sobota, 24 stycznia 2015

#5 - Dam radę!

      Przetarłam oczy i zmęczona przeklinałam w myślach dźwięk, który śmiał mnie obudzić z bardzo przyjemnego snu. Okropny hałas niesamowicie mnie wkurzał i chciałam jak najszybciej go wyłączyć.

      Chwila...Przecież to niemożliwe!

      Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że to budzik mnie wyrwał z krainy snów. Zerwałam się na równe nogi. Nigdy nie wstawałam razem z budzikiem.

      Dwie minuty przed! Dwie! Przeklęte dwie minuty!

      Wzięłam głęboki wdech. 

      Kobieto, to nic takiego. Normalni ludzie wstają z budzikiem. To nic, że tobie pierwszy raz się to zdarzyło od tego feralnego dnia...

      Podeszłam niepewnym krokiem do okna i rozsunęłam żaluzje, żeby zobaczyć jaka jest pogoda. Na szczęście było pięknie! Ani jeden chmurki na niebie. Temperatura przekraczała 23 stopnie, więc nie było aż tak gorąco, żebym pociła się jak świnia. 
      Postanowiłam ubrać koszulkę z Cannibal Corpse, z płyty  "The Wretched Spawn", która miała obcięte rękawki co sprawiało, że widać było mój czerwony stanik. Jest bardzo kontrowersyjna i brutalna, ale to moja ulubiona płyta tego zespołu i jakoś mam w dupie zdanie innych. Wybrałam też czarne szorty z wysokim stanem i spięłam włosy w koński ogon.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa, gdy malowałam oczy cieniami. Spojrzałam na wyświetlacz.
Nadawca: Sasuke
Godzina: 07:10
Treść: Nie będzie mnie dziś w szkole, ale jak coś to przyjedź do mnie o 16:00. 
      Odpisałam mu, że będę i rzuciłam telefon na półkę, gdzie rozsypane miałam kosmetyki. Gdy skończyłam zabawę z oczami, musnęłam usta czerwoną pomadką i chwyciłam za torbę.
      - Ej, nie spóźnisz się? - usłyszałam zatroskany głos mamy. Spojrzałam na zegar wiszący w kuchni. 

      O kurczę. 

      Prawie 7 minut później wychodzę niż zazwyczaj. To nie jest dużo, ale jak się nie pośpieszę to faktycznie nie będę na czas, a do mnie jest to nieprawdopodobne. 
Założyłam szybko kask i kurtkę, po czym pojechałam moją Perełką do szkoły. 

~ . ~ . ~ 

      Przed budynkiem oraz na korytarzu było cicho i pusto. To potwierdzało, że lekcje już trwają. Szukałam po kieszeniach i torbie mojego telefonu, żeby zobaczyć, która dokładnie godzina, ale nie mogłam go znaleźć. 
      Spokojnym krokiem weszłam do klasy i przepraszając za spóźnienie usiadłam w mojej ławce. Poczułam na sobie  wzrok wszystkich uczniów oraz nauczyciela. 

    O ludzie, wiem, że nigdy się nie spóźniam, ale dajcie spokój...

      To na prawdę może być szok dla każdego. Jeśli przed dzwonkiem mnie nie ma przy klasie to prawdopodobnie nie będzie mnie przez cały dzień. 
Zignorowałam pytające twarze i próbowałam znaleźć mój telefon.

      Szlag!

      Przypomniałam sobie, że został w łazience. 


      Bez telefonu, jak bez ręki. Co z chłopakami??  

      Próbowałam o tym nie myśleć. Stało się. Trudno. Dzisiejszy dzień na prawdę dziwie się rozpoczął, ale możliwe, że każdy przechodzi przez coś takiego.
Wzięłam głęboki wdech i próbowałam skupić się na lekcji.

~ . ~ . ~

      Szłam korytarzem zajadając jogurt na drugie śniadanie, a w zasadzie na pierwsze. Nie miałam czasu zjeść w domu.
      W szkole raczej z nikim się nie trzymałam. Gadałam znajomym cześć, czasami zamieniłam dwa zdania, ale wolałam unikać bliższego kontaktu z moimi rówieśnikami. Prawdopodobnie dlatego, że w moim otoczeniu są sami starsi. Po za tym wiem o sprawach i robię rzeczy, o których oni nie mają pojęcia. Dla ich dobra lepiej, żeby nikt nie chciał się ze mną zaprzyjaźnić.
      Nagle poczułam, że ktoś mnie popycha przez co mój posiłek wylądował na mojej koszulce. Przeklęłam głośno i spojrzałam za swoje ramie. Za mną stała prawie dwumetrowa dziewczyna w spranych jeansach i szerokiej koszulce. Włosy miała krótkie, zielone, lekko natapirowane. Ma bardzo męską posturę ciała.

      Typowa chłopczyca, ale pierwszy raz ją tu widzę.

      - Ej, paniusiu. Drogę mi tarasisz! - powiedziała szczerząc zęby, a jakaś jej koleżanka, która wyglądała prawie identycznie parsknęła śmiechem. - Hahahaha, trochę spermy ci zostało na koszulce - skierowała palec na plamę. - Przynajmniej zakryła ci te oślizgłe stwory. Co ty, satanistka jakaś? - znowu rozległ się jej chrapliwy śmiech.
Moja szkoła zbiegła się, żeby obejrzeć przedstawianie. Bez gapiów się nie obejdzie...
      - Powiedz mi, proszę, kim ty, kurwa jesteś, żeby ze mną zaczynać? - powiedziałam spokojnie i wyraźnie.
      - Jestem tu nowa, ale postanowiłam pokazać całej szkole, żeby tak jak ty, panienko, nie wpierdalali mi się w drogę! - znowu prychnęła.

      W takim razie, nie wiesz z kim zaczęłaś...

      Podeszłam do niej. Jest na prawdę wysoka, to trzeba jej przyznać. Jednak miałam gorszych przeciwników, a ona po porostu chce wzbudzić w innych strach i respekt. Tak na prawdę to wszystko tylko jedno, wielkie gadanie.
      Wzięłam resztki mojego jogurtu i wysmarowałam jej twarz, rysując na czole wielkiego kutasa. Uśmiechnęłam się słodko i odwróciłam się na pięcie z zamiarem pójścia do łazienki.
      - O ty głupia cipo! - usłyszałam donośny krzyk i poczułam, że ciągnie mnie za tył koszulki. Momentalnie się odwróciłam, chwytając jej rękę i wykręcając w drugą stronę. Podniosłam nogę i uderzyłam ją kolanem w brzuch. Dziewczyna syknęła z bólu i odskoczyła ode mnie trzymając się za obolałe miejsce. Znowu się odwróciłam  i bez słowa poszłam w swoją stronę, a reszta uczniów odsunęła się, żeby nie tarasować mi drogi.
      W łazience próbowałam zmyć śniadanie z mojej koszulki. Została mokra plama, ale nie wyglądało to już tak źle. Wyciągnęłam czerwoną szminkę i poprawiłam moje usta. Spojrzałam ostatni raz w lustro i wyszłam.

    Jeszcze tylko jedna lekcja...

~ . ~ . ~

      Odetchnęłam z ulgą słysząc ostatni dzwonek. Męczyła mnie ta szkoła. Od tej akcji z zielonowłosą modliłam się, żeby ktoś nie zakablował jakiemuś nauczycielowi. Nie uśmiechało mi się siedzieć jeszcze po lekcjach.
      Schodząc po schodach poczułam nieprzyjemny, zimny wiatr. Spojrzałam w górę. Niebo było pokryte chmurami. Pogoda się diametralnie zmieniła, ale miałam nadzieje, że dojadę do domu zanim zacznie padać.
      Włożyłam kask na głowę i zapięłam kurtkę skórzaną pod szyję, żeby chociaż trochę było mi cieplej. Chwyciłam za kluczyki i włożyłam do stacyjki. Gdy przekręciłam klucz moja Perełka się zakrztusiła. Jeszcze trzy razy próbowałam odpalić, ale z marnym skutkiem.
      - By to szlag trafił! - krzyknęłam głośno.
Odpięłam kask i spojrzałam na silnik spalinowy. Dopiero teraz zauważyłam, że na ziemi jest miała kałuża.

      No pięknie...

      Przecięty przewód paliwowy. Ze złości kopnęłam motocykl, w efekcie czego przewalił się na ziemię.
      - Ktoś chce ewidentnie zginąć! - krzyknęłam sama do siebie.
Przez krótką chwilę patrzyłam na moją Perełkę. Odetchnęłam i postawiłam ją z powrotem w pionie.

      Przepraszam, Perełko.

      Najgorsze było to, że nie miałam telefonu i nie miałam jak zadzwonić. Nie znałam numerów na pamięć, więc nie mogłam nawet od nikogo pożyczyć komórki.
      Przeklinałam w myślach i widząc, że nic nie da się zrobić poprosiłam woźnego, żeby pomógł mi schować motocykl do podziemnego garażu dla nauczycieli. Wieczorem kogoś po niego poślę.
Woźny to spoko gość. Kryje uczniów, którzy palą na przerwach, udaje, że ich nie widzi, gdy piją pod sklepem i nigdy nie donosił jak były jakieś bójki. Zawsze pomagał i wystarczyło mu dać trochę papierosów w zamian.
      Gdy umiejscowiłam Perełkę w garażu szybko pobiegłam na przystanek autobusowy. Nie pamiętałam kiedy ostatnio jechałam komunikacją miejską, ale musiałam jakoś trafić do domu.
Byłam jakieś kilkanaście metrów od przystanku i widziałam jak autobus odjeżdża.

      Tylko nie to!

      Biegłam z całych sił, najszybciej jak mogłam, ale dzisiejszy dzień nie jest moim szczęśliwym i kierowca nie zaczekał na mnie.
Zrezygnowana popatrzyłam na rozkład autobusów.

      Serio?

      Następny był za godzinę. Nie opłacało mi się czekać. Za ten czas mogłabym dojść do centrum i tam wsiąść w jakiś autobus. Dla takich chwil żałuję, że moja szkoła jest na drugim końcu miasta. Chwyciłam za torbę i sprawdziłam ile mam kasy. Niestety na taksówkę nie starczy...
Westchnęłam i ruszyłam boczną ścieżką.

~ . ~ . ~

      Wiał bardzo zimny wiatr. Było chłodno. Szłam już około pół godziny. Byłam głodna i zziębnięta, a na dodatek zaczął padać deszcz.

      Cu-do-wnie!

      Wzięłam torbę i uniosłam ją nad głowę, żeby chociaż trochę uchronić moją głowę od mokrych kropel.
Szłam w deszczu jakieś dziesięć minut. Trzęsłam się jak galareta, ale niedużo mi zostało do przejścia.
Niedaleko był sklep spożywczy, więc uznałam, że na chwile odczekam, aż deszcz ustanie i zjem jakiegoś batonika z mnóstwem kalorii. Słodkie, mulące i tuczące rzeczy potrafią poprawić humor.
      Marząc o czekoladzie, która zaraz będzie rozpływać się w moich ustach usłyszałam trąbienie. Odwróciłam się i dopiero wtedy zwróciłam uwagę, że obok mnie jedzie znajomy Mercedes. Kierowca opuścił szybę.
      - Zwariowałaś? Rozchorujesz się - krzyknął Itachi. - Wsiadaj!
Uśmiechnęłam się. Wskoczyłam na miejsce pasażera.
      - Przeklęty deszcz - warknęłam.
      - Co się stało? Czemu szłaś pieszo w taką ulewę?
      - Motocykl, autobus, telefon...Dużo by gadać. Dziś nie jest mój szczęśliwy dzień - poprawiłam moje mokre włosy.
      - Nie mów tak, dzień się jeszcze nie skończył. Kto wie, może przydarzy się coś miłego - widziałam jak jego kąciki ust lekko drżą. Gdyby to był jeden z moich chłopaków z warsztatu widziałabym w tym podtekst seksualny, ale obok mnie siedzi Uchiha Itachi, a nie brudas z Piwnicy.
Uśmiechnęłam się.
      - Dziękuję ci za podwózkę, możesz mnie wysadzić w centrum, tam już dam sobie radę.
      - Nie ma mowy. Po pierwsze jesteś przemoczona. Po drugie słyszę jak burczy ci w brzuchu, a po trzecie z tego co wiem i tak masz się dziś spotkać z Sasuke, żeby robić zadanie, prawda? - spojrzał w moją stronę.
      - Ale to dopiero za jakąś godzinę...- odparłam.
      - Jedziesz do nas, bez gadania.
      - Uważaj bo jeszcze uznam, że mnie uprowadzasz - powiedziałam ironicznie.
      - Powiedziałam bez gadania, bo na prawdę tak zrobię - puścił mi oczko.
      - Tak jest, panie Uchiha - powiedziałam przewracając oczami, a on cicho się roześmiał.

~ . ~ . ~

      Dojechaliśmy do domu. Trochę się dziwnie czułam. Itachi jest mężczyzną zupełnie innym niż ci, którzy przebywają w moim otoczeniu. Moi chłopcy, na pewno nie otworzyliby drzwi od samochodu jakiejkolwiek dziewczynie, ani nie przepuściliby jej pierwszej.

      No chyba, że chcieliby złapać za jej tyłek.

      Poszłam do łazienki. Do tej pamiętnej łazienki gdzie prawie zobaczyłam nagiego Itachiego. Powiedział, że na suszarce jest jakaś jego koszulka i żebym ją ubrała zanim moja nie wyschnie.
      Zrobiłam tak jak powiedział.
Jego granatowa koszulka była tak długa, że sięgała połowy moich ud i nie było przez to widać moich spodenek.
      Rozpuściłam włosy i lekko je rozczesałam palcami. Pod oczami miałam czarne pręgi, a czerwone, popękane usta drżały. Mój makijaż wyglądał jakby robiła go siedmioletnia dziewczynka, która ukradła mamie kosmetyki. Machnęłam ręką.

      Nie czas się tym zamartwiać.

      Poszłam do salonu, gdzie Itachi właśnie położył napoje na stoliku. Gdy poczułam zapach gorącej czekolady od razu odżyłam.
      - Nie wiedziałem co będziesz wolała, kawę czy herbatę, więc postawiłem na gorącą czekoladę - uśmiechnął się.
      - Jak na porywacza, jesteś naprawdę uprzejmy.
      - Skąd pewność, że czegoś nie dosypałem? - odpowiedział i znów założył maskę na twarz. Była spokojna i bez wyrazu, ale zarazem przerażająca. Można byłoby pomyśleć, że nie żartuje, ale po kilku sekundach jego kąciki ust znowu podniosły się ku górze.

      Jakoś wolę, gdy się uśmiecha.

      Usiadłam obok niego. Chwyciłam za kubek i przysunęłam kolana do brody. Byłam skulona i czułam się jak u siebie. Co było dziwnie, w końcu siedzę w idealnie proporcjonalnym mieszkaniu państwa Uchihów.
      - Co chcesz do jedzenia? Jak Sasuke wróci to dopiero wtedy będę gotował, ale mogę ci dać coś do przegryzienia.
      - Spoko, wystarczy mi batonik, babeczka, czipsy... cokolwiek, byle by było kaloryczne - odparłam.
      - Chyba lubisz słodycze - roześmiał się.
      - Tak. Kocham. Wszystko. Nie powinnam ich jeść, ale to jest jak nałóg. Moi znajomi palą papierosy, ja jem czekoladki - wypiłam trochę ciepłego, słodkiego, rozpływającego się w ustach płynu. - Dopiero potem tego żałuję, jak widzę rozmiar mojego dupska.
      - To chyba dobrze, że przykuwa uwagę - chrząknął i zakłopotany odwrócił wzrok.
      - Hahaha, po tobie się nie spodziewałam takiej odpowiedzi - uśmiechnęłam się.
      - Niby dlaczego? - spytał oschle.

      Yy? Uraziłam go?

      - Noo, wiesz. Jesteś sławnym Itachim Uchihą, który jest poukładany, szarmancki i...
      - Nudny? - dokończył zdanie za mnie.

      Ups.

      - No - rzuciłam ironicznie, a ona zaczął się głośno śmiać.
      - Jesteś naprawdę bezpośrednią i wredną dziewczyną - puścił mi oczko.
      - Wole określenie szczerą do bólu - chwyciłam za poduszkę, która leżała obok mnie i rzuciłam w jego stronę. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ma kubek z gorącą czekoladą, ale było za późno, czekolada rozprysła się na jego białej koszuli, a on syknął z bólu. - Itachi, przepraszam cię! - krzyknęłam i momentalnie się poderwałam.

      Co ja narobiłam?!

      Zaczęłam odpinać mu guziki.
      - Ejejejej, to chyba porywacz ma gwałcić swoją zdobycz, nie odwrotnie - Uchiha uśmiechnął się szyderczo, a ja uderzyłam go w ramię.
      - Oj zamknij się, chce pomóc! Ściągnij to bo się jeszcze bardziej poparzysz - roześmiałam się i usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Odwróciłam wzrok i zauważyłam, że to Sasuke. Chłopak stanął zamurowany i patrzył na nas tępym wzrokiem.
      - Yyy, dlaczego jesteś bez spodni i właśnie rozbierasz mojego brata? - spytał osłupiały, a ja spojrzałam na twarz Itachiego, który powstrzymywał się od śmiechu. Puściłam momentalnie jego koszulę.
      - To nie tak!!! - warknęłam, a moje policzki płonęły. Wybuchnęłam śmiechem w tym samym momencie co starszy Uchiha, a Sasuke dalej stał nieruchomo z nietęgą miną.
      - Miałeś być później - Itachi już się trochę uspokoił i skierował to pytanie do brata.
      - Zajęło mi to mniej czasu niż myślałem, jakbym wiedział to bym nie wracał. Wybacz, że wam przeszkodziłem - powiedział przewracając oczami i poszedł w stronę swojego pokoju.
       W salonie panowała cisza. Patrzyłam w jeden punkt na ścianie i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie wiedziałam co mam robić, czy zaczął się śmiać, płakać, przepraszać czy uciekać. Nagle poczułam dłonie, a swoich ramionach.
      - Chyba zostaliśmy przyłapani - Itachi szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Moje policzki dalej miały rumieńce, a serce jakoś tak...Zaczęło...Bić, ale inaczej niż wcześniej.

~ . ~ . ~

      Po całym tym komicznym zdarzeniu poszłam do pokoju Sasuke i próbowałam pomagać w projekcie. Nie rozmawialiśmy o niczym innym niż o fizyce. W sumie dobrze, widać, że Siusiaczek ma kompletnie w dupie co robię ja i jego brat. Nie musiałam odpowiadać na bezsensowne pytania z jego strony. Po za tym, do cholery, nic się złego nie stało. Nie powinnam o tym tak myśleć, ale jak sobie przypomnę zapach i dotyk Itachiego to....

      Yyyh, niektórym facetom powinno być zabronione bycie tak przystojnym.

      Nie zostałam tym razem na obiedzie mimo, że byłam głodna i w tym dniu zjadłam tylko jogurt i wypiłam gorącą czekoladę. Musiałam wracać do domu. Do chłopaków. Cały dzień nie miałam z nimi kontaktu, więc mogliby się zacząć martwić.
      Pod dom odwiózł mnie Sasuke.
      - To narazie - powiedziałam, odpinając pasy.
      - Enma, co ty mu zrobiłaś? - spytał nagle. Zamurowało mnie.
      - Yyy, słucham?
      - Nie chodzi mi o to co zaszło w salonie, ani nic. Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju - mówił wolno, z powagą na twarzy. - Itachi jest przy tobie jakiś inny.
      - Inny? Kurde, Sasuke, o czym ty do cholery mówisz? - nic nie rozumiałam.
      - Nie wiem...On się uśmiecha... - powiedział cicho. - No nic, nieważne. Zapomnij. Do zobaczenia jutro. Trzymaj się - powiedział już normalnym głosem. Kiwnęłam głową i pobiegłam do domu.

      Co to było?!

      Nic nie rozumiałam, ale szybko zapomniałam o tej dziwnej rozmowie.
Wbiegłam po schodach do łazienki i chwyciłam za telefon. Głęboko odetchnęłam z ulgą. To niby tylko telefon, ale jakoś czuję się z nim lepiej. Spojrzałam na wyświetlacz.

      O cholera...

~ . ~ . ~

      - Co się stało, chłopaki? - krzyknęłam, gdy wkroczyłam do górnego pokoju warsztatu. Moim oczom ukazał się Hisaki, który siedział pod ścianą i krwawił, a Ryoko próbował opatrzyć jego ranę. Poczułam ścisk w gardle.
      - Akatsuki, to się stało - warknął swoim groźnym głosem rudowłosy. - Gdzie ty byłaś przez cały ten czas? Dzwoniłem do ciebie z dziesięć razy - mówił już spokojniej, a Hisaki w tym momencie syknął z bólu. Miał ranę ciętą na brzuchu, dostał kulkę w rękę, miał podbite oko i krew leciała mu z nosa.
      - Zapomniałam na śmierć telefonu. Potem ktoś zepsuł moją Perełkę pod szkołą, podwiózł mnie Uchiha do domu i robiłam to jebane zadanie z fizyki, ale przecież jakbym wiedziała co się szykuje to bym przyjechała! - powiedziałam, a głos mi lekko drżał.

      Weź się w garść, kobieto!

      - Niech zgadnę, miałaś przecięty przewód paliwowy? - spytał wyciągając kulę z ręki czarnowłosego.
      - Skąd wiedziałeś? - zdziwiłam się.
      - Wszyscy mieli zepsuty motocykl, oprócz Hisakiego. Za ten czas jak to naprawialiśmy, dostaliśmy cynk, że Brzask ma jakąś robotę na mieście.
      - Więc Hisaki pojechał i dostał od nich? Co za skurwysyny! - krzyknęłam oburzona. - Gdzie jest reszta?
      - Pojechali spuścić im łomot - powiedział zachrypniętym głosem czarnowłosy.
      - Gdzie? Jadę do nich! - poderwałam się i zaczęłam szukać w szufladzie kluczyków do awaryjnego motocyklu, który stał po drugiej stronie garażu.
      - Enma, nie możesz! - zaprotestował Ryoko.
      - Niby dlaczego?! Wydzwanialiście do mnie i pisaliście smsy, żebym jak najszybciej się stawiła do warsztatu, a teraz nie mogę wam pomóc? - spytałam zdenerwowana.
      - Ale Enma!
      - Gadaj gdzie teraz jest Akatsuki! - krzyknęłam już na maska wkurzona.
      - Maleńka... - wyszeptał, a ja znieruchomiałam. Jego słowa odbijały się w moich uszach, jak dzwony. Moje serce zaczęło bić szybciej, a ręce się trzęsły jak galareta. Poczułam jakby moja blizna zaczęła szczypać, niczym świeża rana, a przeszłość stanęła przed moimi oczami.
      - Jak śmiesz mnie tak nazywać? - powiedziałam pod nosem, ale dopiero wtedy zrozumiałam o co chodziło i czemu użył tego słowa. Musieli pojechać tam...

      STOP! Dam radę!

      Zacisnęłam zęby i niepewnym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia.

      - Jesteś tego pewna? - usłyszałam zatroskany głos rudowłosego. Nie odpowiedziałam, tylko przygryzłam wargę, aż poczułam smak krwi na języku i zatrzasnęłam za sobą drzwi. 

Numer pięć skończony.
Sama nie wiem co myśleć o tej notce. Troszkę mogłam namieszać xD
Jak myślicie co to za miejsce? Co to za wspomnienia? I o co chodziło Sasuke?
Tyle pytań, a ja szybko na wszystkie nie odpowiem XD
A i jeszcze jedno, jestem dziś tak zmęczona, że na prawdę nie chce mi się patrzeć na błędy jakie zrobiłam xD
 Więc jak coś wyłapiecie to piszcie :) 
Czekam na wasze opinie ;) Pozdrawiam :*

11 komentarzy:

  1. OMG! Hahahaha Itachi w roli porywacza? Mmmm, która by nie chciała <3 I ta akcja z koszulą i Sasuke xd już sobie wyobrażam jego minę, serio. To było epickie :DD
    Dołączam sie do wszystkich pytań. Nie wiem co to za miejsce, ale zgaduje że do dupy i tak pewnie ktoś zrobił jej ranę pod piersią i ma teraz bliznę.
    Sasuke też nagle zadał jej takie dziwne pytanie o Itachim. Też mnie to w sumie ciekawiło dlaczego w tym opowiadaniu jest on taki jakiś..radosny ;o
    Szybko pisz #6 :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg, przez sesję robię sobie zaległości na Waszych blogach :< Bezgranicznie kocham u Ciebie Itachiego :D No dobra, ja go zawsze kocham, ale u Ciebie to już w ogóle :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak przeczytałam, że Enma wstała razem z budzikiem to wiedziałam, że coś będzie nie tak ;___; Biedny Hisaki. Ciekawe co się stanie. Co teraz zrobi nasza Enma? O.o

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha uwielbiam!
    kocham to, ze w kazdym rozdziale jest jakas zabawna sytuacja tym razem Sasuke "przylapal" tych dwojga na rozbieraniu XD
    Ale mimo tej sceny, rozdzial smutno się konczy. Enma musiala przezyc cos strasznego ciekawa jestem co!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest naprawdę tajemniczo. Scena z Itasiem świetna ;) Bardzo mnie ciekawi, czy Itachi wie, z jakim towarzystwem zadaje się Enma. Jeśli nie wie to się zdziwi. Z jakiegoś powodu ją polubił, co zauważył nawet Sasuke... I przyznam, że nie mam żadnego pomysłu, o co może chodzić na końcu. Tzn. pojechali w jakieś miejsce gdzie przeżyła jakąś traumę, może zginął ktoś jej bliski? skoro ma bliznę musiała oberwać przy tamtej okazji. Pożyjemy, zobaczymy. Rozdział na bardzo dobrym poziomie, i najbardziej intrygujący ze wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry ! ^^
    Obudziła się wraz z budzikim, od tamtego ferelnego dnia, czyżby już wpływ Uchihy? <3 dobra, dobra za bardzo fangirluje.
    Ale kiedy Enma zaczęła rozpinać guziki od koszuli to mój umysł krzyczał " Tak, tak tak!!!" Ale wszedł drugi braciszek. No jednak koniec końców dobrze że tak się stało bo jakby do czeoś doszło to nieeeeee. :) O czym Sasuke mówił? Itachi jeszcze pewnie sam o tym nie wie, ale dziewczyna zaczyna go powolutku zmieniać :)
    Nie mam za dużo pojęcia o Uchice w opku, ale może w końcu po iluś tam latach znalazł osobę przy kórej potrafi się szczerze uśmiechać i zapomnieć( tylko nie wiem o czym) Sorki ja tylko się zastanawiam, a po Twojej bujnej wyobraźnie nie wiem czego mogę się spodziewać ^^Uchyla przy niej skrawek, (żeby nie powiedzieć ściąga) maski. Ooooo coś czuje że jak już dojdzie do czegoś tam *-* to będzie namiętnie, uczuciowo i nie tak słodko.
    Strasznie zastanawia mnie to co stało się w przeszłości i gdzie Enma jedzie?
    Tak w kwestiach mniej ważnych, a może i ważnych :) Podoba mi się to że nie zrobiłaś z Enmy malutkiej,chudziutkiej dziewczyny gdzie widać same kości. Wiem bardziej liczy się charakter bohaterki,ale mnie cholernie denerwuje jak w opowiadaniach bohaterki mają anorektyczną budowe, a przy tym są silne jak nie jeden facet itp. Enma cała w sobie tworzy taką całość, twarda babka, potrafi przypieprzyć (przepraszam, ale nooo nie ma innego słowa 0_O ;* ) i z wyglądu też zaje..fajna :) no
    A Itachi też coś musi skrywać. Oboje mają nieciekawą przeszłość.
    Okok. Idem
    Weny życzę pozdrawiam :*
    No i nie mogę się doczekać następnego ! ^^ <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Kyaaa! Genialna scena z Itasiem :D Oby byli razem :D Albo niech będzie z... Hidanem z Akatsuki :D Bo na Deidare nie mam co liczyć, pewnie juz wacha kwiatki od spodu. A innych od Aka nie widzę w roli partnera Enmy.
    Notka zdecydowanie za krótka. Moze dla tego ze dużo sie działo? No cóż
    Pozdrawiam i weny życzę
    Sheiwa

    OdpowiedzUsuń
  8. Znowu jestem miło zaskoczona twoim rozdziałem. Muszę przyznać, że mam wieeele pytań, więcej niż ty podałaś co do tego opowiadania.
    Enma to twarda babka, nie daje się jakieś gówniarze, której się nie podoba, że ktoś po prostu przechodzi przez korytarz XD niestety wiem, że tak upierdliwe osoby istnieją...
    Znowu Itachi został pozbawiony obrań! XD tzn prawie, gdyby nie Sasuke... -,-
    Jejku, Itachi na prawdę jest tu inną osobą, ale jest taki świetny, że marzeniem jest poznanie takiego faceta w realu!
    Pozdrawiam :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bez telefonu jak bez ręki. Potwierdzone info!

    W sumie dzień zaczął się normalnie, ale dla innych norma nie jest normalna, więc Enma mogła podejrzewać, że tan dzień nie będzie należał do normalnych. Chwila. Co powiedziałam? Ha, może zrozumiesz sens tego zdania. xD

    Hahahaha jak mogła powiedzieć Itachiemu prosto w oczy, że uważa go za nudziarza? XD To jest dla mnie niepojęte! Enma zaskakuje mnie za każdym razem. Ej, zmienię orientację i zostanie moją żoną, ok?

    Nie wiedziałem co będziesz wolała, kawę czy herbatę, więc postawiłem na gorącą czekoladę! - czyż on nie jest ideałem?!
    I jeszcze mogła nosić jego granatową koszulkę! Jakbym była na miejscu Enmy też kolor stał by się moim ulubionym od tego momentu.

    SIUSIAKU CZEMU ZEPSUŁEŚ?! To się nazywa wejście w nieodpowiednim momencie. A już miałam nadzieje, że nie tylko koszule mu ściągnie ;< Smutek.

    Wiedziałam, że jak wróci do domu i spojrzy na telefon to stanie się coś złego. Hisaki pobity, motocykle zepsute i do tego nasza bohaterka będzie musiała się zmierzyć z demonami przeszłości! Tzn takie wnioski wysunęłam po tej notce. Zgadłam, prawda?

    Moja kochana autorko, pisz do cholery numer szósty bo mi się już nie chce czekać na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem tu nowa... ale piszesz niesamowicie ... a tak wgl czyżby coś mój Hidan zrobił? ... on jest mój xp ! .../Tori

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    ochocho ktoś specjalnie przeciął ten przewód, no naprawdę to nie był najszczęśliwszy dzień dla niej, i tak Itachi to tylko przy niej się uśmiecha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń