobra,
leć już... - zaczęła mnie popędzać.
Była bardziej
podekscytowana i zdenerwowana niż ja.
-
Jesteś nienormalna... - parsknęłam śmiechem, a potem
pomaszerowałam do wyjścia.
W
progu stał on, uśmiechnięty, z różą w ręku. Włosy miał jak
zawsze spięte, ale nie miał na sobie garnituru co jest rzadkie.
Miał na sobie czarne jeansy i brązową koszulę, a do tego jeansową
kurtkę.
-
Cześć - jedno słowo wypowiedział, a mój żołądek miał ochotę
zrobić fikołka.
-
Cześć - odpowiedziałam, nie dając nic po sobie poznać. Podał mi
różę i gestem ręki skierował mnie do samochodu.
-
No dobra, teraz tłumacz się gdzie mnie porywasz...Znowu -
powiedziałam z drwiącym uśmieszkiem.
-
Hahaha, serio myślałaś, że ci powiem? A i miło, że się
pomalowałaś, wystarczyło już tej naturalności - roześmiał się.
-
Serio zaczynasz mnie wkurzać jak twój brat - uśmiech nie schodził
mi z twarzy. Nie wiem gdzie mnie zawiezie, ale w jego samochodzie
czułam, że mogłabym pojechać nawet na koniec świata.
Itachi,
sama siebie nie poznaje, przez ciebie.
~
. ~ . ~
Podróż
trwała i trwała...bez końca. Jechaliśmy bardzo długo, daleko od
Konohy. Dopytywałam się go kilkakrotnie gdzie mnie zabiera, ale za
wszelką cenę nie chciał mi tego wyjawić i zawsze zmieniał temat.
-
Okej, skoro nie chcesz powiedzieć mi gdzie...To może dowiem się
dlaczego mnie zaprosiłeś?
-
Nie miałem planów na wieczór, więc pomyślałem o tobie -
uśmiechnął się, a mi na ten widok zrobiło się...Ciepło
-
To...miłe - mruknęłam i odwróciłam wzrok.
Co
się ze mną dzieje?
Po
godzinie, w końcu się zatrzymaliśmy. Było już ciemno, a wokół
nie widziałam żadnej cywilizacji, oświetlenia, domów...Nic!
-
Aha, czyli to tutaj zakopiesz moje zwłoki? - spytałam, a moje ciało
zaczęło lekko drżeć od zimna.
-
Mam nadzieję, że ci się podoba - roześmiał się i wziął mnie
pod rękę, co było zaskakujące. Żaden chłopak mnie tak nie
traktował....
Zauważyłam,
że zaparkowaliśmy przed jakimiś drewnianymi, obrośniętymi mchem
schodkami, które ciągły się do góry pomiędzy drzewami.
-
Jak długie są te schody? - zaciekawiło mnie to, ponieważ nie
widziałam dokąd prowadzą.
-
Zaraz się przekonasz - ruszyliśmy, a mi robiło się na przemian
ciepło i zimno. Zimno - ponieważ zerwał się straszny wiatr, a
ciepło...ponieważ szłam z nim.
Schody
ciągnęły się do góry, a ja dalej nie widziała punktu
docelowego. Byłam już zniecierpliwiona, głodna i dalej nie mogłam
zrozumieć czemu tu jestem.
-
Już prawie... - odezwał się nagle, a ja odetchnęłam.
-
Następnym razem bierzesz mnie na barana - powiedziałam lekko
zdyszana. Gdy przekroczyłam ostatni próg schodów podniosłam
wzrok, a to co ujrzałam....
Niesamowite.
Z
tego miejsca widziałam całe nasze, oraz sąsiadujące miasta.
Wszystkie oświetlone domy...Autostrady, po których tak kocham
jeździć.W tle przepiękne góry, jeziora, a nad nami granatowe,
gwieździste niebo...To wszystko ukazywało zupełnie inny obraz
Konohy. Czułam się jak w jakieś bajce.
-
Robi wrażenie, prawda? - usłyszałam jego cichy, ale jakże
pociągający głos. - Ten punkt widokowy jest znany tylko w mojej
rodzinie. Nikt inny nigdy tu nie był. Moi rodzice podobno się tutaj
zaręczyli.
-
Nigdy nie sądziłam, że...
-
A to nie koniec niespodzianek - objął mnie od tyłu, co momentalnie
przyśpieszyło mi tętno i podeszliśmy kilka kroków bliżej, do
drewnianej bramki. -Spójrz w dół.
Tak
też zrobiłam, a moim oczom ukazał się mały, drewniany, ale jakże
piękny domek, na którym była zawieszona flaga rodziny Uchihów.
-
O kurcze - uśmiechnęłam się szeroko.
-
W wakacje często tu przyjeżdżam, gdy mam urlop. Uznałem, że miło
będzie zjeść tutaj z tobą kolację.
-
Romantyczna kolacja, przy świecach i płatkach róż? Trochę
oklepany temat - roześmiałam się.
-
To nie będzie taka...tradycyjna kolacja - jego mina była
tajemnicza. Z jednej strony bałam się co on znowu przygotował, a z
drugiej...byłam lekko tym podniecona.
-
No dobra, ale jak się tam dostaniemy? Proszę nie każ mi znowu
chodzić po schodach - parsknęłam śmiechem.
-
Skoczymy - usłyszałam, a ja spojrzałam na niego z nietęgą miną.
-
Chyba się przesłyszałam...
-
Skoczymy - powtórzył z jeszcze większym uśmieszkiem na twarzy.
-
ŻE CO?
No,
w końcu napisałam. Te dwa tygodnie były dla mnie pracowite. Mam
praktyki w hotelu i nie ma mnie przez pół dnia, przychodzę zmęczona
do domu, ale przyznam, że się nie nudzę. Uczę się dużo nowych
rzeczy, poznaje ludzi...I okazało się, że nie sprzątam kibli! XD
Byłam
też na koncercie Black Label Society! Jezu to było takie cudowne,
do teraz jak sobie przypominam solówkę Zakka to mnie coś...yhhhh
dzieje mi się coś podobnego jak Itachi jest blisko Enmy :D
No
to to był taki krótki wpis z mojego życia, który ma być
usprawiedliwieniem tego, że dopiero dziś weszłam na bloggera i
zaczęłam coś pisać xd Dlatego nie jest to długi rozdział, ale
nie mam już siły na pisanie dalej.
No
to czekam na opinie! Pozdrawiam wszystkich ;*
Jestem pierwsza? Tak :D Pierwszy raz komentuje twojego bloga i naprawdę muszcze przyznać że mi się podoba. Itachi taki słodki i romantyczny <3 Mmm.. ^^ Jestem ciekawa dalszegi rozdziału, pozdrawiam i weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńBoże to jest cudowne! Pisz więcej dziewczyno *-*
OdpowiedzUsuńKobieto czy ty musiałaś skończyć rozdział w TAKIM momencie?! Ja chcę wiedzieć co dalej.Już mnie rozsadza z ciekawości -.- A tak po za tym,to rozdział cudowny :D Deidara zombi? Ciekawe XD
OdpowiedzUsuńPS Nie wiem czy wiecz,ale na moim blogu też pojwił się kolejny rozdział.Zapraszam!
Sakura xD
Tak, tak wiem narobiłam sobie zaległości, ale nie tylko u ciebie xd Nadrobię wszystko w najbliższym czasie ;)
UsuńSkakać?!?!?!?! O matko!!! Już się boję...Ale to niesamowite... Randka z Itachi'm Uchiha... O matko!! Jak ja jej zazdroszczę!! XD Też bym tak chciała A Sasuke jak zawsze prosto z mostu ^^ To było szczere XD
OdpowiedzUsuńNotka jak zawsze genialna :) Dziękuję że to piszesz :*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDeidara przypomina trochę mnie z rana xD czyli jak blada kupa xD
A te rozmowy telefoniczne mistrzowskie! Szczerze to się nie spodziewałam że Itachi ją zaprosi na randkę ^^ super się czytało. Czekam na więcej i zazdroszczę koncertu ^^
Jak zawalę jutrzejszy dzień w szkole to będziesz miała mnie na sumieniu, poważnie. Marnuje swój cenny czas na anukę w niedzielę na czytanie tego rozdziału. NIe mogłaś go dodać, choćby jutro?! xd
OdpowiedzUsuńItachi!!! XD Geniusz ... A ja bym chciała by to się okazała kryjówka Akatsuki i, że oni porwali ją, ale... nie ingeruje już :>
Deidara zombi? Ciężko mi to sobie wyobrazić. ^.-
Sasuke, a ja juz zaczynałam Cię lubic, a Ty taką mendą sie okazujesz?! Jak możesz dziewczynie sniadania nie zrobić?!
Napisałabym cos jeszcze, ale nauka...
Weny :>
Z nim nawet na koniec świata!
OdpowiedzUsuńSasuke nie wtrącaj się w sprawy dorosłych! Może jeszcze ta dwójka nic nie robi, ale na pewno zrobią :3
Ale Enma ma super mame! Wyluzowana i ufa swojej córce. Inne by pewnie ją zapisały do jakiegoś kościoła, żeby przestała grzeszyć xd
Hahahahahaha, umarłam! Banan to z pewnością najlepsza broń na zombie! XD Jak ty to robisz, że w każdym rozdziale musi być chociaż jeden tekst, dzięki któremu płaczę ze śmiechu? Podziwiam cię za to.
Punkt widokowy, żadnych ludzi, tylko ona i on. POWIEDZ, ŻE W TYM DOMKU NIE BĘDZIE TYLKO I WYŁĄCZNIE KOLACJA! Mam ochotę na ostry...hmm...rozdział xD
Skaczemy? Skaczemy!!
Ooo byłaś na koncercie BLS? I to też w tobie uwielbiam, słuchasz dobrej muzyki, chodzisz na koncerty i coś czuję, że Enma w twoim opowiadaniu jest troszkę podobna do ciebie :3
I jak było na koncercie? <3
A i zaciekawiły mnie twoje praktyki. Do jakiej ty szkoły chodzisz, że masz w hotelu?
Oj dobra, zaczęły się prywatne pytania, niedługo będę chciała wszystko o tobie wiedzieć. xD
Serio znowu muszę pisać, że czekam zniecierpliwiona na rozdział? Ehh, no dobra, czekam! Kobieto pisz! Weny! Metalu! Sexu! Wszystko co może cię inspirować do nowych rozdziałów! xd
Chodzę do technikum na profilu hotelarz ;)
UsuńKoncert? O matko...doszłam z 6 razy jak Zack grał solo. xD i działo się po koncercie tez jak nie chcieliśmy puścić autobusu bo chcieliśmy autografy od niego xD
Dzięki za miłe słowa :*
Ich relacja idzie do przodu skoro itachi postanowił zaproponować randkę ;) Jestem ciekawa, czy nie ma tu drugiego dna, gdyż jak wspomniałaś wszyscy wiedzą, że Enma buja się z Przeklętymi - wobec tego Itaś też wie. Czy jest szczery czy kombinuje żeby coś ugrać - to mnie w tej chwili najbardziej ciekawi :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko dopiero tutaj trafiłam, i tak nie omieszkałam przeczytać tego rozdziału, ale dzięki temu wiem, że mi się podoba i co? Zaczynam czytać od początku... masz nową czytelniczkę od teraz...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam, pozdrawiam, czekam na opinie <3
UsuńNo w końcu jakiś krok naprzód zrobili! Świetny rozdział. Randka jeszcze nieskończona dlatego czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSKOCZYMY XD Rozwaliło mnie to doszczętnie. Coś czuję, że w następnym rozdziale popłaczę się ze śmiechu z dokończenia tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńBoże, randka z Itachim. Chybabym zeszła, gdybym to ja z nim szła. Palpitacja i te sprawy. Generalnie to kocham mamę Enmy. Taka bezpośrednia kobitka.
Powodzenia na praktykach, sama już się nie mogę doczekać swoich, choć będę je miała dopiero na drugim roku. ;c
Pozdrawiam i życzę wany, bo dawno nie było rozdziału :<
Cudowna historia. Chce wiecej. Super piszesz;))
OdpowiedzUsuń