Nie
mam pojęcia ile spałam. Wiem tyle, że długo, a sugeruje to zapach
obiadu dobiegający z kuchni, aż do mojego pokoju.
Nareszcie
weekend!
Po
za tym, nawet jeśli to byłby środek tygodnia, wątpię, żebym
wstała do szkoły po tym co stało się wczoraj.
Potrząsnęłam
lekko głową, żeby nie przypominać sobie tamtych obrazów i
poszłam do łazienki. Po prysznicu ubrałam szarą, rozciągniętą
bluzkę z napisem "So lazy, can't move" i brązowe
legginsy. Do tego różowe skarpetki w groszki. Spięłam włosy w
kucyk.
Idealny
stój na sobotę!
Zeszłam
na dół ziewając i przywitałam się. Zatrzymałam się w progu,
gdy zobaczyłam Deidarę, który poucza moją mamę przy gotowaniu.
-
Domowa pizza to nie taka trudna sprawa! Mówiłem pani, teraz tylko
wystarczy włożyć do piekarnika - byli tak zajęci rozmową, że
nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Zauważyłam, że ma na sobie
stare ciuchy mojego ojca, które czasami można było jeszcze znaleźć
po szafach. Pewnie moja mama mu je dała.
-
Ej blondasku, nie powiedziałam, że masz się czuć jak u siebie -
rzuciłam ironicznie.
-
Ty nie, ale twoja mama owszem - powiedział lekko się uśmiechając.
-
Enma! Jak się czujesz? Robimy pizze, powiem ci, że ten twój kolega
zna się na rzeczy! - moja mama uśmiechała się od ucha do ucha.
Cieszył mnie ten widok.
-
Pizza na śniadanie? Jestem w raju... - chrząknęłam i nalałam
sobie soku pomarańczowego do szklanki.
-
A właśnie, musimy kupić dużo kawy. Deidara z rana potrzebuje dużo
kofeiny, żałuj, że nie widziałaś jak snuł się po schodach po
przebudzeniu - powiedziała moja mama śmiejąc się.
-
Mamo, nie przywiązuj się do niego. Za dwa dni może go tu już nie
być - powiedziała oschle. Mama uśmiechnęła się smutno, a Dei
miał to chyba w dupie. Korzystał ile mógł z dachu nad głową.
Wypiłam
sok i poszłam do salonu. Na stoliku oczywiście butelka wina i
kieliszek.
-
Pasuje posprzątać trochę ten dom - mruknęłam sama do siebie.
Trzymając
worek na śmieci chodziłam z kąta w kąt, ponieważ wszędzie
znajdywałam jakieś butelki. Wino, wódka, rum, burbon, piwa...
-
Kobieto, czy ty masz problemy? - spytał Deidara stojąc w drzwiach,
gdy taszczyłam worek.
-
Nie ma w tu ani jednej butelki po whisky, więc to nie może być
moje - powiedziałam i rzuciłam mu to pod nogi. - Zanieść do do
kontenera przed domem, blondasku.
~
. ~ . ~
No
dobra. Muszę przyznać, że pizza była niesamowita.
-
Deidara, kto cię nauczył tak gotować? - spytała moja mama.
-
Proszę pani, to nie jest trudna rzecz. Po za tym u nas była tylko
jedna kobieta, która potrafiła przypalić nawet wodę na herbatę,
więc trzeba było sobie radzić.
BINGO!
Deidara
od razu się zamknął, gdy zauważył mój uśmieszek pod nosem.
-
Doprawdy? Ciekawie tam musiało być. Możesz więcej opowiedzieć o
swoim gangu, nie będę przerywać - powiedziałam uśmiechając się
zadziornie.
-
Nic już nie powiem - chrząknął i zmierzył mnie wrogim wzrokiem.
Kroczek
po kroczku wszystko wyśpiewasz...
Po
śniadanio-obiedzie zadzwonił do mnie Tetsu i poinformował
mnie, że już zajęli się moim motocyklem spod szkoły, który
teraz bezpiecznie stoi w moim garażu oraz spytał czy nie chce z nim
iść do sklepu z akcesoriami samochodowymi. Otrzymali jakąś robotę
i potrzebują kilku drobiazgów. Zgodziłam się. Szybko przebrałam
ciuchy - a dokładniej legginsy zamieniłam na spodenki, a skarpetki
na trampki. Nie chciało mi się malować, więc byłam gotowa.
-
Mamo jadę na miasto, nie wiem kiedy wrócę - krzyknęłam.
-
Nie wpakuj się znowu w jakieś kłopoty - odpowiedziała.
-
Dei, idziesz ze mną? - spytałam. Chłopak zamrugał kilka razy.
-
Eee, ja? - jęknął. - Żebym znowu musiał modlić się o życie? -
próbował się wymigać.
-
Oj daj spokój. Pomożesz nam taszczyć tylko rzeczy.
-
Czy ja wiem...
-
Chodź, nie gadaj! Po za tym musisz sobie kupić jakieś ciuchy. Nie
będziesz chodził w koszulce mojego ojca.
-
TO JEST KOSZULKA PRZEKLĘTEGO? - krzyknął zdziwiony. Wyglądał
jakby się wystraszył.
-
Spokojnie, koszulka cię nie zabije.
-
Ale jej właściciel owszem... - parsknął. - Po za tym nie mam
kasy.
-
Dupa! Wiem, że masz kasę, każdy z Akatsuki jest bogaczem.
-
Skąd możesz to wiedzieć?
-
Emmm, jakby to powiedzieć...Ścigamy was od paru ładnych lat. -
Deidara próbował jeszcze się wymigiwać, ale w kocu postawiłam na
swoje i pojechał ze mną.
~
. ~ . ~
-
Co on tu robi?! - warknął Tetsu. Chwyciłam go za ręce i
próbowałam przytrzymać, żeby nie zrobił nic głupiego.
-
Uspokój się! - krzyknęłam.
-
Ależ jestem spokojny. Chciałem się tylko przywitać. Pięścią. W
twarz - warknął.
-
Tetsu, on już nie jest z Akatsuki! Uświadom to sobie! - próbowałam
przemówić mu do rozsądku. Deidara mnie uratował. Powinni być mu
wdzięczni tak jak ja, ale niestety dobrze wiem, że długo minie
zanim się przyzwyczają do niego.
-
Kurwa mać, Tetsu, miałam nieciekawy dzień wczoraj, więc mnie nie
denerwuj!
-
Niech twój książkę z bajki mnie nie prowokuje - powiedział
stanowczo Tetsu.
-
Książkę z bajki? - spytał Dei.
Brudas
zaczął mamrotać pod nosem, ale machnął potem ręką i weszliśmy
w końcu do sklepu.
Tetsu
podał nam listę wszystkich przedmiotów, które klient zażyczył
sobie wymienić w samochodzie. Lista była na prawdę długa, przez
chwilę zastanawiałam się czy na nowo mamy nie składać pojazdu.
Dobre
czterdzieści minut siedzieliśmy w tym sklepie. Za każdym razem,
gdy Deidara coś przynosił to Tetsu uważał, że jest kretynem i
nie umie szukać, ale gdy po chwili ja brałam dokładnie ten sam
model to niebieskooki przytakiwał. Zachowuje się jak dziecko, ale
nic już na to nie poradzę.
Nagle Deidara postawił się mojemu
brudasowi. Powiedział, że filtr do oleju, który Tetsu chce kupić
jest z pewnością za duży.
-
A skąd ty to możesz wiedzieć? - burknął blondyn.
-
Wnioskuję to po innych sprzętach. Mogę dzięki temu odróżnić
jaki to jest silnik i co jest do niego potrzebne.
-
Ale pierdolisz od rzeczy.
-
Kup ten. Jest tańszy, a dłużej wytrzyma. I ma odpowiedni rozmiar.
Klient dał ci tą kartkę, prawda? Skąd możesz wiedzieć czy on
zna się na samochodach - Deidara stanowczo trzymał się swojego
zdania. Tetsu patrzył się na niego z nietęgą miną, a ja się
uśmiechałam pod nosem.
-
No dobra, zaskoczyłeś mnie. Masz u mnie plusa - powiedział cicho.
- Ale to nie znaczy, że nie mam ochoty ci przyłożyć! - warknął
i poszedł do kasy.
Ładnie
Deidara. Tak trzymaj, a może nie będę musiała iść na twój
pogrzeb.
-
No to teraz Dei idziemy ci kupić jakieś szmaty - oznajmiłam, gdy
wychodziliśmy ze sklepu.
-
Proszę, nie mów mi, że mam iść z wami - jęknął Tetsu.
-
Oczywiście, że idziesz z nami. Jesteś samochodem, więc zawieziesz
wszystko do mojego domu. Już i tak mam ciasno jak jadę na motocyklu
z Deidarą - zaczęłam iść przed siebie.
-
Gdybyś nie miała tak wielkiej dupy, to ciasno by nie było -
powiedział Dei.
-
COŚ POWIEDZIAŁ?! - warknęłam, a Tetsu zaczął się śmiać. -
TETSU, I TY PRZECIWKO MNIE?!
-
No co? To było akurat dobre - odparł rozbawiony. - Chodź książę,
kupimy ci kilka sukienek - machnął ręką w stronę Deia.
Okej,
cofam wszystko. Wole jak Tetsu chce zabić tego blondaska.
~
. ~ . ~
Zaraz
mnie szlag trafi... Deidara jest gorszy od typowej baby! "To mi
się nie podobna, to jest za duże, to ma zły kolor, to jest
obcisłe..." YYHHH!!
Co
dziwniejsze Tetsu się nie nudzi. Świetnie się bawi z młodą
ekspedientką, krąży wokół niej i prosi o pomoc. Zaczął nawet
dla siebie brać jakieś ciuchy, żeby przymierzyć, a dobrze wiem, że nic nie kupi.
Byliśmy
w sklepie, gdzie było wszystko. Koszule, spodnie, majtki, skarpetki,
bluzy...Więc tak naprawdę siedzieliśmy dobre półtorej godziny w
tym miejscu.
-
Co myślisz? - Dei wyszedł z przymierzali ubrany w szerokie jasne
jeansy i szarą koszulkę z krótkim rękawem.
-
Spodnie są spoko, a identyczną koszulkę mierzyłeś jakieś pół
godziny temu! - powiedziałam siedząc znudzona na kanapie.
-
Nie prawda, tamta miała inny odcień - zaczął przeglądać się w
lustrze. - Mogę to wziąć?
-
Tak.
-
A tą niebieską? I te czarne spodnie?
-
Tak, tak, taaak! Bierz cokolwiek i chodźmy stąd... - położyłam
się bezsilna.
-
Jeszcze jakąś bluzę muszę zabrać. I ta katana co jest na
manekinie mi się podoba - zaczął mamrotać i znowu zniknął za
kotarą.
Leżałam
tak z zamkniętymi oczami i prosiłam, aby ten koszmar się skończył.
-
Serio? Śpisz w sklepie? - usłyszałam męski głos i poczułam
wyraźnie wodę kolońską, którą używa Uchiha.
-
Spierdalaj, Sasuke - warknęłam.
-
Pomyliłaś braci - zaśmiał się i dopiero wtedy otworzyłam oczy.
-
Sory, jak widać robisz się tak wkurzający jak swój brat -
powiedziałam ironicznie.
-
Ciebie też miło widzieć - puścił mi oczko. - A więc, czemu
ucinasz sobie drzemkę akurat w tym miejscu?
-
Jestem na zakupach, nie widać? - poczułam dziwny ścisk w żołądku,
gdy podszedł bliżej.
-
W męskim sklepie? - podniósł jedną brew. - Ale przyznam, że twój
napis na koszulce idealnie do ciebie pasuje.
-
No p... - miałam już coś powiedzieć, ale młodszy Uchiha musiał
do nas dołączyć.
-
Tak mi się wydawało, że coś śmierdzi jak tu weszliśmy, a to
tylko nasza droga Enm...JA PIERDOLE CO CI SIĘ STAŁO W TWARZ?! -
krzyknął prawie na cały sklep.
-
A co miało mi się stać? - drgnęłam zaniepokojona.
-
No nie wiem....wyglądasz....tak łyso.
-
Łyso?
-
Ktoś tu zapomniał się pomalować rano - roześmiał się Itachi.
-
Proszę cię, nigdy więcej nie zapominaj tego robić...
-
TO SIĘ NAZYWA NATURALNE PIĘKNO, CHUJE! - podniosłam się i
chwyciłam Siusiaka za koszulę.
-
Piękno? Chyba mamy dwie, różne definicje tego słowa - roześmiał
się Sasuke.
-
Itachi, naucz brata jak ma się zwracać do damy - warknęłam.
-
Jakiej damy? - parsknął śmiechem starszy Uchiha.
-
Zabije was, przysięgam!
-
Ej Enma, cały sklep się na ciebie gapi. Co się stało? - podszedł
do mnie Tetsu.
-
Nękają mnie ci dwaj panowie - powiedziałam słodkim głosem. -
Pozwalam ci ich skrzywdzić.
-
Aaa znam was, Uchiha? Ładne autko do nas kiedyś przywieźliście -
podał rękę Itachiemu. - Tetsu jestem.
-
Czyli jesteś ze swoimi kolesiami tutaj? Ehh to ja może zmienię
sklep - powiedział Sasuke w moją stronę.
-
To bardzo dobry pomysł - uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę nie
chciałam, żeby sobie poszli. Lubiłam ostatnio z nimi przebywać.
-
Miło było się znowu spotkać - rzucił Itachi i puścił mi oczko
na pożegnanie.
-
Spoko ten Uchiha się wydaje - powiedział niebieskooki, gdy odeszli trochę dalej, a ja
wzruszyłam tylko ramionami.
-
Przepraszam bardzo - usłyszałam damski, spokojny głos za sobą -
To jest ten rozmiar, o który pan prosił - podała mojemu brudasowi
bokserki.
-
O! Dziękuję ci bardzo, poczekaj proszę, zmierzę je - odparł
Tetsu i niby przypadkowo otarł się o nią. Minutę potem poprosił
ją do swojej kabiny, żeby mu doradziła jak leżą na nim, a
wstydzi się pokazywać przy wszystkich.
Seks
w przymierzalni? Ehh...wiedziałam, że tak to się skończy.
Wtedy
wyszedł Deidara.
-
Z kim gadaliście? - spytał.
-
Ze znajomymi, bo co?
-
Wydawało mi się...a nieważne. To co myślisz o tym? - pokazał się
w koszuli w kolorze butelkowej zieleni.
-
Jeszcze nie wybrałeś?! - krzyknęłam już wyczerpana.
-
Oh, proszę pana - usłyszałam chichot ekspedientki z drugiej
przymierzalni.
-
Ja pierdole...- powiedziałam sama do siebie i opadłam znowu na
kanapę bez sił.
Zachciało
mi się zakupów z facetami...
~
. ~ . ~
Po
kolejnej godzinie, w końcu wróciłam do domu. Deidara kupił milion
koszulek i spodni, a Tetsu doprowadził dwa razy dziewczynę do
orgazmu.
Muszę
zmienić znajomych...
Opadłam
zmęczona na łóżko i przytuliłam się do poduszki. Wtedy
zauważyłam w kącie granatową koszulkę.
To
Itachiego!
Na
śmierć o niej zapomniałam. Chwyciłam ją i zauważyłam, że jest
cała brudna. Byłam w niej na Śmietnisku,
więc się nie dziwię. Postanowiłam, że jeszcze dziś mu ją
oddam. Jest dopiero 17:00, wypiorę ją i włożę do suszarki, a
wieczorem podjadę do Uchihów. Pasowałoby też mu za nią
podziękować...Upiekę ciastka!
~
. ~ . ~
Zadzwoniłam
na dzwonek do drzwi. Cisza. Zaczęłam pukać. Nic.
Nikogo
nie ma?
Waliłam
pięścią w drzwi i wtedy one się odchyliły.
Hmmm,
otwarte.
Jako,
że nie chciało mi się stać i domagać aż w końcu ktoś mi
otworzy, sama weszłam. Wolnym krokiem poszłam do salonu.
-
Sasuke? Itachi? Jesteście? - zawołałam. Światła były zgaszone,
więc mało widziałam. Wtedy usłyszałam krzyki z pokoju na górze.
Ciekawość mnie zżerała, więc pobiegłam szybko po schodach.
Na
korytarzu rzuciły mi się w oczy otwarte drzwi jakiegoś pokoju, w
którym jeszcze nie miałam okazji być.
-
Jak to, kurwa, zniknął?! - usłyszałam potężny, męski głos
dobiegający z tamtego pomieszczenia. Podeszłam niepewnym krokiem i
kątem oka spojrzałam do środka.
Itachi
z telefonem przy uchu głośno rozmawiał, chociaż nie wiem czy
można to nazwać rozmową. Wywnioskowałam, że to było jego biuro.
Komputer, papiery, segregatory, fax, drukarka. Wszystkie niezbędne
sprzęty dla wielkiego biznesmena.
-
Gdzie mógł się ukryć?! To jest niedorzeczne! Przestań pierdolić
i go znajdź!! - był wściekły. Wymachiwał rękami i krążył po
pokoju.
Maska...
Znowu
ją założył. Znowu był zimny i bez wyrazu. Okropny widok.
W
tym momencie spojrzał w moją stronę.
-
Enma? - jęknął. - Yyy kończę. Załatw to jak należy i potem do
ciebie zadzwonię - warknął do słuchawki i ją odstawił.
-
Ja cię przepraszam, ale drzwi były otwarte i no... po prostu
weszłam i szukałam któregoś z was - zaczęłam mamrotać. Jego
wzrok był taki...przerażający. Czułam się zakłopotana i
miałam ochotę uciec. A uciekam tylko przy jednej sytuacji...
-
Spokojnie. Wybacz, byłem zajęty i nie słyszałem jak pukałaś -
wziął głęboki wdech i usiadł na skórzanym fotelu.
-
Problemy w pracy? - spytałam.
-
Taak, tak. W pracy - powiedział cicho. - Napijesz się czegoś? -
uśmiechnął się, ale to nie był ten sam uśmiech, którym tak
często mnie darzył.
-
Ja przyszłam tylko na chwilę. Przyniosłam ci koszulkę i ciastka w
podziękowaniu. I też zapomniałam ostatnio zabrać swojej... -
urwałam zdanie. Nawet nie zauważyłam, że tak szybko znalazł się
obok mnie. Czułam wyraźnie jego zapach i dziwną mroczna aurę,
która się wokół niego zbierała.
-
Daj spokój, chodź do salonu - powiedział i nagle wszystko prysło.
Zrzucił maskę, uśmiechał się tak jak przedtem, a napięcie w
pokoju zniknęło. Aż odetchnęłam z ulgą.
~
. ~ . ~
-
A gdzie twój brat? - spytałam siadając na kanapie.
-
Jest sobota wieczór, imprezuje, a co ma robić - Uchiha postawił
dwa kubki na stoliku. Dla siebie z kawą, a dla mnie z gorącą
czekoladą.- No właśnie, dziwi mnie, że znalazłaś się tutaj.
Nie balujesz jak reszta nastolatków? - uśmiechnął się.
-
Ja całe życie baluje, więc trzeba czasami odetchnąć -
uśmiechnęłam się. - Po za tym ostatnio miałam gorszy dzień i
wole się nie pałętać po nocach.
-
A co się stało? - spytał.
-
Emm...nieważne - wymamrotałam i znów musiałam potrząsnąć
głową, żeby nie przypominać sobie tego gościa.
-
Pewnie coś z gangiem, prawda? Słyszałem o niektórych waszych
niebezpiecznych wybrykach - Itachi ściągnął swoją marynarkę
i poluzował krawat. Wtedy zauważyłam jak spod białej koszuli
prześwituje bandaż na jego ramieniu.
-
Co ci się stało? - spytałam i wzięłam łyk czekolady. Itachi
spojrzał na mnie, a ja wskazałam na jego rękę.
-
Aaa to? Mały wypadek w biurze. Nic takiego - uśmiechnął się i
rozpakował ciasteczka, które upiekłam.
-
Widzę, że stresującą masz ostatnio sytuacje w pracy -
wywnioskowałam. - Jesteś strasznie spięty.
-
Żebyś wiedziała. Nie pogardziłbym masażem - rozciągnął się i
usiadł wygodnie na fotelu.
-
Mówisz, masz.
Chwila.
CO JA POWIEDZIAŁAM?
-
Zrobisz mi masaż? - spytał zaskoczony.
-
Eeem, no czemu nie - nie chciałam wierzyć co ja wyprawiam. Jakoś
tak samo mi się wymsknęło.
Wstałam
i rozgrzałam ręce. Przełknęłam ślinę i odsunęłam jego
związane włosy do przodu, które były niesamowicie miękkie i zdrowe.
Położyłam
swoje ręce na jego ramionach. Poczułam jak lekko drgnął, przez co
trochę spanikowałam, ale po chwili czułam pod palcami jak się powoli rozluźnia.
Nie był napakowany jak większość moich znajomych, ale mięśnie
miał wyrzeźbione. Oddychał wolno i głośno, a moje serce
wykonywało pogo w klatce piersiowej.
Masowałam
go tak przez dobre 15 minut.
-
Noo....tego mi trzeba było - powiedział cicho. - Dziękuję, od
teraz będziesz moją prywatną masażystką - puścił mi oczko, a
ja usiadłam na poprzednim miejscu.
-
To zależy ile zapłacisz - roześmiałam się. - O kurwa! -
powiedziałam trochę za głośno.
-
Co się stało? - drgnął Itachi.
-
Czyje to cudo? - zauważyłam, że w kącie stoi gitara akustyczna.
Od razu do niej pobiegłam.
-
Aaa to. Moja gitara, ostatnio sobie grałem wieczorem i zapomniałem
ją odstawić.
-
Serio grasz? - uśmiechnęłam się.
-
Czasami. Jak mam chwilę wolnego, a to bardzo rzadko się zdarza -
odwzajemnił mój uśmiech.
-
Wolę elektryka, ale na akustyku też można stworzyć cudo - byłam
bardzo zaskoczona. Muzycy mnie fascynują, a szczególnie gitarzyści
i perkusiści. - Zgraj coś!
-
Czy ja wiem, ty pewnie lepiej się znasz na muzyce.
-
Zrobiłam ci genialny masaż chwilę temu, zapomniałeś? To będzie
moja zapłata.
-
No niech ci będzie - roześmiał się i chwycił gitarę do ręki.
Usiadł na kanapie, a ja zaraz obok niego. Zaczął ją powoli
stroić.
-
Potrafisz to zrobić na słuch? - kolejna ciekawostka, która mnie
zafascynowała.
-
Stroik leży gdzieś na dnie szuflady, nie chce mi się go szukać -
puścił mi oczko.
Po
kilku minutach Itachi był gotowy i zaczął grać, a ja od
pierwszych chwytów rozpoznałam utwór Metallicy - Fade to Black.
Był
niesamowity. Grał tak płynnie i widziałam, że czuje tą muzykę.
Zagrał mi kilka innych utworów, głownie Rock i Blues. Ostatni
kawałek, którym moje uszy mogły się nacieszyć był "The
Unforgiven" tego samego zespołu co na początku. Zamknęłam
oczy i odchyliłam głowę do tyłu i cicho nuciłam sobie pod nosem
słowa piosenki.
What
I've felt
What
I've known
Never
shined through in what I've shown
Never
free
Never
me
So
I dub the... [...]
~
. ~ . ~
Obudziłam
się rześka i wypoczęta. Rozciągnęłam się i siadając na łóżku
otworzyłam oczy, które jeszcze nie przyzwyczaiły się do światła
dziennego. Nagle zorientowałam się, że coś jest nie tak...
Chwila...gdzie
ja jestem?!
Poderwałam
się na równe nogi. Nie byłam jeszcze w tym miejscu. Rozglądałam
się po pomieszczeniu. Był to pokój z beżowymi ścianami i
wielkimi, ciemnymi meblami.
Jestem
u Itachiego!!
Już
pamiętałam. Zasnęłam. Zasnęłam przy tej cudownej muzyce.
Jak
mogłam to zrobić?!
Zakryłam
twarz w rękach i chciałam zapaść się pod ziemie. Podniosłam
wzrok i wtedy zauważyłam, że na stoliku jest poskładana moja
koszulka z Cannibal Corpse, a na niej liścik. Chwyciłam chybko za
kawałek papieru i zaczęłam czytać.
Droga,
Enmo.
Nie
sądziłem, że aż tak cię przynudzałem. Mogłaś powiedzieć to
bym zmienił repertuar.
Rozbawiłaś mnie i dziękuję za miły,
wspólny wieczór.
Teraz
jestem w pracy, jak się obudzisz to poproś Sasuke o śniadanie.
PS:
W szufladzie masz miętówkę. Strasznie ci śmierdzi z ust i głośno
chrapiesz ;)
Muszę
przyznać, że to się dopiero nazywa naturalne piękno.
Gapiłam
się na tą pieprzoną karteczkę i...Zaczęłam się po prostu
śmiać. Na cały pokój.Nic innego nie byłam w stanie zrobić.
Itachi,
jesteś niesamowity.
Rozdział
jest późno, ale to dlatego, że miałam zepsuty komputer ;_;
Próbowałam
też robić szablon, ale po kilku godzinach wkurwiłam się i
przestałam XD Potem zaczęłam szukać jakieś wskazówek na
graficznych blogach i natknęłam się na ten szablon, który możecie
podziwiać! Mi się baaardzo podoba, a zauważyłam, że jest
"wolny", więc zgodnie z regulaminem pobrałam go :D
Co
myślicie? ;3
Kocham Metallice! Jakby mi tak Itachi ich zagrał to bym nie wiem co zrobiła...ale na pewno nie zasnęła jak Enma XD hahaha umarłam po przeczytaniu liściku.
OdpowiedzUsuńDługo czekałam, ale warto było :DDD
Pisz coś znowu szybko ;)
I świetny ten szablon!
UsuńKocham kocham kocham kocham ponad wszystko!! hahaha z Deidarą na zakupy to ja bym nie mogła chodzić hahahahah xddd
OdpowiedzUsuńI to jak Tetsu chciał się "przywitać" pięścią - mega! mega! mega! hahaha kocham.
Itachi to mistrz ciętej riposty, gdy przeczytałam o śmierdzącym oddechu to nie mogłam się podnieść z podłogi i tak jak Enma śmiałam się na cały pokój. xddd
kocham, kocham!
next! teraz! już! natychmiast!
Szablon spoko, ale na kl komurke się średnio czyta... a co do rozdziału to itachi porostu mię rozbraja ��
OdpowiedzUsuńSerce tworzy pogo w mojej klatce piersiowej, gdy czytam o naszym Itachim <3
OdpowiedzUsuńNa początek to siema. *jeb w twarz, pięścią*
Tak w stylu Tetsu XD Dwoje blondasków się polubiło widzę :3
Kurwa, Tetsu, ty niewyżyty, chamski, nieszanujący kobiet napaleńcu! Uwielbiam cię! Seks w przymierzalni mmm <3333
Widzę, że Deidara otrzymał ksywkę. Książkę - słodko! :3
Uuuuuu widzę tu juz dużo powiązań Itachiego z Akasiami!
Po pierwsze - kłótnia przez tel. Wydzierał się bo pewnie nie mogą znaleźć Deidary, nie?
Po drugie - jego rana! Ktoś z Akatsuki został draśnięty kulą. To on, prawda?! Oczywiście, ze prawda. Ja zawsze mam racje.
Po trzecie - Deidara wychodząc z przymierzalni pytał się z kim rozmawiali. Pewnie głos Itachiego wydał mu się znajomy.
Po czwarte - .... dobra już nie mogę wymyślić żadnych argumentów. Trudno.
Aż sobie włączyłam te dwa utwory Metallicy i wyobrażałam sobie jak Uchiha mi gra ahhhh <33 I wgl masaż? Mrrr, widzę, że Enma przy nim nie wie co robi, co mówi i co myśli :3 Nie dziwie jej się ;)
HAHAHAHAHAHA. No dobra tutaj nawet ja umarłam ze śmiechu. Gdyby mi facet napisał, że śmierdzi mi z ust i chrapię to bym zapłakała się na śmierć. Ze śmiechu oczywiście :D
Teraz nie każ nam tyle czekać i pisz szybko rozdział! Powodzenia i nie psuj już komputera, niezdaro! :*
Ah, szablon. Dupsko, wielkie dupsko (chciałabym takie :c) Enmy wygląda bardzo atrakcyjnie na nim ;)
Przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńJuż na początku miałam swoją teorię, a ten rozdział powoli mnie w niej utwierdza. Jestem bardzo ciekawa co z tego dalej wyniknie ^^
Jest świetnie. Czekam na więcej :3
Bardzo ładny szablon ;-)))
Hej!Rozdział jak zwykle cudowny!
OdpowiedzUsuńHahaha :') Deidara na zakupach i to w dodatku zachowujący się gorzej niż baba...BOMBA xD Tetsu przeszedł samego siebie.Seks w przymierzalni?Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu hahaha :D
Widzę,że Enma traci głowę przy Itasiu :) Oby było go jeszcze więcej w kolejnych rozdziałach.
List zostawiony Enmie...O.O " W szufladzie masz miętówkę. Strasznie ci śmierdzi z ust i głośno chrapiesz." Hahahaha po prostu jebłam :D
Ja chce już next,next,next!!!Szybko pisz,bo jestem ciekawa co dalej :D Aaa no i szablon,powiem tylko,że jest odjazdowy ;D
O, kurczę... Tyle się dzieje. Czytając początek rozdziału nasunęła mi się myśl, że być może Deidara zostanie ojczymem Enmy :P Oczarował jej mamę i robi domową pizzę, no no :D Potem o tym zapomniałam. W sklepie się minęli - ale byłaby jazda, gdyby Deidara pojawił się w (nie)odpowiednim momencie i natknął się na Itasia... Którego, jak widać z rozmowy telefonicznej, jego zniknięcie bardzo zdenerwowało. Ciekawe, czy Itachi sie dowie, że Enma go u siebie zakwaterowała... To by się porobiło. Końcówka rozdziału bardzo fajna, takie spokojne klimaty masaż i muzyczka... Przez chwilę się zastanawiałam, czy ten masaż nie skończy się wiadomo jak :P Ale to oczywiście za wcześnie. Ich znajomość fajnie się rozwija, zżera mnie ciekawość kto z nich zrobi pierwszy krok. I kiedy... Bardzo fajnie skonstruowałaś tę historię, w każdym rozdziale dzieje się coś ważnego, więc warto czekać ;] Wypatruję nexta :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńI ten art też cudowny! <3 skąd Ty je bierzesz?!
internet czasami ma swoje plusy i cudowne zdjęcia Itachiego można zaleźć :33
UsuńRozdział zajebisty, opłacało się czekać. Myślę, że Deidarę i mamę Emmy coś łączy, a Itachi jest w Akatsuki (chociaż sądzę, że wszyscy już to wiedzą).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dobrych pomysłów.
rozdział zajebisty i no.. ten.. naturalne piękno :)
OdpowiedzUsuńPS ta dziewczyna z szablonu to Levi z Black Lagoon
Oo, no proszę. Nie wiedzialam, musze zobaczyć :D
Usuńsorry pisze się Revy
Usuńhttp://sakura-przyjaciele-i-wrogowie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział 3 już jest :D A ja wciąż czekam na ciąg dalszy historii Enmy xD
Śliczny szablon, a rozdział nieziemski. Szkoda, że Itachi musiał iść do pracy, bo już cieszyłam się jego obecnością. Deidara w sklepie mnie rozwalił. Byłam przekonana, że będzie marudził itp. i pójdą po 15 minutach, a tutaj nawet Tetsu miał czas zabawić się w przebieralni. :D
OdpowiedzUsuńChcę więcej Itasia!!!!
Pozdrawiam :*
Ale szybko przeczytałam twój blog.
OdpowiedzUsuńpowiem ci, że masz bardzo dobry pomysł i faktycznie nic bie dzieje się przypadkowo.
Trzymam kciuki za sukcesy, ponieważ uważam że ten blog to jeden z lepszych :)
Hej,
OdpowiedzUsuńczyli co, to prawda Itachi jest w Akatsuki? jaki był wściekły Deidara, jaki kucharzyk...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia