W
każdym mieście jest osiedle, o którym mówi się najgorsze rzeczy.
Unika się takiego miejsca szerokim łukiem i współczuje każdemu
kto się tam znajduje. W Konoha miejsce to nazywa się "osiedle
53",
a potocznie Śmietnik.
Nic dziwnego. Tam nie mieszkają ludzie, tam mieszkają przestępcy,
narkomanie, gwałciciele i jednym słowem odpady społeczeństwa.
Nawet policja nie ma wpływu na to co się dzieje w tych mrocznych
uliczkach.
Nie
wierzę, że akurat tam musiało znaleźć się Akatsuki!
Jechałam
zastępczym motocyklem, gdy akurat słońce zachodziło. Było
chłodno i nieprzyjemnie. W głębi serca modliłam się, żebym nie
trafiła, żebym zabłądziła, albo chłopaki znaleźli
mnie pierwszą. Niestety, znałam drogę zbyt dobrze. Nigdy nie
zapomnę tej trasy. Tego miejsca.
-
Tato, chcę jechać z tobą! - piętnastoletnia dziewczyna chrząknęła
rozwścieczona.
-
Enma, proszę cię. Twoja matka by mnie zabiła.
-
Nie musisz jej o tym mówić! Już byłam przecież z wami na
wyścigu!! - nastolatka upierała się przy swoim zdaniu i nie
chciała odpuścić.
-
Ale wtedy wyścig nie miał startu i mety w tak niebezpiecznym
miejscu.
-
Oj tato! Znam karate i mam paralizator przy sobie. Po za tym nie
opuszczę cię, albo chłopaków na krok - chwila ciszy. Mężczyzna
podrapał się po swojej gęstej, posiwiałej brodzie i cicho mruczał
pod nosem. Zawsze tak robił, gdy intensywnie myślał.
-
No dobra, niech ci będzie... - powiedział przewracając oczami.
-
Tato, jesteś najlepszy! - krzyknęła dumna z siebie, że znowu
dopięła swego.
-
Ale pamiętaj, na Śmietnisku jest naprawdę niebezpiecznie. Masz być
cały czas przy mnie!
Muszę
być silna! To zdarzyło się już bardzo dawno. Nic ci nie będzie!
Nic...Prawda?
Próbowałam
okłamywać swój umysł. Wmawiałam sobie, że wszystko będzie
dobrze, próbowałam myśleć o tym, że inni mnie potrzebują, że
nie mogę zadręczać się swoimi lękami. Muszę być twarda! Tego
mnie uczył ojciec. Mam być pewna siebie, odważna i nie przejmować
się niczym.
Jestem
silniejsza niż wtedy. Silniejsza...
Dojechałam
na miejsce. Moje reflektory oświetlały mi drogę i widziałam kilku
pijaków, którzy leżą na krawężnikach. Postanowiłam się
zatrzymać i wyłączyć silnik, żeby wsłuchać się w otoczenie.
Jeśli moi chłopcy spotkali się już z Brzaskiem,
na pewno usłyszę ich strzelaninę. Ściągnęłam kask i
wpatrywałam się w przestrzeń. Serce biło mi tak głośno, że
zagłuszało mi wszystko wokół.
Uspokój
się...
Powtarzałam
to zdanie w myślach. Wzięłam głęboki wdech. Jestem tu już od
pięciu minut i nic mi się nie stało. Wszyscy są pewnie w blokach,
albo pijani nie kontaktują. Nic mi nie grozi...I wtedy usłyszałam
jak ktoś oddał strzał i rozległ się krzyk.
-
Chłopaki! - powiedziałam głośno i znów chwyciłam za kask.
Próbowałam odpalić motocykl, ale maszyna nie odpowiadała.
Tylko
nie w tym miejscu! Błagam...
Dopiero
po piątej próbie udało się i silnik odpalił. Odetchnęłam z
ulgą, ale przez parę następnych sekund poczułam się tak
zdezorientowana, że nie docierało do mnie, co się dzieje. W jednej
chwili już ruszyłam z miejsca, a w następnej leżałam na
siedzeniu twarzą do dołu, unieruchomiona.
-
A co to za piękna, maleńka istotka mnie odwiedziła pod blokiem? -
usłyszałam zachrypnięty głos.
Nagle
wstrzymałam oddech, a moja blizna znów zapiekła. Poczułam, jak
męska dłoń sięga do moich spodni i rozpina mi pasek. Lewą
dłoń położyłam płasko na siedzeniu obok twarzy i próbowałam
się podnieść, ale napastnik zacisnął mi palce wokół
nadgarstka. Krzyknęłam, kiedy wykręcił mi rękę do tyłu. Nie
mogłam się ruszyć.
Jest
identycznie jak wtedy...
Wszędzie
pełno ludzi. Słychać metal, śpiewy, przekleństwa i silniki
motocyklów. Enma jest w siódmym niebie. Wszędzie znajomi jej ojca,
wszyscy z szacunkiem się do niej odzywają, wygłupia się z
chłopakami z gangu i może oglądać jak uczestnicy przygotowują
się do wyścigu. Hisaki jest już gotowy. Stoi w rzędzie z kaskiem
na głowie i czeka na sygnał.
-
Ej, Enma! Chcesz rozpocząć wyścig? - usłyszała głos swojego
ojca.
-
Mogę?! - spytała z niedowierzaniem. Mężczyzna przytaknął i
wręczył jej biało-czarną flagę w kratkę. Pobiegła szybko za
linię startu i widząc, że wszyscy uczestnicy tylko na to czekają,
zaczęła odliczać do trzech. Na ostatnia liczbę machnęła flagą
i poczuła przyjemny powiew wiatru, gdy motocykle zaczęły ją
omijać.
-
Hisaki, powodzenia! - krzyknęła i pobiegła w miejsce, gdzie stał
przed chwilą jej ojciec. Rozejrzała się kilka razy, nigdzie go nie
było.
-
Akira, gdzie tata? - spytała swojego przyjaciela.
-
Hmm, chyba jest za tym budynkiem - pokazał, a dziewczyna pobiegła w
skazane miejsce.
-
Tatoo! Tato! - dziewczyna chciała być przy nim tak jak mu obiecała.
Nie chciała się nigdzie sama pałętać po tym dziwnym osiedlu.
Minęła jeszcze dwa budynki. Usłyszała czyjeś kroki. - Tato? -
spytała, ale to nie był jej ojciec.
Przeklinałam,
krzyczałam, błagałam...Ale tylko w swojej głowie. Byłam tak
sparaliżowana, że nawet cichego jęku nie wydobyłam z ust.
Kobieto,
podnieś się, kopnij go w jaja i uciekaj!
Rozkazywałam
swojemu ciału, aby było mi posłuszne. Czułam oślizgłe, brudne
ręce mojego napastnika na mojej kurtce skórzanej, którą odpiął
i zaczął jedną ręką dotykać mój dekolt. Zamknęłam oczy i
zacisnęłam zęby.
Dziewczyna
leżała zapłakana, z poobijaną twarzą. Cicho chlipała. Nie miała
siły krzyczeć. Nie miała siły uciekać. Bolała ją klatka
piersiowa, a krew z tego miejsca się sączyła. Jej spodnie leżały
nisko na nogach razem z majtkami.
-
Rozluźnij się, maleńka - więc się rozluźniła. Zamknęła oczy
i przestała myśleć. Przestała czuć. Jej oddech był spokojny, a
sekundę potem...Już nigdy nie patrzyła na swoje ciało tak samo.
-
Rozluźnij się, maleńka - usłyszałam i poczułam, że blizna znów
zapiekła.
-
Ooo nie! - krzyknęłam i otworzyłam załzawione oczy. Kopnęłam
napastnika w piszczel i gdy poczułam, że jego uścisk się
poluzował popchnęłam go do tyłu swoim ciałem i już zobaczyłam
światełko nadziei...Które zgasło chwilę potem, gdy mężczyzna
podłożył mi nogę, a ja upadłam na zimny asfalt.
A
jednak nie dam rady...
W
mojej głowie snuł się już najgorszy scenariusz dzisiejszego dnia,
gdy nagle...
-
Ty pierdolony zboczeńcu! - usłyszałam, ale to nie był ten sam
głos. Mimo wszystko wydawało się, że to ktoś znajomy, ale nie
mogłam sobie przypomnieć kto. Próbowałam się podnieść i
odwrócić głowę, ale poczułam straszliwy ból. Do uda wbił mi
się kawałek szkła, ale przekręciłam swoje zmęczone ciało i
zobaczyłam bójkę. Szarpaninę dwój osób. Było za ciemno, żebym
rozpoznała kim był drugi mężczyzna.
Tetsu?
Odyn?
Oglądałam
przedstawienie, ale również próbowałam się podnieść. Byłam
tak sparaliżowana, że łzy same zaczęły lecieć mi po policzkach.
Łzy bólu. Strachu. Odrazy.
I
wtedy usłyszałam eksplozję! Wystraszyłam się i momentalnie
spojrzałam w tamą stronę. Wybuch mnie ogłuszył, a przed sobą
widziałam tylko kłęby dymu. Powieki zaczęły mi ciążyć, a
mięśnie coraz bardziej słabły. Leżałam tak i próbowałam
dostrzec czyja postać właśnie do mnie podchodzi. Nie wiedziała
kto to. Któryś z chłopaków? Policja? Może kolejny
gwałciciel? Nie wiedziałam, ale mimo wszystko poczułam ulgę...I
dopiero wtedy przypomniałam sobie jak się oddycha.
~
. ~ . ~
-
Ten skurwysyn zgwałcił mi córkę! Jak mam się nie denerwować?! -
piętnastoletnia dziewczyna usłyszała krzyki zza drzwi.
Pięć
minut temu obudziła się z zabandażowaną klatką piersiową. Na
początku była oszołomiona i nie mogła sobie przypomnieć co się
stało. Gdy poczuła ból w dolnej części brzucha i zobaczyła
swoje pokaleczone ciało od razu przed oczami pojawił się ten
mężczyzna...
-
Macie znaleźć i zabić! - znowu usłyszała potężny krzyk.
Popchnęła odchylone drzwi. Wszyscy zwrócili wzrok w jej stronę, a
jej oczy stały się wilgotne. Spłynęła jedna łza, potem druga,
trzecia...I płakała tak bez końca, jakby chciała, żeby ani jedna
słona kropla już nigdy więcej nie zmoczyła jej policzków. Żeby
już nigdy nie poczuła takiego upokorzenia, strachu i cierpienia.
Powoli
otworzyłam powieki. Obraz miałam jeszcze zamazany, ale po
kilkukrotnym mrugnięciu zobaczyłam pokój. A w zasadzie cztery
ściany pokryte pleśnią i brudem. Na ziemi leżały jakieś stare
szmaty, butelki i kartony. Moja noga była opatrzona, a szkło wyjęte.
-
W końcu się obudziłaś - usłyszałam i momentalnie poderwałam
się na równe nogi. - Spokojnie! Nic ci nie zrobię!
Chłopak
miał rozpuszczone blond włosy, brudne ciuchy i śmierdziało od
niego na kilometr. Jednak gdy patrzyłam w jego niebieskie oczy coś
zaczęło mi świtać.
-
Chwila, ja cię znam - powiedziałam łagodnie.
-
No brawo! - powiedział przewracając oczami.
-
Jesteś jednym z tych skurwieli co należą do Akatsuki!
- powiedziałam zaciskając pięści i odsunęłam się krok do
tyłu.
-
Skurwiel? Ładnie tak nazywać osobę, która uratowała cię przed
gwałtem? - warknął obrażony.
Umilkłam.
Wszystko sobie przypomniałam. Zagryzłam wargę i próbowałam
opanować ciało od drżenia.
-
Czemu to zrobiłeś? - spytałam. On podniósł jedną brew ku górze.
-
Spłaciłem swój dług - zdziwiło mnie to stwierdzenie.
-
Dług?
-
No tak, nie pamiętasz, że niedawno uratowałaś mnie od twoich
psychicznych kolesi? Tyko dzięki tobie mnie nie zabili.
No
tak...
-
Mieli cię wywieź do innego miasta. Więc co tutaj robisz? -
zaciekawiło mnie to. Blondyn westchnął głośno.
-
Zabrali mnie do mojego rodzinnego Iwagakure. Niestety Akatsuki
dowiedziało się, że chciałem uciec. Po tym jak mnie złapaliście,
zaczęli przypuszczać, że już nie żyję, ale woleli być
przygotowani na wszystko. W każdym mieście jestem znany jako
poszukiwany. Brzask ma
wszędzie znajomości, więc wszędzie jestem zagrożony.
Postanowiłem wrócić tutaj i po prostu się schować. A lepszego
miejsca niż Śmietnik w
Konoha nie ma.
-
Moim zdaniem to głupota tu wracać - powiedziałam oschle - Ale
chwila! Śmietnik?
To znaczy, że ja dalej jestem na tym przeklętym osiedlu?! -
warknęłam rozwścieczona, ale też trochę wystraszona.
-
Spokojnie. Nikt tutaj nie przychodzi, a ja nie jestem zainteresowany
twoją osobą - powiedział drwiąco, a ja zmarszczyłam brwi.
-
Jesteś odrażający! I bezczelny! I...i... - zacisnęłam pięści -
Dziękuję ci...
-
Słucham? - chrząknął zdziwiony.
-
Dziękuję ci...Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy -
powiedziałam prawie szepcząc. Uśmiechnął się lekko.
-
A właśnie, przed wejściem do tej piwnicy jest twój motocykl.
Przywiozłem go tu gdy spałaś. - rzucił w moją stronę kluczyki.
-
Ile spałam?
-
Około godziny - powiedział poprawiając włosy z twarzy.
Ten
ohydny blondasek, którego powinnam nienawidzić z całego serca,
pomógł mi...
-
Właśnie! - przypomniałam sobie o jego szarpaninie z moim
napastnikiem. - Co tobyła za eksplozja?
Chłopak
uśmiechnął się, było widać, że poczuł się dumny ze swojego
wyczynu.
-
W gangu zajmowałem się dynamitem, bombami, zasłonami dymnymi i
wszystkim co robi wielkie KABOOM! - powiedział to z wielkim
entuzjazmem. Chyba go te wszystkie "fajerwerki"
uszczęśliwiają. - A to była mała kulka, która po wybuchu
wydziela gaz, który usypia. Musisz przyznać, że to było piękne
zjawisko! - uśmiechnął się.
-
Wiesz co, bardziej zwracałam uwagę na to jak szybko spierdolić z
tamtego miejsca - powiedziałam, a on się roześmiał.
-
Racja - odparł. - Dobra to trzymaj się. Jesteś cała i zdrowa.
Spróbuj nie wpakować się po drodze znowu w jakieś kłopoty, bo
ratować cię nie będę - blondyn położył się na podziurawiony
materac.
Przytaknęłam
i poszłam niepewny krokiem do drzwi,a raczej do dużego kawałku
deski, która zakrywała wyjście. Rozejrzałam się ostatni raz po
pomieszczeniu. Było na prawdę odrażające.
-
Każde mieszkanie tutaj tak wygląda? - spytałam.
-
Mieszkanie? To jest piwnica. Nikt tutaj nie wchodzi oprócz
bezdomnych zwierząt. Więc czasami mam towarzystwo.
-
Czyli jesteś bezdomnym psem? - spytałam, a on się nie odezwał.
Nie
wiem czy dobrze robię, ale moje sumienie, które zazwyczaj było
uśpione i nie przeszkadzało mi w działaniu, odezwało się i
uświadomiłam sobie, że z jakiegoś powodu to moja wina, że tu
mieszka. Uratował mnie. W jedynej sytuacji, w której nie umiem
sobie poradzić to właśnie ON mnie uratował. Chłopaki będą
niezadowoleni z mojej decyzji, będę musiała poważnie pogadać z
mamą i....Z ojcem.
Niech
się dzieje co chce!
-
Ej, to może zamieszkałbyś u mnie na jakiś czas? - spytałam
niepewnie. Spojrzałam w jego stronę. Był osłupiały i pewnie
myśli, że robię sobie z niego jaja. Gdy miał się już odezwać,
kontynuowałam. - Uratowałeś mnie. Spłaciłeś u mnie jeden dług,
ale ja u ciebie narobiłam sobie ich tysiące. Już ci mówiłam, że
nie wiesz nawet ile to dla mnie znaczy... - powiedziałam cicho.
-
Po pierwsze, gdzie jest ta pewna siebie Enma, która postrzeliła mi
bark i za wszelką cenę próbowała ode mnie wydobyć informacje? Po
drugie, jak sobie to wyobrażasz?! Twoi kolesie mnie zabiją.
Narażasz się Akatsuki!
I w dodatku jak się Przeklęty dowie...
-
Nie znasz mojego ojca, więc spokojnie. Coś wymyślę. Chłopaki?
Nie zauważyłeś, że potrafię ich namówić do wszystkiego?
A Akatsuki napewno
nie będzie ciebie szukało u nie, więc pomyślą, że nie żyjesz!
A mój gang już niedługo ich dopadnie i będziesz mógł się
wynieś. A zresztą... nie chcesz to nie. Tylko pytałam -
powiedziałam wzruszając ramionami i wyszłam.
Przed
budynkiem faktycznie stał motocykl, więc chwyciłam za kask i
próbowałam go odpalić. Siedząc lekko się uśmiechałam.
Trzy,
dwa, jeden...
I
wtedy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam głowę i co?
Oczywiście był to blondasek.
-
Nigdy taka szansa mi się nie powtórzy, żeby się stąd wyrwać.
Więc okej...najwyżej zginę. Trudno - powiedział uśmiechając
się. Przytaknęłam i machnęłam ręką żeby wsiadał. Dobrze
wiedziała, że ze mną pojedzie.
Objął
mnie w pasie, a ja dopiero wtedy poczułam jak naprawdę śmierdzi.
-
Pierwsze co robisz, to bierzesz u mnie prysznic, cuchniesz gorzej jak
skarpetki moich brudasów - powiedziałam zaksztuszając się.
-
Ciekawe jak ty byś pachniała, gdybyś chodziła od śmietnika do
śmietnika - warknął.
-
Ej, a tak właściwie to jak ty miałeś na imię? - powiedziała, a
moje kąciki ust lekko drżały.
-
Jesteś na prawdę beznadziejna! Zapraszasz obcego faceta do domu nie
znając nawet jego imienia! - warknął wyraźnie poirytowany.
-
Nie spinaj się tak, Deidara - roześmiałam się i ruszyłam.
~
. ~ . ~
-
Mamo! - krzyknęłam wchodząc do domu.
-
Enmo, dziecko drogie! W końcu jesteś!!! I żyjesz! - podbiegła do
mnie zapłakana. Wtedy zobaczyłam też Akirę, Odyna i Skazę.
O
nie...
Za
mną wszedł Deidara i stanął zakłopotany w progu. Przez minutę
trwała cisza i czuć było narastające napięcie w pokoju.
-
Co on tu robi!? - krzyknął Akira i cała czwórka chwyciła za
broń, Przeklęci kierowali
spluwy w stronę blondaska, a on mierzył w nich. Moja mama się
wystraszyła, więc ją odepchnęłam lekko na bok i stanęłam
pomiędzy chłopaków, a Deidarą.
-
Enma! Co ty robisz?! - warknął Odyn.
-
Natychmiast macie opuścić broń! - krzyknęłam.
-
ŻE CO?! Przecież to wróg! Jeden z tych szumowin z Akatsuki!
- Skaza cały się gotował ze złości.
-
Mówiłem ci, że to kiepski pomysł - odparł Deidara.
-
ZAMKNIJ SIĘ! Jak śmiesz się do niej odzywać! - zdenerwował się
Akira.
-
To wy się zamknijcie! - warknęłam - Ta szumowina właśnie
uratowała mnie przed kolejnym gwałtem! - zacisnęłam pięści.
Chłopaki umilkli, a mama na te słowa zaczęła cicho łkać. Cisza.
Patrzyłam prosto w ich oczy, każdemu po kolei. Byli zmieszani i
zszokowani, ale nerwy im dalej nie opadły.
-
Na miłość boską, opuście broń! - pierwsza odezwała się mama -
On ją uratował... - posłuchali i niepewnie schowali pistolety do
kurtek.
-
A teraz wyjdźcie z mojego domu, napijcie się piwa i zapalcie
papierosa. Ochłońcie, a ja za godzinę wszystko wam wyjaśnię -
powiedziałam spokojnie, a oni tylko przytaknęli i mijając mnie
oraz Deidare bez słowa wyszli. Odetchnęłam z ulgą.
-
Mamo, zaraz z tobą porozmawiam. - powiedziała łagodnie. - Deidara,
chodź za mną.
Zaprowadziłam
go do łazienki i do pustego pokoju, gdzie będzie spał. Blondas
rozmawiał jeszcze ze mną czy to dobry pomysł. Czy na tyle mu ufam,
że zapraszam go do siebie. Wiem, że głupio to wygląda, ale ja
naprawdę jestem mu wdzięczna, za to co się dziś stało. Gdyby nie
on, nie pozbierałabym się po kolejnym razie. Kazałam mu nic już
nie gadać tylko korzystać z mojego dobrego serca, które zazwyczaj
takie nie jest. Potem miałam długą rozmowę z mamą.
Opowiedziałam
jej wszystko ze szczegółami i spytałam, czy nie ma nic przeciwko
temu, żeby Deidara na chwilę z nami pomieszkał zanim nie
rozprawimy się z jego byłym gangiem. Na początku nie była
zadowolona, ale jak jej obiecałam, że już nie wplątam się
w kłopoty to się zgodziła.
Byłam
wykończona po całym dniu. Weszłam do pokoju z zamkniętymi oczami
i padłam prosto na łóżko. Westchnęłam i otworzyłam oczy. Nade
mną stał cały gang. Nawet ranny Hisaki.
-
No, więc słuchamy... - powiedział Odyn. Wszyscy patrzyli na mnie z
jakąś taką wrogością. Pierwszy raz ich takich widzę. Zresztą,
nie dziwie im się.
-
Pojechałam na Śmietnisko -
zdanie urwał mi Akira.
-
No właśnie! Czemu tam pojechałaś? Ryoko zakazywał! - powiedział
mając skrzyżowane ręce. Widziałam, że ma mocno zaciśnięte
pięści.
-
Chciałam się przełamać...i wam pomóc - westchnęłam, a oni
milczeli. Dobrze wiem, że to żadna wymówka. - Kontynuując.
Pojechałam tam i usłyszałam strzały, wiedziałam, że to wy, ale
wtedy motocykl jak na złość nie chciał mi odpalić. Gdy się
jednak udało... - przerwałam. Znowu musiałam przywoływać te
wspomnienia. Zagryzłam wargę i zamknęłam oczy.
-
Ten sam koleś? - spytał cicho Ryoko.
-
Nie wiem, tam wszyscy są tacy sami, ale też nazwał mnie "maleńką"
- powiedziałam na jednym wdechu. - I gdy już myślałam, że stanie
się identycznie jak kilka lat temu wtedy..
-
Pojawił się książkę z bajki na rumaku i ratując cie wziął
połowę twojego królestwa - przerwał mi Tetsu..
-
Uratował mnie! A nie ma gdzie mieszkać, więc zanim dorwiemy
Akatsuki to tu zostanie i koniec dyskusji! - powiedziałam podnosząc
głos.
-
A co jak dalej pracuje dla nich? Przyjdzie tu i zabije cie w nocy,
albo będzie nas śledził, albo... - Tetsu mówił
zatroskanym głosem.
-
Nie rozumiecie? Właśnie wszystko na odwrót! On na pewno do nich
nie wróci, a my w końcu dowiemy się co nieco o jego
kolegach dzięki temu blondaskowi! - powiedziałam uśmiechając się.
Cisza. Wszyscy patrzą
w moją stronę i nie mogę odczytać nic z ich twarzy.
- Będziesz cały czas przesłuchiwała Deidarę? - wywnioskował Ryoko.
-
Genialne - odparł Hisaki. I wtedy wszyscy chórem się roześmiali.
-
Nasza mała dziewczynka jest najlepsza! - powiedział ucieszony
Akira. Wiedziałam, że tym argumentem ich przekonam.
-
Ale została jeszcze sprawa twojego ojca. Jeśli się dowie,
zareaguje identycznie jak my na dole - odparł Odyn.
-
Wiem, dlatego jemu powiem to samo co wam i zobaczymy co zadecyduje.
Wyścig za trzy dni. Wszystko się okaże - powiedziałam ziewając.
- W tak w ogóle to jak poszło? Co się wydarzyło na Śmietniku?
- Jednego postrzeliliśmy w brzuch. Ale zamiast wydzierać się z bólu to prosił o jeszcze! - odparł Akira. - Pojebany jakiś!
- A jeszcze innego tylko drasnęliśmy. Kawałek jego brudnej szmaty z czerwonymi chmurami się urwał. Niestety uciekli.
- Yyhh! Że mnie tam nie było! Musieliście się dobrze bawić, a ja... ehh - westchnęłam - Teraz wypad jeden z drugim, chce iść spać! - powiedziała
oschle. Widziałam szerokie uśmiechy na twarzach moich brudasów.
- Najważniejsze, że nic ci nie jest -odparł Odyn.
Po
kolei każdy pocałował mnie w czoło i zaczęli wychodzić z pokoju.
- Przepraszamy cię, że to nie my cię uratowaliśmy - powiedział nachylając się nade mną Akira.
-
Dobranoc. I uważaj na tego całego Deidarę. Będziemy mieć go na
oku - powiedział Skaza zamykając drzwi - Mamy nadzieję, że nie
popełniłaś błędu.
Ja
też mam taką nadzieję...
To
nie tak miało wszystko wyglądać!
Pisałam
ten rozdział w dwa dni, ponieważ wcześniej byłam chora, nie
miałam czasu i chęci.
Chciałam
inaczej to przedstawić, ale wyszło jak wyszło.
I
taaak wiem, brak Itachiego w całym rozdziale.
Pozwalam
wam mnie za to rozstrzelać, spoko xD
A
i zauważyłam, że mam kilku nowych czytelników i komentujących <3
ale niektórzy sobie chyba poszli :C
Nie
obijać się, wszyscy komentować, hejtować! Dalej, dalej!
Książkę z bajki na rumaku wygrał wszystko! <3
OdpowiedzUsuńBiedna Enma. 15letnia dziewczyna, zgwałcona. Koszmar! I wiem już czemu w poprzednim rozdziale źle zareagowała na słowo "maleńka".
Idealnie pokazałaś tu dwie natury bohaterki! I tylko w takiej sytuacji nie może sobie poradzić. Gdy jest zaatakowana i wie, że może zdarzyć się to co kiedyś! Mam ochotę ją przytulić :(
Ale w drugiej naturze już, gdy rozmawiała z Deidarą wyszła z niej taka trochę sucz - taka jaką lubimy :3
No właśnie - Deidara tak po prostu będzie u niej mieszkał? Na początku też wydawało mi się to głupie, ale rozumiem, zaprzyjaźniając się z nim zdobędzie informacje. Chytrze :3 Ale jestem pewna, że będzie romans pomiędzy tą dwójką! Ty za bardzo kochasz Deidarę, żeby tak nie było XD
Jeden z Akatsuki dostał kulką i prosił o więcej? TO NA PEWNO BYŁ HIDAN XDDDD <3
No właśnie! Gdzie jest Itachi?! Do cholery jasnej! XD Niech mi Akira pożyczy broń, bo nagrabiłaś sobie, słońce!
Super rozdział oczywiście, ale w następnej duużo Itasia, prawda? I dużo Deidary! Ej niech będzie trójkąt! ^.^
Czekam na kolejny, niech cię zdrowie wena nie opuszcza :*
Nareszcie rozdział :D bardzo dobry rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńJestem za leniwa na pisanie komentarzy ;-; Rozdział mi sie podobał, właściwie to domyślałam się, że jakiś facet ją skrzywdził. Dziwi mnie tylko, że po takim czymś nie ma urazu do płci brzydkiej i sexu. No ale Enma jest silna :3 No nwm czemu, ale jakoś ucieszył mnie fakt przybycia Deidary ^^ Fajnie, że charaktery Akasiów zostały zachowane ( masochista Hidan rządzi <3 ) Ja to czekam na kolejne rozdziały :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny i czasu ^^
Do pierwszego komentarza - też od razu byłam pewna, że Hidan ;) Bardzo podoba mi się rozdział, czekałam na niego z niecierpliwością. Brak Itachiego to oczywiście duży minus, ale nie można mieć wszystkiego :P Dobrze, że nie przedłużałaś niepotrzebnie wyjaśnienia traumy Enmy. Pokazała się ona tutaj ze słabej, ale też wrażliwej strony (ma dziewczyna gest). Cieszy mnie, że Dei nie wrócił na stałe, bo podobało mi się jak go wykreowałaś, teraz nawet podoba mi się bardziej. Tak jak go nigdy nie lubię, tak u Ciebie wręcz przeciwnie. Jestem ciekawa, czy nie ściągnie na Enme kłopotów... I również jestem ciekawa, jak się rozwinie akcja z Akatsuki. Sporo o nich wspominasz, ale nic o nich nie wiemy, o tym jak działają ani jakie są ich cele. Nie są chyba ekstra potężni skoro obrywają od Przeklętych ;) Pracuj nad następnym rozdziałem, nie leń się :P
OdpowiedzUsuńChciałam napisać, że dei nie wyjechał na stałe ;] Ach i jeszcze, że sprawa Akatsuki jest intrygująca - jak dotąd nie było informacji, komu zrobili jakąś specjalną krzywdę, nie było napisane czy ich działania są jakoś wyszukanie okrutne, a że "obrywają" można by pomyśleć, że specjalnie mocni nie są. Lecz mają przeciw sobie aż trzy lokalne organizacje i dają im odpór, z czego wynika, że jednak są mocni. Czekam na jakieś bliższe info o nich, kto stoi na czele, na czym głównie zarabiają itp. ;] Gdyż strasznie jestem ciekawa, jakie Itachi ma z nimi powiązania. Może być szeregowym członkiem, może być kimś ważnym (no raczej, skoro ma tyle kasy :P). Gdyby chcieć dać mu rolę podobnej do mangowej mógłby być wtyką policji, ale zdaje się, że w Konoha policja nie ma nic do gadania, więc raczej nie jest :D Bardzo mnie intryguje ta kwestia.
Usuń"- Jednego postrzeliliśmy w brzuch. Ale zamiast wydzierać się z bólu to prosił o jeszcze! - odparł Akira. - Pojebany jakiś!"--> Wyczuwam Hidana! XDDD
OdpowiedzUsuńZaczytalam sie podoba mi sie i nadal bede czytac czekam.na wiecej ale uwazaj na.litetowki bo zdarza ci sie powtarzac lub z powodu zlosliwosci klawiaturki napisac slowo z inna literka... zwroc uwage... ogolnie masz swietny styl wypowiedzi potrafisz polaczyc opisy z dialogami dosc przejzyscie... pisze na telefonie nie mam tu polskich znakow... dalej pisz i daj wiecej bo nie moge sie doczekac...
OdpowiedzUsuńTak trzymaj.
OdpowiedzUsuńWidzę, że dawne zamiłowanie do Deidary wciąż w Tobie siedzi. Ten rozdział przypomniał mi Twój poprzedni blog, który mimo licznych błędów i jak wiadomo nie za wysokiego poziomu (pisałaś go parę lat temu) to fabułę miał przekomiczną. Mam nadzieję, że tutaj również będą dzięki Deidarze sytacje, z których będzie można się pośmiać, bo kurczę, ale groźnie tu.
OdpowiedzUsuńBaaardzo się bałam o Enmę, tym bardziej biorąc pod uwagę jej wspomnienia. Cieszę się, że odnalazła w sobie wystarczająco dużo siły, by opierać się zanim nie pojawił się Dei. Gdyby w ogóle się nie ruszyła mogłoby być za późno.
Trochę drażni mnie jej gang, zachowują się tak lekkomyślnie. Akatsuki też. Najchętniej to by tylko się po wystrzeliwali nawzajem. " - Jednego postrzeliliśmy w brzuch. Ale zamiast wydzierać się z bólu to prosił o jeszcze! - odparł Akira. - Pojebany jakiś! " - rozwaliło mnie to na łopatki XD
Zawsze, pomimo powagi i niebezpieczeństwa, musisz zajechać z takim tekstem, przez który nie mogę ze śmiechu.
Pozdrawiam :*
Opowiadanie w 100% trafiło w moje gusta. Akatsuki, gangi, wyścigi.. Mmmm <3 Zdecydowanie kocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Główna bohaterka jest super, a częściej zdarza się, że jednak ich nie lubię :D "Brudasów" zrobiłaś świetnych, a moim ulubionym jest raczej Skaza :3 Jednym słowem opo CUUUDOOO *,*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LA więcej tutaj http://deidara-fallen-in-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wcześniejsze rozdziały i muszę przyznać,że bardzo mnie zaciekawiło opowiadanie.Akatsuki,wyścigi,gang,to jest to co lubię,a ty ewidentnie trafiłaś w mój gust.Czekam na kolejną notkę XD Opowiadanie CUUUUUUDOOOOOOWNE :*Ja też zaczęłam swojego bloga,odwiedź go może ci się spodoba http://sakura-przyjaciele-i-wrogowie.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńhttp://sakura-przyjaciele-i-wrogowie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńProsiłaś,abym informowała cię o nowych rozdziałach,a więc właśnie dodałam rozdział 2 :) No i dziękuję za informacje które mi podałaś XD Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńDeidara uratował Emme,,a ona go przygarnęła, wiemy trochę już o jej przeszłości, choć zastanawia mnie postać Naruto czy się pojawi tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia